Rozdział 8: Wszystko będzie dobrze...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Wróciliśmy! - krzyknęła Undyne, gdy weszła do domu z Papyrusem. - Skończyliśmy treno- Chwila, gdzie Impact?

- Poszedł do swojego pokoju... - odpowiedział Sans. - Przed chwilą odzyskał kolejne wspomnienie... które zdecydowanie nie było miłe.

- Oh? O czym ono było? - zainteresował się Papyrus.

Sans i Alphys opowiedzieli mu całość. Gdy skończyli, Undyne krzyknęła:

- JA PIERNICZĘ! Jego stary to jakiś wariat! Jak tak można?!

- S-sama się zastanawiam... uh... n-nigdy nie słyszałam o czymś t-tak okrutnym...!

- Musiał być przerażony! Idę go pocieszyć! - wysoki szkielet skierował się w stronę pokoju, w którym przebywał Impact.

- P-poczekaj! - zatrzymała go Alphys. - N-nie sądzę, żeby t-to był dobry pomysł...! On chyba w-wolałby zostać sam.

- Ale jeśli ktoś jest smutny, trzeba go pocieszyć! Jak nie będzie chciał rozmawiać, wyjdę!

- Odpuść Alphys, nie zatrzymasz go - powiedział Sans.

Papyrus w tym czasie pobiegł do pokoju szkieleta i otworzył drzwi.

- Impact? Dobrze się czujesz?

- <stłumiony płacz> CZY JA WYGLĄDAM JAKBYM SIĘ DOBRZE CZUŁ?!? - Impact leżał na łóżku z twarzą schowaną w poduszce.

- Sans i Alphys opowiedzieli mi wszystko! Przykro mi z tego powodu... To musiało być potworne!

- I było...! Wybacz, że nakrzyczałem na ciebie, po prostu...

- Rozumiem...! Niełatwo ci z tym! Na szczęście ja, wielki Papyrus, jestem tu, żeby cię pocieszyć!

Impact uniósł głowę i spojrzał na niego.

- Czy ty właśnie zapozowałeś? - spytał, tłumiąc śmiech.

- Oczywiście! Tylko wtedy inni mogą pojąć moją niesamowitość!

- Hahahahaha! Okej... Z jakiegoś powodu już czuję się lepiej... Nieco. Znaczy, dalej nie mogę przestać o tym myśleć... Ale już czuję się lepiej. Dzięki że przyszedłeś.

- Nie ma za co! Od tego tu jestem: by pomagać moim przyjaciołom! - Papyrus zapozował po raz kolejny.

- Zaraz... Uznajesz mnie jako przyjaciela? Znamy się dopiero od kilku dni! - zauważył Impact, siadając na łóżku.

- I co z tego! Zostałem przyjacielem Frisk, a znałem ją tylko kilka godzin! Poza tym, liczy się fakt, żeby pomagać sobie nawzajem, racja?

- Racja...

Przez chwilę siedzieli w ciszy.

- Więc taaaak... To... co myślisz o fakcie, że mam w sobie duszę twojego ojca? - spytał Impact po dłuższej chwili.

- Cóż... Nadal to dla mnie dziwne...! Znaczy, wczoraj się właściwie dowiedziałem, że mam tatę! - krzyknął Papyrus. - Sans nigdy o nim nie wspominał...

- Pewnie to było dla niego zbyt bolesne... W końcu zniknął bez śladu.

- Prawda... Ale gdyby mi powiedział, razem byśmy się wspierali...!

- Sans nie wygląda mi na typ, który mówi o takich rzeczach... tak właściwie to ma tendencję do ich ukrywania - zauważył Impact, co wprawiło go w zamyślenie. - Hm... Teraz tak o tym myślę... Czy tylko ja mam wrażenie, że Sans ukrywa wiele rzeczy? Nie tylko o swoim ojcu, ale też... inne rzeczy?

- Nie wydaje mi się...! To mój brat, znam go lepiej niż ktokolwiek inny! - krzyknął Papyrus, ale drugi szkielet zauważył niepewność w jego głosie. - Znaczy... miał wiecznie zamknięte drzwi od pokoju... I miał za naszym domem w Snowdin jakiś pokój, do którego nie wolno mi było wchodzić... Ale to chyba nic ważnego. Powiedziałby mi... Co nie?

- Nie wiem... Jeśli mam być szczery... Albo w tej chwili popadamy w paranoję i on nic nie ukrywa... Albo tak naprawdę nie znasz swojego brata, co jest bardzo niepokojącą myślą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro