34. Oddawaj to!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zayn

*****

Chłopcy zachowywali się inaczej niż zwykle. Dość powszechne stały się ich zaczepki. Lubili sobie dogryzać, lecz nie było w tym tyle złośliwości, co kiedyś. Teraz po prostu starali się sprowokować siebie nawzajem dla zabawy. Spędzali sporo czasu razem na oglądaniu filmów czy podczas domowych czynności jak gotowanie czy sprzątanie. Bardzo mnie w tym wyręczyli. Mnie kazali jedynie odpoczywać, z czego byłem zadowolony. Ich wygłupy nieraz słyszałem w swojej sypialni.

- Zmuś mnie, Lewis! - Do moich uszów dotarł głośny śmiech starszego chłopca.

- Oddawaj w tej chwili! - Ten głos wyraźnie należał do Louisa. - Albo pożałujesz!

- Jesteś taki uroczy, gdy się złościsz - zaśmiał się po raz kolejny Harry. - Urosłeś coś od poprzedniego roku?

- Zamknij się i oddawaj to!

- Po co ta złość, skrzacie?

Zaciekawiony ich nową kłótnią, zszedłem na dół. Po drodze zacząłem się zastanawiać o co może im chodzić tym razem. Nad ranem kłócili się o porcję ostatnich płatków do mleka. Skończyło się na tym, że rozsypali je wokoło i dodatkowo rozdeptali, gdy siłowali się o puste już opakowanie. Czasami zachowywali się gorzej, niż gdy mieli po dziewięć, dziesięć lat.

Dotarłem do salonu, lecz ich słowna przepychanka trwała w najlepsze. Już zdążyli chyba wymówić wszystkie przekleństwa, które znali. Nie zrobiło to na mnie jednak wrażenia. Już kilka razy byłem świadkiem tego, jak niewyparzone mieli języki.

Pamiętałem, jakby to było wczoraj, kiedy po raz pierwszy Louis przybiegł do mnie i spytał wprost, co znaczy słowo ,,kurwa". Kompletnie mnie tym zaskoczył. Nie byłem przygotowany na taką rozmowę. Zdziwiłem się, skąd u mojego dziecka tak brzydkie słowo. Później okazało się, że to przez Liama. Mój ukochany mąż golił się w łazience przed lusterkiem, kiedy się zaciął. Przeklął głośno, nie wiedząc o tym, że obserwowała go para ciekawskich, niebieskich tęczówek. Mały szatynek oczywiście to podchwycił. Nie znał znaczenia tego słowa, więc przybiegł się zapytać będąc zbyt nieśmiałym, by zapytać o to Liama, który był zdenerwowany przez skaleczenie skóry. Wytłumaczyłem mu, że to bardzo brzydkie słowo i nie wolno go powtarzać. Obiecał, że nigdy go nie powie, cóż... chyba mu nie wyszło.

- Zostaw to, gorylu!  - krzyknął szatyn, wydzierając się coraz głośniej.

- O co chodzi, chłopcy? - zapytałem, starając się być spokojny, choć od tych krzyków można było oszaleć.

Wszedłem do salonu napotykając chłopców na kanapie. Louis leżał na plecach, podczas gdy starszy chłopiec siedział mu na biodrach, wysoko trzymając pilot nad sobą. Już wiedziałem o co spór.

- Ja oglądałem pierwszy, tato - poskarżył się niebieskooki. - A ta podstępna małpa zabrała mi pilota!

- Nieprawda, skrzacie - odbił piłeczkę Harry. - To ja przygotowałem sobie seans, a on wepchnął się na kanapę i wyżarł połowę mojego popcornu!

- Wcale nie!

- Wcale tak!

- Dość! - zawołałem, przerywając słowną przepychankę. - Nie możecie obejrzeć czegoś razem?

- Nie - odparli zgodnie.

- Macie jeszcze telewizor w mojej i Li sypialni, może któryś tam pójść - podsunąłem im tę myśl.

- Nie, tu jest lepiej - odparł Louis. - On zajął mi miejsce i telewizor!

Po raz kolejny spojrzałem na rzucającego się Louisa, który za wszelką cenę chciał zrzucić z siebie starszego chłopca lub odzyskać pilot. Zapewne dwie z tych rzeczy. Harry jednak miał sporo uciechy z denerwowania młodszego. Zuchwale się uśmiechał, wymachując ręką w górze, gdzie ściskał pilot.

Podszedłem szybko do nich i zabrałem przedmiot Harry'emu, gdy zajęty był przedrzeźnianiem Louisa. Gdy dotarło do nich co przed chwilą się stało, spojrzeli na mnie zaskoczeni. Louis przestał się rzucać na kanapie i wbił niebieskie tęczówki w moją osobę.

- Mieliście swoja szansę, chłopcy - powiedziałem spokojnie. - Ne wykorzystaliście jej, więc zero telewizji. Pójdziecie razem zrobić zakupy. Później przyszykujecie obiad, potem pojedziemy razem do Liama. Następnie umyjecie samochód.

- Zakupy robiliśmy wczoraj, możemy zamówić pizzę. Samochodem podjedziemy na myjkę, kiedy będziemy wracać od taty - odpowiedział zadowolony z siebie Louis.

- Nie, chłopcy - pokręciłem głową. - Zrobicie to, co powiedziałem. Zakupy to tak naprawdę parę rzeczy do dzisiejszego obiadu, nie musicie robić wielkich zakupów. Po umyciu samochodu ogarniecie w swoich pokojach, panuje tam istna stajnia Augiasza!

- Czy naprawdę to konieczne? - zapytał ostrożnie Harry.

- Oczywiście - pokiwałem głową. - Skończcie te zapasy na kanapie i ruszajcie swoje tyłki.

Chłopcy jęknęli cierpiętniczo, w końcu słuchając się mnie. Harry pociągnął Louisa za włosy, wstając z niego. Obaj poprawili swoje koszulki, które przez ich wygłupy się podwinęły. Odprowadziłem ich wzrokiem, kiedy udali się na górę do swoich pokoi. 

Ja poszedłem po portfel, by dać Harry'emu swoją kartę płatniczą. Co prawda każdy z chłopców miał swoje, lecz Louis miał szlaban, a Harry'ego nie chciałem obciążać kosztem zakupów. Pieniądze na ich kontach należały do nich. Co miesiąc dostawali drobną sumę jako kieszonkowe na ich drobne wydatki.

- Czy naprawdę musimy jechać do sklepu? - jęknął szatyn, krzywiąc się przy tym.

- Oczywiście, skarbie. Myślałem o zapiekance makaronowej z mięsem. Jedźcie ostrożnie i nie wydajcie wszystkich pieniędzy.

Pocałowałem go szybko w głowę, a ten znów zaczął narzekać, że zachowuję się strasznie ckliwie i opiekuńczo. Pomimo tego uśmiechnął się. Wyszedł jako pierwszy z domu, za nim był Harry, który sam się do mnie przytulił i obiecał, że będą z powrotem niedługo.

Podczas ich nieobecności położyłem się na kanapie i sięgnąłem po resztki popcornu z miski Louisa. Z uśmiechem na twarzy włączyłem telewizor  i przełączyłem na odpowiedni kanał, opychając się przekąską. Nie było chłopaków, nie było hałasu.

><><

Witajcie, kadeci!

Podobał wam się ten rozdział? ^.^

Kto ma rodzeństwo, to zrozumie bitwę o telewizor :D

Dziękuję za gwizdki i komentarze ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro