*10*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sasuke.pov
Po chwili przebraliśmy się w piżamy, a Naruto oczywiście nie mógł sobie odmówić wspólnego zdjęcia.
-Nie wiem czy jesteś już tego świadom, ale śpisz dzisiaj na podłodze
-Cooo? Dlaczegoooo ???- ożywił się od razu młotek.
-Jakbyś nie zauważył to jest tu jedno łóżko, a ja jestem gościem
-Nie mogę spać z tobą?!-krzyknął oburzony
-Nie- powiedziałem i położyłem się na łóżku odwracając w stronę ściany. Niestety mój spokój nie trwał długo, ponieważ coś, a raczej ktoś go zakłócił. Blondyn skoczył na łóżko i zawisł nade mną.

(Dop.aut. jaki shit )

-Serio?- powiedziałem znudzony
-Taaak
-Jesteś pewien, że tego chcesz?
-Taaak!- odpowiedział entuzjastycznie, a ja zrzuciłem go z siebie na miejsce obok, ponieważ łóżko było duże.
-Więc prosze bardzo.
-Ała! Chciałeś mnie zabić! Normalny jesteś?!
-Pierwsze słyszę, by ktoś się zabił od upadku na poduszki i jakieś bliżej niezidentyfikowane miśki.
-Ale ja kocham te miśki! I robiąc im krzywdę, łamiesz mi serce!
-Dobra, dobra. Zamknij się młotku.
-A właśnie, że się nie zamknę bo chcesz zamknąć sprawy, które są niewygodne i...- chciał dokończyć swój referat, ale na jego nieszczęście przerwałem mu zatykając jego usta moimi łącząc na chwilę nasze wargi w pocałunku. Po chwili się odkleiłem mając nadzieję, że teraz spokojnie będę mógł nareszcie pójść spać, ale spotkało się to z jękiem niezadowolenia Naruto. Obróciłem się tyłem do niego udając, że tego nie słyszałem. Młotek nie dawał za wygraną i zaczął bawić się moimi włosami, więc obróciłem się do niego przodem. Nie przewidziałem jednak, że przez to nasze twarze będą dzieliły milimetry. Chłopak chyba znowu miał jakieś myśli, bo się zarumienił. Wyglądał wtedy uroczo. Był jak bezbronne dziecko, któremu się nie odmawia.
-No dobra chodź- powiedziałem, tym samym pozwalając chłopakowi na wtulenie się we mnie. Tamten od razu wykorzystał okazję i się przytulił. W takiej oto pozycji zasnęliśmy czując nawzajem ciepło swoich ciał.

Obudziłem się około 8 i od razu poczułem jak ktoś zgniata mi klatkę piersiową oraz brzuch lepiąc się do mnie. Tym kimś oczywiście był Naruto, który dalej sobie smacznie spał i gadał o ramenie przez sen. Spróbowałem więc go zsunąć z siebie, by wstać, bo nie mogłem siedzieć w jednym miejscu cały czas, ale nie chciałem też obudzić chłopaka. Rozciągnąłem się i zobaczyłem też, że ekran mojego telefonu się świeci. Podszedłem, by zobaczyć kto zawraca mi głowę. Okazało się, że Itachi dzwoni, więc zdecydowałem się odebrać.
-Czemu ty do cholery od nikogo nie odbierasz od kilku godzin?!- od razu usłyszałem wrzask po drugiej stronie.
-Co..?- odpowiedziałem nadal zaspany
-Ja i rodzice próbujemy dodzwonić się do ciebie od kilku godzin! Nie odbierasz! Nie dajesz znaku życia! I ty niby jesteś odpowiedzialny?!
-Spałem u kolegi, przedłużył nam się projekt więc zostałem u niego na noc- powiedziałem niewzruszony tym, że nagle się "martwią".
-Gdzie  jesteś?! Odbiorę cię!
-Jestem pełnoletni sam przyjadę mamo!- dałem nacisk na ostatnie słowo. Nie uzyskałem już odpowiedzi, bo Itachi się rozłączył. Rzuciłem telefonem o ścianę zapominając o śpiącym blondynie.
-Uhm.. co się dzieje..?- powiedział półprzytomny.
-Zapomniałem, że śpisz i rzuciłem telefonem.
-A czemuuuuu to zrobiłeś..? Co się stało..?
-Moja najukochańsza rodzinka, która zapomina o mnie na co dzień, dzisiaj się odezwała i mam przejebane- powiedziałem przesłodzonym głosem.- powiedziałem że robiliśmy projekt u ciebie do późna, a potem u ciebie nocowałem. Gorzej jeśli wyjdzie, że to nieprawda...
-Mam pomysł! Ogarniaj się! Po drodze do twojego domu skoczymy do mojego i wszystko z tatkiem załatwię! Będzie nas kryć! Tylko obyśmy nie zastali mamy, bo jak będzie to mamy przerąbane lekko mówiąc!
-Ok- powiedziałem i zacząłem się ogarniać, a młotek zrobił to samo co ja.
Po upływie pół godziny byliśmy gotowi. Nawet zdążyliśmy zjeść ramen na śniadanie. Wyszliśmy więc z domku i zamknęliśmy drzwi po czym ścigaliśmy się do motocyklu. Ogłosiliśmy oficjalny remis, ale nadal twierdziłem, że byłem nieco szybszy od niego. Przez chwilę się kłóciliśmy kto będzie prowadził, ale ostatecznie to ja wygrałem, więc z triumfalnym uśmiechem usiadłem z przodu maszyny, a blondyn tuż za mną tuląc się mocniej niż to było konieczne. Po jakimś czasie podjechaliśmy pod podany przez Uzumakiego adres. Naszym oczom ukazał się spory dom nazywany przez innych ludzi willą. Nie wywarło to na mnie jakiegoś niewiadomo jakiego wrażenia, ponieważ moi rodzice nieźle zarabiali i mieszkałem w podobnej wielkości domu.

Słowa:693
Witam was kolejny raz dzisiejszego dnia. Miałem wstawić ten rozdział jutro, ale z pewnych względów jest dziś. Trzymajcie się;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro