Rozdział 7: Kolejna seria

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- No hej, zgadnij kto wrócił...

- Impact... Dobrze cię znowu widzieć. Jak się czujesz po tym, czego dowiedziałeś się wczoraj? - spytał Gaster.

- Całkiem nieźle. To był duży szok, ale jakoś to przyjąłem. W sumie nie tylko ja. Czemu nie wspomniałeś, że jesteś ojcem Sansa i Papyrusa?

- Zaraz, wiesz o nich?!

- Taaak... Przebywam w ich domu razem z kilkoma innymi. Jak ostatnio wyglądałem przez okno, Undyne i Papyrus trenowali na podwórku, mimo że śnieg stopniał i wszędzie było mokro.

- W Snowdin śnieg nie topnieje... Dziwne.

- Uh... Nie jesteśmy w Snowdin. Według nich od pół roku mieszkają na Powierzchni...

- ŻE CO?!? - Gaster na moment stracił kontrolę nad swoim spokojnym zachowaniem. - Um... Wybacz. Ale... naprawdę?

- Tak... Tak przynajmniej mi powiedzieli. Nawet nie byłbym w stanie powiedzieć, czy to prawda, bo nie pamiętam jak wygląda Snowdin - zaśmiał się.

- Ja... O mój... nie myślałem, że... że kiedykolwiek to usłyszę.

- Niespodzianka, a jednak. Jakby co, wspomnieli mi o tym, że byliście uwięzieni w Podziemiu, więc tego nie muszę zbytnio nadrabiać. Choć pomogłoby, gdybym odzyskał resztę wspomnień...

- IMPACT...?!? W-wybacz, zapatrzyłam się w Mew Mew Kissy Cutie i z-zapomniałam że m-mam cię p-pilnować...!

- ALPHYS, CHCESZ ŻEBYM DOSTAŁ ZAWAŁU?!? - krzyknął Impact, wyraźnie wystraszony. - I tak, wiem, że nie mogę dostać zawału, nie mam serca!

Gaster wyraźnie był tym rozbawiony.

- W-wybacz...! Tylko... z-zauważyłam skok energii twojej d-duszy, taki sam jaki miał m-miejsce chwilę przed t-tym, jak coś sobie przypomniałeś p-poprzednio, więc... um...

- Dzięki za ostrzeże- GH! Znowu to samo... - upadł na kolana.

*

Impact, możesz podejść tu na moment?

Tak, tato!

Posłuchaj, pracuję nad czymś od dłuższego czasu, jednak nie mam tego jak przetestować... Możesz mi pomóc?

Jak...?

Chciałbym, żebyś to wypił.

Co to...? Wygląda jak ten płynny metal, który trzymasz w tamtej butelce... Tylko to... świeci...

Spokojnie, to nie metal... To tylko pewna substancja, która ma na celu... W sumie to zbyt skomplikowane dla ciebie. Po prostu wypij to.

Tato... J-ja... nie chcę...

Impact, nie zmuszaj mnie... Wypij to albo...

No... dobrze... (...) GH! T-to... boli...!

Spokojnie, to nie powinno cię zabić. Prawdopodobnie.

C-co...? <kaszel> Co to j-jest...?

Mieszanina kilku związków... Mianowicie 1% Determinacji i kilku innych elementów z ludzkich dusz.

A-ale... czy to... <kaszel> n-nie zrobi mi krzywdy...? GAH! M-moja głowa...!

Stężenie Determinacji nie jest na tyle wysokie, by wywołać... efekty uboczne, nawet u 8-letniego dziecka jak ty. To nic... Hm... światło w twoich oczach zmienia barwę. Ciekawe.

T-tato...! B-błagam...! J-ja... słabo mi...

Zamknij się i daj mi skończyć!

---

Co... co się... GH!

TRACH!

T-tato, co ty-

Powiedz swojej matce cokolwiek na ten temat, a zrobię ci krzywdę. ZROZUMIANO?

T-tak... P-puść mnie... T-to boli...

I powinno. A teraz wracaj do zabawy. Kontynuujemy to następnym razem.

*

- Impact? Byłeś nieobecny przez długi czas... - powiedział Gaster. Impact odwrócił się w jego stronę i wtedy on zobaczył łzy w jego oczach. - O mój...

- Co... co on mi robił...? - wydusił z siebie. - Ja... miałem wtedy 8 lat... mój ojciec podał mi jakąś substancję... w ramach eksperymentu... j-ja...

- Spokojnie, Impact. Spokojnie... - Gaster przytulił go. - Już dobrze...

- Ja... czemu mam wrażenie, że to nie był ostatni raz...? On... eksperymentował na mnie... dawał mi jakąś metaliczną ciecz z Determinacją i czymś jeszcze...

- D-DETERMINACJĄ?!?

- Jak to Determinacją? To musiało być przed awarią Rdzenia... Wtedy eksperymenty z jej udziałem były nielegalne! Już samo to... A jeszcze fakt, że eksperymentował na swoim własnym dziecku...!

- Impact z-zaczyna się d-destabilizować... P-powinnam go wybudzić...?

- Tak chyba będzie najlepiej, Alphys... Musi ochłonąć. To był dla niego zbyt duży szok.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro