[ 09 ]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jeżeli ktoś spytałby Harry'ego Stylesa o jego pierwsze zauroczenie, jak wtedy przy grze w prawda czy wyzwanie na imprezie, usłyszałby o pięknej, ciemno skórej dziewczynie, która była jego korepetytorką.

Leigh-Anne była trzy lata od trzynastoletniego chłopca, któremu pomagała w nauce matematyki. Już od pierwszego spotkania Styles nie mógł przestać o niej myśleć. Była śliczna, inteligentna i bardzo cierpliwa, biorąc pod uwagę to jakie trudności z matmą miał nastolatek. Ale naprawdę się starał. Chciał jej zaimponować, więc po każdym ich spotkaniu i ponad godzinie spędzonej na robieniu zadań, on spędzał dwie następne na szlifowaniu i powtarzaniu tego czego uczyła go Leigh.

Harry w czwartkowy wieczór przyglądał się dziewczynie, z rumieńcami znaczącymi jego policzki. Leigh-Anne w skupieniu i przygryzioną delikatnie dolną wargą wypisywała zadania trzynastolatkowi, czasami spoglądając na niego z uśmiechem.

- Co jest? - spytała lekko rozbawiona, a może nawet rozczulona. Młody Styles wydawał się jej naprawdę uroczy. Chłopiec szybko opuścił wzrok na długopis, który obracał między palcami.

- Masz ładne włosy - powiedział nieśmiało, a dłoń dziewczyny od razu powędrowała do gęstych, ciemnych loków. Uśmiechnęła się szeroko, by mrugnąć w końcu do Harry'ego.

- Dziękuje - odparła, wracając do rozpisywania cyferek, a nawet literek w zadaniu.

- Jak tam Hazz?

Harry oderwał wzrok od swojej korepetytorki by spojrzeć na ojca, który wszedł do salonu uśmiechając się. Mężczyzna zbliżył się do stolika przy którym siedzieli i położył dłoń na ramieniu syna, ściskając je lekko.

- W porządku - trzynastolatek pokiwał głową. Leigh-Anne wpatrywała się w aktora, oczarowana i trochę onieśmielona.

Mark Styles mimo iż nie robił się młodszy, to wielu uważało, że jest jak wino - im starszy, tym lepszy. Wciąż był niesamowicie przystojny, a maleńkie zmarszczki czy poważniejsze rysy były wyłącznie na plus.

- Harry bardzo się stara - powiedział patrząc w zielone oczy mężczyzny, który uśmiechnął się. Chłopiec uśmiechnął się dumnie do dziewczyny.

- Ma świetną nauczycielke - mruknął z pół uśmiechem Mark, puszczając ramię syna. Harry nie zauważył jak jego ojciec przesuwa dłonią po ramieniu dziewczyny, mijając ją by podejść do barku.

Leigh-Anne z szybko bijącym sercem wróciła do zadań, by przysunąć zeszyt w stronę Harry'ego i wytłumaczyć mu pierwsze dwa przykłady.

- Resztę zrób sam, a ja zaraz przyjdę i sprawdzę - odparła, spoglądając w kieruniu pomieszczenia w którym zniknął Mark Styles.

- Okej - Harry uśmiechnął się do brunetki, łapiąc za długopis i zaczynając rozwiązywać równiania. Specjalnie przez dzisiejszymi korepetycjami powtórzył ten temat by zaimponować Leigh. Dlatego po zaledwie dziesięciu minutach wstał od stołu niosąc swój zeszyt, dumny z siebie, że rozwiązał wszystko sam i tak szybko.

Przystanął jednak w progu kuchni, a jego małe nastoletnie serce zamarło, gdy zobaczył odwróconych do niego plecami Marka i Leigh. Dziewczyna opierała się o ścianę za lodówką, z podwiniętą wysoką spódnicą, gdy ojciec Harry'ego obcałowywał jej kark wchodził w nią.Nastolatek wycofał się szybko i przez moment wpatrywał się w ścianę korytarza w szoku. Do jego uszu doszły posapywania ojca i dziewczyny, w której Harry był zakochany. Wbiegł na piętro do swojego pokoju trzaskając drzwiami wściekły, że jego tata jak zwykle wszystko zepsuł. Trzynastolatek uderzał pięściami w poduszki, mając ochotę się rozpłakać.

Kopnął w szafkę stojącą obok jego łóżka i dysząc ze złości zauważył, że dolna szuflada otworzyła się ukazując wszystkie małe buteleczki, które ukradł z hotelowego barku, gdy był z ojcem na premierze jakiegoś filmu.

Wlewał w swoje młode gardło gorzki alkohol, ignorując pieczenie. Chciał odpłynąć, zapomnieć o ojcu, który kładł swoje łapy na wszystkim, nawet tym co nie należało do niego. I o dziewczynie, która na pewno zauważyła to, że podoba się chłopcu, ale zignorowała to by potem uprawiać seks z jego ojcem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro