21.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Patrzcie! To Cornelia! – zawołał wysoki chłopak z czarnymi włosami. – I jak? Pomogłaś ojcu w morderstwie?

- Po co ją pytasz? – zapytała złośliwie dziewczynka stojąca koło niego. – Śmierdzi od niej na kilometr, na pewno to od krwi!

Mała rudowłosa dziewczynka uciekła od dzieci, próbując się nie rozpłakać. Czym ona zawiniła? Przecież ona niczym nie zawiniła! To nie jest jej wina, że ojciec postanowił mordować. Jeszcze do tego jest teraz na wolności, a policja nadal go nie mogła znaleźć. Siedmiolatka nadal nie mogła pojąć dlaczego zabił jej mamę, przecież się kochali! Byli rodziną a on ją zabił! 

Dziewczynka schowała się w kabinie szkolnej toalety, po czym usiadła i zaczęła płakać. Minęły niecałe dwa tygodnie od tej tragedii, w tym czasie wydarzyło się bardzo dużo. Musiała przeprowadzić się do cioci Diany, która gdy tylko dowiedziała się o śmierci swojej siostry od razu wystąpiła o zgodę na opiekę nad dziewczynką. W jej podstawówce szybko rozeszła się informacja o wypadku ale zamiast jakiegokolwiek wsparcia dostała tylko masę wyzwisk od innych dzieci. Nikt nie chciał z nią rozmawiać, niektórzy wprost pokazywali jej jak się brzydzą jej osobą mimo, że ta nic złego nie zrobiła.

- Dlaczego ja? – zapytała się siebie między szlochami. – Czym ja zawiniłam?

***

- Cornelia! – dziewczyna otrząsnęła się ze wspomnień gdy usłyszała głos JP. – Co się dzieje?!

- Nic, – odpowiedziała szorstko po czym ruszyła do przodu. – jest mecz do wygrania. Skupmy się na tym.

Arion był przy piłce jednak została mu odebrana przez dwóch obrońców, którzy po chwili zaczęli biec w stronę bramki Raimon'a. Wszechmocni przeszli do ataku, szykowali się na strzelenie trzeciego gola, Cornelia wiedziała, że trzeba bronić bramki za wszelką cenę. Jeśli teraz stracą gola ciężko będzie im się wybić. Zawodnicy Raimon'a zostali zablokowani przez przeciwnika. Jeden z zawodników Wszechmocnych wykonał strzał który nazwał bomba ognia, jednak tylko poprzecza uratowała Raimon przed stratą gola. Wtedy rozpoczęło się prawdziwe gradobicie strzałów ale Samguk dzielnie bronił bramki, problem był w tym, że wszyscy byli kryci przez Wszechmocnych i nie mieli jak pomóc bramkarzowi. 

- Sam! – rudowłosa próbowała ominąć przeciwnika, jednak ten podstawił jej nogę. 

- Ucisz się dziewczynko, – zaśmiał się kapitan Wszechmocnych. – nic nie pomożesz. Poza tym ciekawi mnie czemu cię przyjęli do drużyny, wiesz? W końcu ktoś kto jest dzieckiem mordercy nie powinien mieć styczności z innymi. Wiesz, by nikogo nie zabić.

Cornelia poczuła łzy w oczach, jednak ich nie uroniła. Podniosła się na nogi i kiedy chciała coś powiedzieć, usłyszała zdenerwowany głos Jade. Spojrzała zdziwiona na nią, jednak po chwili zwróciła swoją uwagę na leżącego bramkarza i od razu do niego podbiegła. 

- Chłopaki! – zawołała drugoklasistka. – Naprawdę was nie rusza, że wasi przyjaciele ledwie stoją?! Rozumiem, że się boicie Piątego Sektora i Cesarskich, ale halo! Ci bohaterowie to podobno byli wasi najlepsi kumple z boiska!

Wtedy cała piątka która stała przy bocznych liniach boiska spojrzała na bramkę, gdzie ci którzy walczą w tym meczu o wolny football pomagają podnieść się bramkarzowi.

- Razem byliście w klubie. Razem trenowaliście. I razem zaszliście tak daleko. Teraz ci chłopcy i ta odważna dziewczyna robią wszystko, by bronić renomy piłkarskiej Raimon'a. A spójrzcie na siebie! Naprawdę chcecie dalej stać?! – zawołała wkurzona menadżerka.

Wszechmocni znowu zdobyli piłkę i znowu byli pod bramką Raimon'a. Kapitan przeciwnej drużyny nakazał jednemu z zawodników użyć ducha walki, by wbić trzecią bramkę. Ani Cornelia, ani żaden z jej przyjaciół nie był w stanie teraz nic zrobić, ponieważ byli bardzo dobrze kryci przez przeciwników. Kiedy już miał się pojawić duch walki, stało się coś niesamowitego.

- Pędzący Ekspres! – zawołał Rusty, który zaczął pędzić na przeciwnika a z jego głowy zaczęła lecieć ogromna para powietrza. 

Wszechmocny wyleciał w powietrze a piłka była w posiadaniu Hondy, który oznajmił, że nie ma zamiaru tolerować takiego zachowania oraz, że teraz będzie grać by chronić prawdziwy football. Po słowach czarnowłosego odezwał się Wan Chang, który razem z Ade'm również postanowili pomóc. Nawet wiecznie wystraszony Eugene pobiegł za nimi by wesprzeć drużynę. Cornelia poczuła jak łzy szczęścia napływają jej do oczu, miała ochotę w tym momencie skakać z euforii jaka wypełniła jej ciało. Wreszcie reszta drużyny zrozumiała! Nareszcie znów są jednym zgranym zespołem! 

- Zaraz się przekonacie na co stać drużynę Raimon'a! – zawołał Wan Chang, na co cała drużyna odpowiedziała jednym okrzykiem.

 Rusty podał do Cornelii, która zaczęła biec przed siebie zgrabnie omijając rywali, po czym podała do Ade'a. Kebe skutecznie przyjął podanie po czym wykonał swoją specjalną technikę, którą nazwał ślizg hydro-piłki. Cornelii zaświeciły się oczy gdy ją zobaczyła, ten ruch specjalny był naprawdę genialny. Jednak piłkę przejął zdenerwowany kapitan Wszechmocnych, ale Raimon się nie poddawał. Obie strony zaciekle walczyły, nikt nie chciał odpuścić a czasu było coraz mniej. Czy mecz zakończy się wygraną Wszechmocnych?

Cornelia biegła w stronę napastnika, który chciał wbiec na połowę jej drużyny ten jednak ją mocno odepchnął, przez co upadła plecami na murawę. Gdy uniosła głowę zobaczyła, jak dookoła Wszechmocnego unosi się mur, który wyglądem przypominał ten co jest w Chinach. Gdy spojrzała bardziej do góry spostrzegła, że Wan Chang stoi na szczycie muru i śmieje się z przeciwnika który upadł z zaskoczenia a piłka poleciała na bok.

Rudowłosa poczuła ogromny strach gdy zobaczyła, że piłka wylądowała pod nogami stojącego bez ruchu Kaisera. Kapitan Wszechmocnych to zauważył i postanowił wykorzystać sytuacje by przejąć piłkę, Ballzack natomiast się w ogóle nie ruszył. Zignorował rozkaz Victora, który nakazał mu podać piłkę. Zignorował również wołanie kapitana, Sama oraz Rusty'ego. Cornelia na chwiejnych nogach się podniosła po czym najgłośniej jak umiała zawołała.

- Kaiser, proszę cię podaj!

Nie wiedziała dlaczego postanowiła to wykrzyczeć, ale czuła w sercu, że powinna tak zrobić. Z jednego oka poleciała jej łza, jednak była to łza szczęścia gdy zobaczyła, że Kaiser podał piłkę do Victora. Teraz cała drużyna się przełamała! Sam Kaiser nie wiedział czemu to zrobił, czy to przez presje którą wywołali jego koledzy z drużyny? Ale w takim razie dlaczego ich nie posłuchał, tylko zareagował dopiero jak Cornelia do niego zawołała?

- Nie zrobiłem tego bo kapitan i chłopacy mi kazali, – pomyślał sobie patrząc na lecącą piłkę. – zrobiłem to bo ona mnie przekonała. To... dzięki niej się przełamałem. 

Piłka trafiła do Victora, który zaczął biec na bramkę rywala. Bramkarz Wszechmocnych pokazał swojego blaszanego goliata, natomiast zza pleców Blade'a pojawił się jego szlachetny rycerz Lancelot. Rozpoczęła się prawdziwa bitwa Avatarów, dwie potęgi się ze sobą zderzyły i żaden nie chciał odpuścić a członkowie obu drużyn przyglądali się tej potyczce z wyczekiwaniem. Ale Avatar Victora okazał się silniejszy i po chwili piłka wpadła do siatki. Raimon wyrównał i teraz na tablicy wyników było dwa do dwóch.

- Wspaniale! – zawołał Arion.

- Brawo Victor! – Cornelia również się odezwała. 

Zostało już mało czasu, Arion podał do kapitana Di Riggo który nie był przez nikogo pilnowany. Bramkarz Wszechmocnych próbował znów utworzyć Avatara, jednak brakowało mu siły i po chwili dzięki technice Takt Fortissimo Raimon zdobył zwycięską bramkę. Sędzia odgwizdał koniec spotkania a komentator ogłosił, że Raimon przechodzi do pół finałów regionu. Cornelia podbiegła do Ariona oraz JP, po czym złapali się za dłonie i wesoło podskakiwali w kółku ze szczęścia. Ale przestali gdy zobaczyli trenera Evansa, który właśnie stanął na środku boiska.

- Dobra robota, – powiedział z uśmiechem, patrząc po kolei na zawodników. – to zwycięstwo było możliwe bo wszyscy się na nie złożyliście. Jeśli połączymy nasze siły, nie ma rzeczy niemożliwych! Idziemy po finał Szlaku Imperium i wygraną! 

Cornelia spostrzegła, że nigdzie nie ma Kaisera, odwróciła się do tyłu i zobaczyła, że niebieskowłosy dalej stoi sam. Z lekkim uśmiechem zaczęła się kierować w jego stronę, ten udawał, że nie widzi jak rudowłosa się do niego zbliża. Wreszcie gdy stanęła koło niego, uniósł na nią swój wzrok i spotkał się z szczęśliwymi piwnymi oczami. Po chwili poczuł ciężar na ramionach oraz ogromne ciepło na policzkach. Cornelia rzuciła mu się na szyję i przytuliła mocno do siebie.

- Udało nam się! – zawołała do niego szczęśliwa. – Wygraliśmy!

- Marchewka puść mnie! – zawołał zdenerwowany, jednak dziewczyna na to tylko chwyciła go za ramiona. 

- Wygraliśmy Kaiser! – powtórzyła z iskierkami w oczach. – Wspólnie! Znów drużyna jest w komplecie!

Ciemnooki spojrzał w jej oczy po czym tylko lekko się uśmiechnął. 

- Ta, wygraliśmy. – po tych słowach spojrzał na schodzących do szatni zawodników. – Chodźmy już do szatni, by reszta za długo nie czekała.

***

- Cornelia! – rudowłosa gdy tylko wyszła z autobusu, od razu została zaatakowana przez Louisa. 

- Hej Louis! – zawołała szczęśliwa dziewczyna. – Oglądałeś nasz mecz?

- Jasne, że tak! – blondyn chwycił ją za dłonie. – Byliście rewelacyjni! Przyszedłem po ciebie bo pomyślałem, że może cię odprowadzę do domu. Co ty na to? I wtedy mi wszystko opowiesz jak było.

Cornelia skinęła głową, pożegnała się z kolegami z drużyny i po chwili szła już koło Louisa. Całą drogę opowiadała mu o meczu, o tym jak drużyna znów się zjednoczyła oraz jak Victor im pomógł mimo, że jest wysłannikiem Piątego Sektora. Louis słuchał wszystkiego co dziewczyna mówi, ale z tyłu głowy już układał plan. Cała ta szopka była przecież by ośmieszyć rudowłosą, gdy tak nie będzie się tego spodziewała. W końcu, po co miałby za nią tyle biegać? Nie dość, że nie była w jego typie to na dodatek była irytująca. Ale musiał zgrywać pozory, by wszystko wyszło zgodnie z planem. 

- Corny? – zagadnął do niej. – Może pójdziemy jeszcze do kawiarni, co? Jeszcze nie jest późno, a potem mogę cię odprowadzić pod dom.

Rudowłosa się zamyśliła jednak po chwili się zgodziła tylko stwierdziła, że musi napisać do cioci, że będzie później w domu. Poszli do najbliższej kawiarni jaka była po drodze, po czym zamówili herbatę owocową oraz latte. Cornelia kłóciła się z starszym chłopakiem o to, że sama zapłaci za swoje zamówienie jednak ten kategorycznie jej tego zabronił. Kiedy czekali na swoje zamówienie, Louis postanowił wypytać ją o kilka spraw które później wykorzysta przeciwko niej.

- Cornelia, mam jeszcze kilka pytań. – powiedział a w międzyczasie kelnerka przyniosła ich zamówienie. 

- Śmiało pytaj. – zachęciła go po czym podmuchała w kubek herbaty by ją trochę ostudzić. 

- Skoro w szkole jest tylko męska drużyna piłkarska, to gdzie ty się przebierasz? – zapytał biorąc łyk swojej kawy. – Z tego co wiem tam jest tylko jedna szatnia.

- Przebieram się z nimi, otwieram szafkę na oścież i się za nią przebieram. – odpowiedziała uprzejmie, po czym wreszcie napiła się herbaty. – Na początku było to dość stresujące, ale po czasie można się przyzwyczaić. 

- Nie boisz się, że będą cię podglądać? – zapytał zaskoczony.

Piwnooka pokręciła przecząco głową. 

- Nie, ponieważ już przed pierwszym treningiem nasz bramkarz Sam zapewnił mnie, że żaden chłopak nie będzie mnie podglądać podczas przebierania. – wyjaśniła z uśmiechem. – Mimo, że po treningu śmierdzi tam gorzej niż w stodole to jest zabawnie. Ostatnio Ade i Rusty zaczęli się bić spoconymi koszulami tak, że potem mieli ślady na skórze od uderzeń.

Louis skinął tylko głową i udał, że się śmieje by dziewczyna nie nabrała podejrzeń. Ale ten fakt go bardzo mimo wszystko zaciekawił. Cornelia się przebiera z nimi w jednej szatni, można tą informacje w bardzo łatwy sposób przerobić i stworzyć plotkę. Znów wypił łyk swojej kawy po czym spytał jeszcze o kilka rzeczy, takich na przykład jak relacje z zawodnikami, pozycja na boisku lub specjalne techniki. Cornelia po tym ostatnim pytaniu stwierdziła w myślach, że musi opracować własny ruch specjalny bo bez tego nie przyda się na boisku. Po upływie jakiś trzydziestu minut nastolatkowie spostrzegli, że na dworze jest już ciemno i pora wracać do swoich domów. Louis zapłacił za rachunek ku niezadowoleniu dziewczyny ale ta stwierdziła, że nie będzie się z nim kłócić. Szli powoli w stronę jej domu, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Rudowłosa czuła się dobrze w jego towarzystwie ale nie wiedziała, że to wszystko jest tylko  przykrywką do jego okrutnego planu.

- Ty tu mieszkasz?! – zawołał zdziwiony gdy stanęli pod domem dziewczyny. – Przecież to jest willa a nie dom! 

Cornelia się cicho zaśmiała po czym spojrzała na niego.

- Tak, to tutaj mieszkam – zaczęła po czym odgarnęła pasemko włosów za ucho. – to widzimy się jutro w szkole, tak?

- Tak, widzimy się jutro. – gdy dziewczyna się odwróciła i chciała otworzyć bramę, Louis szybko ją obrócił do siebie. 

Zdziwiona rudowłosa spojrzała na niego, po czym poczuła jak blondyn składa na jej policzku krótki pocałunek. Cornelia spłonęła w rumieńcach a Louis tylko cicho się zaśmiał, po czym się z nią pożegnał i życzył miłej nocy. Rudowłosa stała w miejscu jak wryta, kiedy odzyskała czucie w nogach weszła do domu po czym zaczęła się głupio uśmiechać. Jej zachowanie zauważył Henry, który widział wszystko przez okno w kuchni. Mężczyzna nie był zbyt zadowolony z tego, ponieważ według niego blondwłosy chłopak wydawał się podejrzany. Podał nastolatce talerz z jedzeniem po czym wyjrzał jeszcze raz przez okno i spojrzał w miejsce, gdzie wcześniej stał Louis.

- Jeśli zrobi jej krzywdę obiecuje, że walnę go tą chochelką w łeb! – mężczyzna ścisnął mocniej wspomnianą wcześniej chochelkę. 


________

Piosenka Rise od zespołu Skillet tak mi tu pasowała, że nie mogłam się powstrzymać przed tym by jej tu nie dać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro