Rozdział XIV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

   Nimfadora wróciła do swojej kabiny i zabrała się ponownie za papierkową robotę. Sięgnęła po pierwszy lepszy pergamin i zaczęła go czytać.
— Czarnomagiczne przedmioty — mruknęła do siebie.
— Tonks!
— Dawlish, co jest?
— Wybacz, ale dzisiaj nie mogę patrolować Hogsmeade.
— Wróć jak znajdziesz zastępstwo — powróciła do czytania papierów.
— Tu leży właśnie problem, bo nikt nie może mnie zastąpić — mówił bardzo wolno.
— Więc nie mogę cię puścić — mówiła, nadal wpatrując się w pergamin.
— Błagam, Tonks. Ja na prawdę muszę coś zrobić i nie mogę przyjść na patrol.
— No dobra, ale jesteś winny mi przysługę! — Zwróciła się do niego.
— Jasne! Miłej pracy — wybiegł z jej kabiny.
   Nimfaroda wzięła kopie dokumentów związanych z skazanymi czarodziejami, o których ostatnio wspomniał Prorok i poszła na hol główny.
   TRZASK. Czarownica teleportowała się na Grimmauld Place. Gdy tylko wysunął się dom o numerze dwunastym, przeszła przez ulicę i weszła do środka. Cicho i powoli kroczyła po schodach, żeby następnie przejść przez drzwi do głównego pomieszczenia.
— Tonks! — Zawołał Bill.
— Dzień dobry — weszła i usiadła na wolnym miejscu.
   Rozległ się szum, gdy wszyscy czarodzieje zaczęli się z nią witać.
— Myślałem, że cię nie będzie — odezwał się Szalonooki.
— Ja też tak myślałam — uśmiechnęła się.
— Jest dużo roboty, więc nie wszystkim udało się przyjść — powiedział Moody, a do pokoju wszedł Kingsley.
— Udało mi się wyrwać z pracy. Witajcie — usiadł obok Dory.
— No dobrze, więc jak się sprawy mają? — Zapytał Alastor.
— Zajęłam się sprawą Stana Shunpike'a — różowowłosa wstała od stołu.
— Konduktora Błędnego Rycerza? Tego co został skazany jako Śmierciożerca? — Zapytała Molly.
— Okazało się, że Stan wcale nie jest Śmierciożercą — wszyscy przyglądali się z zaciekawieniem.
— Rozmawiałam już o tym z Albusem.
— Tak, przekazał mi — odezwał się Alastor.
— Zajęłam się tym, gdy tylko otrzymałam zgodę od Scrimgeoura na wizytę u niego.
— Więc po to szłaś do Azkabanu — wtrącił się Artur.
— Mam podejrzenia co do tego, że Stan może być cały czas pod wpływem Imperiusa. Wskazywały by na to odpowiedzi, których udzielał bez zastanowienia i przy okazji, które niczym nie różniły się od raportu z rozprawy. Oczywiście znaku Śmierciożercy nie posiada. Największą wpadką osoby, która spisywała całą te rozprawę było danie do zrozumienia w dokumentach, że jedynymi dowodami są świadkowie i bez wahania skazano go za aktywne śmierciożerstwo.
— Świetna robota, Tonks — Moody puścił jej oczko. — Od dawna wiemy, że Knot boi się o swoje stanowisko.
— Ministerstwu nie zależy na złapaniu prawdziwych przestępców. Dla nich najważniejsze jest utrzymanie swoich stanowisk — powiedział Syriusz.
— To prawda — odezwał się nagle Kingsley. — Ale Tonks — zwrócił się do czarownicy. — Nie możesz tak wiele poświęcać. Widziałem się z Scimgeourem i wciąż jest zaskoczony twoim zachowaniem.
— Przecież musiałam to jakoś załatwić!
— Tak, ale to było zbyt niebezpieczne.
— Gdybyś ty się tym zajmował to wszystko by było w porządku, prawda?
— O co chodzi? — Przerwał im Szalonooki.
— Przed chwilą odbyłem rozmowę ze Scrimgeourem i pokazał mi raporty z tej wizyty. Nasz szef jest na tyle oburzony jej zachowaniem, że gdyby nie natłok pracy to by została zawieszona.
— Co zrobiła!? — Wtrącił się Moody.
— Złamała zasady panujące w Azkabanie.
— Konkrety Shacklebolt.
— Tonks weszła do celi bez żadnego strażnika czy dementora. W środku rozkuła więźnia...
— Zrobiłam to co musiałam! — Przerwała mu. — Nie wymyśliłam innego sposobu, żeby móc z nim swobodnie porozmawiać, a nie chciał nawet odezwać się słowem wcześniej.
— Jaka jest kara? — Zapytał Alastor.
— Tonks ma zostać jego asystentką. Stwierdził, że to jest najlepsze wyjście, bo przynajmniej nie będzie marnowała czasu na niepotrzebne rzeczy — odpowiedział czarnoskóry mężczyzna.
— Tonks tutaj nic nie zawiniła — ku zaskoczeniu obecnym, Moody stanął po jej stronie. — Misje dla Zakonu wymagają poświęceń. Wiem najlepiej, że nigdy by nie przeceniła swoich zdolności.
— Alastor ma rację — odezwał się Artur.
— Cóż, jeśli chodzi o twoją karę to mogliśmy się tego spodziewać. Szuka najmniejszej wymówki, żeby cię w to wpakować — kontynuował Szalonooki.
— Jak to? — Zapytał Kingsley.
— Ten stary dureń złożył wcześniej propozycje Tonks, żeby została jego asystentką, ale ją odrzuciła. — odpowiedział Moody.
— Przecież to mogłoby być pomoce dla Zakonu — odezwał się Bill.
— To jest za duże ryzyko — stwierdziła Molly.
— Nie zapominajcie, że Dora ma już i tak wystarczająco obowiązków — Remus odezwał się po raz pierwszy.
— To moja wina, że tak się stało — ponownie odezwał się Shacklebolt. — Załatwię to.
— Świetnie — Moody stuknął swoją laską o drewnianą podłogę. — Kolejna sprawa — spojrzał na Snape'a.
— Skoro patrolowanie Hogsmeade już nie należy do obowiązków Zakonu to Dumbledore chce, żeby Zakon patrolował zamek również w południe — powiedział czarnowłosy mężczyzna.
— Artur i Molly nie mogą patrolować Hogwartu ze względu na dzieci, które się tam uczą. Ja również nie mogę w dzień, bo jestem zajęty wykonywaniem misji dla Zakonu. Lupin nie może się pokazywać w szkole za dnia, ponieważ jest byłym nauczycielem. Natomiast Tonks w dzień ma tyle roboty, że musi mieć nocki. Więc Lupin i Tonks wezmą nocną zmianę, a Bill i Fleur zajmą się patrolem w czasie zajęć — powiedział Alastor.
— Tonks, a co z pozostałą dwójką Śmierciożerców? — Zapytał Syriusz.
— Był to Daniel Krime i Antoni Dołohow — położyła na stół ich zdjęcia i rozwinęła dwa pergaminy, żeby mogli zajrzeć.
— Więc oni mają coś wspólnego z Sama Wiesz Kim? — Zapytał Artur.
— Tak, wszystko dokładnie sprawdziłam i według danych są Śmierciożercami.
— Przynajmniej dwóch mniej — odezwał się Bill.
— Zbyt wielkiej różnicy to nie zrobi — powiedziała Molly.
— Co znaczy według danych? — Zapytał Szalonooki.
— Jak już mówiłam wszystko dokładnie przejrzałam i aż nadto te dokumenty sprowadzają do śmierciożerstwa.
— Więc w tym przypadku uważasz, że sfałszowano również dokumenty? — Zapytał Bill.
— Tak myślę, ale przyjrzę się temu jeszcze — rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu zegara. — Przepraszam, muszę już wracać do pracy.
— Myślę, że następne spotkanie się odbędzie dopiero wtedy, gdy zdobędziemy jakieś informacje — powiedział Moody. — A jeśli chodzi o ciebie — zwrócił się do różowowłosej — to zanim coś zrobisz, przemyśl to kilka razy. Wystrzegaj się lekkomyślności — rozejrzał się po pomieszczeniu. — Koniec spotkania!
   Nimfadora zaczęła zbierać dokumenty, które położyła na stole i już miała wychodzić, gdy zagadał do niej Lupin.
— Dora, możemy porozmawiać?
— Wybacz Remusie, ale teraz muszę wracać do pracy. Porozmawiamy później — odpowiedziała i wybiegła z budynku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro