Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Parents have no idea what it's like to be a teenager in this generation.

Nienawidziła tłumów.

Odkąd tylko pamięta, kojarzyły jej się ze ściskiem i brudem obcych rąk. Na sam widok porannego i popołudniowego natłoku osób na przystanku, dostawała dreszczy. Jej obecne położenie niestety nie było lepsze. Randomowa piosenka dudniła jej w uszach, a pijackie śpiewy i okrzyki znajomych nie przestawały rozbrzmiewać. Impreza trwała w najlepsze i żaden z jej uczestników nie przejmował się zbyt głośną muzyką, czy też ciszą nocną, która minęła dobre kilka godzin temu.

Od dłuższego czasu nie ruszała się z wysokiego stołka przy barze, obserwując z oddali, jak kilku znanych jej tylko z wyglądu chłopaków, próbuje swoich sił w pokerze na pieniądze.

W dodatku nieudolnie.

Było jej strasznie niewygodnie, ponieważ przez satynowy materiał krótkiej sukienki co chwila się ześlizgiwała. Trwała jednak na swoim miejscu, sącząc z papierowego kubka gin wymieszany z tonikiem i Sprit'em. Tylko siedząc w tym miejscu, miała przez większość czasu spokój od opitych czy naćpanych rówieśników. Niestety, co jakiś czas ktoś ją zaczepiał i starał się wciągnąć do jednej z kilku niewielkich grupek, które utworzyły się w ogromnym mieszkaniu. Szybko jednak ich zbywała i powracała do ślęczenia przy zalanym alkoholem marmurowym blacie i zerkania co chwila na dobrze się bawiącą blondynkę.

Nie miała ochoty tu być. Szczerze mówiąc, nie znała większości osób, które były w mieszkaniu i gdyby nie Fuyuka, nie przekroczyłaby nawet progu. Co gorsza, jasnowłosa miała w zwyczaju otaczać się dużym gronem osób, których Rin ledwo tolerowała i na domówkach takich jak ta, czuła się jak ryba w wodzie. Niechęć ze strony brunetki nie pochodziła od zwykłej arogancji, czy zadzierania nosa. Tylko z drobnej słabości kolegów Fuyuki, której osobiście się brzydziła. Mianowicie mieli oni dosyć marne charaktery, gdy chodziło o wszelkiego rodzaju prochy, co wyraźnie odbiło się na blondynce, która sama zaczęła miewać objawy owej „słabości".

Głównie dlatego Rin uczestniczyła w większości imprez urządzanych przez wąskie grono elitarnych uczniów Akademii Shiratoizawa. Nie chciała, ale w dużej mierze także nie mogła pozwolić, aby jej przyjaciółka przesadziła z używkami. Mogłoby się to wiązać nie tylko z zagrożeniem jej życia, ale także kompromitacją rodziny Fuyuki, gdyby tylko media w jakiś sposób dotarły do nagrań lub zdjęć z licznych imprez. Dalej wszystko runęłoby jak klocki domino. Szybko skojarzono by, że jasnowłosa przyjaźni się głównie z Rin, przez co i rodzina brunetki mogłaby stać się pośmiewiskiem. Dziewczyna nie mogła do tego dopuścić i chociaż jej koleżanka była w pełni wolnym duchem i rzadko kiedy przejmowała się konwenansami, to Rin musiała trzymać rękę na pulsie.

Zresztą nie ona jedna na tej imprezie była swego rodzaju „stróżem". Tak naprawdę nikt w tym domu nie mógł pozwolić sobie na żaden skandal. Wszelkie młodzieńcze wybryki, których dokonywali uczniowie mniej zamożnych i rozpoznawalnych rodzin, w ich kręgu były niedozwolone. Zdarzały się przypadki, kiedy ktoś coś nabroił, przez co inne rodziny się od nich odsuwały. Wówczas traktowano to, jako lekcję pokazową dla reszty młodzików, którzy na własne oczy widzieli powoli rosnącą granicę między wpływowymi familiami.

Wychyliła do końca alkohol w czerwonym kubeczku, po czym odstawiła naczynie na lepki blat. Rozejrzała się w poszukiwaniu czegoś bez procentów, jednak z trudem mogła odszukać kształt czegokolwiek butelkopodobnego. Wszędzie panował istny rozgardiasz, który sprawił, że zaczęła się zastanawiać, czy aby przypadkiem nikt nie wprowadził dzikich zwierząt do środka. Ozdobne półki wykonane z ciemnego drewna sandałowego, które w praktyce miały za zadanie eksponować drogi alkohol, teraz świeciły pustkami. Rin podejrzewała jednak, że nie było to za sprawą nastolatków pałętających się po domu, a przejawem trzeźwego myślenia gospodarza, który ukrył cenne trunki jeszcze zanim wszystko się zaczęło. Na podłodze i blacie, przy którym siedziała, walały się rozbite szklane butelki po różnego rodzaju alkoholach, których zawartość znajdowała się na większości przedmiotach w pomieszczeniu. Posadzka wykonana z naturalnego kamienia lepiła się od alkoholu i brudu. Brunetka nie chciała nawet wiedzieć, co jeszcze się na niej znajdowało. Przełknęła ślinę, czując gorzki smak toniku na języku i zmrużyła oczy, widząc, jak do jej roześmianej przyjaciółki podchodzi we własnej osobie Gonnosuke Hatamoto. Bożyszcze połowy żeńskiej części szkoły, którego Rin uważała za zwykłego kabotyna. Marnego aktora usiłującego wciągnąć w swoje gierki, jak największą liczbę osób, żeby osiągnąć jak najlepszy skutek. Przypominał ciemnowłosej tym zachowaniem kota, który przywleka właścicielowi mysz, aby na jego oczach się nad nią pastwić, żeby na końcu pożreć. Osobiście nie doświadczyła z jego strony żadnych negatywnych zachowań skierowanych prosto na nią, jednak często czuła na sobie wzrok szatyna. Wtedy też odnosiła wrażenie, jakby znajdowała się na polowaniu, gdzie to właśnie ona była ofiarą. To, że trzymał się od niej na dystans, mogło być spowodowane przez wiele czynników. Jednak Rin podejrzewała, że w głównej mierze obawiał się wykonać jakikolwiek pejoratywny krok z powodu jej pozycji. Pochodziła ona bowiem z jednej z bardziej cenionych rodzin w całej Japonii, a co za tym idzie, zadarcie z nią wiązało za sobą poważniejsze konsekwencje niż szkolna „drama". To samo tyczyło się Fuyuki, jednak frywolna natura blondynki wysyłała do reszty osób zupełnie odmienne sygnały niż Rin.

Zsunęła się ze stołka, a kiedy jej czarne sandały na szpilce dotknęły parkietu, poprawiła podsuwającą się ku górze sukienkę. Sprawdziła jeszcze, czy zawartość jej niewielkiej torebeczki pozostała niezmienna, po czym ruszyła w stronę rozmawiającej dwójki. Była wyższa niż przeciętna Japonka, a co za tym idzie, na wysokich obcasach górowała nad resztą, nie tylko dziewczyn, ale i niektórych chłopców. Zaledwie kilka lat temu miała kompleks na tym punkcie, zwłaszcza kiedy kończyła szkołę podstawową, gdzie zyskała niechlubne miano „żyrafy". Teraz jednak nauczyła się z tym żyć. Ba! Nawet zaczęła traktować to jako atut, który niekiedy skrzętnie wykorzystywała, pozując dla fotografów. W końcu, dzięki temu zawsze miała możliwość rzucenia wszystkiego i zostania modelką, oczywiście o ile ktokolwiek by ją przyjął. W to jednak nie wątpiła, gdyż w dużej mierze odziedziczyła swój wygląd po matce, która bądź co bądź była i nadal jest wyjątkowo piękna.

Zerknęła na zakrywającą wygięte w uśmiechu usta Fuyukę, po czym przeniosła wzrok na Hatamoto. Był wyższy od obydwu z nich, jednak brunetka dzięki obcasom mogła bez problemu mierzyć się z nim wzrokiem na równi. Rin mogła go bez zająknięcia określić, jako przystojny. Miał zwykły, prosty nos z ledwo zauważalnym garbem, zupełnie jakby kiedyś go złamał. Jasną cerę bez większych niedoskonałości i trójkątną twarz. Ciemnobrązowe włosy zazwyczaj pozostawiał w lekkim nieładzie, aby mogły one ukryć srebrnego industriala w lewym uchu. Inari jednak w tym całym obrazie najbardziej niepokoiły jego oczy, zupełnie oderwane od reszty ciała kreującego się na uroczego nastolatka. Dwa czarne kratery dosłownie wżerały się w odpowiedniczki rozmówcy. Podchwycały każdą zmianę na twarzy drugiej osoby, przez co brunetka miała wrażenie, że Gonnosuke doskonale zdawał sobie sprawę, kiedy ktoś blefuje.

I właśnie dlatego uważała go za niebezpiecznego.

— No w końcu! Już myślałam, że przyspawali cię do tego krzesła — powiedziała blondynka o pół tonu za głośno, przez co Rin poznała, że przyjaciółka była wcięta.

— Jak widać nie — mruknęła, spoglądając na chłopaka, który nieznacznie pochylił się do przodu.

— Miło cię widzieć Inari-san — odezwał się szatyn, wpatrując się oczami w jej własne. Tak bardzo pragnęła móc odpowiedzieć w chamski i ironiczny sposób, jednak nie mogła. Zabraniała jej tego cholerna etykieta i plakietka szanowanego nazwiska przyczepiona do jej własnego imienia. A także słowa rodziców powtarzane, niczym mantra na każdym kroku „noś z dumą swoje pochodzenie".

— Ciebie również Hatamoto-san — odpowiedziała  z neutralnym wyrazem twarzy, powracając zaraz do pijanej blondynki. Mleczna cera była wyraźnie zarumieniona na policzkach, a ciemne oczy zdawały się stracić ostrość. W tym także możliwość trzeźwej oceny obecnej sytuacji. Wcześniej idealnie ułożone platynowe fale, teraz były jedynie prostymi strąkami, w dodatku źle wyglądającymi. Makijaż był lekko rozmazany, a na ustach nie ostał się ani miligram delikatnej koralowej pomadki. Czarna, krótka sukienka ze stójką błyszczała gdzieniegdzie, przez rozsypany brokat, a stopy nie trzymały się już tak stabilnie na wysokiej szpilce srebrnych sandałków. Jednym słowem, był to znak dla Rin, że należy się już zbierać.

— Mogłabyś mi pomóc? — spytała dziewczynę.

— W czym?

— Łańcuszek z tyłu zaplątał mi się we włosy — wyjaśniła. — Nie dam rady sama go poprawić — dodała, na co jasnowłosa (ku uciesze Rin) podała papierowy kubek, stojącemu naprzeciw niej Gonnosuke. — Tylko nie tutaj, bo jest za słabe światło — mruknęła, chwytając nastolatkę za dłoń i ciągnąc w kierunku łazienki.

Widząc zamknięte drzwi, przystanęła i zapukała. Kiedy jednak nikt się nie odezwał, wparowała z Fuyuką do środka, następnie zatrzasnęła drzwi i przekręciła zamek. Zatkała nos, czując czyjeś wymiociny, dlatego szybkim ruchem podeszła do panelu na ścianie i włączyła klimatyzację. Jasnowłosa w tym czasie usiadła na zamkniętej klapie sedesu, opierając łokcie na kolanach. Wydawała się być śpiąca, co działało na korzyść Inari.

— Będziemy się zbierać — oznajmiła Rin, zakładając ramiona przed sobą.

— Co?! — Ku zdumieniu brunetki, Fuyuka zareagowała niezwykle żwawo. — Czemu niby?! — zawołała o wiele za głośno, przez co Rin zmarszczyła wypielęgnowane brwi.

— Jesteś już pijana, poza tym za niedługo będzie świtać — odpowiedziała spokojnym tonem, nie chcąc, aby przyjaciółka się nazbyt nakręcała. Nie miała ochoty na dodatkowe sprzeczki z „pijaną Fuyuką", która miała w zwyczaju w takich chwilach zachowywać się impertynencko. Znała ten schemat, co prawda był on najgorszym z możliwych i dosyć rzadko się zdarzał, jednak zazwyczaj Rin umiała sobie poradzić.

— Nieprawda! — ponownie krzyknęła, podrywając się z siadu. Ciemnowłosa przymknęła na moment oczy, naciskając na punkt między brwiami. Zaczynała boleć ją głowa, zarówno z niewyspania, jak i przebywania zbyt długo w głośnym towarzystwie. Fakt, że miała jeszcze tego samego dnia masę rzeczy do zrobienia, tylko wzmagał powoli rosnącą irytację. Odsunęła dłoń, spoglądając spod gęstych rzęs na bojowo nastawioną nastolatkę.

— Posłuchaj — zaczęła, siląc się na jak najspokojniejszy ton. Nie chciała się kłócić w takim momencie, zwłaszcza kiedy blondynka była podpita. — Za niedługo rozpocznie się kolejny dzień. Ty jak, dobrze pamiętam, masz o 12 trening szermierki — powiedziała, starając się użyć, jak najlepszych słów, aby przekonać dziewczynę. — Zostało ci niewiele czasu, żeby wytrzeźwieć i się ogarnąć. Bo dobrze wiesz, że jak twój trener podpieprzy cię do rodziców, to leżysz.

— Jak dobrze pamiętam — zaczęła Fuyuka, nieudolnie przedrzeźniając brunetkę. — To nie jesteś moją matką i nie masz prawa wpieprzać się w moje życie — warknęła, zaciskają drobne dłonie w pięści. Zaraz potem szybkim krokiem podeszła do drzwi z zamiarem otworzenia ich. Brunetka w tym momencie straciła cierpliwość i gwałtownym ruchem chwyciła blondynkę z nadgarstek, odrywając tym samym jej rękę od zamka. Przez kilka sekund stały w bezruchu, a kiedy Fuyuka spróbowała wyrwać się z uścisku, ciemnowłosa tylko mocniej zacisnęła na niej palce. Wątpiła, że w takim stanie dziewczyna poczuje jakikolwiek ból, jednak nie chciała jej zranić, a jedynie przemówić do rozsądku.

— Weź się kurwa w garść — warknęła Rin, ponownie unikając wyszarpnięcia się nastolatki, poprzez zatrzymanie jej siłą. — Przestań zachowywać się, jak pieprzona gówniara, tylko rusz głową. Zabawa się już skończyła, zaraz pójdziemy na studia i tam się wyszalejesz — powiedziała, czując, jak jej serce bije szybciej z powodu złości. — Teraz zepnij tyłek i zdaj egzaminy, żeby nie przynieść wstydu rodzinie.

— Znowu to samo! — krzyknęła, uwalniając w końcu nadgarstek i odsuwając się gwałtownie od brunetki. — „Nie przynieś wstydu rodzinie" — powiedziała, przedrzeźniając ponownie głos Rin. — Gdzie w tym wszystkim liczę się ja?! Co?! — Inari spojrzała na nią zdziwiona. Pierwszy raz usłyszała z jej usta zdanie o takim charakterze. Nie sądziła nigdy wcześniej, że blondynka może mieć problem z panującymi w ich środowisku zasadami. Co prawda sama miewała przejawy chęci odcięcia się od wszystkiego, jednak wtedy zaciskała zęby i parła dalej. Nie dlatego, że którekolwiek z rodziców, czy rodziny ją do tego zmuszali, a ponieważ żyła ze świadomością, że nie ona jedna nosi to samo nazwisko. Ostatnim czego by chciała, to przynieś wstyd swoim bliskim. Dlatego, nawet gdy nienawidziła lekcji gry na skrzypcach, czy baletu, to wciąż w nich uczestniczyła, byleby tylko ich zadowolić. Było to ogromnym ciężarem, ale nie była w tym sama. Nastolatkowie na tej imprezie i stojąca przed nią, trzęsąca się z nadmiaru emocji Inaba, również zmagali się z podobnymi problemami.

— Fuyu... — zaczęła, jednak nastolatka przerwała jej z rozedrganym głosem.

— Zajmij się swoim idealnym życiem — syknęła. — Zachowuj się dalej, jak potulny szczeniak, a mnie zostaw w spokoju — dokończyła, podchodząc do drzwi i opuszczając pomieszczenie. Inari nawet jej nie zatrzymywała, stała przez chwilę, a słowa wyplute wręcz przez przyjaciółkę zakłuły ją lekko. Uszczypnęła się w przedramię, chcąc się skupić. Nie powinna roztrząsać tych słów, bo wiedziała, że Fuyuka, starała się zagrać na jej emocjach. Nawet, jak teraz się pokłóciły, to za jakiś czas dziewczyna zadzwoni z przeprosinami i tłumaczeniem, że to wszystko przez alkohol. Później kupi jej drobny prezent w ramach pokuty i wszystko skończy się jak zawsze.

— Długo jeszcze? — spytał jakiś chłopak, opierając się o framugę. Brunetka nie odpowiedziała, tylko w milczeniu wyszła, słysząc, jak z głośnym trzaskiem zamykają się za nią drzwi.

Rozejrzała się po zabałaganionym mieszkaniu, a kiedy ujrzała Fuyukę w liczniejszym towarzystwie niż wcześniej, ruszyła w ich stronę. Nie zamierzała się już kłócić, bo zwyczajnie miała dosyć. Chciała jedynie ostatni raz spróbować. Nie siliła się nawet na uprzejmości i przywitanie się z dodatkowymi osobami, które również stały w niewielkim kółku. Podeszła od razu do uwieszonej na ramieniu bruneta Fuyuki. Chłopak wyglądał znajomo, jednak Rin nie mogła przypomnieć sobie, skąd go kojarzyła. Na pewno nie był to nikt z bliskich znajomych blondynki, gdyż od razu by go rozpoznała. Skierowała wzrok na Inabę.

— Pytam ostatni raz, wracasz ze mną?

— Niee — zawołała, przeciągając ostatnią literę. — Razem z Shinsuke świetnie się bawimy! — dodała, a brunetka uniosła brwi, słysząc, jak przyjaciółka zwraca się do chłopaka po imieniu.

— Jak chcesz — mruknęła, poprawiając torebkę. — Na razie — dodała, odchodząc w stronę wyjścia. Kiwnęła głową na pożegnanie kilku osobom, które znała i podeszła do sporego przedsionku. Rozsunęła szafę wbudowaną w ścianę i odnalazła swój beżowy trencz. Zarzuciła go szybko na siebie, nie siląc się nawet na zapięcie. Wyjęła komórkę, po czym odszukała numer na taksówkę. Przystawiła telefon do ucha, a następnie wyszła, zamykając za sobą drzwi.

Rozmawiając z operatorem, podeszła do windy, naciskając przycisk. Kiedy ta przyjechała, weszła do środka, wybierając kolejny guzik na parter. Mieszkanie było jedynym na ostatnim piętrze i oprócz zniewalającego widoku z okien i balkonu, posiadało dosyć długą podróż windą. Po naciśnięciu przycisku „rozłącz", oparła się plecami o ścianę, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze umieszczonym na całej powierzchni boku. Mimo że nie chciała, wciąż rozbijała na czynniki pierwsze, to co powiedziała jej Fuyuka. Miała swego rodzaju żal do siebie, że nie udało się jej zaciągnąć ją do domu, jednak złość, którą czuła, nadal nie wyparowała. Była wściekła na blondynkę, a przede wszystkim siebie, że pozwoliła się wkręcić w bycie niańką dziewczyny praktycznie na każdej imprezie. Powinna była odmówić za pierwszym razem na początku liceum i miałaby spokój. Nie miała ochoty dłużej przejmować się opinią innych i pozować na idealną córkę, którą nie była.

Westchnęła, przymykając zmęczone oczy, a kiedy usłyszała powiadomienie, że jest na parterze, wyszła. Hol, jak na japońskie warunki był ogromny, przez co stukot sandałów, roznosił głośniej, niż powinien. Wyjrzała, przez szklane drzwi w poszukiwaniu auta. Zobaczyła go praktycznie w tym samym momencie, w którym wjeżdżał na puste miejsce parkingowe przy chodniku. Wyszła na zewnątrz, kierując się w stronę samochodu, a dokładnie tylnego siedzenia po lewej stronie. Wsiadła do środka i po przywitaniu się z kierowcą, podyktowała mu adres.

Po zapłaceniu i wyjściu z auta podeszła do wysokiej furtki wykonanej z czarnego metalu. Otworzyła ją kluczem, po czym zatrzasnęła za sobą i ruszyła ku nowoczesnemu domowi w typowo japońskim stylu. Ciemne, gładkie drewno ciągnęło się dobre kilkadziesiąt metrów, oświetlone przez wbudowane w nie lampy. Po obu stronach chodnika ciągnęły się prostokątne oczka wodne, w których pływały liczne karpie koi. Drzwi otworzyła kodem, a po wejściu do środka zdjęła sandałki, a następnie jasnobrązowy płaszcz. Chwyciła w dłonie buty, przechodząc do niewielkiej garderoby. Rozsuwane drzwi wtapiały się w drewno ułożone na ścianach. Odłożyła na wieszak trencz, w którym aktualnie często chodziła i na bosaka ruszyła w stronę swojego pokoju. Nie zapalała żadnych świateł, gdyż przez oszklone ściany od strony ogrodu wpadała poświata brzasku. Weszła po schodach i praktycznie od razu skierowała się na prawo. Rozsunęła drzwi, praktycznie od razu upuszczając szpilki na podłogę. Rzuciła torebkę na podwójne łóżko, które ustawione było na podeście i podeszła do szafki nocnej, aby zdjąć wszelką biżuterię. Następnie zahaczyła o toaletkę, przy której zostawiła sztuczne rzęsy, nie trudząc się nawet o wyczyszczenie ich, czy włożenie do plastikowego pojemnika. Przeszła do łazienki, w której zmyła makijaż i wzięła chłodny prysznic. Chciała nie myśleć o sytuacji z Fuyuką, ale czuła dziwny i bezpodstawny niepokój, który nie dawał jej spokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro