Impact popatrzył na inne osoby w pokoju.
- A... kim w-wy...
- J-ja jestem Alphys! - przedstawiła się. - J-jestem naukowcem! A t-to Undyne, A-Asgore, Toriel i F-Frisk!
- Cześć! Sans i Papyrus powiedzieli, że nazywasz się Impact - dziewczynka uśmiechnęła się do niego.
- T-tak... Miło was poznać... - powiedział, próbując usiąść na kanapie.
- Pomogę ci! - Undyne błyskawicznie pomogła mu usiąść.
- Łoł! Dzięki...
- Ostrożnie, U-undyne! Dopier c-co go wyleczyłam...!
- ? - Impact spojrzał na swoje ramię, które wcześniej było złamane. - Czy ono nie było...?
- J-już je naprawiłam! - poinformowała go Alphys. - T-twoją czaszkę też!
Szkielet dotknął dłonią miejsca, w którym wcześniej miał pęknięcie na głowie.
- Oh... Dziękuję...
- Jak się czujesz? - spytał go Asgore. - Potrzebujesz czegoś do jedzenia, coś ciepłego do picia?
- Nie... Nie wydaje mi się... Co jest dziwne, bo pamiętam tylko ostatnie kilka godzin...
- No a przez ten czas na pewno zgłodniałbyś... Poczekaj, może w kuchni zostało jeszcze trochę zapiekanki - Toriel udała się do innego pokoju.
- N-nie trzeba, naprawd- GH! - nagle Impact chwycił się za głowę. - G-głowa mnie boli...
- Spokojnie...! W mordę jeża, jego oczy świeca jak głupie! - zauważyła Undyne.
- W-widzę! - Alphys przysunęła się bliżej. - O m-mój... To chyba n-nie jest normalne!
- Spokojnie... Chyba m-mi przechodzi...
- Od czego to? - zainteresował się Sans. - Wyglądało, jakby miało podłoże magiczne... A może to skutki uboczne twojej amnezji?
- W sumie... Oglądałam jeden program w telewizji na ten temat - przypomniała sobie Frisk. - Mówili, że większość osób, która straciła pamięć, odczuwa ból głowy i dezorientację. Może faktycznie coś w tym jest?
- Może... Nie mam pojęcia.
- Cóż, może też to być kwestia zmęczenia. Wydajesz się być wyczerpany - Toriel wróciła do salonu z talerzem jedzenia. - Proponuję, byś coś zjadł, a potem spróbował zasnąć. Czasem sen może pomóc.
- Racja! Ja przyszykuję pokój gościnny, żebyś nie spał na kanapie! Właściwie od razu przyszykuję pokoje dla wszystkich! NYEH HEH HEH!
*
Następnego dnia...
- Witaj, Undyne - przywitała ją Toriel, która przygotowywała śniadanie. - Dobrze spałaś?
- JASNE! Ja i Alphys spałyśmy GENIALNIE! - odparła, chwytając jeden z kubków. - Hej, Impact jeszcze śpi?
- Tak! - odparł Papyrus. - Byłem w jego pokoju, ale nie budziłem go!
- Na pewno potrzebuje snu... - stwierdziła Frisk. - Niech śpi tyle, ile potrzebuje.
- Dokładnie, moje dziecko - kozia mama poklepała ją po głowie. - Właśnie, co chcecie na śniadanie? Macie do wyboru naleśniki albo tosty.
- Ja chcę naleśniki!
TRACH!
- Impact? Impact?!?
Wybiegli z kuchni i zobaczyli Asgore'a i Alphys, którzy pochylali się nad nieprzytomnym szkieletem.
- O MÓJ...!!! - krzyknął Papyrus. - Co się stało?!
- W-właśnie stracił p-przytomność! Impact, obudź s-się! - krzyknęła Alphys.
- Impact, prosz- AAAAAAAAAA! - nagle Frisk została odepchnięta na sufit, zawieszona w trybie niebieskiej duszy.
Wszyscy zauważyli, że Impact trzyma rękę w górze i patrzy w jej kierunku ze świecącymi na srebrno oczami. Po chwili jednak oprzytomniał, a w tym momencie dziewczynka zaczęła spadać w dół i gdyby Undyne jej nie złapała, mogłaby sobie coś zrobić przy lądowaniu.
- Mam cię!
- Ja... Ja nie chciałem! Przepraszam!!! - szkielet zaczął się cofać, spanikowany. - Nie chciałem tego zrobić!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro