PK: Wakacje
- Nie możecie zostać? - spytała Ava, gdy staliśmy na kolorowym moście.
Była niedziela wieczór. Musieliśmy wrócić na Ziemię, bo obowiązki wzywały.
- Tove ma szkołę. Ty też powinnaś dokończyć studia. - zauważył tata.
- Pewnie, wszystko przeze mnie. - przewróciłam oczami.
- To był drugi rok, tato. Poza tym w Asgardzie nie potrzebne jest ziemskie wykształcenie. - odpowiedziała Ava. - Babcia mnie wszystkiego nauczy.
- Oczywiście. Zadbam o wszystko, synu. Nie musisz się martwić. - zapewniła Frigga z uśmiechem.
- Kiedy nas odwiedzicie? - spytała mnie siostra, gdy rodzice żegnali się z dziadkami i wujkiem.
Z przyjaciółmi wojownikami pożegnaliśmy się wcześniej. Teraz oni również musieli załatwić swoje obowiązki.
- Będę suszyć głowę rodzicom, abyśmy przyjeżdżali... przylatywali?... - zastanowiłam się. - Ach, nie ważne. - machnęłam ręką. - Mam nadzieję, że zobaczymy się w następnym tygodniu. Jak nie to sama tu przybędę. Heimdall na pewno mnie wpuści. - uśmiechnęłam się szeroko, przytulając siostrę.
- Jak ja sobie bez ciebie poradzę, Tove? - spytała blondynka ze łzami w oczach, trzymając mnie w mocnym uścisku.
- Jesteś dorosła. Dasz radę, bardziej martwię się o siebie. Wiesz, jak łatwo pakuję się w kłopoty. - przypomniałam wesoło, choć parę dni temu to ja przez to płakałam.
- Jeśli ja dam radę, ty też musisz. Dobrze? - Ava odsunęła się ode mnie na wyciągnięcie ramion.
- Dobrze, ale nie płacz, bo ja też się rozpłacze, a wiesz, jak bardzo tego nie lubię. - zaśmiałam się cicho. - Nikt z nas nie umarł. Przecież się zobaczymy. - pocieszyłam siostrę. - Kocham cię, gumisiu. - jeszcze raz przytuliłam blondynkę.
- Ja ciebie też, smerfie.
Odsunęłam się od siostry, aby pożegnać się ze Stenem, babcią, dziadkiem i Lokim.
- Masz jej pilnować. - rozkazałam rudzielcowi.
- Tak jest, kapitanie. - zasalutował mi chłopak z uśmiechem.
Przytuliłam go, by następnie podejść do babci i dziadka. Może mu trochę zagroziłam pierwszego dnia, ale całe szczęście się mnie nie wystraszył.
- Jak nie uda mi się przekonać taty...
- Możesz na nas liczyć, skarbie. - zapewniła Frigga.
- Dziękuję. - przytuliłam babcię.
- Uważaj na siebie. - dziadek wziął mnie w swoje objęcia.
- Przeżyję. - zapewniłam z uśmiechem. - Miejmy nadzieję, że zobaczymy się za tydzień. - odsunęłam się od dziadka, który pocałował mnie w czoło.
Kątem oka widziałam, jak rodzice żegnają się z Avą, gdy ja podeszłam do Lokiego.
- Za tobą chyba tęsknić nie będę. - zaczęłam z uśmiechem, stając przed brunetem.
- Nie? - rozbawiony uniósł brew.
Wzruszyłam ramionami i stanęłam na palcach, pochylając się w stronę bruneta.
- I tak będziesz mi się śnił. - wyszeptałam mu na ucho, po czym pocałowałam w policzek i szybko odsunęłam.
Loki patrzył na mnie z uśmiechem, a w jego oczach zdołałam dostrzec pewien błysk, przez który po moim ciele przebiegł przyjemny dreszcz. Nie zdołałam powstrzymać rumieńców, które pojawiły się na mojej twarzy.
- Treningi z Sif jeszcze mi się nie znudziły. - ostrzegłam. - Wrócę tu. - obiecałam.
- Trzymam cię więc za słowo. - uśmiechnął się Loki, skłaniając głową.
- Za sztywny jesteś, Loki. - zaśmiałam się, przytulając go.
Odwzajemnił mój uścisk, a gdy się od niego odsunęłam, odgarnął kosmyk moich czarnych włosów za ucho, muskając zimnym palcem mój policzek.
Nie spuszczałam z niego wzroku, gdy pochylił się, by złożyć pocałunek na mym policzku.
- Do zobaczenia, złotko. - wyszeptał mi na ucho, zanim się odsunął.
- Do zobaczenia, Loki. - odpowiedziałam z uśmiechem.
Loki odwzajemnił mój uśmiech, przyglądając mi się z tymi dziwnymi iskierkami w oczach i pewnym siebie uśmieszkiem. Nie wiedziałam, co to znaczy.
- Możemy iść, Tove? - spytał tata, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Oczywiście. - odwróciłam się w stronę rodziców i złotej kopuły.
Pomachałam na pożegnanie, nim kolorowy promień zabrał nas ze złotej kopuły i z Asgardu.
Trzy miesiące później...
Asgard odwiedzałam wraz z rodzicami co drugi tydzień. Spędzaliśmy tam weekendy, po czym wracaliśmy na Ziemię. Siostra z partnerem byli na Ziemi raz. Sten przez to, że był dowódcą armii Odyna miał dużo obowiązków i nie mógł zbyt często opuszczać Asgardu.
Właśnie dzisiaj odbyło się zakończenie roku szkolnego, co oznaczało, że tylko kilka godzin dzieliło mnie od wakacji w Asgardzie!
- Co ja będę bez ciebie robić przez dwa miesiące? - jęczała Irsa, gdy wyszłyśmy ze świadectwami ze szkoły.
Dziewczyna była czarownicą i tym samym moją najlepszą przyjaciółką. Miała długie do ramion fioletowe włosy i grzywkę, a oczy koloru zielonego.
- Jak to co? Zwiedzaj świat! - zaproponował Desmond. - Skończyliśmy pierwszy rok liceum! Trzeba korzystać z życia!
Chłopak był przystojnym wampirem i naszym przyjacielem. Miał czarne włosy i czerwone oczy, które gdy był głodny świeciły się wściekle. Był najlepszy.
Chodziliśmy razem do klasy, przyjaźniliśmy się od podstawówki i od pierwszej klasy byliśmy praktycznie nie rozłączni. Każdy z nas miał szesnaście lat i jeszcze nie znalazł swojej bratniej duszy.
- Powiedział wampir. - prychnęła Irsa.
- Oj, czepiasz się, witch. - zaśmiał się Des.
- Będę za wami tęsknić. - rozłożyłam ramiona, aby po chwili przytulić przyjaciół.
- Chyba właśnie na parkingu szkolnym stanęła twoja podwózka do Asgardu. - odezwała się Irsa, patrząc z otwartą buzią na coś za mną.
- Chyba logiczne, że jak facet spada kolorowym mostem z nieba, to pochodzi z Asgardu. - zauważył z uśmiechem Desmond.
Odwróciłam się, aby zobaczyć o czym, a raczej o kim mówią i również otworzyłam buzię ze zdziwienia. Cóż, nie spodziewałam się go tutaj.
- Właśnie w naszą stronę podąża niebywale przystojny Bóg. - szeptała mi do ucha podekscytowana Irsa.
- To mój wujek, Is. - zauważyłam, uśmiechając się do niego lekko. Mialam nadzieję, że jej nie usłyszał.
Brunet szedł przed siebie, patrząc wprost na mnie z uśmiechem, na który dziewczyny mdleją.
Widziałam, jak wszyscy uczniowie, a nawet nauczyciele zatrzymali się, aby spojrzeć na Lokiego.
Musiałam przyznać Irsie rację. W czarnej koszuli z podwiniętymi do łokci rękawami i rozpiętymi dwoma pierwszymi guzikami, oraz w czarnych eleganckich spodniach i wypolerowanych butach wyglądał nieziemsko przystojnie. Uroku dodawały mu również długie, czarne i na dodatek lekko rozczochrane włosy.
Ja natomiast miałam na sobie białą koszulę na grubych ramiączkach i czarną, rozkloszowaną spódnicę nad kolano. Do tego czarne baleriny, a włosy zostawiłam rozpuszczone. W moich żyłach płynęła krew bogów, ale przy Lokim wyglądałam jak Kopciuszek.
- Też chcę mieć takiego wujka, Tov. Oddaj mi swojego. - szeptała mi na ucho Irsa.
- Mam być zazdrosny? - oburzył się Desmond.
Przyjaciele odsunęli się ode mnie, gdy Loki stanął przed nami. Pochylił się i pocałował mnie w policzek.
- Dzień dobry, złotko. - uśmiechnął się.
- Coś się stało rodzicom? - zmarszczyła brwi.
- Też się cieszę, że cię widzę. - uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Ja się cieszę. Nawet bardzo. - odezwała się moja przyjaciółka, wychodząc zza mnie. - Jestem Irsa. - wyciągnęła rękę w stronę Lokiego.
- Loki. - uścisnął jej dłoń i pocałował wierzch, przez co na twarzy dziewczyny wykwitły czerwone rumieńce.
To takie dziwne, pomyślałam. Jednym gestem sprawiał, że kobiety do niego lgnęły, jak muchy do miodu.
- Ykh... - odchrząknęła Irsa po chwili ciszy. - Pójdę już. Wieczorem mam sabat. Wiesz czarownice, spotkania i te sprawy. - zwróciła się do mnie z uśmiechem.
- Nie zrób nic głupiego. - przytuliłam przyjaciółkę.
- Jak na przykład zamienienie siostrę w żabę? - zaśmiałam się. - To ty masz gorsze pomysły. - przypomniała, na co wzruszyłam ramionami.
- Ale nie umiem czarować. - zauważyłam, gdy dziewczyna żegnała się z Desmondem.
- Gdybyś była czarownicą świat przy tobie przestałby istnieć. - zaśmiała się. - Udanych wakacji!
- Jesteś aż takim diabełkiem? - wtrącił z uśmiechem Loki. - Wydawałaś się być grzeczna.
- Jest okropna. - odezwał się uśmiechnięty wampir. - Desmond. - wyciągnął rękę w stronę Lokiego, którą ten uścisnął w milczeniu. - Odprowadzę Irsę. - poinformował. - Baw się dobrze. - przytulił mnie i pocałował w policzek. - I nie spal niczego. - wyszeptał, abym tylko ja usłyszała.
- Miłych wakacji! - krzyknęłam za nimi. - Do zobaczenia!
- Za dwa miesiące! - odkrzyknęła Irsa.
- Kim jest ten chłopak? - spytał Loki, gdy przyjaciele zniknęli nam z oczu.
Przed szkołą wciąż było jeszcze kilkadziesiąt ciekawskich par oczu, które utkwiły swe spojrzenie w Lokim.
- Przyjacielem. - odpowiedziałam szczerze. - Dlaczego pytasz? - nie rozumiałam.
- Z ciekawości. - wzruszył ramionami i zaproponował mi ramię, które przyjęłam.
- Co z rodzicami? - spytałam ponownie, gdy szliśmy chodnikiem w stronę domu.
- Są już w Asgardzie. Od kilku godzin. - wytłumaczył.
- Więc ty przybyłeś tu po mnie? - uśmiechnęłam się szeroko. - To miłe.
- Widzisz, jak się dla ciebie poświęcam? - odwzajemnił mój uśmiech.
- Dziękuję. - pocałowałam go w policzek. - Mam świadectwo z paskiem. - pochwaliłam się, pokazując mu dokument i tym samym, zmieniając temat.
- Uzdolniona. - pochwalił. - Ciekawe po kim, bo Thor nigdy nie był jakoś szczególnie błyskotliwy. - zaśmiał się, na co szturchnęłam go w ramię.
- Mam też mamę, babcię, dziadka i ciebie. - zauważyłam.
- Wracamy do Asgardu? - spytał, oddając mi świadectwo.
- Wracamy. - zgodziłam się.
Loki przyciągnął mnie od siebie, obejmując ramionami w talii, a już po chwili kolorowy most zabrał nas z ziemskiej ulicy do Asgardu. Przyjemnie było być tak blisko niego, ale to nie mogło trwać wiecznie.
Przywitałam się z dziadkami, przyjaciółmi i siostrą oraz jej narzeczonym, a także pochwaliłam się wynikami w szkole. Spędziłam popołudnie z przyjaciółmi i rodziną, a na kolacji dołączyła do nas również ciocia Hel.
- Jutro wracamy na Midgard. - poinformował nas tata przy kolacji, na której byli wszyscy.
- Nie zostaniecie na dłużej? - zdziwiła się Frigga.
- Przybędziemy pod koniec wakacji. Teraz w kawiarni Agathy jest największy ruch, biorąc pod uwagę młodzież, która wolny czas będzie spędzała na mieście. - wytłumaczył. - Poza tym nie musimy na razie przejmować się nauką Tove, więc chociaż tyle odpoczynku.
- Chwila wolnego ode mnie dobrze im zrobi, babciu. - zwróciłam się z uśmiechem do blondynki. - Od trzech miesięcy tata jest okropnym zrzędą. - na moje słowa zebrani zaśmiali się.
- Tove! - skarciła mnie mama.
- Przecież to prawda. - wzruszyłam ramionami z niewinną miną.
- Więc to dobry pomysł. - zgodził się Odyn. - Dorośli też potrzebują czasu dla siebie.
- Wcale nie jestem małym dzieckiem i rodzicie nie muszą pilnować mnie cały czas. - zauważyłam oburzona.
- Wiemy o tym, złotko. - uśmiechnął się Loki.
- Myślę, że poradzicie sobie tutaj bez nas. - odezwał się mama. - Nie wiemy, czy od września damy radę systematycznie was odwiedzać. - zwróciła się do dziadków i Avy. - Tove chodzi do liceum i musi się skupić na nauce.
- Wiem, mamo. - westchnęłam. - I zapewniam, że poradzę sobie ze wszystkim.
- Może wybierzemy się kiedyś nad jezioro? - zmieniła temat Ava, wiedząc, że mama łatwo nie ustąpi. Dopiero zaczęły się wakacje, a ona już mówiła o następnym roku szkolnym. - Musisz je zobaczyć. Jest tam naprawdę pięknie! - mówiła zafascynowana, łapiąc mnie za dłoń.
- Świetnie! Więc idziemy. - zgodziłam się. - Po treningu. - przypomniałam. - Bo mamy trening? - zwróciłam się do Sif.
- Tak, jak zawsze o tej samej porze. - odpowiedziała wojowniczka.
- Super. Dziękuję. - uśmiechnęłam się szeroko.
- Oczywiście! - ucieszyła się Ava.
To miały być najlepsze wakacje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro