Rozdział 24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

NIEDZIELA ~Dzień 33

Louis budzi się podczas ciemnej części poranka, przyklejony do Harry'ego. Ma ślinę na ramieniu i zdaje sobie sprawę z tego, że lampy w jego mieszkaniu wciąż są włączone, kiedy leniwie mruga. -H - szepcze, próbując trzymać swoje usta i zapewne okropny oddech z dala od nosa Harry'ego. Harry się nie rusza, więc dźga go palcem w żebra. - Hej, kochanie, Harry - próbuje ponownie.

Harry otwiera swoje oczy z szybkim wdechem, a Louis ma przywilej oglądania skupienia, a potem tego jak jego twarz łagodnieje. - Która godzina? - Pyta Harry, zlewając słowa w jedno.

- Nie wiem - mówi Louis. Powoli, wysuwa się z ramion Harry'ego i opada na łóżko. - Ale wciąż musimy wziąć prysznic.

- Ech - mruczy Harry, kiedy przewraca się na bok, plecami do Louisa. Kładzie swoją głowę na poduszce. - Naprawdę nie chcę.

- Wstawaj - mówi Louis, kiedy Harry próbuje zarzucić na siebie kołdrę. - To odrażające. - Zabiera kołdrę z powrotem od uścisku Harry'ego, a potem kończą wyrywając ją sobie, śmiejąc się, kiedy się zaplątują.

- Wstawaj - mówi Louis, kiedy ma większość kołdry, a Harry poddaje się, pokonany. Louis bierze kołdrę ze sobą, kiedy schodzi z łóżka. - Potem możesz wrócić do łóżka - klepie bruneta w tyłek. - Wstawaj!

Prysznic nie jest wystarczająco duży na ich dwójkę, ale i tak się pod niego wpychają. Nie myją włosów, nawet nie zwracają na siebie uwagi, kiedy dzielą żel pod prysznic szatyna i szybko się myją, zmieniając miejsce, kiedy potrzebują wody. Louis daje Harry'emu tonik do twarzy, a potem szybko opłukują mydliny. Harry jako pierwszy, a potem Louis. Jego oczy wciąż są zamknięte, gdy Harry się nachyla i całuje go. Jest coś gorącego w tym jak wciska swój język między zęby Louisa i łapie go za biodra. Tak szybko jak zaczyna jest po nim, drzwi od prysznica się otwierają się i zamykają. Louis powoli otwiera swoje oczy, woda wciąż spływa mu po głowie i zamazuje jego wzrok. Przeklina Harry'ego uśmiech, kiedy odchodzi.

Gdy Louis wychodzi z łazienki, Harry już pogasił światła i wrócił do łóżka po ich eskapadzie. Louis wślizguje się pod pościel i drży z zimna, kiedy przybliża się do Harry'ego na środek łóżka. Harry kładzie sobie poduszkę pod głowę, a potem się poprawia, patrzy na Louisa. Louis robi to samo, a potem przyciska się tak blisko jak może, ich kostki są złączone. Harry trzyma go jak drogocenny domek z kart, jego głowa leży w zgięciu szyi Louisa. Szatyn uśmiecha się, gdy kładzie jedną dłoń na głowie Harry'ego, przebiegając palcami po jego mokrych włosach. - Dobranoc - szepcze w jego włosy, niepewny czy go słyszy. Harry składa małego buziaka na szyi Louisa i to wydaje się być wystarczające.

~*~

Drugi raz tego poranka budzi ich telefon Louisa, pamiętając o ich pierwszym wspólnym poranku. Tym razem jest to trochę mniej szalone, kiedy przekręca się tyłem do Harry'ego, by sięgnąć swój telefon z szafki. Próbuje się nie zaśmiać, gdy Harry kręci się razem z nim i ponownie do niego przywiera, jakby wcale się nie poruszył. Jego telefon ponownie się rozświetla wiadomością od Zayna. 'Wstałeś?' A potem: 'Mam coś dla ciebie'. Louis nie ma kaca, ale jest zmieszany. Kolejna wibracja, kiedy wpatruje się w ekran. 'Nieważne. Jestem kilka bloków dalej. Podrzucę to.'

Louis patrzy na policzek Harry'ego przyciśnięty do swojej klatki piersiowej, włosy tworzą gniazdo dla ptaków i czuje się dziwnie obronny, nie chce dzielić z kimś tego cichego poranka. Nie ma szansy, kiedy Zayn pisze do niego po raz kolejny. 'Jestem tutaj. Ktoś mnie wpuścił. Zaraz bd'. - Co do kurwy? - Szepcze Louis, tak cicho, że prawie jedynie porusza wargami. Zayn musiał przez noc uzyskać moce superbohatera, by przejść kilka bloków w kilka sekund.

Przewidywalnie Zayn puka w jego drzwi, więc szybko wstaje z łóżka, sycząc na utratę ciepła Harry'ego i zimno mieszkania. Ze wszystkich swoich wcześniejszych gorączek, Harry wydaje się akceptować brak Louisa, zamiast tego przytulając się do poduszki, jego oczy nawet nie drgają. - Zdrajca - szepcze Louis kącikiem ust.

Chwyta parę bokserek i biegnie do drzwi, ostrożnie otwiera zamek i delikatnie je otwiera. Zayn właśnie wysiada z windy w bluzie i dresach i kubkiem kawy w dłoni. Louis w połowie zamyka drzwi przy swoim boku, by utrzymywać ich hałasy na korytarzu. Kocha swoje studio, ale nie daje ono zbyt wiele prywatności, nie ważne jak bardzo chciałby udawać.

- Dzień dobry - mówi jasno Zayn. - Twoje sutki mogłyby teraz przeciąć lód.

Louis patrzy na gęsią skórkę pokrywającą jego klatkę piersiową i krzyżuje ramiona, przewracają oczami. - Dzień dobry. Co jest tak ważne, że nie mogłeś poczekać do południa?

Zayn uśmiecha się, kiedy wyciąga kartę biznesową z swojej kieszeni. - Zaraz po ty jak wczoraj wyszedłeś Ella Jones podeszła i zapytała czy może zostawić mi wiadomość, żebyś mógł się z nią skontaktować.

- Nie ma kurwa mowy - mówi Louis, kiedy bierze kartę z rąk Zayna. Czyta nazwisko i dane kontaktowe dwa razy, jego serce bije dwukrotnie w jego klatce piersiowej. Przebiega palcem po logo New Yorkera i nagle chce mu się płakać. Zna nazwisko Elli Jones odkąd przeprowadził się do miasta, cel, by zawsze zostać zauważonym, by dostać od niej namiastkę znajomości. Myślał, że to tylko najdziksze marzenia.

Zayn uśmiecha się. - Chciałem ci to dać osobiście. Nie tylko zdjęcie tekstu.

Louis też się uśmiecha, kręcąc głową. - To szalone. - Fakt, że Ella Jones ma pojęcie kim jest Louis jest oszałamiający.

- Wiem. Jesteś teraz gwiazdą.

Louis śmieje się delikatnie. - No nie wiem., ale dzięki.

Cisza nastaje na chwilę, a potem Zayn oczyszcza gardło. - Co tam? Chcesz wyjść gdzieś na lunch, żeby świętować?

Louis przełyka, zastanawiając się. Mógłby obudzić Harry'ego i poszliby z Zaynem, ale wciąż jest w nim ta ochronna strona, coś mówi moje, moje moje z każdym biciem jego serca. - Właściwie jest ktoś u mnie.

To najdziwniejsza rzecz jaką mógł powiedzieć, ale Zayn łapie, jego oczy trzepoczą. - Harry?

Louis kiwa głową. - Tak. Został na noc. - Nie powinien być zażenowany swoim życiem seksualnym, nie przez mężczyzną, który właściwie widział go w środku akcji, ale jest coś w tym, że teraz pieprzy ich wspólnego przyjaciela. Zawsze była ich trójka, ale tylko dwójka może dzielić łóżko.

- Racja. - Zayn kiwa głową. - To ma sens.

Louis uśmiecha się. - Czy to dziwne? Inne?

- Zamknij się - mówi Zayn, rozpoznając swoje słowa z ostatniej nocy. - Po prostu byłem zszokowany.

- Najpierw się pocałowaliśmy, a teraz śpimy ze sobą - mówi Louis. - Czy twój umysł to już papka?

- Zamknij się - powtarza Zayn, kiedy przewraca oczami. - Cieszę się z twojego powodu. Z waszego powodu.

Uśmiech Louisa nie maleje. - Dzięki. - Trzyma kartę biznesową. - I dziękuję za to.

Zayn kiwa głową, jego wargi są zaniśnięte. Wygląda jakby chciał coś powiedzieć, ale nic nie wychodzi z jego ust. - Pozwolę ci wrócić do H - mówi za to. - Pozdrów go ode mnie.

Louis jest oszołomiony tym jak dziwne jest to oświadczenie, jak niedorzeczne jest to, że Zayn sam nie może się z Harrym przywitać. - Tak zrobię - mówi, kiedy Zayn naciska przycisk przy windzie. Louis czeka aż drzwi się zasuną, nim wraca do mieszkania, z powrotem do Harry'ego, dokładnie w tej samej pozycji, w której go zostawił.

~*~

Pomimo ponownego wślizgnięcia się pod kołdrę, Louis nie jest w stanie ponownie zasnąć. Jest pewien, że jest wystarczająco zmęczony, aby chociaż się zdrzemnąć, ale zamknięcie oczu wywołuje u niego jedynie lawinę myśli, których nie chce mieć, więc zamiast tego wpatruje się w sufit.

Słucha oddechu Harry'ego i tego jak strzyka zębami co jakiś czas. Podczas mijających myśli, zastanawia się czy to dziwne, że słucha czyjegoś snu, jak inwazja w kogoś nieświadomą prywatność. Ta myśl zaczyna prowadzić do kategorii 'niechciane', więc zaczyna bawić się włosami bruneta, drapiąc delikatnie jego czaszkę i leniwie rozplątując kołtuny powstałe od spania.

Nie wie czym jest później, ale czuje rzęsy Harry'ego na swojej klatce piersiowej kilka chwili później, co wydaje się być dobry rezultatem. - Dobry - mamrocze Harry, nim porusza głową. Coś osiada w Louisie, coś z czego istnienia nie zdawał sobie pojęcia. Pewność siebie, z którą Harry się obudził, bez ciszy ani oderwania ciała oznacza, że ostatnia noc była dla niego tak perfekcyjna jak dla Louisa.

- Dzień dobry - mówi Louis. Jego głos zdradza fakt, że nie śpi od co najmniej godziny, szczególnie w porównaniu z chrypką Harry'ego.

- Co Zayn tutaj robił?

Louis nic nie może na to poradzić, ale jest trochę zaskoczony. - Skąd wiesz, że tu był?

Tym razem Harry unosi swoją głowę, uśmiech pojawia się na jego suchych wargach. - Nie jesteś tak cichy jak myślisz, że jesteś.

Louis rozdziewa swoją buzię w pretensji. - Hej. Jestem głównie cicho.

Harry piszczy. - Jasne. - Louis przewraca oczami. - Chociaż poważnie, wszystko w porządku? - Jest troska w zmarszczeniu jego brwi, a Louis używa swojego kciuka, by je wygładzić.

- Wszystko jest dobrze. Chciał mi dać kartę biznesową. - Chichocze lekko, kiedy kręci głową z niedowierzaniem, Gdyby ponownie zasnął, pomyślałby, że to sen. - Ktoś z New Yorkera szukał mnie, kiedy wyszedłem. Są zainteresowani moją pracą.

- Co? - Harry ledwie pozwala słowom zawisnąć, nim całuje Louisa, jego usta są ciepłe i delikatne od snu. - To wspaniale, Lou.

Louis uśmiecha się i kiwa głową. - Wiem. Szczerze mówiąc wciąż jestem w szoku.

Harry marszczy ponownie brwi. - Powinniśmy wczoraj zostać dłużej? Wyszliśmy zbyt wcześnie?

To powinno coś mówić o reakcji Harry'ego o wiadomościach po gratulacjach, jeśli oprócz tego byłoby więcej przegapionych okazji, ponieważ zamiast tego poszli po burgery. - Nie - mówi łatwo Louis. - Poza tym, nie zamieniłby wczorajszej nocy na cokolwiek innego.

Harry uśmiecha się i upada obok Louisa. - Na cokolwiek oprócz ilustrowanej okładki New Yorkera, prawda?

- Jestem miły - mówi, delikatnie szczypiąc brzuch Harry'ego. - Nie rujnuj tego. - Harry zasysa oddech i wykręca się od dotyku Louisa. - I nie mów, że chcą mnie dla okładki. Pewnie chcą bym zrobił poboczną grafikę do historii.

Harry kładzie dłonie pod swoją głową z uchem na nadgarstku i patrzy na Louisa. - Tak? Myślisz, że specjalnie poszukują ludzi dla pobocznej grafiki? Czy to tak skomplikowany biznes? - Jego uśmiech jest pełen gówna, a oczy świecą wesołością.

Louis bierze sobie poduszkę spod głowy i kładzie ją na twarzy Harry'ego. - Jesteś okropny.

- Myślę, że to lubisz. - Głos jest stłumiony, ale Louis słyszy uśmiech. Harry wykręca się spod poduszki, nim Louis może ukryć swój własny, zażenowany uśmiech.

- Co dzisiaj robisz? - Pyta Louis, kciukiem przebiegając po policzku Harry'ego. - Jakieś plany?

- Żadnych planów - mówi Harry. - Jestem wolny.

Louis pomija jedno uderzenie serca, kiedy jego wargi poruszają się wraz z słowami, a potem kuli się, aby go pocałować. - Tak jak ja. - Ponownie całuje Harry'ego, wędrując swoim językiem po jego wargach. - Zostańmy tu. Nic dzisiaj nie róbmy.

Harry uśmiecha się przy jego ustach. - Brzmi perfekcyjnie.

~*~

Louis wstaje z łóżka, by zrobić kawę i właśnie skończył napełniać kubek, kiedy Harry przyszpila go do zlewu. Ogarnia go zmieszania, gdy Harry go całuje, a potem opada powoli na kolana, pociągając bokserki Louisa za sobą. Liże penisa Louisa i pozwala mu osiąść w swoich ustach, kiedy zaciska swoje wargi i zaczyna się poruszać. To musi być najszybszy orgazm w jego życiu, ale Harry bierze to wszystko, siadając na swoich piętach, kiedy kończy i liżąc swoje wargi, a kubek kawy Louisa wciąż znajduje się na ladzie.

- Co to było? - Pyta Louis, jego serce próbuje wydostać się z jego klatki piersiowej.

Harry wzruszył ramionami. - Kupiłeś więcej jogurtu.

Louis zauważa niebiesko-białe opakowanie Fage po drugiej stronie lady. Harry musiał wyjąć go z lodówki, kiedy wchodził do kuchni, na chwilę przed tym jak zrobił mu blowjoba. Obejmuje twarz Harry'ego swoją dłonią i przebiega kciukiem po jego wargach, póki nie wślizguje się wewnątrz i przyciska do końca jego dolnych zębów, stukając. - Trzymaj tak dalej i będziesz mógł wziąć wszystkie jogurty jakie chcesz, kochanie.

Kiedy zjedli i każdy wypił po dwa kubki kawy, Louis przyszpila Harry'ego do ściany łączącej kuchnię i łazienkę. Ssie go i wkłada dwa palce do miejsca gdzie wciąż jest wrażliwy po wczorajszej nocy. Kiedy Harry dochodzi, opada na podłogę z jękiem, a Louis go łapie.

Biorą prysznic i wracają nago do łóżka, by obejrzeć kilka odcinków nowej obsesji Harry'ego: This Is Us, co tylko sprawia, że Louis czuje się emocjonalnie wypruty, a brunet płacze co każde dziesięć sekund. Louis rozjaśnia nastrój poprzez zamknięcie swojego laptopa i wspięcie się na Harry'ego, wyciągając lubrykant z szafki nocnej i zabawnie nim machając. Harry jest bałaganem, ale jest gotowy, a potem pieprzy go po raz drugi z kostkami Harry'ego na swoich ramionach, jego dłonie zakopują się w biodrach Louisa.

Potem osiadają na kanapie gdzie ucinają sobie drzemkę, Harry w koszulce Louisa, Louis w samych bokserkach, kiedy udają, że oglądają jakiś program kulinarny na Food Network. Zamawiają kanapki i zupę na lunch i zakładają się o to kto otworzy drzwi i założy na siebie ubrania, kiedy dostawa przyjdzie. Kłócą się póki jest za późno i potem Louis kończy nago, kiedy Harry kradnie jego bokserki do kompletu i w średnio odpowiednim stroju otwiera drzwi, w które ktoś z przyjaznego pukania przeszedł w walenie. Robią sobie kolejną drzemkę po jedzeniu, a Louis z pewnością będzie pamiętał ten dzień jako dobry.

Późnym popołudniem, obydwoje czytają, Harry pożyczył nowelę Gartha Greenwella, której Louis nie chce skończyć, ponieważ jest depresyjna, a Louis czyta jedną z książek, którą Harry mu czytał na przecenie w muzeum. Jest cicho, kiedy przekładają strony, ich nagie stopy są złączone na środku kanapy.

W pewnym momencie Louis czuje jak jego serce wybija perfect i musi złapać oddech, ponieważ nic tak dobrego nie może trwać. Aby przerwać pociąg myśli, nim ten może dojść za daleko, Louis decyduje ponownie utopić się w Harrym, odrzucając ich książki na bok, kiedy wspina się na jego podołek. Zaskoczony dźwięk, który wydał z siebie brunet szybko zmienia się w usatysfakcjonowane mruczenie, gdy Louis go całuje.

- Czy mogę cię pieprzyć? - Szepcze Harry, kiedy ponownie zaczynają się pocić, kiedy jego dłonie zjeżdżają w dół bioder Louisa, ściskając jego tyłek, gdzie jego penis robi się twardszy.

- Tak - jęczy Louis przy jego wargach. Fakt zostania zapytanym wysyła fajerwerki do jego żołądka, więc nie może sobie wyobrazić niczego innego. - Bardzo bym chciał.

Harry ich przewraca, więc Louis opada na kanapę i nagle jest przykryty ciepłem Harry'ego, gdy się całują. Kochał mieć dwukrotnie Harry'ego pod sobą w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin, ale widok bruneta pomiędzy swoimi nogami z determinacją w oczach jest czymś zupełnie innym.

Bluza Louisa kończy rzucona za kanapę, a potem Harry wykorzystuje swój cholerny czas, całując jego kostki i kolana, wnętrza ud i przejeżdżając ustami po jego penisie. - Jesteś cholernie powolny - woła Louis, kiedy Harry w końcu go zostawia, by wziąć lubrykant z miejsca gdzie go zostawili.

- To pokaz Harry'ego Stylesa - mówi brunet, kiedy wraca. - Nie pospieszaj go. - Pochyla się nad kanapą, by pocałować szatyna. - Zrobimy to powoli.

- Pewnie racja - mówi Louis, zmiękczony przez wargi Harry'ego, chociaż nie chciał tego przyznać. - Trochę czasu minęło odkąd byłem na dole.

Harry uśmiecha się, kiedy wraca między nogi Louisa. - Właściwie to minęło trochę czasu odkąd byłem na górze. Nie jestem pewien czy pamiętam jak to działa.

Louis leniwie unosi swoją brew. - Jestem pewien, że ci się uda, kochanie. - Harry śmieje się tak mocno, że prycha.

Udaje im się. Harry otwiera Louisa powoli i jest pewne zawahanie w jego oczach, kiedy przebiega swoją wolną dłonią po brzuszku Louisa, tworząc uspokajające kółka. Palce Harry'ego są gładkie wewnątrz niego, nawet kiedy żuje swoją wargę, gdy patrzy na twarz Louisa. Louis nagradza go, mówi mu, że wykonuje dobrą robotę, że wszystko wspaniale odczuwa. To nawet nie jest bliskie kłamstwu.

Dłonie Harry'ego zaczynają się trząść, kiedy rozwija prezerwatywę, a Louis siada, by mu pomóc, chociaż jest na niej zbyt wiele rąk, więc jest to raczej bezużyteczne. Przyciąga Harry'ego do powolnego pocałunku, kiedy może, jego palce przebiegają po jego bokach i zakrzywieniu jego żeber. - Wszystko w porządku? - Pyta.

- To nie ja powinienem ciebie o to zapytać? - Mówi Harry w odpowiedzi, uśmiech rozrywa jego usta.

- Możemy być w tym razem - mówi Louis, delikatnie przygryzając swoją wargę, a potem ponownie się kładąc. - Teraz mnie pieprz, kochanie.

Harry wślizguje się tak powoli, że jego abs się trzęsie, a Louis nie może spuścić z niego swoich oczu, nawet jeśli najpierw czuje niekomfortowy skręt w podbrzuszu. Czeka aż minie, czeka aż jego ciało pozwoli Harry'ego wejść do środka i kiedy to robi, dyskomfort znika, a on wciąż wpatruje się w bruneta.

- Kurwa, czuję cię tak dobrze - mówi Harry, jego oczy wywijają się na tył głowy, jakby miał to na myśli. Jęczy, kiedy Louis zaciska się wokół niego, a szatyn jedynie się uśmiecha. Kocha to jak nauczył się działać na Harry'ego.

Ty i ja, myśli, kiedy Harry powoli zaczyna się poruszać. Kiedy to wszystko się skończy to wciąż ty i ja. W pośpiechu, tak bardzo się boi, że tak nie będzie, boi się wszystkich rzeczy, które mogą pójść źle, zamyka oczy z przytłoczenia. Wiedział, że to nadejdzie, to uczucie strachu wciąż kłującego go w żołądku, ale nie sądził, że to się stanie podczas seksu.

Harry musi to zauważyć, ponieważ pochyla się do przodu, by pocałować Louisa, jego wargi są delikatne, póki Louis nie oddaje pocałunku. Są wystarczająco blisko, by oczy Harry'ego były rozmyte, a Louis słyszy jedynie desperackie jęki swojego oddechu, może poczuć jedynie szybkie ruchy ich bioder. - Pozwól mi cię ujeżdżać - mówi, odpychając Harry'ego. Jego szybujące myśli sprawiają, że czuje się krucho, a Harry ledwie trzyma się razem.

To zajmuje chwilę nim ponownie się ustawiają, by Louisowi było komfortowo, ale w końcu im się udaje, Louis blokuje swoje palce za szyją Harry'ego, gdy go całuje, poruszając swoimi biodrami w rytmie, który kontroluje, nawet jeśli dłonie Harry'ego znajdują się na jego tyłku. Louis przyspiesza tempo i pociąga Harry'ego za włosy, więc jego głowa opada na kanapę. Oczy Harry'ego szukają Louisa i kiedy się spotykają, Louis widzi tą samą ciemność co noc wcześniej, tą samą ilość pobudzenia, gdy przygryza wargę Harry'ego i przechodzi zębami po wnętrzu. Trzyma Harry'ego w miejscu, kiedy robi bałagan na jego szyi, nic nie będzie widoczne dłużej kiż kilka godzin, ale wystarczająco, by Harry jęczał nisko, kopał nogą, kiedy Louis chucha chłodnym powietrzem w miejscu, gdzie pracował swoimi zębami.

Harry w końcu robi się niecierpliwy i ześlizguje się niżej na kanapie, zostawia Louisa trzymającego się jego ramion, gdy jego biodra powracają do życia, wbijając się w Louisa jakby na to czekał. Louis robi wszystko, by dać tyle ile dostaje i nagle obydwoje są symfonią dźwięków, Harry dochodzi jako pierwszy z jękiem, a potem cichym warknięciem. Louis cały czas pracuje swoimi biodrami, nawet jeśli ma dłoń na sobie. Czuje jak Harry wciąż pulsuje wewnątrz niego i szepcze. - Lou, o mój Boże - i wtedy wszystko jest skończone, dochodzi na tors Harry'ego trzeci raz dzisiaj.

Łapią swoje oddechy, delikatnie się całując. To bardziej strzykanie zębów niż poruszanie wargami, a ich klatki piersiowe ślizgają się na sobie od potu. Louis z gracją opada na podołek Harry'ego i kanapę, jego dłonie są zarzucone za jego głowę. Harry ściąga prezerwatywę i wiążę ją w supeł, nim pozwala swojemu ciału opaść. - Dlaczego czuję się, jakby to ja został wypieprzony. - Pyta, patrząc się w sufit.

Louis śmieje się. - Zaufaj mi kochanie, to byłem ja. - Nawet, kiedy to mówi, pozwala swojej dłoni powędrować na swój brzuch i pomiędzy nogami, by przycisnąć tam gdzie był Harry. Brunet patrzy na niego i to zaskakująco sensacja, gdy czuje gdzie został otwarty pod czujnym wzrokiem Harry'ego. Harry przez ten czas może jedynie patrzeć, a potem podnosi się, by ponownie pocałować Louisa, ich ciała opadają ciężko na kanapę. Louis zakopuje swoje palce w biodrach Harry'ego, by sprawić, aby zapiszczał ze śmiechu, a potem próbują złapać oddech ze swoich ust.

- Powinniśmy zamówić kolację? - Pyta Louis, kiedy kończą się bawić, ich skóra się klei, a ich uśmiechy są stłumione.

- Możemy zamówić kurczaka?

Louis śmieje się i nie może powiedzieć dlaczego. To nawet nie jest zabawne, ale to sprawia, że Harry też się śmieje, potem opadają na kanapę, znowu i nie mogą przestać się uśmiechać. - Możemy - mówi Louis, całując go za uchem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro