38. Bez żadnych kłamstw

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Louis

*****

Przez całą noc nie zmrużyłem oka. Czułem się źle. Po szybkim prysznicu wróciłem do łóżka, gdzie przez długie minuty wypłakiwałem oczy. Przez to nabawiłem się tylko bólu głowy i kataru. Okryłem się kołdrą, tak, że nie wystawał nawet kosmyk moich włosów. Po chwili zrobiło mi się tam duszno, więc odrzuciłem nakrycie ze swojej twarzy.

Harry miał rację, byłem żałosny. Przez tę ostatnią akcję będzie mnie unikać. Ostatnio było między nami naprawdę dobrze. Spędzaliśmy wspólnie czas i rozmawialiśmy bez ciągłych kłótni. Wszystko zepsułem. Teraz Harry zechce szybciej wrócić do szkoły. Do Matthew. Zostawi nas z Zaynem samych. Tak widocznie musiało być. Nie  miałem na to już wpływu.

Rano zadzwonił mój telefon. Był to budzik, który włączał się zawsze przed siódmą. Wyłączyłem go szybko i ponownie ukryłem twarz w poduszce. Byłem zmęczony. Nie miałem chęci ani siły by zwlec się z łóżka. O pójściu do szkoły już nie wspominając. Planowałem zostać w domu, lecz plany pokrzyżował mi Zayn.

Wszedł do pokoju w celu obudzenia mnie. Pomimo iż miałem budzik, mężczyzna zawsze upewniał się, że nie zaśpię. Był troskliwy i naprawdę go kochałem. Powiadomił, że śniadanie już na mnie czeka na dole. Nie chciałem się kłócić z Zaynem, więc nic nie wspominałem o tym, że wolałem zostać do końca dnia w swoim pokoju. Do końca dnia, jak nie do końca życia. To byłoby najlepsze rozwiązanie.

Gdy drzwi zamknęły się za mężczyzną, zwlekłem się z łóżka. Z ociąganiem złapałem ubrania z krzesła, które służyło mi lepiej niż szafa. Łazienka nie była zajęta, więc wśliznąłem się tam i szybko ogarnąłem. Z niechęcią spojrzałem na siebie w lustrze. Wyglądałem... nędznie.

Głośne łomotanie w drzwi sprawiło, że drgnąłem wystraszony. To z pewnością musiał być Harry. Szybko otworzyłem drzwi. Zanim zdążył coś powiedzieć, prześliznąłem się obok niego i wróciłem do pokoju, rzucając strój do spania na łóżko. Nie obchodził mnie porządek. Nie dokończyłem sprzątania z wczoraj, więc panował tu chaos. Może o wiele mniejszy niż przed zaczęciem sprzątania, ale wraz nie było tu za czysto.

Wiedząc, że Harry okupował łazienkę, zszedłem na dół do kuchni. Zayn siedział już przy stole i czytał gazetę. Tym razem nie miał na sobie okularów. Na mój widok uśmiechnął się lekko i wskazał na pudełko czekoladowych płatków do mleka. Jak zwykle ich nie wsypywał, by nie rozmiękły. Po chwili osobiście się tym zająłem. W spokoju przeżuwałem śniadanie, gdy zjawił się Harry.

Poderwałem się z krzesła i opuściłem kuchnię. Miałem nadzieję, że Zayn nie zbeszta mnie za to, że nie posprzątałem po sobie. Ja naprawdę nie miałem ochoty widzieć się z zielonookim dłużej, niż to koniecznie. Nie zniósłbym jego rozbawionej miny.

W pokoju złapałem za plecak i komórkę leżąca w dalszym ciągu na łóżku. Gdy upewniłem się, że miałem wszystko, czego potrzebowałem, zszedłem po schodach. Naciągnąłem na stopy swoje buty i otworzyłem drzwi.

- Wrócę później! - zawołałem, nawet się nie odwracając.

Powoli ruszyłem w stronę szkoły. Z żalem musiałem przyznać, że wyszedłem zbyt wcześnie. Gdy już dotrę na miejsce, będę miał sporo czasu do pierwszych zajęć. Co ja tam będę w ogóle robić? Horan jak zwykle się spóźni, więc nie będę miał towarzystwa. Zatrzymałem się, by wyciągnąć z mniejszej przegródki plecaka swoje słuchawki. Muzyki mógłbym słuchać codziennie. Chciałbym,  by moja przyszłość była z nią związana. Ewentualnie ze sportem. Niestety moje oceny nie były zbyt zadowalające. Miałem naprawdę mało czasu na ich poprawę, jeśli chciałem dostać się na dobrą uczelnię. Wciąż się wahałem, czy studiować.

Gdy chciałem włączyć listę piosenek, usłyszałem jak obok mnie zatrzymuje się samochód. Może bym go nawet nie zauważył, gdyby kierowca nie opuścił szyby i nie zaczął wołać mnie po imieniu. Spojrzałem w tamtym kierunku i zauważyłem Harry'ego.

- Wsiadaj, podrzucę cię! - zawołał.

- Poradzę sobie  sam - zapewniłem, ruszając wolnym krokiem.

- Wsiadaj i nie zachowuj się jak smarkacz!

Uniosłem lewą rękę z wystawionym środkowym palcem. Nie traciłem więcej na niego czasu. Miałem gdzieś jego podwózkę. Nie musiał udawać, że się mną przejmował. Zapewne Zayn zmusił go, by mnie zabrał do szkoły. Nie zamierzałem być dla nikogo ciężarem.

Harry nie próbował mnie po raz kolejny prosić. Po prostu odjechał. Myślałem, że zawróci, lecz widocznie miał jakąś sprawę. Nie obchodziło mnie to. Docisnąłem mocniej słuchawki i ruszyłem, nucąc pod nosem ulubioną piosenkę.

Po wielu minutach dotarłem do szkoły. Na parkingu stało kilka samochodów. W tym rozpoznałem ten Zayna, lecz on sam nie mógł być kierowcą. To Harry wziął jego auto. Chłopak opierał się o maskę samochodu i gdy tylko mnie zobaczył, nie spuścił ze mnie wzroku. Czy on mnie pilnował? Myślał, że nie dotrę do szkoły? Po jaką cholerę tu przyjechał?

- Zaczekaj! - zawołał, gdy tylko skierowałem się do wejścia do szkoły.

- Czego chcesz?

- Porozmawiać - odparł, szybko do mnie podchodząc. - Nic więcej.

- Po to musiałeś tu specjalnie przyjeżdżać? - uniosłem brew w zdziwieniu.

- Bez Zayna. Chcę porozmawiać tylko  z tobą. Bez żadnych kłamstw, Louis.

><><

Witajcie, kadeci!

Porucznik jest istnym pechowcem. Mam nadzieję, że dotrwam do 2020 roku, bo 2019 rok jest okropny, a mamy dopiero marzec :(

Miłej niedzieli! x

Dziękuję za gwiazdki i komentarze ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro