13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wrzesień rok 1991

- Draco! Gdzie ty idziesz?

- Blaise, zatrzymajcie się!

- Draco! Zatrzymajcie się w tej chwili!

- Hej, no czekajcie! Gdzie tak pędzicie??

- Ah! Zamknij się, Pansy. Wydzierasz się na cały pociąg. Zaraz ściągniesz tutaj kogoś.

- Ej! A Daphne? Ona też krzyczała!

- Zamknijcie się obie! Małe, krótkonogie.. - tu chłopak urwał gdyż wszedł do przedziału zajmowanego przeze mnie.

Do przedziału weszły cztery osoby. Dwóch chłopców - blondyn z jasnymi.. jakby stalowymi oczami, cały ubrany na czarno, czarnoskóry chłopak z ciemnymi oczami i włosami, również ubrany na czarno, oraz dwie dziewczyny - blondynka z jasnymi oczami i brunetka z ciemnymi oczami, obie ubrane już w szaty szkolne.

- Ej, patrz Blaise! Kolejna szlama! - odezwał się blondyn po krótkim przeanalizowaniu sytuacji.

Draco Malfoy

- Faktycznie, chodź Smoku, jeszcze zarazimy się szlamem. - odparł leniwie z jadem patrząc mi prosto w oczy.

Blaise Zabini

- Mała, brudna szlama! - zgodziła się brunetka patrząc na mnie z pogardą w oczach.

Pansy Parkinson

Oho, szlachta zawitała!

- Pansy.. Ona jest wyższa od ciebie.. - "szepnęła" stojąca obok niej dziewczyna.

Daphne Greengrass

- Cicho! Nie prawda! - odparła gniewnie dziewczyna rumieniąc się ze złości.

I w tym momencie stwierdziłam, że mam dość. Co jak co, ale niedość, że weszli mi do przedziału nawet nie pukając, to jeszcze zachowują się jak niewychowane, barbarzyńskie dzieci Lorda Voldemorta. Nie na mojej warcie. Nie na mojej warcie!

- Hmm.. Witam szanowną arystokrację w tych skromnych progach mego przedziału. Co was tutaj sprowadza? - spytałam odkładając książkę, której przerwano mi czytanie przed paroma minutami na siedzenie obok.

- Jak śmiesz się do nas w ogóle odzywać ty nędzna imitacjo czarodzieja! - warknęła gniewnie brunetka.

- A czego się spodziewałaś wchodząc do zajętego przeze mnie przedziału ty nędznie wychowany bachorze? - spytałam patrząc na nią zimno. Nie będzie mi mały gnom ubliżał!

Dziewczyna wyjęła różdżkę i zrobiła kilka kroków do przodu zatrzymując się trzy kroki ode mnie.

- Coś ty powiedziała, szlamo?? Nie masz prawa tak o mnie mówić! - syknęła gniewnie wskazując na mnie różdżką.

- Jeśli chcesz bym zrozumiała twój jazgot przestań seplenić panno wielka i potężna. - powiedziałam obojętnym tonem rozsiadając się leniwie na siedzeniu.

- Jak śmiesz! Sorris! * - krzyknęła ze łzami złości w oczach.

- Pansy! - krzyk Daphne był na tyle głośny by ciemnoskóry chłopak otrząsnął się z szoku i zareagował.

W jakby się mogło wydawać ostatniej chwili stanął między mną a zaklęciem i zgrabnie je odbił.

- Expelliarmus! - krzyknęła blondynka i już po chwili miała w dłoni różdżkę koleżanki. - Czyś ty oszalała?? - krzyknęła zdumiona tym co przed chwilą zaszło.

- Wszystko w porządku? - usłyszałam po chwili z ust zszokowanego ciemnookiego.

Nie odpowiedziałam. Wstałam jednak i podeszłam szybkim krokiem do przerażonej brunetki, a cisza jaką ta sytuacja wywołała została przerwana głośnym plaskiem.

Okrzyk zaskoczenia z jej strony i głośny huk spowodowany jej upadkiem na zimne podłoże pociągu podsycił jedynie moje zirytowanie.

Nie przejmując się łzami osoby pode mną i szokiem na twarzach pozostałych pochyliłam się nad masującą policzek dziewczyną i owijając ją gwałtownie swoją magią, obserwowałam ją przez chwilę z kamienną miną.

- Słuchaj Parkinson, bo drugi raz nie powtórzę. - zaczęłam poważnym tonem - Jeszcze raz podniesiesz na mnie swą jakże urzekająco słabą różdżkę, a ja wyjmę swoją i zabawa się skończy. - ostrzegałam dotykając opuszkami palców jej głowy, podczas gdy moja magia oplotła ją ciasno.

- Jeszcze raz spróbujesz rzucić na mnie jakiekolwiek zaklęcie, zwłaszcza czarne, które jest zakazane w świetle prawa, a zanim zdążysz je chociażby wymówić będziesz leżała na ziemi, tak jak teraz, upokorzona, skazana jedynie na moją łaskę. - dodałam łapiąc ją za idealnie gładkie w dotyku włosy, zaciskając swoją magię jeszcze ciaśniej.

- Nie chcesz tego, prawda? - spytałam poruszając delikatnie palcami, tym samym ciaśniej oplatając ją moją magią.

Gdy usłyszałam ciche "nie" i poczułam desperackie kręcenie głową pod moimi palcami zaciśniętymi na jej włosach, uśmiechnęłam się delikatnie.

- Oh.. Oczywiście, że nie. - zaśmiałam się lekko po czym cofając swoją magię wyplątałam palce z jej włosów - Oczywiście..

Po spojrzeniu ostatni raz tego dnia w jej załzawione oczy pełne czystego przerażenia, z delikatnym uśmiechem usiadłam spowrotem na swoje miejsce.

- Zapraszam, niech szlachta się rozgości.

***

No witam witam ją was po tej spektakularnie długiej przerwie! W tym rozdziale postanowiłam ujawnić co nieco umiejętności naszej Alice i myślę, że wyszło znośnie. No i cóż ja mogę więcej powiedzieć.. Do zobaczenia.. kiedyś!

Riddle  

*Sorris - czarnomagiczne zaklęcie powodujące wypalenie oczu

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro