- Jak się czujesz, Impact? - spytała Toriel, gdy zauważyła, że razem z Papyrusem wchodzi do kuchni.
- Lepiej... Rozmowa z Papyrusem zdecydowanie pomogła.
- Dobrze to słyszeć... Właśnie robię herbatę... Napijecie się? - zapytał Asgore, wyjmując kubki z szafki.
- Właściwie to tak... poproszę.
- Ja też! Z Asgorem zawsze! NYEH HEH HEH!
- A tak właściwie... Gdzie Alphys i Undyne?
- Oh... Musiały wrócić do domu. Na szczęście mieszkają obok was, więc w razie potrzeby będą tu w kilka minut - wyjaśniła koza.
- Okej.
Przez chwilę panowała cisza, bo Asgore podał wszystkim herbatę i zaczęli powoli ją pić. Jednak w pewnym momencie Impact zapytał:
- Więc... słyszałem, że kiedyś byliście władcami Podziemia. To prawda?
- Tak... Znaczy, od pewnego momentu sam pełniłem tą funkcję - odpowiedział Asgore. - Przez pewne, dość... nieprzyjemne wydarzenia, Toriel odeszła ode mnie i zostawiła za sobą swoją funkcję królowej.
- Oh... czyli... jesteście rozwiedzeni? Przepraszam... To chyba nie jest coś, o co powinienem był spytać...
- Nie, nie ma najmniejszego problemu, Impact - wyjaśniła Toriel. - Poza tym, w tej chwili jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, więc nie mamy do siebie żalu.
- To jest część większej historii! - dodał Papyrus. - Ale to opowieść na inny dzień, prawda?
- Tak Papyrus...
- Hejka - do kuchni wszedł Sans. - Jak tam?
- Dobrze! Właśnie sobie rozmawiamy! - odparł jego brat.
- To dobrze... Myślałem trochę nad tematem twojej duszy, Impact... I nie zależnie od tego, jaki masz typ tej swojej duszy, trzeba nauczyć cię korzystania z magii.
- Czemu? - zapytał szkielet.
- Bo w tej chwili twój kubek lata w powietrzu, a ty nawet o tym nie wiesz.
Impact spojrzał na stół i zauważył, że kilka centymetrów nad blatem lewituje czarny kubek - już bez herbaty. Jednak gdy tylko to zauważył, przedmiot opadł na ziemię z cichym STUK.
- Jak ja to zrobiłem?!?
- Nie wiem... Ale to imponujące - stwierdził Asgore.
- Tak... A jak zamierzasz się za to zabrać?
- Cóż... Miałem nadzieję, że Papyrus coś wymyśli - odparł Sans.
- JA?!?
- A kto? Wiesz że ja się do tego nie nadaję...
Naprawdę? Czy tylko tak mówisz...?
- O-OCZYWIŚCIE, ŻE COŚ WYMYŚLĘ! W końcu to ja, wielki Papyrus! Tylko... potrzebuję się skonsultować z Undyne, by opracować metodę treningu! Dajcie mi nieco czasu, to pójdę do niej teraz! NYEH HEH HEH!
- W międzyczasie ja i Frisk pójdziemy do sklepu... Chcielibyście iść z nami? - Toriel spojrzała na Sans'a i Impacta.
- Właściwie to... Chętnie bym poszedł, tylko... - Impact spojrzał na swoją koszulkę. - Mam to na sobie od kilku dni.
- POCZEKAJ! - Papyrus cofnął się sprzed drzwi wejściowych i pobiegł do swojego pokoju. Po chwili wrócił z kilkoma rzeczami. - Nie noszę ich, bo mam swój ubiór bojowy! Powinny ci pasować!
- Oh... dziękuję... - Impact przyjął od niego ubrania. - To... pójdę się przebrać.
*
- I jak? - spytał, gdy wrócił. Miał na sobie czarną koszulkę, szarą bluzę z kapturem i ciemne spodnie.
- WOWIE! Mówiłem, że będą ci pasować! - krzyknął Papyrus. - Wyglądasz niemal tak świetnie jak ja! To ja biegnę do Undyne! Miłej zabawy! NYEH HEH HEH! - powiedziawszy to, wybiegł z domu.
- To pójdę po Frisk i możemy iść - oznajmiła Toriel.
- Jasne. Poczekam tutaj.
---
Tu rysunek mojego autorstwa.
Cóż, ludzie lepiej mi wychodzą 😁 Kiedyś zrobię lepszy LMAO
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro