5.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

I think I will always feel like an outsider.

Wokół panował niewielki tłok, przez co poruszanie się wąskimi uliczkami najstarszej części Sendai, było nieznacznie utrudnione. Robiło się coraz cieplej, jednak nadal daleko było pogodzie do upałów, które miały nadejść za około miesiąc. Był to okres, w którym w mieście pojawiało się najwięcej turystów i nagle ponad milionowe miasto robiło się nieco za ciasne. Nasłonecznione uliczki przepełnione były stoiskami z tradycyjnymi smakołykami, a także pamiątkami. Co chwila można było usłyszeć dźwięk robionego zdjęcia i chichoty nieśmiałych nastolatek, które po raz pierwszy mają możliwość rozmowy z obcokrajowcem.

Mrożona kawa w papierowym kubku była idealną alternatywą na taką pogodę. Przyjemnie chłodziła skórę Rin, a także z każdym łykiem poprawiała jej humor. Brunetka uwielbiała frappé i gdyby mogła, to przez całą wiosnę i lato piłaby tylko ją. Słodki smak syropu karmelowego mieszał się z mocnym espresso, pozostawiając na języku nastolatki smak, który ta wręcz łaknęła.

— Zajdziemy tutaj? — spytała jej matka, wskazując ręką, w której trzymała swoją mokkę, na sklep z pamiątkami. — Chciałabym kupić pocztówkę i wysłać Hide — wyjaśniła, a wiatr porwał jej krótkie włosy, które zaraz poprawiła. Inari Hayami w żadnym aspekcie wyglądu nie przypominała matki Rin, bardziej jej siostrę. Zadbana skóra lśniła w słońcu swoją gładkością, a bystre błękitne oczy, które jawnie zdradzały doświadczenie, skryte były pod markowymi okularami przeciwsłonecznymi. Dziwnym trafem obie ubrały się w bardzo podobne kolory, co jeszcze bardziej potrafiło zmylić obce osoby.

— Po co cioci pocztówka?

— Ktoś z jej znajomych ją o nią poprosił, prawdopodobnie je kolekcjonuje — odpowiedziała, kierując się w stronę niewielkiego sklepiku, który wyglądał, niczym żywcem wyjęty ze starych fotografii.

— Rozumiem — mruknęła cicho, wchodząc za matką do sklepu. W międzyczasie odczytała wiadomość od Fuyuki, co trochę ją uspokoiło. Weszło jej to już w taki nawyk, że zaczęła to robić odruchowo. Do tego stopnia, że za każdym razem sprawdzała powiadomienia co równą godzinę, bez wcześniejszego patrzenia na zegarek.

Wnętrze było takie, jak nastolatka je sobie wyobrażała. Drewniane i pełne nieco kiczowatych bibelotów, których łaknęli turyści. Niewielkie przejścia pomiędzy regałami i wysepkami utrudniały swobodne poruszanie się, a kadzidło niedaleko lady roznosiło zapach przydymionych moreli. Oprócz obu Inari w sklepie była jedynie starsza sprzedawczyni i para obcokrajowców rozmawiających nieco zbyt głośno po angielsku.

— Może powinnam ci kupić? — odezwała się nieco żartobliwie pani Inari, odwracając się twarzą w stronę córki. Jej piękną twarz ozdobił delikatny uśmiech, który ostatnimi czasy Rin rzadko widywała. A może nawet nie zwracała na to uwagi? Brunetka w ręku trzymała białą figurkę Darumy, której puste, jeszcze niepomalowane oczodoły, wwiercały się w Rin.

— Weźmy może od razu wszystkie możliwe kolory — powiedziała nastolatka, zerkając na pozostałe lalki, ustawione w równych rządkach.

— A masz aż tyle życzeń? — spytała, odkładając białą Darumę, a zgarniając czerwoną. Dziewczyna uniosła nieznacznie brwi do góry. Jej matka nie była typem osoby, która zawierzałaby tradycjom religijnym i bogom. Zazwyczaj to ona była bardziej racjonalna niż jej mąż, który miał predyspozycje stania się lekkoduchem.

— Nawet więcej — odpowiedziała, patrząc na plecy kobiety, która popijając kawę, podeszła do kolejnego stoiska. Rin przystanęła przed regałem, patrząc w puste oczy lalek. Każdy kolor symbolizował coś innego. Czerwone miały przynosić szczęście, zwycięstwo, a nawet długowieczność i ochronę przed chorobami. Białe zapewniają czystość umysłu, co miałoby pomagać na egzaminach. Srebrne, to status społeczny. A czarne, ochronę przed złem i złośliwymi demonami. Nastolatka zawahała się na moment. Czuła się dziwnie, mając nadzieję, że czarna figurka w jej dłoni zdoła ją ochronić, przed trudnościami, które dopiero miały nadejść. Nigdy tak naprawdę w nic nie wierzyła, skupiając się na osiąganiu wszystkiego za pomocą własnej pracy niż pomocy sił wyższych. Jednak teraz, stojąc pośród regałów, z mętlikiem zarówno w życiu, jak i głowie chwytała się wszystkiego.

— Którą z tych wybrać? — Obie pocztówki, które trzymała kobieta, wyglądały podobnie, z tą różnicą, że na jednej było znacznie więcej zieleni.

— Ta po prawej.

— Tak myślałam — mruknęła, odkładając drugą widokówkę na stojak. — Wzięłaś coś? To pójdę zapłacić.

— Tylko to — odpowiedziała, podając matce Darumę. Hayami zaledwie chwilę patrzyła na lalkę, po czym przeniosła zdziwiony wzrok na córkę. Na jej twarzy odmalowywała się mieszanka smutku i niepokoju, jednak nie odezwała się ani słowem. To miało być życzenie Rin i jeśli nastolatka nie zamierzała go wyjawiać, kobieta ani śmiała naciskać.

— Jutro wieczorem razem z tatą wybieramy się na kolację biznesową — zaczęła pani Inari, chwilę po tym, jak wyszły ze sklepu. — Dlatego będziesz musiała sobie coś zamówić, jak wrócisz z juku.

— Coś ważnego? — Wyrzuciła puste opakowanie po kawie do odpowiedniego pojemnika, a następnie ponownie zrównała krok z matką.

— Planujemy otworzyć kolejną filię w Korei, z tym wyjątkiem, że ten oddział będzie reprezentował tylko jedną firmę.

— Tylko jedną? — Rin otworzyła szerzej oczy, przypatrując się matce, której obcasy czarnych botków miarowo stukały o bruk. — Jaką firmę stać na coś takiego?

— Elektroniczną — odpowiedziała, zdejmując z ramienia dużą czarną torebkę, żeby zacząć w niej szukać kluczyków do dużego, srebrnego SUV-a, stojącego na płatnym parkingu.

•••

Jeśli Rin miałaby podać jedną cechę, która opisywała jej ojca, byłaby to z pewnością charyzma. Inari Futoshi od zawsze był mężczyzną charyzmatycznym. Zdolnym gromadzić wokół siebie tłumy ludzi, którzy chętnie go słuchali. Sporo osób nawet nie zdawała sobie z tego sprawy, ale ciemnooki brunet potrafił umiejętnie wywierać wpływ, a także szybko zdobywać szacunek. Od zawsze pociągał za sobą innych, stając się swego rodzaju „przywódcą". Miało to przełożenie na jego wykształcenie oraz sukces, który udało mu się osiągnąć.

Nie był przystojny, raczej przeciętny. Gdyby nie drogie ciuchy i skrupulatne dbanie o swój wizerunek, nie wyróżniałby się niczym od zwyczajnego pracownika korporacji. Kiedy Rin była młodsza, często zastanawiała się, jakim cudem mężczyzna taki jak on, zdołał poderwać jej matkę. Kontrast między nimi od zawsze był ogromny. Hayami nie dość, że była piękna, to jeszcze niezwykle inteligentna i przede wszystkim, pochodziła z dobrego domu, a to liczyło się najbardziej. Brunet natomiast na początku nie mógł jej zaoferować zbyt wiele. Wywodził się z klasy średniej i jedyne co go wyróżniało, to niebotyczna charyzma i determinacja. Rin dopiero po jakimś czasie zaczęła rozumieć, w jaki sposób się sobie spodobali.

Obecnie, była w takiej samej sytuacji, jak jej matka kilkanaście lat temu. I po przeżyciu tych kilku lat w gronie bogatych, rozpieszczonych nastolatków, pojęła, że wygląd nijak ma się do charakteru. Zrozumiała, że Inari Hayami nie pociągało zewnętrzne oblicze Futoshiego, ale inteligencja, zdolności przywódcze i niezwykła chęć osiągnięcia czegoś wielkiego. Ona pragnęła tego samego, dlatego z czasem razem stopniowo budowali pierwszą kancelarię i aktualnie renomowane nazwisko, które kiedyś w społeczeństwie znaczyło tyle, co nic.

— Może też się napijesz? — spytał Futoshi, unosząc butelkę białego półwytrawnego wina. Nastolatka odchrząknęła, odkładając pałeczki na specjalną podstawkę. Zerknęła na ojca, który z uśmiechem trzymał w dłoni szklaną butelkę, a później na matkę, która również na nią patrzyła. Rin poczuła się jak na egzaminie.

— Jestem niepełnoletnia — wypaliła, nie mogąc dłużej znieść wzroku rodziców. Z nieznanych jej względów, czuła jakby wywierali na nią presję. Choć tak naprawdę, nawet nic nie robili.

— Chcesz powiedzieć, że nie piłaś nic wcześniej? — Tym razem odezwała się Hayami. Z lekkim uśmieszkiem błąkającym się na jej ustach siedziała naprzeciwko Rin, z prawej strony swojego męża.

— Tego nie powiedziałam — mruknęła cicho, na co ojciec nastolatki się roześmiał. Następnie bez słowa chwycił za pusty kieliszek (którego bytność od rozpoczęcia obiadu nurtowała dziewczynę) i nalał do niego alkoholu.

— Możesz pić, jeśli tylko robisz to z głową — powiedziała krótkowłosa, poprawiając ciemne kosmyki, opadające jej na twarz. — Ale to już chyba wiesz. — Spojrzała w oczy córki, która odwzajemniła wzrok.

— Tak — odpowiedziała nastolatka, odbierając od bruneta kieliszek. Czuła się dosyć dziwnie i nie miało to związku z piciem alkoholu przy rodzicach. Pierwszy raz od dłuższego czasu spędzała czas z obojgiem, co przyniosło jej złudne uczucie ulgi. Na moment zapomniała o własnych problemach, poświęcając się rodzinie. Musiała przyznać, że omal zapomniała, że takową posiada.

— Zresztą, mamy co świętować — stwierdził radośnie Futoshi. — Jak dobrze pójdzie, to od dzisiaj na stałe poszerzymy zasięgi kancelarii po Koreę Południową. — Uniósł kryształowy kieliszek, a blady płyn ze złotymi drobinkami uderzył o ścianki naczynia, omal się nie wylewając.

— Za sukces — powiedziała Hayami, choć jej głos nie brzmiał, jakby była z tego powodu zadowolona. W przeciwieństwie do swojego męża, który wydawał się wręcz kwitnąć z zachwytu, ona siedziała z pokerowym wyrazem twarzy. — Omal bym zapomniała — dodała po chwili, kiedy reszta rodziny zajęła się sushi wyeksponowanym na talerzach, których pęknięcia zalane były złotem.

— Ach, tak — mruknął mężczyzna, na powrót odkładając pałeczki, żeby spleść obie dłonie na stole. — Ty, czy ja? — spytał Hayami, która jedynie na niego zerknęła.

— Zbliża się koniec pierwszego semestru — zaczęła, przeczesując czarne włosy długimi palcami.

— Tak, już mamy terminy testów — mruknęła.

— No właśnie, później będziesz miała jeszcze więcej na głowie. Najpierw egzaminy w szkole, później wewnętrzny na uczelni. — Zamilkła na moment, patrząc na Rin, która siedząc wyprostowana, jak struna, czekała na dalszą część wypowiedzi. Wydawała się być Hayami niewiarygodnie zmęczona i jakaś... doroślejsza? — Dlatego mamy dla ciebie propozycję.

— Jaką?

— Wyjazd na wakacje — powiedział mężczyzna.

— Przecież co roku jeżdżę do cioci Hide — mruknęła, marszcząc brwi.

— W tym roku będziesz mogła pojechać, gdzie tylko chcesz — wyjaśniła brunetka. — Nie musisz jechać do Hide, jeśli nie chcesz. Ale Europa wchodzi w grę.

— Czyli, mogę wybrać, gdzie pojadę i to bez opieki? — Oczy Rin rozszerzyły się w zdziwieniu. Nagle ogarnęła ją gwałtowna radość, która równie szybko uleciała, a wszystko przez to, że przypomniała sobie o... — Fuyuka — szepnęła ledwo słyszalnie.

— Możesz zabrać ze sobą, kogo chcesz — powiedziała matka nastolatki. — Oczywiście w granicach zdrowego rozsądku — wyjaśniła. — Do czterech osób i to takich, których zdążyliśmy choć trochę poznać.

— Bez chłopaków — wtrącił brunet, opierając się wygodnie o krzesło.

— Zależy jakich — mruknęła kobieta, patrząc na męża. — Istnieją jeszcze porządni.

— Naprawdę? — Rin zdawała się nie słyszeć uszczypliwego tonu, z jakim jej matka zwracała się do ojca. Pochłonięta była myślami o wyjeździe z Inabą z dala od tego wszystkiego. Może w ten sposób udałoby się Inari jej pomóc? Fuyuka mogłaby odpocząć w innym środowisku, na jakiejś plaży lub w górach. Natomiast Rin miałaby ją ciągle na oku i nie musiałaby się martwić o dłuższy brak odzewu z jej strony.

— Tak, opłacamy wszystko. Hotel, wyżywienie, atrakcje, czy co tam będziesz chciała — powiedział Futoshi. — Tym, kogo zabierzesz ze sobą także.

— Stać nas na coś takiego? — spytała zaskoczona. — Przecież macie budować w Korei...

— O to się nie martw — przerwała jej brunetka. — Widzimy, jak się starasz. Dlatego przed najgorszymi egzaminami należy ci się odpoczynek.

— Do kiedy mam się zdecydować?

— Przerwa między semestrami trwa 1,5 miesiąca, więc masz dużo czasu — odpowiedziała Hayami. — Na razie skup się na testach semestralnych i treningach, bo podobno nie idzie ci najlepiej w ostatnim czasie.

— Kto...

— Pan Andrianow dzwonił, żeby spytać, czy coś się dzieje, ponieważ „ostatnio nie jesteś sobą". — Krótkowłosa wyciągnęła do niej dłoń nad stołem, którą dziewczyna po chwili wahania uścisnęła. — Wiem, że to przez ten stres przedegzaminacyjny, dlatego się nie przejmuj. Dasz radę. — Kobieta uśmiechnęła się do córki pokrzepiająco, ściskając mocniej jej dłoń.

•••

Szkolne korytarze podczas długiej przerwy były praktycznie puste. Gdzieniegdzie tylko przemykali pojedynczy uczniowie, którzy przez wzgląd na obowiązki nie mogli wyjść na zewnątrz. Wszystko za sprawą nadzwyczaj ładnej pogody. Świeciło słońce, jednak nie był to żar, porównywalny do tego lipcowego. Była to raczej, łagodna zapowiedź lata, która wzmagana była lekkim wiatrem. Teren wkoło budynków był mocno zazieleniony, ale i zadbany, czego pilnowali ogrodnicy współpracujący ze szkolnym kółkiem. Gdzieniegdzie stały rozłożyste wiśnie, które były w centralnym okresie kwitnienia, przez co przy mocniejszych podmuchach wiatru, zrzucały z gałęzi drobne kwiatki. W ten urokliwy widok wpleceni byli uczniowie, którzy na początku przerwy wybiegli z budynku, walcząc o najlepsze miejsca. Każdy pragnął usiąść pod wiśnią, zwłaszcza pary lub grupki nastolatek.

— Inari-senpai! — Znajomy głos sprawił, że brunetka na moment przestała wpatrywać się w strony książki, która spoczywała na jej nogach. Podniosła wzrok, napotykając białe buty, a zaraz potem całą sylwetkę chłopaka, który był razem z nią w Kole Pisarskim.

— Coś się stało Kagawa-kun? — spytała, zamykając tomiszcze, a szatyn spoczął na ziemi naprzeciwko niej. W dłoniach ściskał tablet, a Rin odnosiła wrażenie, że ekran urządzenia od tak mocnego naporu, pęknie.

— Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale jutro mam oddać pracę na konkurs i chciałbym cię prosić, żebyś na nią zerknęła — wyjaśnił na jednym wdechu, kłaniając się lekko. Jasnobrązowe włosy opadły mu na czoło, nieznacznie przysłaniając piwne oczy.

— Umm, nie wiem, czy jestem odpowiednią osobą do tego — mruknęła, a ciepłe uczucie bycia docenioną zalało jej ciało. Nie uważała się za wybitną pisarkę. Nawet jak chciała ćwiczyć swój warsztat, to nie miała na to czasu. A teraz także głowy. Jej życie stało się bardziej zawiłe niż jakakolwiek powieść, jaką przeczytała.

— Liczę się z twoim zdaniem senpai i chciałbym je usłyszeć — dodał, na co Inari miała wrażenie, że zaraz jej skóra pokryje się mocno widocznymi rumieńcami.

— Co to właściwie jest? — spytała, unosząc dłoń, żeby szatyn mógł podać jej tablet.

— Opowiadanie. — Zerknął na gałęzie drzew nad ich głowami, które rzucały cień na skrawek trawnika. Prześwitywały spomiędzy nich snopy światła, które padały centralnie na jego twarz. — Nie jest długie.

— Mhm — mruknęła głucho, zaczynając czytać.

Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuła jakiekolwiek przyjemne emocje. Było to miłą odskocznią od bezustannego stresu, uczucia niepokoju, a także wszechogarniającego lęku. Na dodatek wiązało się to z pochwałą, która dotyczyła tego aspektu jej życia, który trafiał do niej dogłębnie. Komplementy dotyczące nauki i tańca mocno różniły się od tych związanych z pisaniem. Te pierwsze były dla Rin czymś oczywistym, na co pracowała i do czego była przyzwyczajona. Nie wzbudzały one w niej żadnych większych uczuć. Ot, miłe słowo, na jeden i ten sam temat od kilkunastu lat. Pisanie było w tej kwestii wyjątkowe. Było czymś, co pozwalało Rin uciec od ciągłych obowiązków, pracy i wyidealizowanego obrazu życia, który za wszelką cenę chciała utrzymać. Wylewanie w słowach tego, co akurat siedziało jej w głowie, było także czymś intymnym. Nigdzie indziej nie zdradzała swoich pragnień, które w realnym życiu nigdy nie mogłyby być urzeczywistnione. Tylko tam odkrywała kawałki samej siebie, wszczepiając je w fikcyjne postacie. Co prawda tylko i wyłącznie Inari wiedziała, że emocje i uczucia bohaterów jej opowiadań są jej własnymi.

— Niesamowite — powiedziała tylko, oddając urządzenie zaskoczonemu Nobuo. Siedział na własnych nogach, które podkulił pod pośladki, czekając jak skazaniec na werdykt. Był młodszy od brunetki o rok, choć nikt, kto czytał jego prace, nie dałby mu mniej niż dwadzieścia pięć lat. Sposób, w jaki pisał i formułował zdania, a także dojrzałość jego bohaterów podnosiły go do rangi prawdziwych autorów.

— Tylko tyle? — spytał, mrugając zaciekle.

— Nie wiem, czy jestem w stanie dokładnie opisać, co czuje po przeczytaniu tego — wyjaśniła. Było to w pełni prawdą. Nadal odczuwała przyjemne mrowienie pod skórą, a nawet ekscytację, kiedy głowni bohaterowie wyznali sobie uczucia. — Tak dojrzałe spojrzenie na miłość nie jest codziennością wśród osób w naszym wieku. — Uniosła ledwo widocznie kącik ust, który zaraz opadł. Nie potrafiła się uśmiechać. — To naprawdę wyjątkowy tekst i myślę, że z pewnością wygrasz — powiedziała, na co twarz Kagawy rozjaśniła się. Piwne oczy błysnęły, a w całe ciało wstąpiła widoczna energia.

— Wiesz, Inari-senpai. Nie zależy mi na wygranej — przyznał, wpatrując się w zgaszony ekran tabletu, w którym widniała jego przyciemniona podobizna. — Pisanie dla pisania jest samo w sobie wystarczające — dodał. — Ale chciałbym to robić dobrze.

— Wychodzi ci to nawet lepiej — powiedziała, po czym spojrzała na wyświetlacz telefonu. — Za niedługo dzwonek.

— Przepraszam, że zająłem ci prawie całą przerwę Inari-senpai — powiedział, kłaniając się lekko. — Obiecuję, że jakoś ci to wynagrodzę.

— Możesz rozbudować to opowiadanie i mi przesłać na maila — odpowiedziała, zabierając książkę wraz z komórką, po czym wstała. — To już będzie odpowiednia zapłata.

— Tak zrobię! — zawołał z uśmiechem, po czym zawahał się, kiedy spojrzał na tytuł książki, którą trzymała w dłoni. — „Prawo karne"? — Inari ledwo zauważalnie się zmieszała, przyciskając okładkę do boku ciała.

— Moi rodzice są prawnikami i zamierzam studiować prawo, więc samo rozumiesz — wyjaśniła cicho. Kłamała. Znowu.

— Och, wierzę, że się dostaniesz Inari-senpai — powiedział, a brunetka ponownie próbowała się uśmiechnąć. Przecież nie mogła się przyznać, że szukała w książce informacji na temat karalności za przestępstwo seksualne.

— Dziękuję — mruknęła, a kiedy chłopak się pożegnał, ta odetchnęła z ulgą. Przystanęła na środku korytarza, po czym skierowała się w stronę schodów na wyższe piętra.

— O, Inari-chan! — Dobrze jej znany głos, omal nie przyprawił ją o dreszcze. Mocniej zacisnęła palce na balustradzie schodów, po czym przybrała najładniejszy uśmiech, na jaki było ją stać. Musiała dobrze odgrywać swoją rolę.

— Miło cię widzieć Hatamoto-kun — powiedziała, odwracając się za siebie. Szatyn stał kilka metrów za nią w towarzystwie znajomych Rin osób. Była tam zarówno nierozłączna dwójka jego kolegów, jak i znienawidzona przez Fuyukę – Motofuji Saki. Inari musiała przyznać, że dobrali się w sam raz.

— Coś blado wyglądasz — mruknął Gonnosuke, podchodząc bliżej, żeby musnąć palcami policzek brunetki. Rin stała, jak sparaliżowana, czując, jak chłopak wyraźnie niszczy pewne granice. Posuwał się do coraz bardziej bezczelnych czynów i dziewczyna zaczynała się obawiać, co będzie dalej.

— Uznam to za komplement — odpowiedziała, po czym chwyciła jego nadgarstek, żeby odsunąć dłoń od swojej twarzy. — Powinniśmy iść na lekcję — dodała, odwracając się i ruszając po schodach przed siebie. Rękę, w której trzymała książkę, docisnęła do swojej piersi, obawiając się, że chłopak, albo ktoś z jego znajomych odczyta jej tytuł. Czuła się, jak tchórz uciekający od konfrontacji, ale co mogła innego zrobić? Dać się ośmieszyć? Pozwolić, żeby Hatamoto dalej wodził palcami po jej twarzy? Nie mogła na nic takiego pozwolić. Bo równałoby się to z insynuacjami, których ta za żadne skarby by nie chciała, a także z przewagą szatyna.

— I-na-ri-chan. — Dziewczyna miała ochotę zakląć. Stanęła na najwyższym stopniu schodów, po czym z uniesioną głową spojrzała na trójkę chłopaków. A dokładnie na rudowłosego Satoriego.

— Tendō — odpowiedziała łagodnym głosem, po czym spojrzała na jego towarzyszy. — Semi-kun, Ushijima-san, miło was widzieć. — Na jej ustach ciągle tkwił sztuczny uśmiech. Była pewna, że nic nie zdradza jej zdenerwowania. Choć miała dziwne wrażenie, że przeszywający wzrok Satoriego wierci jej dziurę w głowie. Energiczny nastolatek wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami, a uśmieszek błąkał się na jego wąskich ustach.

— Ciebie też Inari-chan — powiedział wyraźnie zadowolony Eita. Kiedy tuż obok niej pojawił się Gonnosuke wraz ze znajomymi bezwiednie spojrzała na Wakatoshiego, który najpierw zerknął na przechodzącego szatyna, a później na nią. — Chodźmy lepiej do klasy, bo pan Akitsu znowu nas zapyta — dodał, na co reszta przytaknęła, rozdzielając się.

— Wakatoshi-kun, ty to jednak jesteś cichą wodą — mruknął Tendō, poruszając palcami w rytm niesłyszalnej dla nikogo poza nim muzyki.

— „Cichą wodą"? — Oliwkowe oczy zmierzyły rudowłosego wzrokiem, podczas gdy ten nie przestawał podrygiwać.

— No ani się obejrzałem, a ty już rozmawiasz z Inari — wyjaśnił, po czym zaczął na głos nucić muzykę, która od dłuższego czasu męczyła jego głowę.

— Ale co to ma do wody? — spytał, przystając przy sali Satoriego z tabliczką 3-2.

— To, że musisz uważać, żeby się nie utopić — powiedział, znikając za przesuwanymi drzwiami. Ushijima zmarszczył brwi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro