4. Percy, Marta i łazienka.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ten rok nie zaczął się dla mnie przyjemnie. Najpierw nadmuchałem ciotkę, a potem okazało się, że morderca, który wydał moich rodziców Voldemortowi jest na wolności! Czy co roku musi się coś dziać? Nasza szkoła organizowała wymianę uczniowską z Ameryką. Jeden chłopak był ze mną w Gryffindorze. Pokój miał obok. Pierwszej nocy przyszedł do nas z pretensjami o to, że jest za głośno, a potem wparowała do nas Cathrine. Okazał się w miarę spoko i próbowaliśmy z nim jakoś gadać choć bardziej był skłonny do rozmowy z dwoma innymi z wymiany oraz Cat.

Jeżeli już mowa o Cat to jest to jedna z milszych osób jakie znam. Czasem jednak denerwuje czytając innym w myślach, a potem pytając się o różne rzeczy przy wszystkich lub śmiejąc się. Nigdy jednak nie skarżyła się na ból głowy przez to oraz nie wiedziała o nikim wszystkiego. Dopiero jak zjawiła się ta trójka to zaczęła trochę wariować. Zrobiła się bardziej czujna i bardzo łatwo można było ją przestraszyć. To nie była ta sama Cathrine co kiedy ją poznałem. Raczej każdy ją lubił, albo bal się, że przypadkiem coś wygada, bo miała duży wpływ na nauczycieli i samego Dumbledora.

Chłopak, który natomiast trafił do Ravenclaw wydawał się sympatyczny i na pewno był dobrym graczem w Quidditcha. Ciemnowłosego ze Slytherinu nie za bardzo poznałem, bo ciągle znikał i nauczyciele już uznali go za niereformalnego i przestali mu odejmować punkty. Trochę jednak martwił mnie jego wygląd... zawsze był cały blady. Czasem jednak dostrzegłem, że się rumieni rozmawiając z Percym co trochę mnie zaciekawiło. Taki trochę kameleon.

Było mi przykro, że nie mogę iść do Hogsmeade. Nie byłem jednak jedyny. Zostawałem z Percym, który również nie otrzymał zgody rodzica. Nawet nie wiedział, że musi taką przynieść. Nie spotkałem jeszcze tak dziwnego czarodzieja. Jego zaklęcia czasem wychodziły gorzej niż Nevillea.

Siedziałem na fotelu w pokoju wspólnym Gryfonów. W pewnym momencie podszedł do mnie zielonooki.

- Cześć Harry, wiesz może gdzie jest jakieś ustronne miejsce z wodą? Jakaś opuszczona łazienka? - jego pytanie mnie zdziwiło. Nie miał problemów, żeby korzystać ze wspólnej łazienki.

- Jest jedna łazienka, ale... po co ci to? - odpowiedziałem.

- A nie wiem... lubię czasem posiedzieć sobie sam.

- Całkiem sam to tam nie będziesz - zaśmiałem się. - W łazience zawsze jest Marta.

- Marta? Jaka Marta? Nie ważne. Gdzie ta łazienka?

- Mogę cię zaprowadzić - powiedziałem po czym wstałem i zwróciłem się w kierunku drzwi. - Idziesz?

- Tak, tak.

Ruszyłem z chłopakiem do łazienki jęczącej Marty.

***

- To tutaj - pokazałem Percy'emu drzwi do pomieszczenia.

Chłopak chwilę się wahał, lecz wreszcie wszedł, a ja zaraz po nim.

- Właściwie po co chciałeś tu przyjść? - spytałem.

- Eee... czy to ważne? - chłopak podrapał się w tył głowy.

- Aaa! - jękła swym piskliwym głosem Marta. - Kogóż tu przyprowadziłeś Harry? - zaśmiała się jak nastolatka i zaczęła zawijać włosy na palec.

- To jest Marta - przedstawiłem upierdliwego ducha.

- Mhm... to ja może pójdę nad jezioro... - brunet odwrócił się na pięcie.

- To po co miałem cię tu przyprowadzić? - zapytałem.

- Chodziło o miejsce w którym nikogo nie ma. Tutaj jest ona...

- Masz do mnie jakiś problem? - powiedziała wkurzona dziewczyna po czym zaczęła tyczeć. - Nikt nie kocha Marty! Nikt się nie chce z nią przyjaźnić!

- Gratuluję, zraniłeś jej uczucia - pogratulowałem zielonookiemu.

- Marto, nie chodzi o ciebie... - chłopak na marne próbował ją uspokoić.

- Nie o mnie? - podleciała do niego już zła. - A niby o kogo? Kim ty w ogóle jesteś? Nie wydajesz się być zwykłym czarodziejem.

- Ehh... - westchnął smutno. - Jestem Percy Jackson i jestem tu przypadkiem. Nie chciałem cię w żaden sposób urazić. Możemy się przyjaźnić. Miło będzie mieć przyjaciela ducha.

- Możemy się przyjaźnić? - wykrzyknęła i zbliżyła się. - Miło będzie się przyjaźnić z chłopakiem jak ty... - zaczęła się do niego przymilać.

Szczerze? Nie wiedziałem co mam zrobić. Percy nieźle się wpakował. Przyjaźń z Martą nie jest najłatwiejszą rzeczą. Wręcz przeciwnie.

- Dlaczego tak bardzo zależy ci na samotności i wodzie? - zapytałem.

- Emm... bo... wiesz... - brunet nie wiedział co powiedzieć. - Lubię wodę.

- Ma to coś wspólnego z twoim lękiem? - dopytałem.

- Lękiem? Jakim lękiem? - zdziwił się.

- Boisz się wody, tak?

- Nie boję się wody. To byłoby dziwne - prychnął. - Chociaż... Thalia boi się wysokości... To i tak nie zmienia faktu, że nie boję się wody.

- Ale pokazało ci się, że toniesz na zajęciach z Riddiculus.

- To nie zmienia faktu, że się tego nie boję. Woda to mój żywioł, okej?

- No okej... - nie chciałem się kłócić z chłopakiem, ale jakoś... nie widziałem innej opcji.

- Ja tu dalej jestem - przypomniała nam o swojej obecności Marta.

- Tak, Marto, wiemy - wywróciłem oczami i wyszedłem z łazienki.

Skierowałem się do dormitorium. To nie był najlepszy dzień. Nie chciałem się jeszcze kłócić z Percym. Ten chłopak mógł się okazać dobrym sprzymierzeńcem, tak mówiła Hermiona.

- Hej, czekaj! - usłyszałem za sobą i po chwili znalazł się przy mnie chłopak. - Przepraszam, nie chcę się z nikim kłócić póki nie muszę. Jestem ostatnio trochę... rozdrażniony i chciałem skorzystać z okazji, że nikogo jest mniej osób i mogę pobyć sam.

- Spoko, rozumiem - czasem też lubiłem być sam.

- Co prawda nie za wielu ludzi zawraca mi głowę, ale jednak Cat jest czasem... uporczywa.

- Jest... czasem jej nie rozumiem. Wy się chyba dogadujecie.

- Nie jest do końca taka jak wy. Ani taka jak ja.

- Dziewczyna zagadka - zaśmiałem się.

- Dziwi mnie trochę fakt waszej rywalizacji między domami. W moim obozie wszyscy traktujemy siebie na równi. Też rywalizujemy, ale nie pałamy czymś takim jak tutaj... No, domek Aresa to wyjątek.

- Tego boga? - zdziwiłem się, a chłopak zbladł.

- Taaa... coś w tym stylu. Nazywamy nasze domki w których mieszkamy imionami greckich bogów.

- Tylko że oni są wymyśleni.

- Totalnie - zaśmiał się nerwowo.

- Wracamy do dormitorium? - zapytałem.

- Tak, muszę się jeszcze nauczyć tych zaklęć. Kompletnie mi to nie idzie.

- Pomóc ci? Nie jestem Hermioną, ale może coś zdziałam - zaproponowałem.

- Dzięki, przyda mi się pomoc.

Ruszyliśmy więc do pokoju, żeby trochę się pouczyć. Nie przepadałem za tym i Percy, jak się okazało, również. Przynajmniej trochę się przy tym pośmialiśmy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro