2.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

We'll never be those kids again.

Pogoda była jak pod psem.

Od samego rana padał rzęsisty deszcz, przez co nie tylko humor, ale także koncentracja Rin spadły na samo dno i za nic nie chciały się podnieść. Dziewczyna podejrzewała, że bez dużego kubka mocnej kawy nie będzie w stanie dłużej funkcjonować, a tym bardziej myśleć. Choć z tym ostatnim szło jej całkiem dobrze, jednak niestety nie w tym kierunku, co trzeba. Wciąż rozmyślała o Fuyuce i jej dziwnym zachowaniu. Jasnowłosa nie dość, że nie odpisała na jej wiadomość ani w sobotę, ani w niedzielę, to jeszcze odrzucała każde połączenie od Rin. Było to na tyle niepokojące, że Inari nie potrafiła przestać się zamartwiać i denerwować. Inaba nigdy wcześniej się tak nie zachowywała, a znają się od podstawówki. Dlatego ciemnowłosa postanowiła poczekać do poniedziałku i rozmówić się z Fuyuką w szkole. Żeby jednak móc to zrobić, najpierw musiała znaleźć czas i iść do klasy, w której uczyła się blondynka. Do długiej przerwy nie miała takiej możliwości, przez zajęcia i ślęczenie nad notatkami pomiędzy nimi. Jednak po tej lekcji bez problemu to zrobi. Oczywiście o ile teraz uda jej się skupić i nie zachęcić nauczycielki swoim znudzonym wyrazem twarzy do poproszenia ją o pomoc w jakiś bezsensownych rzeczach  związanych z konkursem recytatorskim z języka angielskiego.

A dokładnie na tym przedmiocie powinna się teraz głównie skoncentrować przez wzgląd na jej wynik z ostatniego testu. Nie był on dostatecznie zadowalający i chociaż wciąż utrzymywał się ponad 85%, to dla nastolatki było to stanowczo za mało. Jej rodzice zwracali szczególną uwagę na język obcy, zważywszy, że ich praca opierała się w głównej mierze na wyjazdach poza Japonię. Nie było także tajemnicą, że dziewczyna prawdopodobnie odziedziczy po nich kancelarię.

Z ust dziewczyny wydobyło się ciche westchnienie, kiedy delikatnie przetarła oczy, chcąc pozbyć się niewidocznego ciężaru z powiek. Miała nadzieję, że tym małym gestem nie rozmaże makijażu, choć po ostatnich kilku dniach, nic ją już nie jest w stanie zaskoczyć. Wyprostowała się na krześle, rozwijając białe rękawy marynarki, które chwilę wcześniej podciągnęła, nie chcąc ich pobrudzić ołówkiem, w trakcie dopisywania krótkich notatek na marginesach w podręczniku. Chwyciła czarny długopis do ręki, po czym spojrzała na tablicę, na której widniały przykładowe zdania w czasie Present Perfect i wsłuchała się w słowa nauczycielki objaśniającej jego zastosowanie. Przed zapisaniem wzoru z tablicy powstrzymało ją dźgnięcie w plecy. Odwróciła się nieznacznie, a siwowłosy chłopak siedzący za nią podał jej poskładaną kartkę z imieniem zapisanym na wierzchu. Podziękowała cicho, tak aby stojąca trzy rzędy dalej kobieta jej nie usłyszała, po czym opadła na oparcie i rozwinęła pod ławką notkę.

Idziemy na przerwie do kawiarni?

Rozejrzała się po sali w poszukiwaniu osoby, która to napisała, aż w końcu napotkała jasnobrązowe oczy wpatrujące się centralnie w nią. Kiwnęła głową na potwierdzenie, a siedząca na drugim końcu nastolatka uśmiechnęła się, ukazując białe zęby wraz z niewielką szparą między górnymi jedynkami. Długie płomiennorude włosy zaczesała gładko do góry, tworząc staranną kitkę, którą przy nasadzie ozdobiła fioletową wstążką, pasującą odcieniem do mundurka. Liczne piegi na twarzy kryła pod starannym makijażem, który jedynie podkreślał odmienną urodę nastolatki. Clarke Sophie pochodziła z Wielkiej Brytanii i do klasy Inari dołączyła zaledwie rok temu, robiąc tym samym wokół siebie sporych rozmiarów szum. Nie tyle z powodu odmiennego wyglądu, ile samego dostania się do placówki, która ma wysokie progi zarówno jeśli chodzi o czesne, jak i wyniki egzaminu wstępnego. Rodowitym Japończykom nie udawało się dostać do Akademii Shiratorizawa, a co dopiero obcokrajowcom. Rudowłosa była wyjątkiem, co udowadniała na każdym kroku w późniejszym czasie. Nie tylko znalazła się w murach liceum, ale także cały czas utrzymuje przerażająco dobre stopnie z każdego przedmiotu. Same testy z języka japońskiego (którego swoją drogą uczy się zaledwie kilka lat) pisze znacznie lepiej od wychowanych w tym kraju nastolatków. Inari nie bez powodu w pierwszych dwóch miesiącach szkoły orzekła ją istnym „potworem edukacji". Jednak dobrymi stopniami i spokojnym zachowaniem zaskarbiła sobie szacunek rówieśników, którzy po jakimś czasie przywykli do odmiennego nazwiska pojawiającego się na szczycie listy po ważnych egzaminach semestralnych.

Brunetka lubiła gawędzić z rudowłosą i wydawało się, że Clarke z nią również. Sophie często wymyślała mnóstwo interesujących tematów, które potrafiły przerodzić się w żywą dyskusję pomiędzy nimi dwiema. Niekiedy dołączali do nich znajomi, jednak takie rozmowy zdarzały się stosunkowo rzadko. Zazwyczaj dotyczyły one książek, które obie wręcz kochały. Co prawda nierzadko miewały odmienne gusta co do gatunków, ale nie przeszkadzało im to, aby ciągnąć rozmowę przez długie minuty przerw.

Oderwała wzrok od Sophie, aby zapisać nagromadzone na białej tablicy zdania. Niestety nie zdążyła nawet zapisać dwóch pierwszych, kiedy rozległ się dźwięk dzwonka, a nauczycielka podała pracę domową. Inari zamknęła zeszyt i razem z książką schowała go pod blat jednoosobowej ławki. Schyliła się do szkolnej torby zawieszonej na haczyku i odszukała niewielkich rozmiarów materiałowy portfel w kształcie żaby, który dostała od Fuyuki. Widząc lawirującą pomiędzy ławkami Sophie, która zmierzała w jej kierunku, wstała i poprawiła plisowaną spódnicę w fioletową kratę.

— Idziemy? — spytała Clarke z wyraźnym obcym akcentem. Była niewiele niższa od Rin, dzięki czemu dziewczyna nie czuła się przy niej jak wieża, co często się zdarzało przy rodakach.

— Tak — mruknęła, uśmiechając się delikatnie i wkładając portfel do kieszonki białej marynarki.

— Ale dzisiaj brzydka pogoda — powiedziała rudowłosa, kiedy wyszły na korytarz i stanęły naprzeciwko sporej wielkości okna. Deszcz ostro zacinał, bębniąc o szyby. Wiał także dosyć mocny wiatr, bo drzewa na zewnątrz pokładały się na jedną ze stron pod wpływem siły. Tak jak było do przewidzenia, ławki na zewnątrz świeciły pustkami i tylko nieliczni uczniowie przechodzili z parasolkami pomiędzy budynkami. Oznaczało to też, że istnieje spora szansa na kolejkę w niewielkiej kawiarni prowadzonej przez członków Klubu Cukierniczego.

Znajdowały się na czwartym piętrze, gdzie mieściły się sale trzecioklasistów. Sporo uczniów wyszło na korytarz i zbiło się w kilkuosobowe grupki, rozmawiając cicho pomiędzy sobą. Wyminęły jedną z nich, zmierzając do schodów prowadzących na niższy poziom, kiedy Rin gwałtownie się zatrzymała. Zdziwiona Clarke również przystanęła kilka kroków przed nią.

— Przypomniałam sobie, że coś muszę zrobić — zaczęła, zakładając ręką pasmo czarnych włosów za lewe ucho. — Zajmie to tylko chwilkę, dlatego zaraz do ciebie dołączę. — Spojrzała na koleżankę przepraszająco, na co ta machnęła luźno ręką.

— Nie ma sprawy. Zajmę nam miejsca — odparła z uśmiechem. — O ile jeszcze będą — dodała, ruszając dziarsko przed siebie.

Rin chwilę jeszcze patrzyła na plecy dziewczyny, po czym zawróciła, zmierzając do klasy 3-2. Ominęła swoją salę z tabliczką 3-1, po czym minęła kilka wychodzących osób i weszła do środka. Rozejrzała się po sali w poszukiwaniu platynowych włosów, jednak kiedy ich nie znalazła, postanowiła odszukać ławkę. Nie było to trudne, zwłaszcza że nieraz przesiadywały przy niej na przerwach. Znajdowała się ona praktycznie pośrodku sali, jednak była pusta. Nie panował na niej typowy dla Inaby bałagan, składający się w głównej mierze z powyrywanych kartek i porozrzucanych długopisów. Nawet haczyk, na którym zwykle wisiała torba ozdobiona mnóstwem przypinek z k-popowych zespołów, był pusty.

Fuyuki nie było w szkole.

Rin chciałby być w tym momencie spokojna, jednak nic nie mogła poradzić na coraz mocniejszy supeł niepokoju zaciskający się na jej trzewiach. Oblał ją zimny pot, a fioletowa muszka przy szyi zdawała się ją dusić. Wycofała się gwałtownie z powrotem na korytarz, ignorując zdziwione spojrzenia.

— Czyżby nasza królowa zgubiła robotnicę? — odezwał się nagle głos za nią, przez co mimowolnie się wzdrygnęła. Powolnym ruchem odwróciła się i ze stoickim wyrazem twarzy zerknęła na czerwonowłosego osobnika przed sobą. Był o głowę wyższy od niej, więc niechętnie musiała zadrzeć głowę do góry, żeby móc spojrzeć mu w szeroko otwarte oczy.

— Odczep się Tendō — powiedziała, zakładając ramiona przed sobą i zerkając na grupkę chłopaków, z której nastolatek musiał się odłączyć. Byli oni tak samo, jak Satori członkami drużyny siatkówki szkolnej. Zerkali zdziwionym spojrzeniem to na zadowolonego z siebie rudowłosego, to na Rin.

— Ciekawi mnie, czemu zostawiłaś w piątek Inabę samą — powiedział chłopak, nie zrażając się brakiem reakcji brunetki, która odsunęła się od niego, żeby ruszyć w stronę kawiarni.

— Nikt ci nie powiedział, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? — spytała ironicznie, ruszając przed siebie.

— Interesujący dobór słów, zważywszy na to, co się później działo — odpowiedział głośno, przez co Inari zamarła. Żołądek podjechał jej do gardła, a supeł w brzuchu zacisnął się jeszcze mocniej z nerwów. Coś się wydarzyło na tamtej imprezie i jest to na pewno związane z Fuyuką. Zerknęła przez ramię na Satoriego, który nie zwracał najmniejszej uwagi na siwowłosego Eitę, próbującego objaśnić mu zasady dobrego wychowania (w tym także niezaczepiania uczniów). Chłopak wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami, a po wąskich ustach błąkał się dziwny uśmieszek. Rin miała ochotę podejść do niego i wymusić nawet siłą odpowiedź na jej liczne pytania. Chciała wiedzieć, co się stało, a przede wszystkim, co ma to wspólnego z nieobecnością blondynki. Znała jednak opinię Tendō, który w jej oczach był prawdziwym dziwakiem. Często drażnił się z innymi, nawet podczas licznych meczów siatkówki, w których powinien godnie reprezentować szkołę. Dziewczynie wydawało się, że nie miał pojęcia o istnieniu takiego słowa, jak „takt". Nie przejmował się tatemae i bez przeszkód zadawał innym niewygodne pytania, które wpędzały rozmówcę w zakłopotanie. Dlatego też proszenie go o informacje byłoby ostatecznością, zwłaszcza że mogła pojechać do Fuyuki i z nią porozmawiać.

Zacisnęła prawą dłoń w pięść, wbijając tym samym paznokcie w jej wnętrze. Ruszyła, rzucając ostatnie złowrogie spojrzenie chłopakowi, po czym odwróciła wzrok z powrotem przed siebie. Zrobiła to w ostatniej chwili, zanim omal się nie zderzyła z czyjąś klatką piersiową. Zatrzymała się gwałtownie w tym samym momencie, co chłopak przed nią, ratując swój nos przed uderzeniem w niego. Stojąc zaledwie kilka centymetrów od jego ciała, mogła bez problemu poczuć słabą woń znajomych jej skądś perfum i herbaty, którą trzymał w plastikowym kubku na wyciągniętej ręce. Udało mu się szybko odsunąć dłoń, żeby nie wylać wrzątku na ich oboje. Szybko podniosła wzrok, zderzając się z przenikliwym spojrzeniem poważnych oliwkowych oczu. W następnym momencie wymruczała ciche przeprosiny, kłaniając się nieznacznie, po czym wyminęła wysokiego osobnika, idąc w kierunku schodów. Zrobiła wszystko na tyle gwałtownie, że nastolatek nie zdążył nic powiedzieć, czy chociażby wykonać gestu w ramach przeprosin.

Była wręcz wściekła, choć starała się nie pokazywać tego po sobie. Nie chciała dawać Satoriemu powodu do satysfakcji, że udało mu się ją wytrącić z równowagi. Nie zareagowała, nawet kiedy usłyszała głośne zawołanie Tendō za plecami.

— Oi, Wakatoshi-kun! Prawie uszkodziłeś naszą królową pszczół.

•••

Cholerny Tendō Satori i jego cholerny przebiegły umysł.

Wiedział dokładnie, w co uderzyć, żeby Rin odczuła tego skutki. Nie mogła jednak cofnąć czasu i pozostało jej jedynie zadręczać się kolejnymi wymyślonymi przez nią samą teoriami. Żadna z nich jednak nie była w najmniejszym stopniu pozytywna, co jeszcze bardziej dołowało brunetkę. Nie mogła skupić się nawet na swoich ulubionych zajęciach dodatkowych.

— Ziemia do Rin-chan! — zawołał po raz kolejny przewodniczący Klubu Pisarskiego. Widząc, jak dziewczyna budzi się z zadumy i przestaje tępo wpatrywać w ekran iPada, dodał. — Znowu odpłynęłaś myślami.

— Oh, przepraszam — mruknęła lekko zawstydzona swoim rozkojarzeniem. Nigdy wcześniej nikt nie musiał jej zwracać uwagi ani sprowadzać na Ziemię. Westchnęła lekko, spoglądając na twarze pozostałych członków, którzy przypatrywali się jej po pobłażliwie.

— Coś się stało? — spytał przewodniczący, poprawiając na nosie okrągłe okulary i opierając się o ławkę przed brunetką.

— Wszystko jest w porządku — odparła, zakładając pasmo włosów za ucho, żeby nie zasłaniały jej otworzonego pliku na tablecie.

— Co myślisz o tekście? — Dziewczyna zerknęła na krótkie opowiadanie przed sobą.

— Jeśli chodzi o fabułę — zaczęła, biorąc urządzenie do ręki, starając się przypomnieć sobie swoje spostrzeżenia. — Jest interesująca i porusza ciekawe wątki. Szczególnie podobało mi się odniesienie do „Przemiany" Kafki. — Przesunęła palcem stronę i spojrzała na znajome twarze, które ją słuchały. — Całość jest bardzo klimatyczna i tajemnicza, jednak brakuje mi więcej szczegółów i opisów.

— W jakim sensie? — spytał autor owego opowiadania, siedząc na blacie ławki niedaleko dziewczyny. Był o rok młodszy od Rin, choć z pisaniem dawał sobie radę lepiej niż dobrze.

— Umm, na przykład w scenie w opuszczonej kamienicy — zaczęła, patrząc na brązowowłosego chłopaka. — Czytając to, chciałbym się znaleźć w tym miejscu, czyli poczuć zapach kurzu, usłyszeć szelest starych papierów — dodała, a szatyn chwilę się zastanowił.

— Nie skupiaj się tylko na odczuciu wizualnym — odezwała się krótkowłosa brunetka, zerkając na swój telefon. — Zastosowanie innych zmysłów da lepszy obraz miejsca, czy sytuacji.

— Dokładnie — dodał przewodniczący, a młody autor pokiwał głową w zrozumieniu. — Na dzisiaj myślę, że kończymy. — Spojrzał na zegarek zawieszony na skórzanym pasku i zgarnął jakieś papiery z ławki. — Dzisiaj wieczorem postaram się wam przesłać moją pracę. Do zobaczenia w czwartek.

Inari po pożegnaniu się wstała, zabierając swoją torbę i ruszając razem z innymi w stronę szatni. Teraz czekała ją najgorsza część dnia, jaką był trening w szkole baletowej, a później juku. Po zmianie butów i założeniu beżowego płaszcza zamknęła szafkę, po czym zarzuciła torbę na ramię i zgarnęła przezroczysty parasol. Nie spieszyła się, idąc w stronę przystanku autobusowego, choć powinna. Padała delikatna mżawka, podsycana przez wiatr, która miarowo uderzała o plastikowy materiał parasola. Zasłonięte przez chmury słońce powoli zachodziło, przez co liczne światła i lampy zaczynały się zapalać.

Widząc sporą ilość uczniów stojących pod dachem zajezdni, przystanęła z boku, po czym wyjęła telefon i zerknęła na wyświetlacz. Przez ostatnie dni robiła to wręcz mechanicznie, jednak tak samo, jak wcześniej, tak i teraz nie miała żadnej wiadomości od Inaby. Frustrowała ją niewiedza i zachowanie dziewczyny, co po spotkaniu z Satorim się wzmogło. Nie musiała długo szukać numeru blondynki, bo znajdował się na szczycie listy ostatnich połączeń. Przyłożyła komórkę do ucha, jednak po kilku długich sygnałach przekierowało ją na pocztę głosową. Poirytowana dziewczyna wrzuciła na powrót komórkę do kieszeni trenczu i wzięła głęboki wdech. Rozejrzała się na boki, zatrzymując wzrok na autobusie, który właśnie skręcał na skrzyżowaniu w stronę jej przystanku. Bez namysłu postanowiła do niego wsiąść.

Nie jechał od w stronę szkoły baletowej, jednak prowadził w dobrze znane jej miejsce.

•••

Zatrzymała się tuż przy szklanych drzwiach wieżowca, składając parasol. Następnie podeszła do domofonu i wybrała jeden z ostatnich numerów na panelu. Po drugiej stronie nie odezwał się nikt. Brunetka podejrzewała jednak, że Fuyuka jest w mieszkaniu, tylko nie otwiera. Poczekała zatem chwilę, mając nadzieję, że ktoś się pojawi lub po prostu Inaba odezwie się i ją wpuści do środka. Poszczęściło jej się chwile później, kiedy jakaś kobieta wychodziła z budynku. Zanim zamknęły się za nią drzwi, Rin przytrzymała je dłonią, wchodząc do wewnątrz. Kobieta chciała jej zwrócić uwagę, jednak po zobaczeniu mundurka odpuściła. Nie mogła przecież znać wszystkich w wieżowcu, a strój szkolny Akademii Shiratorizawa przemawiał za tym, że nastolatka mogła tu mieszkać.

Dziewczyna odczuwała dziwnego rodzaju zdenerwowanie, kiedy tylko winda ruszyła w górę. Jednak ciekawość i chęć poznania prawdy górowały nad resztą. Dlatego też, kiedy drzwi się rozsunęły, ta omal nie pobiegła do drzwi mieszkania Inaby. Wzięła kilka głębokich oddechów, zanim nacisnęła przycisk dzwonka i zaczęła nasłuchiwać jakichkolwiek oznak życia po drugiej stronie. Ku uciesze Rin po kilku minutach drzwi nieznacznie się uchyliły, a w powstałej szparze ujrzała twarz Fuyuki. W pierwszym momencie nie wiedziała, co ma powiedzieć, widząc, w jak złym stanie jest dziewczyna. Po chwili jednak ocknęła się z zaskoczenia.

— Hej — zaczęła, mocniej ściskając mokry parasol w dłoni. — Mogę wejść? — spytała, na co jasnowłosa mocniej zacisnęła usta.

— Wybacz, ale nie jestem przygotowana na przyjmowanie gości — odparła dosyć cicho, wciąż nie rozsuwając drzwi.

— Nie szkodzi — powiedziała brunetka, intensywnie wpatrując się w brązowe oczy przyjaciółki. Inaba przez dłuższy moment wydawała się walczyć z samą sobą, jednak po chwili odsunęła się, pozwalając Rin wejść.

Ogromne mieszkanie nic a nic się nie zmieniło od czasu jej ostatniego pobytu. Wszędzie panowała biel, przełamywana niekiedy odcieniami szarości. Całość była urządzona niezwykle minimalistycznie, wręcz sterylnie, zgodnie z panującymi teraz trendami. Przedpokój, w którym brunetka zostawiła buty razem z płaszczem oraz parasolką był dosyć niewielki i prowadził prosto do rozległego salonu. Ściany były przeszklone i ukazywały widok na rozświetlone Sendai, które skryte było pod mgłą, przez co zamiast budynków, widać było jedynie żółte przebłyski. Niedaleko wyjścia do korytarzyka ciągnęły się przezroczyste schody, przy których stanęła zgarbiona Fuyuka.

Wyglądała okropnie.

Była potwornie blada, przez co mocno zaczerwienione i podpuchnięte oczy bardziej wybijały się na pierwszy plan, tak samo, jak ciemne sińce pod nimi. Miała spierzchnięte i pogryzione usta, a niewielkie ranki na wargach zapewne piekły, gdyż co jakiś czas zwilżała je językiem, bądź skubała odstające skórki palcami lub zębami. Inari myślała, że Fuyuka dawno pozbyła się tego nawyku, jednak widocznie coś na nią wpłynęło, że ten powrócił. Platynowe włosy związane miała niedbale przy karku, a krótsze pasma opadały jej luźno po bokach owalnej twarzy. Ubrana była w sprane szare dresy, które w połączeniu z za dużym czarnym kardiganem sprawiły, że wyglądała na jeszcze chudszą i drobniejszą niż zazwyczaj. Chwiała się na boki, obejmując szczelnie ramionami, jakby zaraz miała zemdleć, a dziwny grymas na jej twarzy sprawiał wrażenie, że zaraz zwymiotuje. Nie podnosiła wzroku i uparcie przyglądała się sporych rozmiarów białym płytkom na podłodze.

— Możemy porozmawiać? — spytała delikatnie Rin, bojąc się, że stojąca nieopodal niej przyjaciółka zaraz padnie jak długa. Ta natomiast westchnęła cicho i prawie niezauważalnie skinęła głową. Następnie odwróciła się i powłóczystymi krokami zaprowadziła zdenerwowaną Inari do swojego pokoju. Brunetka ponownie tego dnia czuła, jak treść żołądka podjechała jej do gardła, przez co odpięła muszkę od mundurka, chowając ją do torby, a następnie rozpięła guziki marynarki, ukazując pod spodem jasnoszarą koszulę. Sypialnia Inaby była istnym pobojowiskiem, co sprawiło, że czarnowłosa zatrzymała się w progu. Na podłodze walały się różnego rodzaju rzeczy, w tym także ubrania i zużyte chusteczki. Panował w nim półmrok, przez żaluzje i kotary, które skutecznie uniemożliwiały, dostanie się do środka promieni słonecznych.

— Przepraszam za bałagan — powiedziała blondynka prawie szeptem, zbierając ciuchy z podłogi i odstawiając je na krzesło przy biurku.

— Nie szkodzi — mruknęła Rin, siadając na skrawku niepościelonego, pomiętego łóżka. Drgnęła, kiedy nagle zauważyła łysego kota leżącego tuż przy jej ręce, który przez jasną skórę wtopił się w fałdy kołdry. Mało brakowało, a by na niego usiadła. — Nie wiem, jak mam zacząć — powiedziała po dłuższej chwili, nie chcąc dłużej odwlekać tego, co obie wiedziały, że nadejdzie. Zerknęła na przyjaciółkę, która zapadła się w dużej pufie, na której przed momentem usiadła. Milczała. — Co się wydarzyło na tamtej imprezie? — spytała w końcu, odczuwając, jak niewidzialny ciężar znika jej z języka. Bała się zadać to pytanie, jednak jeszcze bardziej przerażało ją to, co może usłyszeć.

— Nie wiem — odpowiedziała cicho Fuyuka drżącym głosem. Ramiona zgarbiła jeszcze bardziej, a nogi przysunęła do siebie, obejmując je rękami. Inari przełknęła ślinę, po czym złączyła dłonie i wsadziła między uda, żeby choć trochę je rozgrzać. Znowu z nerwów robiło jej się zimno.

— Jak to nie wiesz? — Rin nie chciała zabrzmieć zbyt ofensywnie, jednak nie potrafiła sklecić lepszego pytania. Fakt, że blondynka wydawała się pobladnąć jeszcze bardziej, tylko ją zaniepokoił, dlatego kontynuowała. — Po moim wyjściu wciąż tam byłaś, prawda?

— Tak... — zaczęła, jednak przerwała, kiedy jej ciałem wstrząsnął cichy szloch. Wykrzywiła twarz, która zdawała się wyrażać istne cierpienie i chwyciła dłonią włosy tuż przy nasadzie. Zupełnie jakby chciała tym gestem odzyskać jakąkolwiek kontrolę nad emocjami. Czy chociażby reakcją własnego ciała, które w tym momencie obdzierało ją ze wszystkiego i wystawiało na światło dzienne. — A-ale... — Ponownie zdusiła łkanie i zacisnęła jeszcze mocniej palce na puklach, omal ich nie wyrywając. Twarz jej poczerwieniała, a do oczu napłynęły łzy. Rin nie mogła patrzeć na nią w takim stanie. Serce jej się łamało, a poczucie winy wzrastało z każdą sekundą, dlatego powoli wstała i podeszła do blondynki. Kucnęła tuż przed nią, kładąc dłonie na jej nogach i przesuwając po nich kciukami. — A-ale nic nie pamiętam — dokończyła, a czas dla brunetki wydawał się stanąć. Poczuła suchość w ustach, które bała się otworzyć. W powietrzu zawisło nieme pytanie, o którym każda doskonale zdawała sobie sprawę.

— Czy... — przerwała, patrząc gdzieś w bok. Tak cholernie nie chciała o to pytać. Czuła, że odpowiedź będzie najgorszą z możliwych.

— Obudziłam się w jakimś pokoju — szepnęła Fuyuka, wpatrując się w swoje kolana i przecierając mokry nos rękawem. — Potem okazało się, że to hotel. — Mówiła niezwykle cicho, prawie nie mrugając, a słone łzy płynęły po jej policzkach, łącząc się przy brodzie. — Wiedziałam od razu, że coś jest nie tak. — Głos się jej załamał, co przerodziło się w głośny szloch, którego już nie była w stanie zatrzymywać. — Wszystko mnie tak bardzo bolało — jęknęła. Rin pochyliła się nad nią i przyciągnęła, zamykając w szczelnym uścisku. Trzymała ją mocno, jakby Fuyuka miała zaraz się rozsypać i tylko dzięki ramionom Inari jeszcze tego nie zrobiła. Kurczowo ściskała materiał białej marynarki, opierając cały ciężar na klęczącej sylwetce Rin.

— Mówiłaś o tym komuś? — spytała brunetka, głaszcząc roztrzęsioną nastolatkę po włosach. Blondynka w odpowiedzi pokiwała przecząco głową, a Inari wzmocniła uścisk, kołysząc się delikatnie na boki. — Obiecuję, że znajdę tego, kto ci to zrobił — szepnęła, zaciskając mięśnie szczęki. — I sprawię, że za to zapłaci.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro