Bill!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Od razu po kolacji poszłam spać.
Zbyt wiele jak na jeden dzień...
Czy u Remusa wszystko w porządku?
Kiedy wróci? Tak za nim tęsknie... A co jeśli mu się coś stało?
Ostatnimi czasy zrobiło się bardzo niebezpiecznie. Boję sie... Co jeśli... Jeśli On już nie... Nie! Nie mogę myśleć o taki rzeczach! Remus wróci! Już za niedługo...

*- Dora... Dora... - ktoś mnie szturchał.
Otworzyłam lekko oczy...
- Remus! - krzyknęłam*

Otworzyłam oczy. Z szybko bijącym sercem rozejrzałam się po pokoju.
- To był sen... - wyszeptałam.
Nie potrafiłam już zasnąć. Nie mogłam przestać myśleć o moim mężu. Wszystkie chwilę spędzone razem... Przypomniałam sobie nawet momenty, w których cierpiałam, bo nie mogłam z nim być.
- To za wiele! - wstałam z łóżka i zeszłam do kuchni.
Było ciemno i pusto. Zrobiłam sobie herbatę i usiadłam przy stole.
Pomyślałam o swojej cioci... Bellatriks Lestrange. Moment, w którym mnie torturowała... Wspomniała coś o Remusie. Mówiła coś o nim. Ale co?
- Tonks? - zobaczyłam przed sobą Bill'a.
- Bill - powiedziałam zaskoczona. Nie zwróciłam uwagi na to, że ktoś to zszedł.
- Tym razem nie chodzi o pracę. - usiadł na przeciwko mnie.
- Remus... - zwierzyłam mu się.
- Nie martw się o niego. Za niedługo wróci. Zresztą nie jest sam. - machnął różdżką i przed nim pojawił się kubek. - Jest z nim Syriusz i Kingsley. - starał się mnie uspokoić.
- Dziękuję. A co z Tobą? - zapytałam.
- Szczerze to sam nie wiem. - zaczął mówić. - Od dobrych dwóch tygodni nie potrafię normalnie spać.
- Nie ma w tym nic dziwnego. Trwa wojna. - stwierdziłam.
- Tak... Za dużo myślę o tym wszystkim. - odparł.
- To zrozumiałe. A co u Fleur? Znaczy... Chodzi mi o to jak Ty to widzisz. - Nie wiem czy mnie zrozumiał, ale uśmiechnął się delikatnie.
- Od kiedy jesteśmy małżeństwem wszystko się zmieniło... Oczywiście na lepsze. Dzięki temu mogę z nią cały czas być, więc nie mam powodu by się martwić o nią. Jedynym problemem są misje... - odparł.
Pomyślałam o Remusie i spojrzałam na herbatę. Machnęłam różdżką i kubek zrobił się pełny.
- Wyrzuć to z siebie - odezwał się Bill.
Spojrzałam na niego.
- Opowiadaj - uśmiechnął się.
- Od momentu, w którym wyladowałam drugi raz w tym samym tygodniu w szpitalu... Remus był cały czas przy mnie... Wyjątkiem była praca... Miałam straszne koszmary w nocy. Przez które sam nie mógł spać, bo krzyczałam przez sen...
- Co Ci się śniło? - wtrącił się zaciekawiony chłopak.
- Tamto wydarzenie... - odparłam. - Bellatriks... Śmiejąca się z mojej nie uwagi... Torturująca mnie - głos mi drżał. Patrzyłam w jeden punkt, mając przed oczami ten sen... Poczułam, że łza mi spłynęła po policzku. Poczułam strach...
- Nie powinienem pytać. - Bill wstał z krzesła. Obszedł stół i złapał za oparcie krzesła, przesuwając je tak bym była na przeciw niego...
- Wszystko się ułoży. - przykucnął. Jednak był tak wysoki, że nawet w tej chwili był wyższy ode mnie. Przytulił mnie, lekko klepiąc w plecy.
- To musi być straszne... Być torturowanym przez własną ciotkę. Ale nie jesteś w tym sama Tonks. Masz Remusa, rodziców i nas... Nie musisz się bać. Jesteśmy po to, by wzajemnie się wspierać i o siebie dbać. - pocieszał mnie. - Wiem co Ci pomoże. - wstał o zaczął machać różdżką przy kuchence.
Otarłam łzy i po chwili Bill podał mi kubek. Była w nim czekolada.
- Mama zdradziła mi swój przepis na czekoladę. Zawsze mi pomagała, gdy byłem młodszy - uśmiechnął się i wrócił na swoje miejsce.
- Dziękuję - odwróciłam się z powrotem w stronę stołu. Bill znów był na przeciwko mnie.
- Dokończysz? - zapytał.
Ah tak... Na czym skończyłam?
- Remus... - miałam łamiący głos. - Gdy tylko obudził się w nocy przez moje krzyki, uspokajał mnie. Nie mógł normalnie odpocząć, bo martwił się o mnie... Gdy zaczęłam miewać co raz rzadziej koszmary dostał zadanie. Zmęczony musiał wyruszyć razem z Syriusz'em i Kingsley'em. I jestem pewna, że nawet teraz się martwi... Pewnie bardziej ode mnie... - zachciało mi się płakać.
- Spokojnie. Wróci. - po tych słowach upiłam łyka czekolady. - Mówił Ci co to za misja?
- Dumbledore zakazał mówić o tym komukolwiek. - odparłam.
- Rozumiem.
Nagle zrobiło mi się nie dobrze. Zemdliło mnie.
- Tonks! - patrzył na mnie przestraszony. - Zrobiłaś się bardzo blada. Co jest?
Machnęłam różdżką i przyleciała do mnie miska. Odwróciłam się w drugą stronę i zwymiotowałam do niej.
- Tonks! - podeszł do mnie szybkim krokiem i zaczął klepać po plecach.
- Wczorajsza kolacja Ci zaszkodziła? Jak teraz o tym pomyślę to poszłaś po niej od razu spać - mówił.
Bill dał mi husteczkę.
Nagle usłyszałam kroki. Ktoś schodził po schodach.
- Co się dzieje? - zapytała Molly.
- Tonks nie czuje się najlepiej. - odezwał się chłopak.
- Tonks... - podeszła szybko kobieta.
Machnęła różdżką i miska zniknęła.
- Co się dzieje? - pytała zaniepokojona.
- Po prostu poczułam się trochę nie wyraźnie... - odparłam.
- Zaraz Ci coś zaparze. - stwierdziła kobieta, podchodząc do pieca.
- Nie. Nie trzeba. Dziękuję. Myślę, że najlepiej będzie jak się położę na chwilę. - wstałam z krzesła. Bill stał obok mnie. Chwciłam delikatnie jego ramię.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się słabo i poszłam.
Położyłam się do łóżka i od razu zasnęłam. Nie miałam żadnego snu...
- Tonks! - usłyszałam trzaskanie drzwi. Wstałam i je otworzyłam.
- Jesteś strasznym śpiochem - odezwał się jeden z bliźniaków.
- W końcu ma wolne od pracy to co ma innego robić? - zapytał drugi.
- Odpoczywać - odparł tamten.
- A co właśnie robiła? - spytał drugi.
- Spała - rzekł pierwszy.
- Wiesz co Fred? - pytał George.
- Co George? - zapytał Fred.
- Nie mieliśmy czegoś powiedzieć Tonks? - zapytał George.
- Cześć Tonks! - odezwali się w tym samym czasie.
- Mama woła Cię na śniadanie. - powiedział Fred.
- Ale masz chwilę, żeby się poprawić. - odparł George.
- Nie żebyśmy Ci coś sugerowali - zaczął Fred.
- Ale wyglądasz jakbyś nie spała przez co najmniej miesiąc. - stwierdził George.
- Ale nie martw się. - powiedział Fred.
- Co za różnica czy Ci na dole umrą w pojedynku czy na zawał po zobaczeniu Ciebie. - podali sobie "piątkę" i zeszli na dół.
Uff... To było... Nie wiem...
Podeszłam do łóżka i podniosłam z szafki nocnej różdżkę. Machnęłam nią na siebie i włosy się rozczesały. Zmieniłam ubranie i po 5 minutach schodziłam na dół.
- Oh Tonks! Jak się czujesz? - zapytała Molly.
- Dobrze. Dziękuję. - usiadłam obok  Artura.
- Nie wyglądasz najlepiej. - stwierdził Pan Weasley.
- Jednak nie zszedł Pan na zawał. - uśmiechnęłam się do bliźniaków, a Oni odwzajemnili uśmiech.
Artur to zobaczył.
- Co Oni Ci znowu na opowiadali? - na jego twarzy również pojawił się uśmiech.
- Możecie jeść - na stole było wiele pyszności. - Wypij to - Molly podałami szklankę z jakimś napojem.
Nie zadawając pytań co to jest wypiłam za pierwszym razem. Trochę mną potrzepało. Smakowało jak sfermentowane mleko z dodatkiem czegoś gorzkiego i kwaśnego.
- Pomaga na wszelkiego rodzaju niestrawności i inne takie związane z żołądkiem. - odezwała się kobieta.
Zaczęłam jeść. Jednak oprócz krótkiej rozmowy Billa z Arturem nikt się nie odzywał.
Gdy tylko wszyscy skończyli pomogłam Pani Weasley umyć naczynia.
Razem z Molly wyszłyśmy na podwórko przed dom. Była ładna pogoda, ciepło... Zbliżają się wakacje.
- Za niedługo wracają dzieciaki. - uśmiechnęła się kobieta.
- Mhm. - przytaknełam i nagle zobaczyłam, że ktoś się aportował.
- Remus! - krzyknęłam.
Gdy tylko mnie zobaczył, podbiegł i mnie przytulił.
- Tęskniłem...
- Tęskniłam...
Oderwaliśmy się z uścisku i po chwili patrzenia sobie w oczy, nasze wargi się połączyły. Remus zostawił na moich ustach pocałunek i znów mnie przytulił.
- Martwiłam się. - wyszeptałam.
- Ja również - odparł.
- Wiem...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro