III

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia w szkole, nie obywa się bez pytań Kath jak minął mi wieczór. Oczywiście muszę jej opowiadać wszystko. 

- Dobrze całuje?- dopytuje się wścibsko przyjaciółka.

-Boże, Kath my się nie całowaliśmy! On dał mi tylko buziaka- rumienię się- w usta. 

-Liv ma chłopaka! Liv ma chłopaka!- podśpiewuje w drodze powrotnej ze szkoły. Posyłam jej mordercze spojrzenie. 

-Nie mam chłopaka! Daj spokój- szturcham ją łokciem w bok.

-Hej...- nagle Kath przystaje i  poważnieje- mówiłaś, że on jest bogaty, nie?

- No... Kath, co ty kombinujesz? 

- Ja nic, ale nie wiem co twój kochaś. Nie przeszło ci przez głowę, że  on jest wampirem?- jasne  że przeszło. 

-Nie, Kath. To niemożliwe. On jest miły, szarmancki, sympatyczny i dobry. Nie może być krwiopijcą.

-Liv, obie dobrze wiemy, że ty tak naprawdę nie wiesz jaki on jest. Byliście tylko na 1 randce i...

-I to wystarczy!- przerwałam jej- żaden z tych potworów nie kupił by dziecku ciasta. Poza tym on jest taki miły.

-Wiesz może to podstęp...

-Skończ-irytuję  się- po prostu nie ma takiej opcji. Uwierz mi- stajemy pod moim blokiem- tak w ogóle, to świetnie się spisałaś. Wyszykujesz mnie też na piątek?

-Jasne!- przyjaciółka mnie przytula, po czym udaję się na górę. Wchodzę do mieszkania, nikogo nie ma, Po Mię idę dopiero za godzinę, ale gdzie mama? Czyżby wreszcie poszła szukać pracy?  Ledwo zdążam odrobić lekcję i już muszę iść odebrać siostrę z przedszkola. Gdy razem wracamy do domu, mama już wróciła. Mia rzuca się jej na szyję. Miałam rację. Znalazła pracę. Znowu zaczęła gotować! Chyba minęła już ta chandra po śmierci ojca. 

Następne dni mijają szybko i normalnie. Heh, jeśli życie w tych czasach można nazwać normalnym. Wyczekuję tego nieszczęsnego piątku, jakbym była naprawdę zakochana. Ale nie jestem, prawda? Przecież ja widziałam Zacka zaledwie dwa razy, czy po tak krótkim czasie można się zakochać? Może od pierwszego wejrzenia? To u mnie nie normalne, bo przecież nigdy nie interesowałam się chłopcami. Nie żebym była homo! Nic z tych rzeczy! Po prostu dotychczas wchodzenie w związki i randki nie interesowały mnie. Rozsądek podpowiadał mi bym nie napalała się tak bardzo, bo potem może mnie spotkać zawód. Czemu go nie posłuchałam? I teraz właśnie mierzę ciuchy od Kath, słucham jej marudzenia i jestem szczęśliwa, że za pół godziny przyjedzie po mnie mężczyzna którego... chyba kocham. 

-Na jaki film idziemy?- pytam, gdy Zack zatrzymuje samochód pod kinem. 

- Zaraz coś wybierzerz- mruga do mnie, po czym wysiadamy z auta i bierze mnie pod ramię. W kinie jest pełno ludzi. No tak, piątkowy wieczór. Może jakaś premiera? Patrzę na reklamowane filmy. Faktycznie premiera. Jakiś horror, lubię horrory. 

-Możemy iść na to- wskazuję na plakat. 

-2 bilety poproszę- uśmiecha się do sprzedawczyni, po czym ta, nie ukrywając swoiego zauroczenia podaje mu bilety. Patrzę na nią spod zmróżonych powiek. Czy jestem zazdrosna? Tak!

-Macie szczęście- mówi piskliwym głosem kasjerka- ostatnie kilka miejsc. 

Następnie on kupuje nam duży popcorn i dla mnie wodę do picia. 

Kierujemy się do sali numer 3. W środku jest ogromny tłum. Cudem znajdujemy swoje miejsca. Wcale nie są takie złe jak na ostatnią chwilę. o godzinie 19, o której powinien rozpocząć się film, na środek sali, tuż przed ekran wychodzi ubrany w garnitur mężczyzna.  Przedstawia się, opowiada o historii tego kina, o fundatorach i o rocznicy otwarcia kina, która jest właśnie dzisiaj. Z tej okazji zorganizowane zostaje losowanie. Na środek wchodzi kobieta z dużym czarnym pudełkiem, z którego karteczka po karteczce wyjmuje losy miejsc. 

-Rząd 7 miejsce  15!- wykrzykuje kubieta ubrana w skąpą, białą sukienkę. Kilka rzędów przed nami, ze swojego miejsca wstaje mężczyzna i uradowany wychodzi na scenę. Babka wręcza mu małe pudełeczko, w którym jak się okazuje jest zegarek. Super. To na to ida nasze wysokie podatki? Ile jeszcze potrwa ta szopka? Przyszłam tu na film! Ofuszona wbijam się w fotel.  Akcja powtarza się jeszcze z kilkanaście razy. Ile oni mają jeszcze tych nagród?! Z połowa sali już wygrała.  Na mnie nie trafiło. Jestem lekko zazdrosna. Nie wiem ile czasu minęło zanim puścili wreszcie film. 

Oglądam z zaciekawieniem akcję rozgrywającą się na ekranie. Nie jest zbytnio porywająca. W pewnym momencie zauważam, że dużo ludzi opuszcza swoje miejsca i wychodzi z sali. Grupowe sikanie , czy co? 

 Nie przejmuję się tym zbytnio i oglądam dalej. Cały film, trzymamy się z Zackiem za ręce. Gdy światła ponownie się zapaliły, zauważyłam, że sala niemal całkowicie opustoszała już podczas filmu. Wychodzimy z sali a ja zerkam na zegarek. 

-O kurwa- mówię autentycznie przerażona- 22.29- odczytuję na głos. Moje słowa brzmią jak wyrok. Za jakiś czas pracownicy kina- wampiry zamkną je, a my będziemy musieli wyjść. WYJŚĆ PO GODZINIE POLICYJNEJ. Robi mi się słabo i czuję jak krew odpływa mi z twarzy. Zack też jest zaskoczony. To przez tą głupią gadaninę na początku! Musiała trwać ponad godzinę! 

Umrę. Umrzemy. Cholera! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro