14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

/BARDZO WAŻNY ROZDZIAŁ! /

Wrzesień, rok 1991

- Będziecie się tak na mnie gapić jak na Salazara we własnej osobie czy usiądziecie na dupie i dacie mi czytać w spokoju? - spytałam z lekka zirytowana niespokojnym wzrokiem zgromadzonych w przedziale.

Odkąd tylko odeszłam od roztrzęsionej dziewczyny i usiadłam na swoim miejscu proponując im to samo, ci stoją nieruchomo i wpatrują się we mnie jak na jakiś niezwykły okaz w mugolskim zoo.

Do cholery! Ja rozumiem pierwsze zdziwienie i oszołomienie, ale.. Minęło już pół godziny!

Draco Malfoy poruszył się niespokojnie, spojrzał na mnie jeszcze uważniej niż poprzednio i rzucając szybkie uspokajające spojrzenie pozostałym, usiadł na przeciwko mnie. Gdy zajął już swoje miejsce, dopiero podążyła za nim reszta.

A więc to jest przywódca.. W sumie mogłam się domyślić. Przecież to Malfoy.

- Z jakiego rodu pochodzisz? - spytał ostrożnie po chwili przeglądania mi się.

Moje całe nadzieje pokładane w nim właśnie się ulotniły. Cóż.. Myślałam, że będzie bardziej.. Wychowany! Bezczelny gówniarz.

Nie. Jest młody. Jeszcze jest nadzieja.
Ja go wychowam.

- Hmm.. - zaczęłam patrząc na krajobraz za oknem. - Wnioskuję z twojego zachowania, że pochodzisz z wysoko ustawionego rodu.. - oznajmiłam wszystkowiedzącym głosem - To dobrze. Bardzo dobrze..

Ciekawe czy się domyśli

Przez chwilę przyglądał mi się ze zmarszczonymi brwiami i wyraźnie analizował moją wypowiedź, i gdy już myślałam, że nic z tego nie będzie, ten mile mnie zaskoczył.

W jednej chwili jego oczy rozszerzyły się prawie niezauważalnie napełniając zrozumieniem i lekkim szokiem.

- Wybacz mi, Madame.. - zaczął z lekka zakłopotany - Malfoy, Draco Malfoy. - przedstawił się wreszcie wstając ze swojego zajmowanego miejsca i stając bezpośrednio przede mną wyciągnął delikatnie dłoń w moją stronę.

Momentalnie moją twarz rozjaśnił dumny wyraz twarzy.

Jednak jest nadzieja!

Z lekkim uśmiechem wstałam i również wyciągając dłoń w jego stronę, zawiesiłam ją w powietrzu kilka centymetrów przed tą należącą do niego.

Po chwili moja dłoń została porwana przez tą większą i delikatnie ucałowana przez usta młodzieńca.

- Alice Potter, miło mi. - odparłam w czasie, w którym ręka opadała mi swobodnie wzdłuż ciała, nadal się uśmiechając, ciekawa jego reakcji.

Chłopak zawiesił się na chwilę, by po chwili z wyraźnym szokiem spojrzeć na mnie spod rzęs.

Dając mu chwilę na przeanalizowanie sytuacji, usiadłam spowrotem na swoje miejsce i spoglądając na czarnoskórego chłopca, wskazałem blondynowi jego wcześniej zajęte miejsce. Po chwili zastanowienia, usiadł.*

- Blaise Zabini. - przedstawił się chłopak patrząc mi uważnie w oczy.

- Alice Potter. - odpowiedziałam jak wymagała kultura, po obustronnym kiwnięciu głowami przenosząc wzrok na blondynkę siedząca obok niego.

- Daphne Greengrass. - przedstawiła się natychmiastowo kiwając mi głową. Po odkiwnięciu jej głową również się przedstawiłam.

Ah! Wreszcie formalności z głowy!

- P.. Pansy Parkinson.. - przedstawiła się nieśmiało ostatnia osoba w przedziale.

Oh?

Nie ma mowy.

Nie zwracając na nią jednak uwagi wzięłam książkę, której czytanie mi przerwano i kątem oka widząc jej zarumienioną ze złości twarz częściowo schowają za włosami ze wstydu, zagłębiłam się w jej treści.


***

No witam ja was w tą pięknie słoneczną noc! Żeby nie było niedomówień wspomnę jedynie, że chociaż ród Potter jest niżej w hierarchii niż ród Malfoy, jest tak samo lub nawet bardziej szanowany, z tegoż to powodu to Draco musi okazywać więcej szacunku Alice niż ona jemu. No.. I w grę wchodzą również oczywiście płcie, miejcie to na uwadze.

I.. Taka rada. Uważajcie na zwroty grzecznościowe tutaj zamieszczone i myślcie dlaczego jedna osoba używa takich, a druga innych. Wtedy naprawdę dużo lepiej wszystko zrozumiecie.

Riddle   

*1- bardzo ważny moment na tle powieści

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro