,,konspiracja w pojedynkę""

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy Stefan już dotarł do owej wsi, która nie była za duża, jego oczom ukazało się wręcz męczenie ludzi. Rzeszowcy twierdzili że po wyniszczeniu tak małej wioski nie było by strat, z tego co powiedział młodzieńcowi jeden z mieszkańców. Bohater dla pewności chciał policzyć mniej więcej ilu jest tutaj szkopów, w razie czego się z nimi rozprawić. Przebrany w niemiecki mundur przejrzał dokumenty i zobaczył, że jednostki mogą robić na tym terenie co chcą, ale armia za nich nie odpowiada. ,,Bardzo przyjemna okazja"- pomyślał nastolatek. Naliczył wrogów około dwudziestu dwóch, ciężko było ich policzyć gdy ciągle chodzili. Rzeczywiście było ich dwudziestu pięciu, ale i to nie przestraszyło by Stefka. Chodził po domach mieszkańców i ostrzegał ich przed tym co zrobi.
-Powolutku, po malutku, aż do skutku. Będą padać jeden za drugim -tłumaczył okupowanym- wtedy na pewno będziecie po części wolni.
-Po części?!
- Tak, w końcu sam Polski nie wyzwolę.
Mieszkańcy przystali na układ, miał pozbyć się Niemców za to że będzie mógł coś zjeść, napić się i przenocować.
-Dobra, trzeba zacząć od tych mniej ważnych. Rozpoznam po odznaczeniach.
Chodził i patrzył na Niemców. Po godzinie znalazł przy lasku jednego z nich. Nie był ważną osobą w oddziale. Stefan do niego podszedł od tyłu, kopnął go w łydkę, ten upadł, odwrócił się aby sprawdzić kto to spowodował, dostał od Polaka cios w zęby oraz dźgnięcie nożem w lewe płuco.
-Jednego mniej!
Zaszedł do drogi wiodącej przez las, z której prawdopodobnie przyjechali nazistowcy spotkani na bagnie. Stefan zaczekał udając strażnika.
Usłyszał samochód. Teraz Niemców nie było dwóch, ale trzech.
-Was? -zapytał kierowca.
Dziewiętnastolatek nie wiedział co odpowiedzieć, zaniemówił.
-Was?! -zapytał ponownie kierowca.
Młodzieniec z powagą w oczach podszedł do kierowcy, wyrzucił go z pojazdu i dźgnął jednego z pasażerów. Wtem drugi chwycił za broń, konspirator kopnął w brzuch leżącego wroga, następnie przedramieniem wybił pistolet z ręki szkopa i łapiąc go za głowę uderzył nią w metalową część pojazdu. Podszedł do leżącego Rzeszowca i uderzył go w nos. Niemiec kopnął nachylonego Polaka w głowę i wstał obolały z nożem w ręku.
- To nie skończy się dla Ciebie przyjemnie.
-Aargh!
Wehrmachtowiec zdenerwowany machał nożem w stronę Stefana. Bohater uniknął paru uderzeń w końcu kopnięciem okrężnym wyrzucił nóż z dłoni oprawcy, złapał go za rękę, wykręcił ją na drugą stronę, popchnął go na próg pomiędzy drzwiami a wnętrzem pojazdu. Szkop wylądował połową ciała wewnątrz wozu, a drugą połową na zewnątrz. Stefan nieco brutalnie z całej siły kopnął w drzwi, by one przygniotły wroga.
-Chwila, a gdzie trzeci?
W tym momencie spojrzał za siebie i ujrzał szarżującego na niego pokrwawionego naziste. Zrobił sprawny unik przed nożem i skierował ostrze w stronę oprawcy. Kopnął przeciwnika kolanem i docisnął mu nóż do klatki piersiowej. Przygniecionego Niemca udusił, potem wszystkich trzech wyniósł do lasu.
-Tylko nie chrapcie! Dobrze, czterech już mam z głowy. Jeszcze reszta.
Bohater rozglądając się po wiosce dostrzegł światło na pagórku. Była to radiostacja na wypadek gdyby dowiedziano się o grupie konspiratorów. Polak obrał następny cel.
Idąc na pagórek spotkał trzech Niemców chroniących jej. Nie był świadomy że nadchodzi czwarty.
-Keffermüller spricht, du musst hilft er.¹
Keffermüller to nazwisko dowódcy na tym terenie jak mówiły dokumenty. Niemiec wziął broń i poszedł do wioski, wtem młodzieniec wziął nóż i przerwał kable zasilające wieżę. Następnie dźgnął jednego ze strażników, ujrzał świadka zdarzenia który zaczął biec do wsi. Rzucił nożem w drugiego strażnika i ruszył w pogoń za uciekającym Wehrmachtowcem. Rzucił się na niego i obaj spadli z wyżyny. Zaczęli się bić, w końcu nazista wyciagnął nóż, którym po chwili dostał w kontrataku w głowę. Widzące to szkopy wyciągnęły broń i pociągnęli za spust. Polak dostał dwa razy ale dobiegł do miejsca w którym była dobra pozycja do defensywy. Stefan musiał skorzystać z planu B. W owym miejscu było dwóch Niemców których Wykiński się pozbył. Wziął ich karabiny i strzelał do reszty wrogów.
Schował się za murkiem. Rozładował broń. ,,Jeszcze około trzynastu" pomyślał. W tej chwili nie wszyscy wiedzieli o konspiratorze, na czym on skorzystał. Wyciągnął broń przyboczną, wziął ją w lewą rękę, a w prawą wziął nóż. Wybiegł na spotkanie paru przeciwnikom. Jednego zastrzelił, drugiego dźgnął, złapał go i osłonił się nim przed pociskami. Rzucił nożem który strafił w serce strzelca. Ukradł karabin i granat jednemu z żołnierzy wehrmachtu i pobiegł dalej. Cisnął granatem w czteroosobową grupę Niemców, jeden z nich przeżył. Schował się za progiem, co rusz się wychylając i strzelając pistoletem. Gdy jeden z wrogów przeładowywał broń, Stefan pobiegł do martwych Niemców i zabrał im zapalniczki które służyły to zapalania papierosów. Podbiegł od boku do stogu siana ułożonego na przyczepie, podpalił je, a następnie popchnął przyczepę na nazistów. Wyciągnął karabin i ich dobił.
-Wioska powinna być czysta. Udało mi się. Udało mi się. Jest! Nie musicie się już obawiać szkopów!
Podziękowania popłynęły w stronę bohatera. Jednak rzeczywiście to nie był koniec. Trzech hitlerowców się zjawiło z rewolwerami w ręku. Polak poczuł mocne ukłucie w lewą część brzucha. Złapał się za ranę ręką i spojrzał na nią. Naziści do niego podeszli, jeden z nich znał Polski i zapytał:
- Jak się nazywasz?
-nnn, nie, nie powiem.
Młodzieniec został uderzony w twarz.
-Trzeci raz nie zapytam.
-A, A, Andrzej... Rochocki.
-I tak możemy pracować. A teraz powiesz mi gdzie znajdę pozostałych żołnierzy z konspiracji.
-Nie, nie ma więcej. Jestem tu sam.
- Ja mam w to wierzyć? Ostatni raz pytam na spokojnie.
-Uciekłem z wsi. Nic więcej nie mam do ukrycia.
-Jeśli mówisz prawdę, to przebolejesz, jeśli kłamiesz, naprostujemy Cię.
Niemcy wyciagnęli pałki. Już mieli zacząć bić Stefana, lecz jeden z nich dostał w kark siekierą od jednego z mieszkańców. Stefan wtedy o ostatkach sił, przewrócił jednego z Wehrmachtowców który okazał się być Keffermüllerem i zabierając mu rewolwer strzelił mu w głowę.
-Tego już nie przemyślisz -skomentował dziewiętnastolatek- niezła taka konspiracja w pojedynkę.
Ostatni z trzech szkopów przestraszony zaczął uciekać, lecz pociski go dogoniły. Ponowne podziękowania oraz obiecane rzeczy trafiły do Stefana, został także opatrzony. Podziękował, zjadł, napił się i poszedł się przespać w jednym z domów. Rano dziękował gospodarzom i ruszył w dalszą drogę do Warszawy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro