9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sierpień rok 1991

Choć wiele wysiłku kosztowało mnie wymuszenie na blondynie tej wycieczki, to w końcu dał się jednak na nią namówić. To miejsce jest jeszcze bardziej kolorowe i niezwykłe niż mogłam przypuszczać. Mam ochotę zajrzeć do wszystkich sklepów by zobaczyć co się w nich kryje. Ulica Pokątna. Doprawdy zjawiskowe miejsce.

Black miał nadzieję, że zabierzemy go ze sobą, lecz razem z Jack'iem od razu stwierdziliśmy, że to zbyt niebezpieczne. Wyobraźcie sobie tylko reakcję ludzi na to, że najbardziej masochistyczny i niebezpieczny morderca w Azkabanie właśnie jest na wolności, tuż obok nich! Zapanował by istny chaos!

I choć równie bardzo ja sama mam przesrane jeśli chodzi o moją reputację, to jestem o dużo mniej rozpoznawalna niż Black. Ja w przeciwieństwie do niego mogę w każdej chwili zmienić swój wygląd. Cóż... Za to Black nawet pod postacią kundla może zostać rozpoznany.

- Alice co tak stoisz?? Blokujesz przejście. Wchodzisz do tego sklepu, czy idziemy dalej? - usłyszałam jak zza ściany głos Jack'a.

Rozejrzałam się w pośpiechu i faktycznie. Stałam tuż na przeciwko wejścia do jakiegoś sklepu. Speszona szybko weszłam do tego sklepu, a grupka ludzi z ulgą weszła za mną. Raju.. Serio długo musiałam tak stać..

Po krótszym zastanowieniu stwierdziłam, że weszłam do sklepu ze sprzętem do quidditcha. Świetnie się składa, bo całkiem lubię latać i nawet nieźle mi to wychodzi. Ostatnio niestety moja miotła (oczywiście ja razem z nią) wylądowała na drzewie, bo stwierdziłam, że fajnie by było nauczyć się latać po lesie. Jak można wywnioskować, to nie był dobry pomysł. No. Przynajmniej nie bez wcześniejszego przygotowania.

Rozejrzałam się po sklepie, lecz nie widziałam nic co by mogło mnie zainteresować. Już miałam wychodzić lecz w ostatniej chwili stwierdziłam, że naprawdę potrzebna mi miotła i dobrym pomysłem byłoby jednak podejść do lady i po prostu zapytać jakie mają miotły i ogólnie sprzęt.

- Jakie macie miotły? - spytałam znudzona, tradycyjnie od razu przechodząc do rzeczy.

Sprzedawca rzucił mi tylko zniesmaczone spojrzenie po czym wyszedł gdzieś drzwiami, które znajdowały się tuż za nim i już po chwili miałam grubą lekturę, coś jakby magazyn, a w środku ruchome zdjęcia ze sprzętem do quidditcha jakim dysponują w tym sklepie.

Po kilkunastu minutach miałam już zakupioną nową miotłę. Nimbus 2000 jest niewątpliwie miotłą, która spełnia moje wymagania. Drogą, lecz idealną.

Przed sklepem czekał na mnie zniecierpliwiony Jack, który gdy tylko zorientował się, że już wyszłam, a stało się to dosyć szybko, zgromił mnie gniewnym spojrzeniem.

- W końcu! Nie zapominaj, że przyszliśmy tutaj po potrzebne rzeczy do Hogwartu, a nie spełniać twoje zachcianki. - warknął surowo.

- Merlinie! Przecież nic się nie stało! Nie zapominaj, że został jeszcze tydzień do rozpoczęcia roku. - odwarknęłam ostro, a mój dobry humor jakby ze mnie wyparował.

- I co z tego?? Nie mam czasu żeby się za tobą wiecznie uganiać! Wiedziałem, że lepiej wybrać się tu sam. Poszłoby o wiele sprawniej. - powiedział widocznie rozgniewany.

- Dobrze. W takim razie idź i zostaw mnie w spokoju. Sama dokończę zakupy. - syknęłam po czym wyminęłam go szybkim krokiem by po chwili zostawiając go samego sobie i zniknąć w tłumie gapiów.

Już po czterech godzinach miałam wszystko. Wszystko i jeszcze więcej! Jestem pewna, że gdybym chodziła po sklepach z Jack'iem, kupiłabym może jedynie połowę z tego co mam teraz. Faceci do takich spraw ewidentnie mają za mało cierpliwości.

A jeśli mowa tu o Jack'u, to nie mam pojęcia gdzie się szlaja, ale nawet mało mnie to obchodzi. Pewnie idiota ma focha, ale to dobrze. Przynajmniej będę miała spokój. 

Cóż. Myślę, że zasługuję na lody. Duże śmietankowe lody na dużym czarnym rożku. Tak. To zdecydowanie to czego mi trzeba.

Minęło jakieś pięć minut i już siedziałam z moim wymarzonym daniem tuż przy kawiarni wpatrując się na poruszających się w pośpiechu czarodziejów, którzy mijali tą jakże przecudną kawiarnię.

***

Witam, witam moi drodzy. Jak tam dzionek? Jak tam wasz czwartek? Powiem wam, że mam taki zajebisty humor, że aż nie będę dziś polsatem. A może nawet dodam jeszcze jeden rozdział dzisiaj? No zobaczymy jak się potoczą sprawy! Do następnego!

Riddle

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro