8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pakowałam akurat swoje rzeczy do walizki, gdy do mojego mieszkania wpadł zadowolony Landen. Nie to, żebym się go nie spodziewała. Doskonale wiedziałam, że przyjedzie. Miałam jechać na tydzień do domu, bo odwołali nam kilka zajęć. Chciałam zrobić niespodziankę rodzicom. Jednak mój kuzyn zadzwonił wczoraj i powiedział, że mieliśmy plany na weekend. Spędzimy trochę czasu poza miastem. Także rodzice musieli poczekać jeszcze na moją wizytę w domu. Dobrze, że ich wcześniej nie uprzedziłam, bo teraz musiałabym się tłumaczyć.

– Zabiorę cię gdzieś. - Uśmiechnął się.

Landen ostatnio częściej bywał poza Nowym Jorkiem. Co ciekawe, bo do tej pory lubił tam przebywać. Podobno mój kuzyn znalazł nową pracę, jednak jeszcze się nie pochwalił. Nie wypytywałam go, bo czekałam cierpliwie, aż sam coś powie, ale chyba powinnam w końcu zapytać. Gdyby nie ciotka, która pochwaliła się mojej mamie, która mnie oświeciła, nic bym nie wiedziała.

– Gdzie? - Spojrzałam na niego podejrzliwie.

Do tej pory nie wspomniał, gdzie pojedziemy. Nie robiło mi to różnicy, ale wolałabym wiedzieć.

– Zobaczysz. - Wziął moją walizkę. – To są rzeczy tylko na weekend?

Nie potrzebowałam wielu ubrań na dwa dni, ale przecież później zamierzałam jechać do rodziców. W domu nie zostawiłam zbyt wiele rzeczy, jedynie te codziennego użytku, których nie lubiłam wozić ze sobą. Zakupiłam sobie drugi zestaw po przyjeździe do Filadelfii.

– Nie, później odwieziesz mnie do rodziców. - Uśmiechnęłam się.

– Wyrzucili cię z uczelni?

Na rodzinę zawsze można było liczyć, nie ma co.

– Bardzo zabawne. - Uderzyłam go w ramię. – Odwołali kilka zajęć.

– Czemu wcześniej nic nie powiedziałaś? - Spojrzał na mnie, marszcząc brwi.

– Niespodzianka! – wykrzyczałam radośnie, zarzucając mu ręce na ramiona. – Cieszysz się prawda?

– Wariatka. - Pokręcił głową.

Pojechaliśmy do Bostonu, czego w ogóle się nie spodziewałam. Byłam tutaj tylko kilka razy na wakacjach z rodzicami, ale spodobało mi się tak bardzo, że kiedyś chciałam tutaj zamieszkać. W sumie nie miałam pewności, czy w przyszłości nie spełnię tego marzenia albo gdy ukończę studia. Nie widział mi się powrót do rodzinnego miasta na stałe. Miałam wrażenie, że nic tam na mnie nie czekało.

– Mój znajomy jest agentem nieruchomości i robi dziś imprezę z okazji kolejnej udanej inwestycji. Zaprosił nas. - Uśmiechnął się, gdy zajechaliśmy pod klub.

Chyba jego. Nie znałam żadnych znajomych Landena. Poza Gaylem, który uprzykrzał mi życie już od dobrych kilku lat. Chociaż czasami mogłam liczyć na jego towarzystwo, gdy potrzebowałam partnera na imprezy. Wtedy potrafił powstrzymywać się od głupich tekstów. Dlaczego nie mógł być dla mnie miły cały czas? Poza tym nie wiedziałam, że agent nieruchomości potrzebował opijania sprzedaży, ale dla facetów każdy powód do picia był dobry.

– Spoko.

Imprez nie odmawiałam. W porównaniu do wielu moich rówieśników umiałam bawić się bez alkoholu i innych używek. Fajnie było czasem spędzić czas w większym gronie. Zazwyczaj bywało wesoło. Oczywiście nie miałam czasu, żeby się trochę przygotować przed spotkaniem ze znajomym Landena. Przed wyjściem z auta związałam tylko swoje nieposłuszne włosy. Gdybym wiedziała o imprezie wcześniej, wyprostowałabym je. Dobrze, że chociaż nałożyłam na twarz delikatny makijaż i postanowiłam włożyć sportową obcisłą sukienkę na krótki rękaw w kolorze czerwonym. Nigdy nie lubiłam nosić rzeczy w standardowych kolorach. Gdy koleżanki kupowały czarne i białe bluzy, ja paradowałam w żółtej lub niebieskiej. Zazwyczaj wyróżniałam się z tłumu, chociaż nie chciałam. Jeśli chodziło o ubrania, lubiłam eksperymentować.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu i dostrzegłam jedną osobę, która do nas machała. Facet siedział w rogu klubu sam. Chyba byliśmy pierwszymi gośćmi albo reszta bawiła się już na parkiecie.

– To Aaron. - Landen wskazał na kumpla, który wstał, gdy do niego podeszliśmy.

Myślałam, że impreza odbędzie się u niego w domu, a nie klubie. Widocznie nie lubił robić bałaganu u siebie.

Przyjrzałam się chłopakowi i wydawało mi się, że gdzieś go już spotkałam. Nie mogłam jednak sobie od razu przypomnieć, gdzie mogłam go wcześniej widzieć.

– Cześć.

Powinnam się przedstawić, ale liczyłam, że zrobi to za mnie kuzyn. Pewnie już powiedział swojemu koledze, jak się nazywałam.

– My się chyba już znamy. - Chłopak się uśmiechnął.

– Nie sądzę. - Zmarszczyłam brwi.

Chyba się nie polubimy. Na pewno nie, jeśli dalej będzie się tak zachowywał. Wkurzali mnie faceci zbyt pewni siebie. I ze słabym podrywem, którego już na mnie próbował przy poprzednim spotkaniu.

– Klub w Filadelfii.

Nie chciałam, żeby wiedział, że już go skojarzyłam. Niech myśli, że miałam wiele lepszych rzeczy do zapamiętania niż jego.

– Bywałam w tylu klubach, że nie kojarzę. Wybacz. - Wzruszyłam ramionami, siadając obok kuzyna.

Może powinnam być miła ze względu na to, że gość był znajomym Landena i zaprosił mnie na swoją imprezę. Jednak nie potrafiłam udawać. Wkurzał mnie.

– I w każdym podrywają cię faceci? - Uniósł brew.

A no tak, zapomniałam, że nie wyglądałam jak kobieta warta zachodu. Nie potrafiłam zrozumieć, czy coś mu nie pasowało w moim wyglądzie, czy naprawdę nie byłam atrakcyjna? Do tej pory wydawało mi się, że ładna ze mnie dziewczyna.

– Podrywałeś ją? - Wtrącił Landen.

Kuzynowi włączył się alarm bezpieczeństwa. Szkoda, że nie przerwał naszej wymiany zdań kilka minut temu.

– A widzisz, jak ona wygląda? - Wskazał na mnie.

Byłam ciekawa, co Król Nieudanego Podrywu o mnie myślał. Chociaż wątpiłam, żeby powiedział coś złego na temat mojego wyglądu przy Landenie. Pewnie zaraz zacznie wymyślać jakieś niestworzone rzeczy.

– No jak? - Uniosłam brwi, patrząc na nich z zaciekawieniem.

– Jak laska z moich marzeń. - Aaron uśmiechnął się szeroko.

Byłam naiwna, jeśli spodziewałam się od niego normalnej odpowiedzi. Czy ten facet musiał cały czas się wygłupiać? Podobał mi się o wiele bardziej, gdy się nie odzywał. Był wzrostu mojego kuzyna. Przy nich wyglądałam na malutką, bo przerastali mnie o głowę. Do tego oboje byli wysportowani. Aaron miał krótkie ciemne włosy, wycięte po bokach. Lubiłam taką fryzurę u chłopaków. Chociaż nieco dłuższa grzywa zaczesana do tyłu u niektórych też wyglądała dobrze. I miał lekki zarost, co sprawiało, że nie wyglądał jak dzieciak. A no i jego szeroki uśmiech, momentami sprawiał, że byłam w stanie zapomnieć o głupich tekstach, ale nie na długo.

– Dureń. - Przewróciłam oczami.

Jeśli tylko na tyle było go stać, niech przestanie się ośmieszać. Już dawno powinien zrozumieć, że nie trafił na jedną z głupich panienek, którą zbajeruje, udając pajaca. Chłopak nie był w stanie mi zaimponować. Szkoda jego czasu.

– Ona ma rację. - Landen go szturchnął.

Miło, że mnie popierał.

– Poza tym fajny ze mnie chłopak – dodał Aaron, zerkając na mnie.

Szczerze w to wątpiłam. Do tej pory nie dał się poznać od dobrej strony. I nie wiedziałam, czy w ogóle chciałam go poznać bliżej. Może lepiej będzie, jeśli przestanie się odzywać. Przynajmniej, gdy przebywał w moim towarzystwie.

Oczywiście impreza była udana. Koledzy Aarona byli bardziej ogarnięci od niego i wolałam cały wieczór spędzić z nimi, dzięki czemu bawiłam się świetnie. Jego przyjaciel zadbał o rozrywkę dla całego towarzystwa, które nie zamierzało rezygnować z alkoholu do rana.

Niestety Król Podrywu dorwał mnie przed klubem, gdy wyszłam się przewietrzyć. Potrzebowałam chwili dla siebie, zanim kuzyn zorientuje się, że wyszłam, nic mu nie mówiąc. Nie mógł chodzić za mną krok w krok. Przed klubem nic mi nie groziło. Z tego, co już wiedziałam, mieli tutaj dobrą ochronę. Byłam bezpieczna.

– Nie lubisz mnie – odezwał się Aaron, opierając się o barierkę obok mnie.

Nie chciałam, żeby stał blisko mnie. Potrzebowałam dystansu, a wypity alkohol nie pozwalał mi jasno myśleć. Ok, nie wypiłam zbyt wiele. Jednak nieważne, jaka ilość alkoholu krążyła w mojej krwi, zaczynałam uważać, że Aaron był miły. I przystojny. Cholera, chyba mi się podobał, a nie powinien.

– Skąd taki wniosek? - Zerknęłam na niego.

– Ok, może nie byłem miły. Naprawdę można ze mną porozmawiać.

Szczerze w to wątpiłam. Jak na razie nie spróbował mnie do siebie przekonać, bo doskonale wiedział, że głupie teksty na mnie nie działały, a mimo to z nich nie zrezygnował.

– Może gdybyś przestał z tymi żałosnymi tekstami... – przerwał mi.

– Przestanę, jak się w końcu przedstawisz.

– Landen ci przecież powiedział.

– Ok, ale może zaczniemy od nowa? - Wyciągnął rękę w moją stronę. – Aaron.

Co mi szkodziło? I tak pewnie nie będziemy mieli szansy utrzymać tej znajomości dłużej. Oboje mieszkaliśmy w innych miastach, więc nawet nie mielibyśmy się, kiedy spotkać.

– Aubrey. - Uścisnęłam ją.

– Nie mogę mówić Abi jak on?

– W żadnym wypadku – od razu zaprotestowałam.

Nie było mowy, żeby mówił do mnie zdrobnieniem. Nie! Tylko nieliczni mieli do tego prawo. Poza tym Aaron był dla mnie jeszcze obcym człowiekiem. Może za kilka tygodni znajdzie sobie inny obiekt, za którym zacznie się uganiać, a o mnie po prostu zapomni. Byłoby mi to na rękę.

– Mam nadzieję, że koleś z Ubera nie był złośliwy.

Chwilę zajęło mi, zanim przypomniałam sobie, co miał na myśli. Nie rozumiałam, czemu się mną interesował. Nie powinien przejmować się obcą dziewczyną poznaną w klubie. Wtedy jeszcze nie wiedział, że byłam rodziną jego kumpla. Nie musiał się o mnie martwić. Doskonale dawałam sobie radę sama.

– Nie.

– Masz dobry kontakt z Landenem. - Przyglądał mi się dokładnie.

– To mój przyjaciel.

– Mówił, że jesteś jego kuzynką. - Zmarszczył brwi.

– To też. - Zaśmiałam się. – Możemy już wrócić do klubu?

Potrzebowałam usiąść i oddalić się trochę od Aarona. Przebywanie z nim sam na sam sprawiało, że zaczynałam myśleć o czymś, o czym nie powinnam.

– Jasne.

– Dziękuję. - Cmoknęłam go w policzek i ruszyłam do wejścia przed nim.

Nie oglądałam się za siebie. Nie chciałam widzieć jego miny po tym, co zrobiłam. Co, jeśli wcale nie był zadowolony z mojego zachowania?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro