Rozdział XXVIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

   Ku zaskoczoniu Andromedy i Teda, Nimfadora przespała większość dnia i noc, żeby o świcie wstać. Zaraz po przebudzeniu usiadła przed toaletką, żeby przyjrzeć się swojemu odbiciu. Jej włosy były koloru białego, jednak pomimo wypoczęcia organizmu nie zamierzała go zmieniać. Przebrała się i poszła do kuchni, żeby zjeść śniadanie.
— Witaj — ucałowała ją mama. — Wesołych Świąt.
— Wesołych Świąt — odpowiedziała i podeszła do ojca.
— Dzień dobry — podarował jej uśmiech wzamian za buziaka w policzek.
— Spędzasz dzisiejszy dzień w Kwaterze?
— Tak, a wy?
— Jesteśmy umówieni z przyjaciółmi — odpowiedziała jej matka. — Proszę — podała swojej córce śniadanie.
— Muszę wpaść jeszcze na Pokątną po prezenty — powiedziała znad swojego talerza. — Mogę pożyczyć twój czarny płaszcz? Swój chyba zostawiłam w pracy.
— Oczywiście — odpowiedziała pani Tonks.
   Po skończeniu śniadania Dora poszła narzucić na siebie płaszcz, żeby chwilę później wrócić do kuchni i pożegnać się z rodzicami.

   Zakupy na Pokątnej zajęły czarownicy godzinę. Po ich skończeniu za pomocą różdżki wysłała wszystkie prezenty do Kwatery i sama się tam również udała. Zapukała do drzwi, które chwilę później otworzył jej straszy mężczyzna.
— Dzień dobry, Tonks — zaprosił ją do środka pan Weasley.
— Dzień dobry — powiedziała czarownica i wspólnie udali się do jadalni, gdzie przywitała się z resztą obecnych.
— A więc to twoje? — Zapytała Molly, wskazując stos kolorowych prezentów pod choinką.
— Tak, właśnie wracam z Pokątnej.
— Chodź ze mną. Pomożesz mi w kuchni — udały się wspólnie do pomieszczenia, gdzie również byli bliźniacy
— Co z Remusem? — Zapytała Dora podczas przygotowywania sałatki.
— Wątpię, żeby się zjawił — odparła Molly. — Słyszałam od Alastora, że ma taką misję do wykonania, że za szybko nie wróci.
— Wilkołaki — odezwał się Fred, który za pomocą różdżki bawił się sztućcami.
— Przypadkowo usłyszeliśmy, że ma ich zwerbować — dodał Geroge.
   Nimfadora słysząc to, aż zasłabła i usiadła na krześle.
— Jeśli nie zamierzacie robić nic pożytecznego to znikajcie stąd! — Wrzasnęła Molly, podchodząc do Tonks. — Na pewno nic mu nie jest — zwróciła się do młodszej czarownicy.
— Tak — westchnęła.
— Nie smuć się, proszę. Dzisiaj jest wigilia, więc spędźmy ten czas radośnie.
— Masz rację, przepraszam.

   Minęło kilka godzin i w końcu wszystko zostało przygotowane do kolacji wigilijnej.
— Zaraz wyciągnę tarte z piekarnika i możemy zasiadać do stołu — odezwała się pani Weasley. — Dziękuję za pomoc, idź odpocznij.
   Tonks wyszła z kuchni, żeby chwilę później usiąść zmęczona przy stole.
— Fred! George! — Zawołała Molly z kuchni i bliźniacy się do niej teleportowali.
— Na brodę Merlina!? — Usłyszeli wszyscy wrzask starszej kobiety. — Ile razy mam wam powtarzać, że macie się nie teleportować w domu!?
   Chłopcy wrócili, żeby nakryć do stołu i kilkanaście minut później wszyscy zaczęli do niego zasiadać.
— Smacznego! — Zawołała Molly, przywołując na stół świąteczne jedzenie.
   Wszyscy zaczęli jeść, jednak to nie sprawiło, że wokół była cisza. Przy stole panowała wesoła atmosfera. Obecni na kolacji rozmawiali i opowiadali wzajemnie żarty. Syriusz chcąc umilić jeszcze bardziej ten czas, wsadził płytę winylową w gramofon.
   Po skończonym posiłku przyszedł czas na słodkości. Pomimo ogólnego przejedzenia każdy skusił się na coś słodkiego. Gdy talerze powoli zaczynały lśnić pustką, na stole pojawiły się piwa kremowe, ogniste Whiskey i dymiące wina.
   Czarodzieje i czarownice zaczęli odchodzić od stołu, żeby zająć wygodniejsze miejsca w jadalni. Niektórzy skusili się na partyjkę szachów, a inni zasiedli blisko siebie, żeby kontynuować rozmowy. Fred i Geroge przedstawiali swoje nowe wynalazki, zapewniając ogólną rozrywkę.
   Czas płynął nieubłaganie i nim wszyscy się obejrzeli było już po północy, Molly Weasley zaczęła przeganiać pomału dzieci do łóżek. Jednak nie tylko oni udawali się do swoich pokoi, bo nawet dorośli zdecydowali się na sen.
   Nimfadora udała się do sypialni Hermiony i Ginny, gdyż tam stało dostawione wcześniej łóżko. Po życzeniu wszystkim dobrej nocy w Kwaterze Głównej Zakonu Feniksa nastała cisza. Dora zasnęła w mgnieniu oka, żeby zaraz się zbudzić.
— Wesołych Świąt, Dora — Remus siedział przy jej łóżku.
— Wróciłeś — usiadła, żeby go przytulić.
   Zaraz — pomyślała. — Czy to znowu tylko sen?
   Z tą myślą przytuliła go jeszcze mocniej.
— Nie znikaj — wyszeptała.
— Spokojnie — zaśmiał się. — Możesz mnie puścić. Obiecuję, że nie zniknę.
   Nimfadora odsunęła się od niego delikatnie, żeby móc przyjrzeć się jego twarzy.
— Nie zostawię...
   Po ich pokoju rozległ się huk i nagle Dora ponownie podniosła się z łóżka, zdając sobie sprawę, że to faktycznie był tylko sen. Owy huk był spowodowany teleportacją do niego jednego z bliźniaków.
— Wybaczcie drogie Panie, pomyliłem pokoje.
    TRZASK. George zniknął, a czarownice bez słowa położyła się dalej spać. Niestety Tonks nie było to dane przez najbliższe godziny, gdyż rozmyślała o Lupinie. Martwiła się o niego, ale również zaczęła mieć wątpliwości co do tego, czy dobrze zrobiła wyznając mu swoje uczucia. Nic już z tym nie mogła zrobić i to właśnie z tą myślą ponownie zasnęła.
— Tonks! — Obudziło ją wołanie. — Prezenty — powiedziała uradowana Ginny i zabrała się za swój stosik pudełek.
   Nimfadora przetarła oczy i podniosła się. Nie schodząc z łóżka przesunęła się do swojego stosika prezentów, żeby je rozpakować. Z pierwszego pudełka wyciągnęła różowy sweter z literką "T" i torebkę z słodyczami. Z drugiego pudełeczka wyciągnęła wykrywacz kłamstw, który przywołał u niej zabawne wspomnienia, więc mimowolnie się uśmiechnęła. Kolejnym prezentem była książka zatytułowana "Metamorfomagia i jej tajemnice". Natomiast w kolejnych znalazła biżuterię, fioletowy płaszcz, paczkę z dziwnymi wynalazkami zapewne bliźniaków Weasley i jeszcze więcej słodyczy.
   Podczas ścielenia łóżka zauważyła jeszcze jedno pudełeczko.
   Od kogo to? — Zdziwiła się biorąc je do rąk. Prezent był zapakowany w różowy papier i widniało na nim jej imię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro