33. Polizane, zaklepane!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Louis

*****

Obudziłem się, ziewając przy tym szeroko. Nie chciałem jeszcze wstawać. Kochałem wylegiwać się w łóżku. Spanie wychodziło mi najlepiej. Zdziwiłem się jednak, gdy dłonią nie mogłem odnaleźć swojej poduszki. Moja głowa znajdowała się na czymś miękkim i... unoszącym się? Natychmiast otworzyłem oczy. Moją poduszką okazał się Harry.  Obejmowałem go mocno w pasie, a lewy policzek miałem przyciśnięty do jego brzucha. Jak to było możliwe? Byłem pewien, że sam wróciłem do łóżka po maratonie filmowym. Cóż... musiało mi się to jedynie przyśnić.

Z zażenowaniem stwierdziłem, że ośliniłem bluzkę starszego chłopaka. Tam gdzie wcześniej była moja twarz, uformowała się ciemna plama na czarnym materiale. Starałem się nie wykonywać gwałtownych ruchów, by nie obudzić Harry'ego. Planowałem wyplątać się z koca, którym byłem owinięty niczym tortilla i uciec z salonu. Spaliłbym się ze wstydu, gdyby Harry zauważyłby, że tuliłem się do niego w nocy. Zapewne byłby zniesmaczony, lecz ja wcale nie narzekałem. Ciało Harry'ego było gorące w dwóch tego słowa znaczeniach.

Po raz kolejny próbowałem uwolnić się od więżącego mnie koca, lecz tylko pogorszyłem sytuację. Przez chaotyczne ruchy  spowodowałem, że zielonooki powoli zaczął się budzić. Nieświadomie chwycił mnie w pasie, przyciągając do siebie. Policzkiem znów oparłem się o jego brzuch, niefortunnie blisko krocza.  Harry poruszył się we śnie, powodując, że zaczął się o mnie ocierać. Czułem po sobą, jak jego interes budzi się do życia. Przeklęta poranna erekcja.

Tym razem nie dbałem o to, czy Harry się obudzi czy nie. Podczas kolejnej nieudanej próby podnoszenia się uderzyłem go niechcący łokciem w brzuch, przez co zwinął się z bólu, od razu otwierając oczy.

- Louis? - zdziwił się, mierząc mnie zaspanym spojrzeniem.

- Tak, ja. A teraz podnieś tyłek, bo nie mogę uwolnić się spod koca.

Kręconowłosy spełnił szybko moją prośbę, wyraźnie zdezorientowany. Nie miałem czasu mu niczego wyjaśniać. Gdy tylko uwolniłem się z koca, zerwałem się z kanapy. Poszedłem prosto do swojego pokoju. Z szafy wygrzebałem ciuchy do przebrania się i razem z nimi udałem się do łazienki.

Pozwoliłem sobie na długi, orzeźwiający prysznic. Wspomnienie ostatniego wydarzenia z Harrym spowodowało u mnie niemały problem, z którym szybko się uporałem. Woda zabrała jakiekolwiek ślady mojej małej zbrodni. Wyrównałem oddech, lecz czerwone policzki mówiły same za siebie. Zanim opuściłem łazienkę, troszkę odczekałem. Przebrałem się w przyszykowane ciuchy.

- No wreszcie! - zawołał poirytowany Harry. - Ile można tam siedzieć?

- Przecież masz jeszcze drugą łazienkę - odparłem spokojnie.

- Zajął ją Zayn chwilę przed tym, jak planowałem tam wejść. Przesuń się, muszę się wysikać - powiedział rzeczowo.

Chwycił mnie za ramiona i przesunął o dwa kroki w bok, by mógł wejść do łazienki. Gdy tylko to zrobił, zamknął za sobą drzwi.

-  Wysikać, jasne - prychnąłem, ponownie kierując się do swojego pokoju.

Rzuciłem piżamę na łóżko, nawet nie kłopocząc się jej składać, jak to w zwyczaju miał Harry. On nawet ścielił łóżko i nakładał narzutę! Uśmiechnięty zacząłem pokonywać schodki prowadzące na dół. Miałem dobry humor i korzystając z tego postanowiłem zrobić nam śniadanie. Postawiłem na moją specjalność, czyli grzanki. Nie było przecież nic prostszego włożyć chleb do tostera. Do tego dżem i śniadanie jak się patrzy.

- Znów robisz tosty? - zapytał Harry, jak tylko wszedł do kuchni. - Będą spalone jak ostatnio?

- Och przymknij się, groszku - mruknąłem. - Nie chcesz, to nie jedz. Więcej będzie dla mnie i Zayna.

- Ja podziękuję - odezwał się czarnowłosy, wychwytując swoje imię w rozmowie. Ten to miał wyczucie czasu. - Mam ochotę na jogurt, ale miło z twojej strony, Lou.

- Cokolwiek - wzruszyłem ramionami.

- Ja chętnie zjem te grzanki - powiedział Harry, sięgając do lodówki po jeden z dżemów, który wczoraj rozpoczęliśmy. - Truskawkowy czy wiśniowy?

- Oczywiście, że truskawkowy - odparłem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Harry pokiwał głową i położył słoik na blacie stołu. Chwilę poczekaliśmy na gotowy chleb. Z racji tego, że przygotowałem grzanki, Harry zmuszony był je posmarować. Nie ma to jak praca zespołowa, nie?

Gdy Matthew nie było w pobliżu, Harry nie był taki zły. Naprawdę lubiłem jego towarzystwo. Brakowało mi tych miesięcy bliskości chłopaka. W końcu mnie dostrzegł, gdyż wcześniej ślepo wpatrzony był w swoje dziewczyny, a teraz chłopaka. Podziwiłem go, że pod koniec liceum ujawnił się jako biseksualista. Nikt nie wyzywał go, ani nikt nie znęcał się nad nim. Był lubiany w szkole, należał do tych popularnych. Ja sam nie odstawałem od masy szarych ludzi. Nikt mnie nie kojarzył oprócz małej grupy przyjaciół z którymi ciągle imprezowaliśmy. Sam nigdy nie miałem odwagi się ujawnić. Nawet przed samym Niallem, który był moim najlepszym przyjacielem.

- Ile zjesz grzanek? - zapytał zielonooki, trącając mnie łokciem w żebra.

- Wszystkie - odparłem, szczerząc się w uśmiechu. - Może tobie zostawię jedną.

- Mały skrzat - prychnął, chwytając trzy grzanki w dłoń, by następnie je polizać. - Polizane, zaklepane!

- Więc mam cię polizać, byś był mój? - wymamrotałem pod nosem w zamyśleniu.

- Co mówiłeś? - zapytał, spoglądając na mnie z uśmiechem.

- Zadław się, Harry - burknąłem, zabierając talerz z pozostałymi grzankami.

><><

Witajcie, kadeci!

Drugi rozdział na miły wieczór x)

Dziękuję za gwiazdki i komentarze ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro