Ministerstwo!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Aportowałam się do Hogsmead. Czułam się zmęczona.
- Tonks! - podbiegł do mnie Savage.
- Jesteś. - spojrzałam na niego.
- Wracaj do domu. W Ministerstwie zrobiło się bardzo niebezpiecznie... Voldemort... Przejął Ministerstwo... Tutaj również jest niebezpiecznie. Scrimgour kazał Ci przekazać, żebyś nie wracała do pracy dopóki się nie uspoki i żebyś przekazała to samo Kingsley'owi. Powiedział, że On o wszystkim wie, więc tym bardziej Voldemort też będzie wiedział i przebywanie tam jest zbyt niebezpieczne!  - mówił roztrzęsiony. - Ale nie powiedział mi o czym wie. Stwierdził, że zrozumiesz.
- Dziękuje. A co z Tobą i innymi? - zapytałam przerażona.
-Będzie w porządku. Scrimgour coś planuje... Tak łatwo się nie damy - uśmiechnął się słabo.
- Proszę informuj mnie o wszystkim co się dzieje w Ministerstwie - powiedziałam i usłyszałam hałas.
- Są już w Hogsmead! Tonks szybko! - krzyczał Savage. Teleportowałam się. Nie wiedzieć czemu do Ministerstwa.
- Tonks! - obok mnie stał Savage. - powiedziałem, że masz tu nie przychodzić!
Wydawało by się, że jest wszystko w porządku... Spokój... Jakby nikt nie wiedział co się dzieje...
- Muszę porozmawiać ze Scrimgour'em - ruszyłam w stronę windy.
- Ah Tonks! - krzyczał za mną.
Jednak nie słuchałam go. Musiałam się upewnić o co chodzi. Wjechałam windą na 2 piętro i ruszyłam w stronę gabinetu szefa.
- Szefie! - zapukałam.
Drzwi się otworzyły.
- Tonks! - patrzył na mnie zdziwiony. - Wchodź szybko!
Weszłam, a ten zamknął drzwi zaklęciem.
- Savage Ci nic nie przekazał? - zapytał.
- Przekazał. - odparłam.
- Więc jesteś tak głupia, że nie zrozumiałaś co powiedział? - był wściekły.
- Zrozumiałam. - odrzekłam.
- Po co przyszłaś? Voldemort przejął Ministerstwo! Wiem, że są w naszym otoczeniu ludzie, którzy należą do Zakonu Feniksa. Wiem, że Ty i Kingsley do niego należycie. Skoro ja to wiem, to Voldemort również będzie wiedział. Z łatwością wyciągnie od Was informacje. Chcesz tego? Tonks! - wrzeszczał.
- Skąd pan to wie? - zapytałam zdziwiona.
- To nie jest teraz ważne...
- Więc jesteś po naszej stronie? - wtrąciłam.
- Nie jestem po żadnej stronie. Jednak nie podoba mi się to co się dzieje... Zresztą tyle lat wspólnej pracy nas do czegoś zobowiązuje. Tonks jesteś moim pracownikiem. Nie ważne jak bardzo Cię nie lubię. O swoich muszę dbać. - odparł.
Patrzyłam na niego zszokowana.
- Idź już. I dopóki nie dostaniesz mojego pozwolenia masz nie wracać do pracy. Zrozumiałaś? - mówił. - Pytam czy zrozumiałaś?!
- Ale...
- Tonks! To nie są wygłupy! Jeśli w czasie pracy Ci się coś stanie to będę za to odpowiadał! Nie chcę mieć na sumieniu swoich pracowników! A pewne jest, że z Tobą chciałby porozmawiać Sama-Wiesz-Kto! - krzyczał.
- Dobrze. - powiedziałam w końcu.
- Mój kominek jest połączony z wszystkimi domami moich pracowników, więc z Twoim też. Możesz teraz się przenieść, a później zablokuję te połączenie. - stwierdził.
- Aktualnie nie przebywam w domu. Sprawy osobiste. - odparłam.
- Więc musisz aportować się z holu. Tonks... Uważaj na siebie i powiedz wszystko Kingsley'owi. Wiem, że macie ze sobą kontak. - powiedział, po czym machnięciem różdżki otworzył drzwi.
- Dziękuje. Niech Pan również uważa. - wyszłam z jego gabinetu.
Ruszyłam od razu do windy. Zjechałam na hol główny Ministerstwa. Nie zastanawiając się, aportowałam się do Nory.
- Już wróciłaś? - zapytał zdziwiony Bill.
- Ministerstwo... Voldemort je przejął. - weszłam do środka.
Wszyscy się na mnie spojrzeli ze strachem w oczach.
- Nic Ci się nie stało? - podeszła do mnie Molly. - Usiądź. Zrobię Ci herbaty. - wskazała na krzesło.
- Dzisiaj zaczynałam od dyżuru w Hogsmead... - usiadłam. - pojawił się tam Savage i zaczął mówić do mnie nie zrozumiale, więc spotkałam się osobiście z Scrimgour'em. - wzięłam wdech. - On wie o Zakonie Feniksa... Wie o tym, że razem z Kingsley'em do niego należymy... Powiedział, że dopóki nie da mi pozwolenia mam nie wracać do pracy. Stwierdził, że skoro On o tym wie, to Voldemort tym bardziej będzie wiedział, więc jest to niebezpieczne. - skończyłam.
- Teraz Ministerstwo... Jeszcze został Hogwart - odezwał się jeden z bliźniaków.
- A co z panem Weasley'em? - zapytałam nagle.
- Artur... - powiedziała cicho Molly.
Po kilku sekundach w kominku pokazał się rudy mężczyzna. Pani Weasley, przytuliła męża, mówiąc, że się martwiła.
- Ministerstwo... - zaczął nagle.
- Tonks już mówiła. - wtrącił się Bill.
- Prawie wszyscy członkowie Zakonu są poszukiwani... - powiedział Artur.
- Jak to? - zapytałam zaskoczona.
- Voldemort chce od nas wyciągnąć jak najwięcej informacji... Chce wygrać te wojnę. - stwierdził.
- Z jego strony jest to mądre zagranie... - odezwał się jeden z bliźniaków.
- Teraz Zakon zostanie pozbawiony informacji, które uzyskiwaliśmy w Ministerstwie. - dodał drugi.
- Nikt nigdy nie mówił, że będzie łatwo. - powiedział Artur.
Molly w słuchiwała się w naszą rozmowę, przez co dopiero teraz podała mi kubek z herbatą.
- Dziękuje - odezwałam się upijając trochę.
- Arurze, napijesz się czegoś? - spytała kobieta. - Herbaty? Czegoś mocniejszego?
- Dziękuję kochana. Myślę, że pójdę się położyć. To co się dzieje w Ministerstwie bardzo mnie zmęczyło. - wstał.
Molly podeszła do niego i pocałowała w policzek.
- Odpoczywaj - powiedziała, a pan Weasley wszedł na schody i ruszył do sypialni.
- Ohh! - Molly usiadła gwałtownie na krześle.
- Mamo! - powiedzieli jednocześnie bliźniacy i Bill.
- Nic mi nie jest. Nic mi nie jest - zaczęła machać ręką na znak, że jest w porządku.
- Może się czegoś napijesz? - zapytałam stawając obok niej.
- Najchętniej Ognistej - odparła.
Po tych słowach do kuchni wleciała sowa. Podeszłam do niej i odwiązałam karteczkę.
Otworzyłam. Wszyscy się patrzyli z zaciekawieniem.
- Dzisiaj odbędzie się spotkanie Zakonu. - przeczytałam. - w Norze.
- Wyśmienicie! Mogli mnie poinformować 5 minut przed... - wstała Molly.
- O 18. - powiedziałam i pogłaskałam sowe.
- Mam nadzieję, że zostaną na kolacji. - odparła ruda kobieta. - Tonks pomożesz? - zapytała machając różdżką w stronę pieca.
- Z chęcią - zabrałyśmy się za przygotowanie jedzenia i sprzątanie.
Przed 18 zaczęli przychodzić członkowie Zakonu.
O 18 przy stole siedzieli Bill, Fleur, Charlie, Szalonooki, Fred, George, Flecher, McGonagall, Hagrid i kilku innych czarodzieji. Pomimo, że nie było Remusa, Syriusza i Kingsley'a to i tak było więcej ludzi niż zazwyczaj.
- Rozumiem, że to już wszyscy. - wstała profesor McGonagall. - Zazwyczaj to Severus przychodzi na spotkania za nauczycieli i Dumbledore'a. Jednak dzisiaj nie mógł. - wytłumaczyła swoją obecność. - Więc zacznijmy od tego, że Ministerstwo Magii zostało przejęte przez Voldemorta. - zaczął się szum.
- Arturze wiesz coś więcej na ten temat? - spojrzała na pana Weasley'a.
- Wszyscy członkowie Zakonu, o których wie Voldemort są poszukiwani przez Ministerstwo. - wstał. - Patrole zamiast przez aurorów będą wykonywane przez śmiercożerców. - powiedział. - Udało mi się dowiedzieć, że wszyscy czarodzieje i czarownice urodzeni w rodzinie mugoli będą... - zawachał się. - Zamykani... W lochach Ministerstwa lub w Azkabanie. A niektórzy zostaną od razu oddani na pocałunek dementorów lub torturowany i zabijani przez samych śmiercożerców. - usiadł.
Wszyscy zaczęli ze sobą rozmawiać. Zrobił się szum. Pan Weasley zrobił się blady.
- Cisza! - zagrzmiał głos Alastora.
- Doszły mnie słuchy, że teraz chce się zająć Hogwartem - powiedział. - Dzieci, których rodzice są mugolami również będą brane. Sami ich rodzice są w niebezpieczeństwie. - rzekł.
- O Hogwart nie ma co się martwić. Nadal jest to najbezpieczniejsze miejsce. Nikomu nic tam nie grozi. Dumbledore zajął się już dodatkową ochroną zamku. - powiedziała Minerva.
- Co raz więcej osób wie o Zakonie... - odezwał się Bill. - Tonks.
- Ah tak... - wszyscy się na mnie spojrzeli.
- Kto się dowiedział? - zapytał Moody.
- Scrimgour. - odparłam. - Wie o mnie, Kingsley'u i kilku innych pracownikach Ministerstwa. Powiedział, że skoro On o tym wie, to Voldemort na pewno też... Zakazał przychodzić do pracy mi i Kingsley'owi do odwołania. Nie chce mieć nas na sumieniu. - skończyłam.
- Żeby jeszcze miał te sumienie! - krzyknął Szalonooki.
- Nic z tym nie zrobimy. Jednak dobrze by było się dowiedzieć skąd to wie i mimo wszystko nadal potrzebujemy wiedzieć co się dzieje w Ministerstwie. - rozejrzała się po kuchni McGonagall.
- Savage będzie mnie powiadamiał tym co się tam dzieje. - odezwałam się.
-Wyśmienicie. - uśmiechnęła się do mnie. - I jeszcze jedno. Za niedługo kończy się rok szkolny. - spojrzała na Molly i Artura. - Czy Harry i Hermiona mogą się tu zatrzymać na wakacje? Molly... Arturze... - mówiła.
- Oczywiście - odparła kobieta.
Minerva uśmiechnęła się szczerze.
- Jeśli chodzi o ich przewóz z Hogsmead to zostaniesz o wszystkim powiadomiony Alastorze i przekażesz reszcie. - mówiła.
- Niestety czas goni i więcej już nie omówimy. Zostaniecie powiadomieni o kolejnym spotkaniu. I jeszcze mam do kilku osób zadania do obgadania na osobności. - wstała, po czym zabrała kilka osób w kąt kuchni i rzuciła zaklęcie rozpraszające.
- Zostaniecie na kolacji? - zapytała Molly osoby, które zostały przy stole.
Niektórzy grzecznie odmówili i aportowali się.
Zostali wszyscy Weasley'e, Szalonooki i ja. Gdy profesor McGonagall skończyła omawiać sprawy z resztą weszła do kominka i znikła.
- Pewnie jesteście głodni. - machnęła różdżką nad stołem i pojawiło się jedzenie. - Smacznego! - dodała pulchna kobieta.
Wszyscy jedli i rozmawiali głównie o tym co się dzieje w Ministerstwie.
Jednogłośnie stwierdziliśmy, że cała sprawa z mugolami jest przesadzona i nie do pojęcia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro