Rozdział 14: Nieproszeni goście pod ziemią

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wszyscy popatrzyli w stronę, z której dobiegł ten głos, i zobaczyli mały, żółty kwiatek.

- Flowey?! - zdziwił się Papyrus. 

- N-nie zostałeś w Podziemiu? F-Frisk tak m-mówiła...! - dodała Alphys.

- Ta, ale... musiałem tu przyjść... Choć nie spodziewałem się że zobaczę tu jego - Flowey spojrzał na Impacta. - To chyba pierwszy potwór, którego nigdy nie widziałem... A co jest nie możliwe, bo resetowałem linię czasu wielokrotnie. Plus jego dusza... Ciekawy przypadek. Coś za jeden?

- Jestem Impact... I sam do końca nie wiem, kim jestem.

Flowey przyjrzał mu się uważniej i przeskanował jego duszę.

HP 100/100

LV 2 - Hm... ciekawe...

Wykryto częściowy brak pamięci...

I... ???

- Widzę, że nie posiadasz tylko jednej duszy - zauważył.

- Że co?!? Nikt inny tego nie widział podczas skanowania... Jakim cudem ty to zauważyłeś?

- Jestem istotą bez duszy... To jasne, że wszystkie dusze wykrywam znacznie silniej niż normalny potwór. Do kogo to należy...? Zaraz, do tego naukowca, co wpadł do Rdzenia?

- Sekundę, wiesz kim jest Gaster?! - zapytał Sans.

- No...

- Ale nie wiesz, kim jest Impact...? Dziwne, bo wpadli do Rdzenia dokładnie w tym samym czasie... Chyba że wykasowało go jeszcze bardziej niż jego. Chwila moment, stop! Podobno przyszedłeś tu z jakiegoś powodu... O co chodzi?

Flowey westchnął.

- Racja... Jacyś ludzie dostali się do Podziemia i próbują dostać się do laboratorium Alphys - odparł.

- Czekaj, co?!? - krzyknęła Undyne. - Jacy ludzie?!?

- Jacyś w ciemnych ubraniach... Wyglądają na niebezpiecznych. I chyba coś kombinują.

Popatrzyli na siebie nawzajem.

- Myślicie że to ci sami, którzy napadli na nas? - spytał Impact.

- Możliwe... Jeśli tak, powinniśmy się dostać do laboratorium - odpowiedziała Frisk. - Tylko że to daleko...

- Mogę nas tam przeteleportować - poinformował ich Sans. - Tylko pytanie, jak wy zniesiecie teleportację...

- Damy radę! - krzyknął Papyrus. - Jeśli ktoś coś planuje, musimy mu przerwać i uświadomić mu, że robi źle!

- Ta... mniej więcej - dodał kwiat.

- No dobra... Zróbmy to! NYEH HEH HEH!

*

Znaleźli się w Podziemiu, a konkretnie przy wejściu do Hotland. Pobiegli w kierunku laboratorium i zastali otwarte drzwi.

- O w mordę... Ktoś jest w środku! - zauważyła Undyne.

- To co robimy? - spytał Asgore. - Wejście do środka byłoby nierozważne...

- Ja pójdę. Zawołam was, gdyby coś się działo - Impact ruszył do środka.

- Idę z tobą - Flowey nagle wydostał swoje korzenie z ziemi i przymocował je na ramieniu szkieleta. - Sory, ale przez kafelki ciężko byłoby mi się przebić.

- Dobra... Ale obiecaj, że później zejdziesz.

- Jasne...

- Tylko ostrożnie... - poprosiła Frisk. - Jeśli coś się będzie działo, krzycz proszę.

- Spoko.

*

Gdy tylko dostali się w pobliże głównego pokoju, usłyszeli odgłosy walki.

- Do jasnej cholery!!! Ilu ludzi trzeba, by powstrzymać tego gościa?!? Po prostu- GH!!!

- Ja pierdolę!!! On jest zbyt- UGH!!!

- AAAAGH!!!

Podeszli bliżej i schowali się za narożnikiem, po czym wyjrzeli zza niego. Na podłodze leżały martwe ciała ludzi w ciemnych strojach - podobnych do tych, w które ubrani byli ludzie, którzy napadli na Toriel, Frisk i resztę poprzedniego dnia. Pomiędzy nimi (tyłem do wejścia) stał tylko jeden ocalały...

Miał brązowe włosy, a na sobie czarną kurtkę skórzaną i czarne spodnie oraz ciemne buty. Na dłoniach miał czarne, skórzane rękawiczki.

Podszedł do komputera i zatrzymał kasowanie danych, po czym przekopiował je na swojego pendrive'a.

- No i zrobione - powiedział spokojnym tonem głosu. - Jakby co nie musicie się chować za tą ścianą. Wiem, że tam jesteście.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro