- Toriel? Toriel, słyszysz mnie? - krzyknęła Ann, dzwoniąc do niej przez telefon.
- Słyszę... Co się tam dzieje? Frisk mówiła, że coś się dzieje na ulicach...
- W dużym skrócie...? APP właśnie zaczyna. Zniszczą wszystko i wszystkich, jeśli ich się nie powstrzyma!
- O mój... - Toriel była w szoku. - To co teraz?
- Del-2 i Impact szukają tego głównego szefa, by to przerwał, a cała reszta pomaga ludziom się ewakuować! W tej chwili jestem z Sans'em i jego bratem, Undyne i reszta są po drugiej stronie miasta!
- Ja też spróbuję coś zrobić...! Odezwę się później, Ann.
- Jasne, Toriel - dziewczyna się rozłączyła. - Dobra chłopaki, gdzie teraz?
- W PRAWO! Tam ludzie potrzebują pomocy!!! - Papyrus poprowadził ich przodem.
Gdy zbliżali się do końca ulicy, zauważyli grupę zamaskowanych ludzi rzucających koktajlami Mołotowa w duży budynek mieszkalny. Wybiegali z niego w panice ludzie, ale jedna z kobiet próbowała za wszelką cenę się cofnąć do środka.
- Gdzie idziesz?! Chcesz się kurwa spalić?! - wrzasnął jakiś mężczyzna, próbując ją odciągnąć.
- Moja córka tam została! Muszę po nią iść!!!
- Co się dzieje?! - spytała ją Ann, gdy dobiegli do nich. - Gdzie ona jest?
- Na 3 piętrze!!! Próbowałam się do niej dostać, ale ściana się zawaliła, a potem mnie wyrzucili stamtąd!
- Uratuję ją! - Papyrus ruszył w stronę wejścia, ale inny mężczyzna go zatrzymał.
- Zapomnij...! Dym jest tak gęsty że nawet szkielet taki jak ty udusi się w niecałe pół minuty, nie mówiąc o temperaturze!!! Ona pewnie już nie żyje...
- Nie, błagam... - kobieta była zrozpaczona. - Kate...
Ann spojrzała na jej twarz.
- Sans, Papyrus, zajmijcie się tymi dupkami z APP. Ja pójdę po małą.
- Ann, nie dasz rady tam wejść! - przypomniał jej Sans. - Tak jakby budynek się pali, nie chcesz chyba stać się kupą prochu?
- Sans, przecież moja dusza się tam nie spali - w tym momencie skupiła swoją moc i rozdzieliła duszę na dwie części, tworząc przed sobą świetlistą podobiznę siebie. - Róbcie swoje! Zajmę się tym!
- Uh... Okej...! - bracia ruszyli na facetów, którzy próbowali zniszczyć budynek.
Dobra... Gdzie jesteś, Kate?
Ann zamknęła oczy, by lepiej się skupić. Czuła, jak "ona" biegnie wewnątrz budynku i próbuje się dostać na 3 piętro. Płomienie próbowały blokować jej drogę, ale udało się jej przez nie przebiec.
- Ał - syknęła, gdy jej HP minimalnie spadło. - Może jednak mogę się spalić...
W końcu dobiegła do zasypanej ściany. To tutaj...!
Skupiając całą swoją energię dostała się do środka i zauważyła w kącie sylwetkę. Mała dziewczynka patrzyła na nią z niedowierzaniem. Jeszcze żyje... Uff...!
- Ty jesteś Kate? - spytała przez swoją niematerialną formę. - Twoja mama mnie przysłała po ciebie...!
Ta tylko kiwnęła głową.
- Dobra... - Ann chwyciła ją w ręce. - Nie ma jak stąd wyjść... Musimy przez okno.
- Ale... To 3 piętro! - pisnęła Kate, a po chwili zaczęła kaszleć.
- Nawet gdyby była inna droga, nie ma czasu... Dym cię udusi - otworzyła okno i krzyknęła: - PAPYRUS!!!
- Jestem! - szkielet błyskawicznie dostał się pod budynek.
- ŁAP JĄ! - Ann natychmiast ją wypuściła z rąk. Kate zaczęła krzyczeć, ale przestała gdy Papyrus ją złapał.
- Mam cię człowieku! NYEH HEH HEH!
Dobra... Udało się...
- GH! - Ann aż upadła na ziemię, gdy udało jej się wrócić do ciała. Uff... 6 HP... Jeszcze chwila i byłoby po mnie.
- KATE!!! - matka dziewczynki podbiegła do nich i chwyciła swoje dziecko w ramiona.
- Mamo...!
- Dziękuję wam... Dziękuję...! Ocaliliście moje maleństwo...!
- Ann, nic ci nie jest? - w tym czasie Sans pomógł jej wstać.
- Nie... Przeżyję... Co z tamtymi? - zapytała.
- Źli leżą, ci dobrzy się obronili... Ale było blisko.
- Chyba więcej jest takich, którym trzeba pomóc... - zauważył Papyrus.
- W takim razie idziemy - rozkazała Ann. - Uratujemy, kogo tylko się da!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro