Rozdział 30: Finał

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Katniss ze smutkiem patrzyła na zszokowaną siostrę. Nawet nie wyobrażała sobie, jak musiała się teraz czuć. Właśnie rzucił ją chłopak, którego kochała nad życie. Raven gapiła się na Alby'ego, oniemiała. Czarnoskóry chłopak złapał się rękoma za głowę, a po jego policzkach spływały łzy. Brunetka wyraźnie nie wiedziała, jak ma się zachować. Drgnęła lekko, jakby chciała go przytulić, ale zrezygnowała. Ból odbijał się w jej oczach. Młodsza z sióstr poczuła ukłucie w sercu. Zrobiło się jej żal Raven. Podniosła się, żeby podejść do siostry i ją przytulić, ale zatrzymała się w połowie kroku.

Na zewnątrz dało się słyszeć wyraźne zamieszanie i krzyki pozostałych chłopców. Newt natychmiast poderwał się z łóżka i pobiegł do drzwi. Zaraz za nim podążyli Teresa i Minho. Ona i Thomas wymielili się spojrzeniami i wyszli na dwór. Katniss obejrzała się niepewnie przez ramię. Nie chciała zostawiać siostry w takim stanie. Thomas pociągnął ją za rękę i dała się wyprowadzić. Stanęli przed drzwiami lecznicy, rozglądając się dookoła. Zrobiło się już prawie ciemno, chociaż pora była wczesna. Zmierzch miał nastąpić dopiero za jakieś pół godziny. Dookoła biegali chłopcy z pochodniami. Katniss szła po prawej stronie Thomasa, gdy zobaczyła swojego dawnego Opiekuna, Winstona. Krzyknęła do niego, żeby się zatrzymał. Szatyn posłuchał. On też miał w ręku pochodnię.

– Winston, co się dzieje? – zapytał go Thomas.

– Brama się nie zamyka – poinformował ich, spanikowany. Katniss mocniej zacisnęła dłoń na łuku. Przestała zwracać uwagę na bolącą rękę. W zasadzie to przestało ją już boleć. Możliwe, że przy upadku jedynie stłukła sobie ramię. Miała nadzieję, że, w razie potrzeby będzie potrafiła oddać celny strzał. Sprawdziła, czy w kołczanie ma jeszcze strzały.

Postąpiła krok do przodu i popatrzyła w górę, na niebo. Miała wrażenie, że świeciło delikatną, niebieską poświatą. Poczuła, jak Thomas klepnął ją w ramię, na co oprzytomniała. Zobaczyła, że wszyscy biegną w stronę Wrót. Oni zrobili to samo. Katniss puściła się pędem, podczas gdy Thomas i reszta dorównali jej kroku. Zatrzymała się dopiero przed wejściem do Labiryntu. Rzeczywiście, nadal były otwarte. Miała złe przeczucia. To nie wróżyło niczego dobrego. Wepchnęła się pomiędzy Thomasa i Teresę. Chwilę gapiła się wgłąb korytarza. Zupełnie nagle rozległo się głośne zgrzytnięcie. Pisnęła, zasłaniając sobie uszy. Skuliła się na chwilę, ale zaraz wyprostowała. Odwróciła się za siebie i z przerażeniem zobaczyła, że Wrota za nimi zaczęły się z hukiem otwierać, mimo że chwilę temu były zamknięte. Z drzew poderwały się ptaki. Zaczęło powoli szarzeć. Potem to dudnienie rozległo się po ich prawej stronie i otworzyły się kolejne Wrota. Dopiero teraz zauważyła, że był z nimi Chuck. Wszystkie cztery Wrota były teraz otwarte, pomimo nadchodzącej nocy. Coś było nie tak. Ze Strefą działo się coś złego. Czy to możliwe, że byli w niebezpieczeństwie? Przecież w nocy wyłażą Dozorcy. A co jeśli dostaną się do Strefy? Na samą myśl zadrżała.

– Chuck, biegnij do Sali Rady i barykadujcie wejście. Winston, idź z nim – zwrócił się do chłopca Thomas. Zaczął rozdzielać zadania. To było dobre posunięcie.

– Dobra – odparł Opiekun Rzeźników i obaj ruszyli do wskazanego miejsca. – Reszta niech ukryje się w lesie.

– Idźcie do Sali Rady – powiedział do Newta i Minho. Blondyn zatrzymał się jednak, marszcząc brwi.

– Raven. – Z ust chłopaka wydobyło się imię dziewczyny. – Ona nic nie wie.

– Pójdziemy z Teresą po nią i Alby'ego – wtrąciła się Katniss. – Idźcie, nie ma czasu!

Newt kiwnął głową, wyraźnie uspokojony. Kiedy odbiegli, usłyszała już dobrze sobie znany mechaniczny ryk. Odwróciła się gwałtownie w stronę Labiryntu i ujrzała wychodzących z korytarza Bóldożerców. Ku swojemu zdziwieniu, usłyszała jeszcze coś, ale bardziej odległego. To było łudząco podobne do...

Szczekania psa?

Wspomnienia Igrzysk uderzyły w nią gwałtownie. Zatoczyła się, ale Teresa w ostatniej chwili ją podtrzymała. Otrząsnęła się. Musiała wziąć się w garść.

– Schowajcie się! – krzyknął Thomas, popychając ją do przodu. Splótł razem ich dłonie, żeby łatwiej jej było biec.

– Chwila, a co z Raven? – zaprotestowała, chcąc wrócić po siostrę, ale nie było jej to dane.

Rzuciła się biegiem przed siebie. Dała się prowadzić Thomasowi, gdy za plecami słyszała ścigających ich Dozorców. Stwory rozbiegły się po całej Strefie. Katniss wpadła w pole kukurydzy, która była już dość wysoka. Szaleńczo biegła przed siebie, w wolnej ręce ściskając łuk. Przebiegli parę metrów i kucnęli na ziemi, chowając się w środku warzyw. Oprócz nich było jeszcze kilku chłopców, w tym Zart. Najciszej, jak się dało, Katniss wyciągnęła z kołczana strzałę i założyła ją, trzymając łuk w pogotowiu. Tkwiła tuż obok Thomasa i Teresy, wstrzymując oddech. Wypuściła wolno powietrze, chociaż serce waliło jej jak oszalałe po szybkim biegu i ogarniającym ją strachu. Chłopak nakazał wszystkim milczenie, przykładając palec do ust. Potrząsnęła głową, odrzucając włosy, które wpadły jej do oczu. Nie mogła teraz wpaść w panikę. Musiała być czujna, jeśli chciała przeżyć. Nasłuchiwała. Znów zdawało jej się, że słyszała w oddali szczekanie psa. Potem dźwięk powtórzył się, tym razem dwukrotnie. Było ich więcej. Nagle olśniło ją. Usłyszała głuche warczenie i czyiś krzyk.

Metalowe kliknięcie rozległo się nad ich głowami. Odwróciła się i zaraz tego pożałowała. Coś wielkiego wyskoczyło znad kukurydzy i pochwyciło Zarta, a zaraz potem wciągnęło go.

– Zart! – krzyknął Thomas, ale było już za późno. Katniss nawet nie zdążyła zareagować.

Znalazł ich. Zerwali się z miejsca i popędzili przed siebie, przedzierając się przez kukurydzę. Katniss nawet nie zauważyła, kiedy zrobiło się ciemno. To było tak, jakby ktoś kliknął guzik. Jakby ktoś chciał, żeby nastała mordercza noc. Cały czas martwiła się o siostrę.

– Biegiem do osady!

Nie trzeba było dwa razy jej powtarzać. Kiedy dobiegli do Sypialni, zobaczyła Clinta i Jeffa, przytrzymujących Alby'ego. Z tyłu za nimi trzymała się Raven. Katniss wyminęła ich i rzuciła się na nią, ściskając mocno. Dziewczyna odetchnęła z ulgą. Cieszyła się, że nic się jej nie stało.

– Cała jesteś? – spytała od razu. Raven kiwnęła głową.

– Nic mi nie jest – uspokoiła ją.

– Alby? Lepiej ci? – usłyszała głos Thomasa. Wypuściła siostrę z uścisku i odwróciła się.

– Co się dzieje? – zapytał czarnoskóry chłopak. – Są tu.

– Dozorcy?

– Nie tylko Dozorcy – wtrąciła się Katniss. – Nie chcę was martwić, ale słyszałam też psa.

Kilka metrów od nich po ziemi przetoczyła się ta okropna kreatura, wydając z siebie piski. Zobaczyła też duże, silne sylwetki na czterech nogach. Warczały i szczekały, wbiegając pomiędzy hamaki i siejąc zamieszanie i strach.

– W nogi! – krzyknął Thomas.

Posłuchali go. Wybiegli z Sypiali. Katniss trzymała się blisko Raven. Kiedy przebiegli obok jakiegoś drewnianego budynku, wypadł z niego Dozorca, odcinając im drogę. Katniss naciągnęła strzałę i ją wypuściła, ale nie udało jej się trafić. Przeklęła pod nosem. Ohydny, mechaniczny pająk zbliżał się w ich kierunku. Wtedy Teresa chwyciła stojący na beczce słoik z ogniem i rzuciła nim w potwora. Natychmiast wybuchł i zajął się ogniem.

– Uciekajcie!

Jakimś cudem udało im się go wyminąć. Chwilę później następny stwór rzucił się za nimi w pogoń. Katniss zauważyła, że zmierzają w kierunku Bazy. To był dobry pomysł. Brunetka złapała siostrę za rękę i przyspieszyła, wyprzedzając chłopców i Teresę. Chciała jak najszybciej znaleźć się w budynku. Nagle obie zatrzymały się raptownie, a Raven krzyknęła, wystraszona. Przed nimi wyskoczył ogromy, czarny jak smoła pies. Warczał głucho, odsłaniając kły. Po chwili dołączył do niego drugi, identyczny. Dziewczyny cofnęły się, dołączając do grupy. Oni też się zatrzymali, ale tylko dlatego, że Alby się potknął. Raven podbiegła do niego i złapała za ramię. Nie odrzucił jej. Katniss poczuła, jak styka się z kimś plecami. To dodało jej odwagi i nałożyła strzałę, po czym wycelowała w psa. Nie widziała, co się działo za nią, ale domyślała się, że Bóldożerca chciał ich dopaść. Świetnie, byli otoczeni. Z pysków psów kapała ślina. Miała dziwne wrażenie, że gdzieś już je widziała. Ba, była tego pewna.

– Stańcie za mną – nakazał Thomas. – No, chodź! – krzyknął do Dozorcy.

Usłyszała krzyk po lewej stronie i odwróciła się. Ujrzała biegnących ku nim Newta i Patelniaka. Kucharz miał w dłoni kij, a blondyn tasak.

– Spadamy, Thomas! – krzyknął.

– Tutaj! Biegiem! – To był Patelniak.

Ktoś cisnął w Dozorcę dzidami, a Katniss szybko wypuściła strzałę w kierunku psa i trafiła. Zwierzę upadło na ziemię, wyjąc z bólu. Ciarki przeszły jej po plecach. Ona sama miała wrażenie, jakby cofnęła się w czasie. Przed oczami miała przez chwilę obraz Peety, blondwłosego chłopaka szarpiącego się rozpaczliwie ze Zmiechami. Podążyła za chłopakami. Chyba wiedzieli, dokąd mają iść.

Peeta. Dlaczego w ogóle o nim pomyślała?

W drzwiach Sali Rady dostrzegła Chucka. Razem z Raven przepchnęły się obok niego. Wpadła do środka i zbiegła po schodkach. Dopiero tutaj zatrzymała się, oddychając z ulgą. Te psy mogły się na nich rzucić, gdyby nie strzeliła. W normalnej sytuacji pewnie cieszyłaby się z trafienia. Chłopcy zamknęli drzwi i zablokowali je. Zbili się w ciasną grupę. Katniss wylądowała gdzieś pośrodku, za Thomasem. Dyszała ciężko, ocierając pot z czoła. Dopiero teraz poczuła ogarniające ją zmęczenie. Zauważyła, że Raven trzymała się blisko Alby'ego. Pogodzili się? Na to wyglądało.

Spojrzała w górę. Słyszała metaliczne dudnienie i głuche warknięcia Zmiechów. Przypomniała sobie, jak je nazywano. Już wiedziała, skąd je kojarzy! Walczyła z nimi na arenie, w trakcie finału. Otworzyła szeroko oczy. Drewniany dach skrzypiał niebezpiecznie.

– To finał – odezwała się, przerywając ciszę. Thomas i Newt odwrócili się do niej. Nagle jej głowa zapulsowała bólem. Skrzywiła się.

– Katniss? O czym ty mówisz? – zapytał brunet, zdezorientowany. Nie wiedział. Jak miał wiedzieć, skoro mu nie powiedziała?

– Chcą sprawdzić, czy przeżyjemy – wyjaśniła. – To samo robili na arenie. Chcieli nas wykończyć, aby wyłonić zwycięzcę.

Nie bardzo wiedziała, co się z nią dzieje. Słowa same wylatywały z jej ust, nie panowała nad tym. Nie chciała im o tym mówić. Nie chciała do tego wracać. Do koszmaru, jaki przeżyła, podczas Głodowych Igrzysk. Miała wrażenie, jakby nadal tam była. Skuliła się nagle, łapiąc się za głowę. Thomas podbiegł do niej, chwytając za ramiona.

– Katniss? Co się dzieje?

Jak przez mgłę usłyszała krzyki. Głuche dudnienie dochodziło do nich z góry. Dozorca chodził po dachu, sprawiając, że się trząsł, grożąc załamaniem. Streferzy weszli na schodki, chcąc znaleźć się jak najdalej od potwora. Zdała sobie sprawę, że nie słyszała już szczekania. Czyżby Zmiechy odpuściły? Oprzytomniała, kiedy metalowy kolec przebił się przez dach. Odskoczyła gwałtownie do tyłu, wpadając na Thomasa. Łapa chwyciła za jakiś patyk i oderwała go, a po chwili runął cały dach. Katniss pisnęła, osłaniając się przed spadającymi patykami. Wszędzie dookoła unosił się pył. Krztusząc się, dziewczyna wydostała się spod patyków. Coś porwało jakiegoś chłopaka. Wzrokiem odnalazła Raven. Miała kilka zadrapań na twarzy, ale poza tym nic jej nie było. Czarne włosy były teraz niemal szare od kurzu. Podeszła do niej, a siostra złapała ją za rękę. Cofnęli się. Coś gruchnęło i metalowy kolec znów wbił się do środka.

Usłyszała przeraźliwy krzyk Chucka. To „coś" złapało go i pociągnęło do góry.

– Chuck! Łapcie go! – krzyknął Thomas.

Katniss i Teresa rzuciły się do chłopca. Brunetka popatrzyła na nią, zdumiona, ale tamta tylko pokręciła głową. Nie było na to czasu. Obie złapały go za ręce. Katniss zaparła się nogami i zaczęła mocno ciągnąć, zaciskając przy tym zęby. Nie mogła go stracić! To ona musiała się nim opiekować i chronić. Nie mogła pozwolić, by zginął. Po chwili dołączyli do nich pozostali chłopcy, widząc, że nie dawały sobie rady. Stwór był silniejszy.

– Trzymaj się mnie! Nie puśćcie go! – krzyczał desperacko Thomas. Nie musiał jej o tym mówić. Sama wiedziała, co ma robić.

I wtedy usłyszała ryk Alby'ego, a po chwili czarnoskóry zaczął szaleńczo uderzać czymś w metalowe ramię. Jakaś część upadła na piasek. Nawet Raven do nich dołączyła. Wszyscy chcieli uratować Chucka. Był za młody, żeby umierać. Niespodziewanie stwór odpuścił, a chłopiec upadł na ziemię, krztusząc się. Katniss natychmiast przykucnęła przy nim i pomogła wstać. Zaraz potem uścisnęła go mocno. Spojrzała w górę, gdzie przez dziurę w dachu zniknęły szczypce. Ujrzała Alby'ego, trzymającego w ręku tasak.

– Nic ci nie jest? – zapytał Chucka Thomas, kucając obok. Katniss popatrzyła na Teresę i kiwnęła jej głową w niemym podziękowaniu.

– Wszystko w porządku – odparł chłopiec. Popatrzył na Przywódcę. – Dzięki, Alby.

I wtedy kolec pochwycił czarnoskórego, powodując, że uderzył w ścianę. Chciał go wyciągnąć. Usłyszała rozpaczliwy krzyk Raven. Zanim zdążyła ją powstrzymać, dziewczyna już znalazła się przy Albym i trzymała go za ręce. Dołączył do niej Thomas. Młodsza z sióstr zakryła usta dłonią.

– Thomas – odezwał się Alby. – Zabierz ich stąd.

Potem popatrzył prosto na Raven. To zabrzmiało jak pożegnanie. Było już za późno. Lada chwila mieli go puścić, a wtedy byłoby po nim.

– Kocham cię, Rav. Pamiętaj o tym.

W oczach Raven zebrały się łzy, chociaż Katniss nie mogła tego zobaczyć.

– Nie zostawię cię – powiedziała jej siostra stanowczo, zdeterminowana.

Wreszcie nie wytrzymali. Dłonie Alby'ego wyślizgnęły im się. Zniknął. Raven upadła na kolana, załamana. Poddali się. A raczej to Alby się poddał. Pozwolił, by Dozorca go dorwał. Zginął, poświęcając się.

– Nie! – krzyczała brunetka, dławiąc się łzami. Katniss natychmiast znalazła się przy niej i objęła ramieniem. Wtuliła się w nią. – Nie, nie, nie!!

Thomas wypadł na zewnątrz, pomimo protestów pozostałych. Raven wyrwała się jej i zrobiła to samo. Katniss poszła za nimi, nie chcąc zostać sama. Przed jej oczami ukazał się przerażający widok. Strefa płonęła. Wszędzie było widać kłęby dymu. Słychać było ryk Dozorców i szczekanie Zmiechów. Miała wrażenie, że tkwi w jakimś koszmarze. Chciała, żeby to się już skończyło.

– Gdzie są wszyscy?

– A tam?

Wtedy zobaczyła zbliżających się do nich trzech chłopców. Jeden z nich wyszedł naprzód i podszedł szybkim krokiem. Katniss natychmiast zorientowała się, że to Gally. Chłopak zbliżył się do Thomasa i bez ostrzeżenia przywalił mu pięścią w twarz. Dziewczyna krzyknęła. Brunet upadł na ziemię. Stanęła pomiędzy nimi, a chłopcy przytrzymali Gally'ego, który się rzucał. Uświadomiła sobie, że nie widziała go od początku całego horroru. Musiał gdzieś się ukryć.

– To przez ciebie! – wrzasnął chłopak, wściekły. – Rozejrzyj się!

– To nie jego wina! – Próbowała go bronić. Nawet nie potrafiła być teraz zła na Gally'ego, była zbyt zmęczona, żeby się kłócić.

– Co mówił Alby? Jest z nimi! Przysłali go, żeby wszystko zniszczył! – Gally nie przestał się drzeć, jednocześnie się szarpiąc. Chciał dostać się do Thomasa. – I zrobił to! Popatrz!

Katniss odwróciła się do Thomasa. Zobaczyła, że trzymał w ręku metalową igłę. Patrzył na przedmiot. Otworzyła szeroko oczy, kiedy uświadomiła sobie, co planował jej przyjaciel. Podbiegła do niego i złapała za ramiona, patrząc mu w oczy.

– Nie rób tego – poprosiła. – To zły pomysł.

– A jeśli dzięki temu odzyskam wspomnienia? – odparł szeptem. – Może Gally ma rację.

Raven podeszła do nich. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Stali tak, we czwórkę, razem z Teresą.

– Jeśli ty to zrobisz, to i ja – zadecydowała Raven. Katniss zamarła. Jej własna siostra?! Nie mogła w to uwierzyć. Przecież to Raven zawsze uchodziła za tą rozsądniejszą siostrę. Czy to śmierć Alby'ego sprawiła, że oszalała? Nigdy nie była do końca normalna. Nikt nie był do końca normalny. Życie w Strefie im na to nie pozwalało. Thomas kiwnął głową. Nic z tego nie rozumiała. Przecież... Przecież ta dwójka się nienawidziła. A przynajmniej Raven nienawidziła jego. Nie miała pojęcia, co było tego powodu.

– Muszę sobie przypomnieć – oznajmił stanowczo. Spojrzał na Raven, a ona kiwnęła głową.

Podszedł do Katniss. Wolną ręką dotknął jej twarzy. Gapiła się na niego, nic nie rozumiejąc. Teraz stykali się czołami. Powoli ją pocałował. Natychmiast to odwzajemniła, chcąc go zatrzymać przy sobie. Ale on odsunął się. Jęknęła, zawiedziona. Nie chciała stracić i jego.

– Thomas... – wyszeptała.

Ale było już za późno. Chłopak wbił sobie kolec w brzuch. Upadł na ziemię. Potem wszystko działo się bardzo szybko. Katniss krzyknęła, klękając przy nim. Stracił przytomność. 

No hejka 🙋

Troszeczkę mnie tu nie było, wiem. Ale spokojnie, wracam. Chciałabym skończyć to opowiadanie przed Nowym Rokiem 😂😂

Czekam na falę hejtu od shiperów Ralby [*] Oficialnie ship nam umarł...

Dobiliśmy 700 follow! AAA O MATKO JESTEŚCIE WIELCY ❤❤

Spóźnione życzonka z okazji Bożego Narodzenia. Wszystkiego najlepszego, kochani! Niech wasze marzenia się spełnią ❤

Rozdział dedykowany mojej becie a_crowe

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro