Rozdział 22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Inescapable, I'm not even gonna try,

And if I get burned, at least we were electrified.

I'm spilling wine in the bathtub

You kiss my face and we're both drunk

Everyone thinks that they know us

But they know nothing."

Taylor Swift 'Dress'

Piątek ~Dzień 31

'Nie mogę iść na drinki. Poszedłem do domu podczas lunchu.'

Powiadomienie pokazuje się na komputerze Louisa w piątek popołudnia i troska bierze górę nad rozczarowaniem związanym z odwołaniem planów. Szczerze, po niepokojącej terapii wczorajszego dnia, czekał na spotkanie Harry'ego, by upewnić się, że wszystko między nimi w porządku. Szansa, że może tego nie dostać nie napawa go optymizmem.

Przygryza wargę swoimi zębami, a potem wystukuje szybkie 'Wszystko dobrze?' Ignoruje część gdzie wpatruje się w aplikację iMessage przez następne kilka minut, czekając aż przy Harrym pojawią się trzy kropki.

'Wszystko dobrze. Bolała mnie głowa i chciał odpocząć przed jutrem.' Jutro. Louis uśmiecha się do samego siebie. To największa noc w roku, w pewien sposób. Gala fashion week gdzie każdy kto chce się kimś stać się pokazuje albo ludzie tacy jak Louis, Harry i Zayn, którzy są zobligowani do przyjścia przez wzgląd na ich pracę. A potem są ludzie jak Niall, którzy są zaciągnięci przez ludzi z poprzednich grup.

Ubiorą się w pożyczone, markowe garnitury, przejdą się czerwonym dywanem bez kamer, zatańczą w sali balowej z złotym sufitem, zjedzą jedzenie, którego nie zmieszczą i wypiją alkohol, którego innej nocy nie mogli by przetrwać. To jak wesele na sterydach i zazwyczaj Louis nie może się tego doczekać, bardziej, zważając na to, że w tym roku Harry będzie jego randką. Zabawne lub nie, będzie tak gorączkowo jak zazwyczaj. Louis wie, że ledwie będzie miał Harry'ego dla siebie, nawet gdyby byli ze sobą połączeni biodrami. Nic nie spowolni biegu nocy: nieznajomych, przyjaciół, randomowych ludzi żądających ich uwagi.

Po złym smaku wczorajszego dnia, bez urazy do Julii, Louis naprawdę chce mieć Harry'ego trochę dla siebie, nim to wszystko się stanie. Obraca się na krześle i odpina swój telefon od ładowarki. Z dwoma szybkimi ruchami dzwoni do Harry'ego i przyciska telefon do swojego ucha. Brunet odbiera, brzmiąc na podpitego, ale szczęśliwego, słysząc głos Louisa.

- Zdecydowanie powiedz mi, żebym się odpieprzył, jeśli to wkurwiające - mówi Louis, odwracając się twarzą do komputera. - Ale jeśli powiesz mi co chcesz na kolację, wezmę to i ci przyniosę. Jak zamówiona dostawa. W dodatku darmowa.

Harry śmieje się. - Czekaj, co?

- Ponieważ nie czujesz się dobrze - mówi Louis. - A ja chciałbym zobaczyć dzisiaj twoją twarz. Chociaż przez chwilę.

- Nie umieram, Lou.

- Powinienem mieć nadzieję, że nie - mówi głośno Louis. Zaczyna zamykać swoje projekty i zapisuje kilka plików na swoim dysku, by popracować nad tym w weekend.

- Możemy gdzieś pójść na kolację. Po prostu nie czuję się na siłach na picie i socjalizowanie w barze.

Louis przewraca oczami. - W tym rzecz. Chcę przynieść jedzenie do twojego mieszkania. Możesz nawet zostać w swoich piżamach. Nikt nie musi wiedzieć.

- Nie jestem w piżamach - mówi Harry, uśmiech koloruje jego słowa.

- Co masz na sobie? - Louis zniża swój głos i uśmiecha się, kiedy uzyskuje głośny śmiech od Harry'ego.

- Szare dresy i niebieską bluzę.

Louis delikatnie jęczy. - Powiedz mi więcej, kochanie.

- Pieprz się.

Louis śmieje się, kiedy przebiega dłonią przez włosy. - Co z tym? Mogę przyjechać z kolację?

Harry mruczy nisko. - Co powiesz na to, żebyś wziął również kolację dla siebie? I zamiast ją podrzucić, zostałbyś na trochę?

Louis zaciska wargi, by powstrzymać uśmiech. - Mogę to zrobić.

- Dobrze - wzdycha Harry, a Louis może praktycznie zobaczyć jak relaksuje się na kanapie. - Trochę chcę zobaczyć twoją twarz, wiesz.

~*~

Louis kończy biorąc pizzę w drodze do Harry'ego. Zatrzymuje się w ich ulubionej budce z pizzą i zamawia to co zwykle, z sosem czosnkowym, pieczarkami, rukolą i olejem truflowym. Zamawia również bagietki, ponieważ mogą chodzić na pokazy mody, ale żaden z nich nie jest modelem.

Harry wygląda na śpiącego, kiedy otwiera Louisowi drzwi, jego szare dresy są podwinięte przy kostkach i ma na sobie tą samą bluzę UCLA, którą Louis ukradł w ostatnim tygodniu po swojej wycieczce do Bostonu. Louis trzyma pudełko z pizzą bez powiedzenia choćby słowa, a Harry jęczy, przechylając głowę.

- Skąd wiedziałeś, że myślałem o tym przez cały dzień? - Uśmiecha się. - Chciałem zjeść olej truflowy z mojej szafki, żeby przeszła mi ochota.

Louis przechyla głowę i unosi brwi. - W takim razie, chyba przyszedłem w samą porę.

- Tak - mówi Harry. - Zdecydowanie. - Trzyma jedną dłoń opartą na framudze i pochyla się, by złapać wargi Louisa w delikatnym pocałunku, uśmiechając się przy tym. - Dzięki za przyjście.

Louis wręcza Harry'emu paczkę, aby dodać grzeczności i dostaje usatysfakcjonowany podskok Harry'ego, niczym dziecko, gdy zauważa bagietki.

Harry ma swój laptop na stoliku do kawy razem z kilkoma dokumentami, ale zamyka to, by zrobić miejsce na kolację. Louis odkłada pizzę, a potem bierze serwetki z kuchni, kiedy Harry zbiera swoje papiery.

Obydwoje siedzą na podłodze ze swoimi opakowaniami przy kanapie, mają nogi wyprostowane na stoliku od kawy. Telewizja jest wyłączona, za to pierwsza piosenka Jamesa Bay'a gra w tle podczas ich rozmowy. Pizza jest tak dobra jak zawsze, a bagietki są wystarczające chrupkie, by Louis zjadł więcej niż powinien.

Po prostu rozmawiają, nie o uczuciach czy o eksperymencie, ale o wszystkim co przychodzi im na myśl. Głównie o gali, o tym jak każdy kogo znają jest na skraju, a on są raczej podekscytowani. - Całe biuro wariowało - mówi Harry z kawałkiem pizzy w swoich ustach. - Połowa mojego bólu pojawiała się podczas pytań czy Świecowa Brzoskwinia to nowy kolor wiosny i czy będzie dobrze wyglądał na sukience. - Unosi brew. - Nie ubiorę się w brzoskwiniowy bez względu na modę. - Kręci wyimaginowanymi włosami, sprawiając że Louis się śmieje. Idzie dalej z tym, pokazując Louisowi screeny, które zrobił wcześniej, trzech ogłoszeń o zaręczynach na Instagramie z bardzo podobnymi opisami 'spędzania wieczności z swoim najlepszym przyjacielem'. - Chryste - mamrocze Louis, biorąc telefon Harry'ego, by przyjrzeć się im bliżej, kiedy Harry bierze kolejną bagietkę.

To łatwe i pomimo pocałunku przy frontowych drzwiach, to wydaje się być takie jak zawsze. Gdzie na początku sprawiało to, że Louis wariował, zdanie sobie sprawy z tego sprawia, że coś osadza się w jego żołądku. Pomimo wszystkiego co zrobili nadal są przyjaciółmi. Wciąż szczerze rozmawiają i bekają w swojej obecności; Harry mówi Louisowi, kiedy nie wie co ma sądzić na temat e-maila od swojego szefa i obydwoje litują się nad swoimi bolącymi brzuchami po tym jak skończyli całą pizzę bez wstawania. Przez chwilę wydaje się jakby świat uchylił mu się u stóp.

- Powinienem iść - mówi Louis, kiedy ich rozmowa zaczęła się robić śpiąca, a śnieg zaczął padać na zewnątrz. - Mam dzisiaj do przeczytania manuskrypt.

Harry opiera swoją głowę na dłoni z łokciem na oparciu kanapy. Louis jest twarzą do niego z jednym kolanem pod sobą, jego palce u stóp są pod udem Harry'ego. Harry zwęża oczy. - Idziesz na przesłuchanie do filmu i nic mi o tym nie mówisz?

Louis kiwa głową. - Właśnie tak - śmieje się, nim Harry może. - Właściwie to współpracuję z publicystą nad zrobieniem kilku okładek książek. Oczywiście, muszę przeczytać historię zanim coś stworzę.

- Och - mówi Harry, jego oczy się rozświetlają. - Jedna z tych ekskluzywnych kopii, nim ktokolwiek to zobaczy?

- W pewnym sensie - mówi Louis, zakrywając ziewnięcie swoją dłonią. Technicznie to plik kartek spięty klipsem z jego imieniem na każdej stronie w razie, gdyby próbował to nielegalnie rozpowszechnić.

- Czy jest dobra? Spodobałaby mi się?

Louis uśmiecha się. - Wątpię w to. To o tym facecie, który praktycznie godzi się z faktem, że będzie sam przez resztę swojego życia.

- Ciężko - mówi automatycznie Harry.

- Chociaż myślę, że pojawi się coś romantycznego - mówi Louis. Nie doszedł wystarczająco daleko, aby zdeterminować czy jest depresyjna czy optymistyczna. - Dam ci znać.

- Może ktoś powinien napisać o nas książkę - mówi Harry. - O tych czterdziestu dniach.

- Myślałem, że to będzie sekret, a teraz chcesz opublikować książkę?

- Nasze nazwiska byłyby zmienione - dodaje brunet.

- Kto by to napisał? - Pyta Louis, uśmiechając się na tę myśl.

- Zayn. Oczywiście.

- Oczywiście - powtarza Louis. - Nie ma żadnych konfliktów interesów w takim razie.

- Nie.

Louis śmieje się. - Jestem pewien, że to będzie bestseller. - Czego nie dodaje, a Harry nie wypomina to to, że żaden z nich nie wie jeszcze czy udawanej książce czeka ich szczęśliwe zakończenie. Louis pomaga Harry'emu posprzątać, wyrzucając śmieci i zbierając okruszki, które wydają się być wszędzie.

- Na pewno nie chcesz zostać? - Pyta Harry po raz czwarty w ciągu dziesięciu minut, kiedy Louis zakłada na siebie płaszcz.

- Tak - mówi po raz czwarty Louis. - Musisz odpocząć, a ja mam manuskrypt do przeczytania.

- Zrobiłem dzisiaj drzemkę. Naprawdę nie jestem zmęczony - mówi Harry.

- Wciąż mam manuskrypt do przeczytania - mówi Harry.

- Uch - prycha Harry i udaje mu się brzmieć jak jedna z nastoletnich sióstr Louisa. - Przynajmniej pocałuj mnie przed wyjściem.

Louis śmieje się, a potem Harry go całuje, jego oczy się zamykają, gdy jego dłonie opadają na biodrach Harry'ego. Oprócz tego, że nic się między nimi nie zmieniło, Louis myśli, że to może być jego ulubiona część tego całego umawiania się. Całowanie Harry'ego, przyciskanie jego do jego ust, to więcej niż to na co miał nadzieję. Szczerze mówiąc to staje się jego ulubioną rzeczą.

Harry próbuje przekonać go do zmiany zdania i zostania poprzez całowanie jego szczęki, w dół jego gardła swoimi delikatnymi wargami i ostrymi zębami, a Louis prawie się łamie. Prawie. - Muszę iść - mówi w końcu, odsuwając Harry'ego od siebie. - Muszę iść. Do zobaczenia jutro.

Harry wydyma wargę, a Louis śmieje się, próbując udawać mniej urzeczonego niż naprawdę jest. Prawda jest taka, że nie miał Harry'ego nagiego w łóżku od trzech dni, a to, razem z całowaniem jest jego kolejną, nową ulubioną rzeczą. Z zarumienionymi policzkami Harry'ego i niecierpliwością wyjścia Louis, myśli że mogą być tego samego zdania.

- Jutro - mówi ponownie Louis, niczym obietnicę. Zaciska palce w włosach Harry'ego, kiedy ponownie go całuje, trzymając go dokładnie tam gdzie chce, gdy przebiega językiem po jego zębach.

Harry wygląda na lekko zszokowanego, kiedy Louis się odsuwa, zarumieniony w najlepszy sposób. - Jutro - powtarza Harry, jego usta są czerwone od całowania.

Louis nienawidzi go opuszczać i prawie tego nie robi, gdy jest w windzie, nim zmusza się do tego, przypominając sobie obowiązki w domu, trzysta stron, wolna przestrzeń, manuskrypt. To nie pomaga trzepotaniu w jego żołądku, kiedy łapie taksówkę z wszechotaczającym go śniegiem. Już się tak czuł, trzepotanie, rosnąca obsesja. To nie nowe i nie czuł tego od długiego czasu, ale rozpoznaje to tak samo. To tak jakby się zakochiwał.

SOBOTA ~ Dzień 32

Louis zawsze czuje się jakby przygotowywał się na bal, kiedy idzie na pokazy mody. Oczywiście z tej pozytywnej strony, mniej z niepokoju o swoją butonierkę i czy jego randka będzie się dobrze bawić. Teraz pytanie czy padający na zewnątrz śnieg sprawi, że trudniej będzie wsiąść do taksówki i jak długo będzie musiał czekać w środku, by zobaczyć znajome miejsce.

Kończy wiązać swój krawat, a potem patrzy na siebie w lustrze. Jego czarny garnitur jest raczej prosty i chociaż czarny krawat nie dodaje wiele koloru to ma złote dodatki w swoich butach. Zważając na to, że nie jest częścią przemysłu poza kilkoma grafikami na pokazy, nikt nie oczekuje go w ostatnich krzykach mody od znanego projektanta. Swoją drogą, jego garnitur to Armani, ale jest pewien, że nikt się nie zapyta. Usatysfakcjonowany odłącza swój telefon od ładowarki i bierze swoje klucze z lady kuchennej. Wyłącza światło, kiedy ostatni raz poprawia włosy w szybie od mikrofalówki, a potem wychodzi, wysyłając grupową wiadomość przypominają, by lepiej byli na czas.

Masa ludzi otacza miejsce, korek jest w każdą stronę wokół bloku. Louis wyskakuje z taksówki kilka budynków wcześniej, by przejść resztę drogi. Jest wyraźna różnica pomiędzy luksusowymi czarnymi samochodami i limuzynami, gdy Louis podchodzi. Może zobaczyć czerwony dywan rozłożony po głównych schodach razem z światłami aparatów emitującymi eteryczny blask, kiedy wszyscy maszerują. Louis dobrze wie, że światło czerwonego dywanu nie jest dla niego. Zamiast tego, ciemniejszy dywan prowadzi do bocznego wejścia dla niego i reszty normalnych ludzi. Z tych ważniejszych rzeczy musi jedynie podać swoje nazwisko przy drzwiach, a po identyfikacji ochrona wpuszcza go bez żadnych pytań.

W wewnątrz jest tak samo tłoczno jak na zewnątrz, ale jest więcej jasnych sukienek i ludzi robiących sobie selfie. Pomimo wcześniejszej grupowej wiadomości, by Niall, Zayn i Harry pokazali się wcześniej, znajduje się w morzu wystarczająco znajomych twarzy, ale żadna nie należy do nich. Niektórych ludzi zna tylko z takich wydarzeń, gdzie dzielą uśmiech przy drinku kilka razy do roku. Z innymi pracuje trochę bliżej, twórcy pokazów i wykonawcy, którzy zatrudniają jego agencję do swoich projektów. Przechodzi między grupami z uśmiechem i szybko macha, jego oczy są skupione na znajomym barze. Nie jest w stanie przez to przejść bez drinka lub dwóch.

Z whiskey w ręku znajduje najpierw Nialla. Zawsze zabawne jest widzenie Nialla w takich sytuacjach, rozgląda się w wokół z szerokimi oczami i oszalałym uśmiechem. Louis myśli, że Zayn zostawił go dla własnego celu, by mieć szansę na patrzenie na niego jak na wędrującego szczeniaczka w środku sali balowej.

- O Boże, tu jesteś - mówi tak szybko jak dostrzega Louisa, jego reakcja jest podobna do znalezienia ratownika po zatonięciu łodzi.

- Zawsze podziwiam twoją odwagę - mówi Louis w ramach przywitania. - Przyjście na takie rzeczy, rzucenie się w wir wilków.

Niall uśmiecha się. - Będąc szczerym, Zayn powiedział, że już tu jest. Stałem na zewnątrz przez dobre dziesięć minut nim napisał do mnie i zebrałem się na odwagę.

Louis śmieje się i kiwa w stronę baru. - Chodźmy po drinka, a potem znajdźmy kochanka.

- Twojego czy mojego? - Uśmiech Nialla się poszerza, kiedy pyta, ale Louis udaje, że go nie słyszy.

Następnie znajdują Zayna, a właściwie to Zayn znajduje ich. Niall bierze pierwszy łyk swojej wódki z sodą, kiedy Zayn wślizguje się zza niego, obejmując go, kiedy całuje jego kark. To jeden z kolejnych momentów, gdy Louis powstrzymuje się od przewrócenia oczami, chociaż jest coś słodkiego w tym jak Niall przechyla swoją szyję, by zobaczyć twarz Zayna. Nawet się nie wzdrygnął na dotyk Zayna i jego wargi na sobie, jakby tak dobrze znał już uścisk i wagę. Louis bierz łyk swojego drinka i odwraca wzrok, kiedy prowadzą cichą rozmowę, która nie jest dla jego oczu. Szczerze, zawsze bał się tego jak Zayn i Niall się osiedlili i w ogóle, ale obawa zaczęła powoli znikać. Będąc szczerym coraz szybciej w ciągu ostatnich trzydziestu dwóch dni.

- H był zaraz za mną - mówi Zayn, kiedy w końcu patrzy na Louisa. - Ale sądzę, że został złapany przez kogoś czy coś takiego. - Ma jedno ramię wokół biodra Nialla, gdy się uśmiecha. - Pewnie został rozpoznany przez Vogue.

Louis delikatnie się śmieje i przewraca oczami, ale nic nie może poradzić na smugę zaborczości w swoim żołądku. Zachowuje się obojętnie, kiedy jego oczy wędrują w kierunku za tymi Zayna. Wystarczająco łatwo jego wzrok ląduje na Harrym. Najpierw zauważa jego garnitur, solidny zielony z pasem w talii i niesamowicie pasującymi spodniami z delikatnie rozszerzanymi nogawkami, tkanina otacza jego uda. Louis wie bez patrzenia, że oczy Harry'ego będą wyglądać wspaniale w połączeniu z tkaniną. Nagle nie może się doczekać aż się zobaczą.

Chociaż wydaje się być zmuszony do zaczekania, kiedy Harry rozmawia z grupą trzech kobiet. Nawet z tej odległości Louis może zobaczyć jak słucha, mały uśmiech pojawia się na jego wargach, kiedy ta z najciemniejszymi włosami coś mówi. Jedna z kobiet z jasnymi włosami zakłada je sobie za ramię, kiedy się śmieje, a Harry się nie wzdryga. Louis rozpoznaje to uczucie w swoim żołądku i pozwala mu osiąść. Nigdy nie czuł się zazdrosny względem Harry'ego, przynajmniej nie zauważalnie. Za osiem dni cały ten eksperyment się skończy, a on musi odgadnąć źródło tej zazdrości, tej zaborczości, czy jest przemijająca czy stała, czy to coś więcej niż eksperyment.

Nim może w pełni przeprocesować swoje myśli, Harry uśmiecha się do małej grupki wokół niego, machając i wskazując w stronę, gdzie Louis stoi z Zaynem i Niallem. Louis uśmiecha się, gdy zdaje sobie sprawę z tego, że Harry dokładnie wiedział gdzie byli przez cały ten czas, pomimo swojej rozmowy z trzema kobietami, czekał na moment, by podejść do nich. Louis patrzy jak Harry przechodzi przez salę, podziwia jego garnitur i to jak odpina środkowy guzik, uśmiechając się prosto do niego, jakby wiedział, że Louis obserwował go przez cały ten czas.

- Zastanawiałem się gdzie cię wywiało - mówi Zayn, kiedy zauważa, że Harry idzie w ich kierunku. To oznacza, że nie spuścił Nialla z wzroku.

Chociaż fakt, że Harry całuje go zamiast odpowiedzieć Zaynowi, wysyła dreszcz w dół jego kręgosłupa. Nic większego poza cichym 'witaj', ale nie ma tam żadnego zawahania, żadnego wstydu, gdy odwraca się do Zayna, wzruszając ramionami. - Fani - mówi bezceremonialnie, uśmiechając się z nonszalancją.

Louis śmieje się, ale Zayn i Niall jedynie się w nich wpatrują z otwartą buzią, z drinkami w połowie drogi. Uśmiech Louisa opada, gdy Harry się w nich wpatruje. - Co? - Pyta brunet.

- Ty właśnie... - Zayn wskazuje swoją głową, ale nie stanowi to treściwej wiadomości.

Niall kończy. - Myślę, że chce powiedzieć, że nigdy nie widział jak się całujecie.

Louis czuje gorąco na swoich policzkach i jest pewny, że Harry też, uwaga na to jak się zachowują nie jest tym czego szukają. - Och - mówi Harry i Louis myśli, że chce przeprosić, ale to nie wychodzi takie ciche wokół ich czwórki.

- To nie jest złe. - Tym razem Zayn mówi jako pierwszy. - To dziwne, tak.Albo nie dziwne, tylko inne.

- Inne też nie jest złe - mówi Niall, efektywnie dodając iskrę do ognia, kiedy Louis i Harry patrzą na nich.

- Tak, nie złe - mówi Zayn. Po prostu mnie to zdziwiło, bo to dziwne, oczywiście, gdy widzisz, że twoi przyjaciele się całują.

- Znowu powiedziałeś dziwne - mówi Niall z szerokimi oczami, jakby przeklął w kościele.

Louis próbuje się z tego śmiać, ale wychodzi z tego bardziej kaszel, a Harry niekomfortowo się unosi. Nie wie co powiedzieć, gdy Zayn i Niall kontynuują paplanie w ich stronę, więc wślizguje dłoń Harry'ego w swoją i ściska ją. 'To ty i ja' próbuje powiedzieć. Harry oddaje uścisk i może rozumie.

- Przepraszam - mówi Zayn w pośpiechu. Musiał nie zauważyć albo zignorował ich złączone dłonie. - Sprawiłem, że to tak kurewsko dziwne. Przyzwyczajam się do tego - mówi. Patrzy każdemu z nich w oczy, a potem powtarza. - Przyzwyczaję się.

- Jest w porządku, Z - mówi Harry, ponieważ on zawsze jest tym co wszystko łagodzi. Louis chce walnąć Zayna w czoło, serio. Nialla też, kiedy bierze łyk swojego drinka i pyta. - W każdym razie, ile dni zostało? - Na szczęście są uratowani od odpowiedzi, kiedy Zayn agresywnie kręci głową.

- Chodźmy po drinka - mówi Louis, ignorując ich dwójkę i ciągnąc Harry'ego w stronę baru.

- Brzmi jakbym potrzebował jakiegoś - mówi cicho Harry, kiedy Niall i Zayn zaczynają się kłócić za swoimi ramionami.

- Jak się masz? - Pyta Louis, kiedy czekają na barmana. - Wszystko w porządku?

- Ciężki dzień - mówi Harry. - Biegałem w koło i w ogóle. - Wzrusza ramionami, a uśmiech gra na jego wargach. - Wyczekiwałem tego przez cały dzień. Zobaczenia ciebie w garniturze. - To wciąż wydaje się ważne, te małe zapewnienia, które sobie dają. Prostota powinna być śmieszna, ale mały uśmiech Louisa prosi o więcej.

Niall przeprasza za niezręczny wstęp, kiedy czekają na drinka Harry'ego i wszyscy piją, kolejkę shotów w imię ich przyjaźni, nie wspominając wcześniejszej rozmowy. Noc mija, kiedy piją drinki w stałym tempie, tłum się zwiększa, a gala oficjalnie się zaczyna. Jest kilku prowadzących mówiących o ważności tygodnia mody dla miasta i przemysłu, ale na sali nigdy nie zapada całkowita cisza, co najwyżej do pomruków, nim znów pojawia się gorączka tak szybko jak podium pustoszeje.

Zespół zaczyna i masa kelnerów w czarnych krawatach wypełnia przestrzeń z srebrnymi tacami i niekończącymi się przystawkami. Louis je zbyt wiele bekonowych szaszłyków, coś co spróbował w ramach wyzwania z Zaynem i szczerze pokochał. Harry wybiera pierożki z kremowym serem i krabami podwójnie wypełnione, nawet kiedy żuje trzeciego. Ma kremowy ser na całej buzi, więc Louis ściera to swoim kciukiem, a potem całuje go, kiedy nikt nie wydaje się patrzeć.

Jeden z wielkich domów mody zaczyna pokaz i wystawy w różnych rogach sali, więc ich czwórka rozpływa się niczym lód, kiedy podążają za obowiązkami przez resztę nocy. Zayn prosi Nialla, by poszedł z nim na pokaz Burberry, lodowe rzeźby pokryte kwiatami, ale Niall odmawia, opadając na jedną z luksusowych kanap blisko baru z świeżymi drinkami. - Będę tutaj - mówi im, machając ręką. - Po prostu nie zapomnijcie o mnie, gdy David Beckham zaprosi was na afterparty albo coś.

Kiedy zostawiają Nialla kończą idąc w innych kierunkach, gubiąc się w tłumie. Kilka rund shotów wcześniej pomaga pewności siebie Louisa. Bycie częścią agencji wiele znaczy w jego pracy dla jego drużyny, ale i tak lubi wychodzić, jego nazwisko idzie z tym w parze. Czasami chce być wolnym strzelcem i by jego plan był bardziej elastyczny i by pracował dla samego siebie, a socjalizowanie nigdy nie boli. W końcu jednak nudzi się tym i zaczyna wracać do baru, do ludzi, do osoby, z którą chce spędzić noc.

Ich grupa przy barze urosła, Louis rozpoznaje większość twarzy a kilku nie jest pewien. Najpierw zauważa Harry'ego, a potem Zayna, widzi też kątem oka włosy Nialla. Automatycznie Louis chce się znaleźć przy Harrym, ale zostaje przyciągnięty przez Michaela, współlokatora Nialla, kiedy go poznali, który chce go przedstawić swojej narzeczonej. Odciąga się od tej rozmowy, by zdobyć drinka i łapie kontakt wzrokowy z Harrym, kiedy dzielą uśmiech. Bierze kolejną whiskey, a potem próbuje się dostać z powrotem do Harry'ego, tym razem zatrzymuje go Zayn, by przedstawić go parze swoich współpracowników, którzy komplementują pracę Louisa.

I tak to idzie. Kiedy tylko Louis podchodzi do Harry'ego, zostaje rozproszony przez kogoś innego. To co na początku było zabawne, budzi w nim już frustrację. Harry wie co próbuje zrobić, zawsze się uśmiecha, kiedy Louis odwraca twarz przez ramię do kogokolwiek z ki rozmawia lub przez kogo zostaje zaczepiony. Do czasu nim w końcu do niego podchodzi, Louis myśli że zasługuje na złoty medal, póki nie zauważa, że jego szklanka jest pusta. - O nie - mówi żałośnie.

Harry śmieje się i bierze ją od niego. - Przyniosę ci kolejnego.

- Właśnie się do ciebie dostałem - mówi Louis, tylko trochę melodramatycznie.

- Szybko wrócę - mówi Harry wciąż się uśmiechając. Jego policzki wciąż są zarumienione, a jego oczy zaczynają się robić szkliste, wargi śliskie i czerwone.

Louis chce zabrać go do domu i pożreć, ale się ogarnia. - Mówiłem ci już dzisiaj jak śliczny jesteś?

Harry przygryza swoją wargę i kręci głową, nie robiąc ani kroku w stronę baru po nowe drinki. - Nie mówiłeś.

- Szczęściarz ze mnie - mówi Louis, przybliżając się. - Dzień się jeszcze nie skończył.

- Nie - mówi Harry, przygryzając wargę.

- Jesteś bardzo, bardzo śliczny Harry Stylesie. - Wzrok Louisa opada z oczu Harry'ego na jego usta i nawet się tego nie wstydzi. Czekał całą noc na tę chwilę.

- Brzmi jakbyś próbował mnie wyrwać.

- Może tak być - mówi Louis z uśmiechem. Kocha beztroskę, gdy flirtują w ten sposób, nikt nie zwraca uwagi. W chwilach jak te wydaje się, że nikt poza nimi nie istnieje.

- To musi być on. - Zostaje wyrwany z ich momentu jak ryba złapana na wędkę, przez szorstki głos obok niego, a potem znajomy, Nialla.

- Tak, to Louis.

Louis odsuwa się od Harry'ego, jakby zostali przyłapani i od razu tego żałuje. Rzuca przepraszające spojrzenie w stronę Harry'ego, ale on nie patrzy na niego, jego oczy są skupione na facecie obok Nialla. Oczy Louisa też tam lądują, nie akceptując przerwania. Facet jest niesamowicie wysoki i umięśniony, jego sztuczna opalenizna nie dodaje mu uroku w mandarynkowej koszulce. - Przepraszam, poznaliśmy się? - Na końcu Louis się uśmiecha, aby to złagodzić.

- To jest Mac - mówi Niall. - Jest modelem.

Louis kiwa głową i oferuje swoją dłoń. - Louis Tomlinson.

Potem Harry potrząsa dłonią Maca i przedstawia mu się, jego głos jest ostrożny, kiedy Mac do niego mruga. Harry za to się nie wzdryga, ale wcześniejsza zazdrość Louisa sięga apogeum. Niall wygląda na nieświadomego napięcia, kiedy objął Maca ramieniem. - Mac przyszedł tutaj, ponieważ uznał Harry'ego za przystojnego.

Louis próbuje nie warknąć, ponieważ nie jest psem, ale Mac patrzy na Harry'ego jakby był nagrodą. Oprócz tego napięcia Niall szybko dodaje. - Wyjaśniłem mu, że jest chwilowo zajęty.

Chwilowo. Jedno słowo, którego Louis nie jest pewien.

Mac przechyla głowę jak drapieżnik na ofiarę. - Niall mówił, że macie czterdziestodniową umowę?

To nigdy nie brzmiało tak ohydnie jak z ust tego faceta i Harry musi się z tym zgodzić. - To trochę bardziej skomplikowane - mówi.

- Tak? - Piszczy Mac i jest w tym ciekawość, jakby to dla niego było dziwną postawą. Niall wydaje się żałować, że ich sobie wszystkich przedstawił, kiedy patrzy w ziemię, jakby czekał aż ta go pochłonie.

Louis wie, że nie może winić Nialla za bycie przyjacielskim i nie może winić Maca za to, że znowu mruga do Harry'ego. Nie zna zasad, po prostu za nimi podąża. - Tak jest - mówi Louis. - I z chęcią byśmy podzielili się z tobą szczegółami - mówi słodko. - Ale to raczej prywatne.

Mac kiwa głową, oczy ma zmrużone na Louis, nim patrzy na Harry'ego. - Myślisz, że mógłbym dostać twój numer, gdy ten eksperyment się skończy?

Louis jest bliski rzucenia się na niego, kiedy Harry śmieje się, ostro i gorzko. - Uch, nie. Zdecydowanie, nie.

Louis uśmiecha się, gdy Niall eskortuje Maca do innej grupki i z daleka od ich dwójki. Wraca w mgnieniu oka z przepraszającym uśmiechem. - To mój błąd - mówi. - Rozumiem.

- Troszeczkę - mówi Harry. Jak Louis, wydaje się być niezdolny do gniewania się na Nialla. Wciąż trzyma ich obydwa puste drinki, ale nim Louis może to wspomnieć, ktoś inny z większej grupy odwraca się do ich trójki.

Ma na imię Samantha i chociaż pracuje z Zaynem, Louis poznaje ją dopiero dzisiaj. Wydaje się być słodka z ostrym sarkazmem i teraz, kiedy się odwraca, wydaje się być również zaciekawiona. - Nic nie mogłam na to poradzić, ale usłyszałam, że wasza dwójka ma czterdziestodniową umowę? Na czym to polega?

- To skomplikowane - mówi Louis, zaciskając wargi i powtarzając linię obrony Harry'ego.

Harry patrzy na niego i próbuje przekazać coś oczami, ale Louis nie może tego zrozumieć. - Spotykamy się przez czterdzieści dni - mówi i z opóźnieniem, Louis rozumie jego wzrok. Myśli, że próba wyjaśnienia zatrzyma pytania, nie doprowadzając do nowych. - I po czterdziestu dniach zdecydujemy co chcemy robić potem.

Samantha kiwa głową, jakby rozumiała, ale to nie powstrzymuje efektu domina, kiedy inni ludzie się odwracają. - Czekaj, nie jesteście tak właściwie razem? - To jeden z sąsiadów Zayna i Nialla, chociaż Louis nie może sobie przypomnieć jego imienia zanim ktoś inny mówi. - Jesteście aktorami? Czy to jest filmowane?

To jest... okropne. On i Harry są nagle najgorętszym tematem rozmów, obgadywani, jakby nie stali w tej samej grupie co reszta. Nikt nie jest niegrzeczny czy złośliwy na dziwność ich sytuacji,, są raczej ciekawie, ale nie tak, jak szczury w laboratorium. Zadają pytania, oni nie odpowiadają na żadne, tworzą się dziwne komentarze z ust ludzi, których nie bardzo myślą o tym jak to brzmi.

Obydwoje się uśmiechają i trochę śmieją, aby przełamać napięcie niedorzeczności, ale wydaje się to być między nimi napędem klinowym, kiedy inni patrzą jak razem stoją. To ostre przypomnienie, że ich bańka nie zdzierży testu publiczności. Przypomnienie, że ludzie lubią gmerać w życiu, że pod ich wpływem czuje się presję. Zayn jest tym, który w końcu dołącza. - To cyrk, rozumiemy. Ale to ich cyrk, tak? Więc każdy powinien się odpieprzyć.

To nie jest najmilsza rzecz o jakiej Louis kiedykolwiek słyszał, ale to wystarcza, by grupa ze śmiech odwróciła swoją uwagę, zmieniając temat. Wystarczająco, by on i Harry złapali kontakt wzrokowy. - Co powiesz jeśli ominiemy resztę? - Pyta Louis, pokazując głową w stronę wyjścia.

- Z chęcią - mówi Harry. - Wiesz co jeszcze bym pokochał? - Louis unosi brwi, ignorując spojrzenia wciąż na nich wiszące, mimo prowadzonych rozmów. - Burgera - mówi Harry, uśmiechając się. - Tymi przystawkami ciężko się najeść.

Louis śmieje się, a potem całuje Harry'ego na środku, ponieważ Harry wydaje się być jego jedynym przypomnieniem, że nie są szaleni. Słyszy niski gwizd od grupy, ale nie jest nawet dobrze wyartykułowany. Bez zatrzymywania się, bierze puste szklanki od Harry'ego i kładzie je na najbliższym stoliku. Następnie chwyta dłoń Harry'ego i kieruje się do wyjścia z budynku bez oglądania się za siebie. Nie żegnają się, ponieważ w tym całym bałaganie tylko nawzajem są dla siebie ważni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro