Zamówienie: Liściasta Sadzawka x Jastrzębi Mróz✔️

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Dokąd się wybierasz?

Liściasta Sadzawka obróciła się. To Wiewiórczy Lot.

— Zbierać zioła — wyjaśniła. — Muszę uzupełnić zapasy.

Wiewiórczy Lot nie zatrzymywała jej dłużej. Medyczka w myśli powtarzała zioła, które miała zebrać. Mysie Futro ostatnio bolały stawy, więc będzie musiała na pewno wziąć trochę korzenia żywokostu. Mniszek Lekarski tez się przyda, bo niedaleko ich obozu zalęgły się pszczoły. Jeszcze trochę Nawłoci też nie zaszkodzi przynieść.

Gdy tak szła, zamyśliła się. Myślała na temat Klanu Gwiazdy. Ostatnimi czasy dość często odpływała gdzieś myślami, odkąd Rozżarzona Skóra... no, wiecie.

Nagle do jej nosa dobiegły obce zapachy, na co jej sierść się zjeżyła. Rozglądnęła się i zrozumiała, że weszła na teren innego klanu! Najwyraźniej znowu się zagapiła. Co prawda jest medyczką, ale nie może tak po prostu wchodzić sobie na granice.

— Hej! — usłyszała nieopodal siebie. Zza rzadkich krzaków wyszedł kot, wojownik, a dokładniej Czarny Pazur. Najwyraźniej był na patrolu granicznym i oddzielił się od reszty. — Co ty sobie wyobrażasz? Że możesz tu wpadać kiedy chcesz? Znikaj z naszego terytorium!

Co prawda Liściasta Sadzawka zazwyczaj w takich momentach potrafiła zachować się bardzo dyplomatycznie, tym razem zaniemówiła. Nie chciała wyjść na idiotkę, więc zaczęła się wykręcać.

— Przyszłam do was po zioła, które nie rosną na naszym terenie — skłamała. Brązowe oczy wojownika przewiercały ją na wskroś. — Kozi Chwast nie rośnie nigdzie indziej, poza waszym klanem — dodała, co było już prawdą.

— Puść ją, Czarny Pazurze — rozległo się za wojownikiem. — Niech idzie po to, czego potrzebuje.

Liściastą Sadzawkę zamurowało. To był Jastrzębi Mróz, i od niego takiej decyzji spodziewała się na samym końcu. To on właśnie zawsze zawzięcie pilnował granic, i dawniej nie pozwoliłby jej przez nią przejść nawet w kryzysowej sytuacji.

Ten obrót spraw nieco pozbawił ją z równowagi, ale szybko (jak zwykle zresztą) się opanowała.

— Dziękuję — powiedziała dyplomatycznie, i swobodnie poszła po Kozi Chwast, rosnący niedaleko ich obozu. Właściwie, to nie zaszkodzi mieć ich trochę na zapas. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy.

Wreszcie znalazła to, czego wtedy szukała, oczywiście ciągle śledzona przez oczy nieufnego Czarnego Pazura i rozluźnionego Jastrzębiego Mroza. Na pewno coś knuje... Następnie skierowała się do przejścia z powrotem na swój teren, trzymając w pysku liście chwasta, nie obracając się za siebie. Wtedy poszła szukać ziół, po które miała pójść na początku.

┈┈┈┈┈┈𝗰𝘂𝘁 𝗼𝗳𝗳┈┈┈┈┈┈┈┈┈

— To już niedaleko — uznała Wiewiórczy Lot. — Och, boję się, że Jeżynowy Pazur coś nabroił albo dopiero to zrobi!

Liściasta Sadzawka wraz z siostrą szły właśnie za tropem Jeżynowego Pazura, który się wymknął. Coś ewidentnie było nie tak, więc nie mogły oprzeć się pokusie, by za nim nie iść. Medyczka czuła, że coś jest nie tak.

Nagle do uszu sióstr doszły wściekłe syki i odgłosy rozmów. Spojrzały po sobie i zaczęły szybciej biec w stronę odgłosów, jeszcze bardziej zaniepokojone.

— Jeżynowy Pazurze, to nasza szansa! Dalej, zabij go!

Wiewiórczy Lot gwałtownie się zatrzymała. Chyba wiedziała, co się właśnie działo, w przeciwieństwie do Liściastej Sadzawki. Otworzyła szeroko oczy, patrząc w kierunku odgłosów, chociaż równo przed nią stały jedynie krzaki, i zaczęła coś mamrotać. Kotka ze zdziwieniem na nią spojrzała i zwolniła, nie zatrzymując się jednak. Po chwili jednak także się zatrzymała i stanęła jak wryta. Zauważyła Jeżynowego Pazura walczącego z Jastrzębim Mrozem, a nieco dalej — jego ojca i za razem razem przywódcę, duszącego się w dziwnej pułapce stawianej w lesie przez Dwunożnych — Ognistą Gwiazdę!

Jeżynowy Pazur dojrzał ją, a ona sama zaczęła krzyczeć do siostry, by ta wezwała posiłki. Bez zbędnych pytań pobiegła ile sił w nogach do obozu.

— Jeżynowy Pazurze, ratuj Ognistą Gwiazdę! Zostaw Jastrzębiego Mroza i uwolnij go! — wrzasnęła do partnera siostry. Nie, Ognista Gwiazda nie może się udusić a Jastrzębi Mróz w tym samym czasie zostać zabity przez swojego brata!

Zastępca Klanu Pioruna na jej słowa zostawił Jastrzębiego Mroza i rzucił się na pomoc swojemu przywódcy, który już ledwo co łapał oddech. Zaczął kopać patyk, na którym znajdowała się zacieśniona na szyi ognistorudego pętla. Po chwili morderczej ciszy, Jeżynowemu Pazurowi udało się uwolnić jej ojca i Liściasta Sadzawka ruszyła ku nim. Ognista Gwiazda upadł na ziemię, ciesząc się z bezcennego powietrza, którym wreszcie mógł swobodnie oddychać. Spojrzała na jego szyję, która była w dość dobrym stanie. Leciała z niej krew, byka cała poranioną ale nie w krytycznym stanie. No i był przytomny, a to było najważniejsze.

Jednak ktoś w tym samym czasie takiego szczęścia już nie miał.

Za nimi Jastrzębi Mróz leżał na trawie, nieprzytomny. Najwyraźniej nie dał rady odparować ciosów brata, który — gdy tylko medyczka go zauważyła — zaczął się tłumaczyć za ich obydwóch.

— To nie tak! On nie zaczął tej walki, tak samo jak ja! Po prostu... jakoś tak wyszło! A Ognista Gwiazda, on... przypadkiem się tu znalazł! — mówił szybko, jakby rozpaczliwie. Liściasta Sadzawka wysłała go po zioła, które uśmierzyłyby ból przywódcy, ale ten najwyraźniej bardzo czuł potrzebę wyjaśnienia sytuacji.

W tym samym czasie, gdy opatrywała drugiego kota, a obok nich Ognista Gwiazda próbował dojść do siebie, Wiewiórczy Lot wraz z Jesionowym Futrem i Jasnym Sercem już przybiegli. Wszyscy z nich byli zaskoczeni widokiem, jaki tam zastali, poza Wiewiórczym Lotem.

Czy jej siostra o tym wiedziała?

— Jesionowe Futro! — medyczka szybko skorzystała z obecności wojownika. — Znajdź mi proszę korzeń Żywokostu dla Ognistej Gwiazdy na uśmierzenie bólu i nagietek, na zapobiegnięcie infekcji i zatrzymanie krwawienia, proszę. To taki jasno pomarańczowy kwiat. Znajdziesz go w pobliżu wody — dodała.

— Liściasta Sadzawko, ja mogę to zrobić, wiem gdzie je znajdę — zaoferowała się Jasne Serce. Medyczka pomyślała o tym, jak kiedyś nienawidziła tej jednookiej wojowniczki, bo myślała, że ta próbuje zająć jej miejsce, a teraz jej wiedza jest tak przydatna. Podziękowała w duchu Klanowi Gwiazdy.

— Dziękuję Jasne Serce, ale dla ciebie mam inne zadanie — zerknęła na Ognistą Gwiazdę, który wyglądał już nieco lepiej, wpatrującego się w nich swoim zielonookie spojrzeniem. — Wiesz, jak użyć te zioła? — Jasne Serce kiwnęła głową. — Więc sobie poradzisz. Raczej będziesz wiedziała, co zrobić.

— A... co z tobą? — zapytała, zdziwiona. — Wybierasz się gdzieś?

— A ja idę do obozu Klanu Rzeki wraz z Jeżynowym Pazurem, zanieść Jastrzębiego Mroza do Ćmiego Skrzydła — oznajmiła, patrząc na pręgowanego wojownika. Spojrzała jeszcze na Ognistą Gwiazdę i na Jasne Serce. — Niech Klan Gwiazdy będzie z wami!

Po tych słowach z Jeżynowym Pazurem zaczęli ciągnąć jego brata do medyczki Klanu Rzeki.

✄┈┈┈┈┈┈𝗰𝘂𝘁 𝗼𝗳𝗳┈┈┈┈┈┈┈┈┈

— Będzie z nim dobrze — powiedziała Ćmie Skrzydło, na co Liściasta Sadzawka, nieco zirytowana, przewróciła oczami. Wiedziała to, przecież też była medyczką, ale nie powiedziała tego głośno. W końcu Ćmie Skrzydło to jej przyjaciółka.

— Mam nadzieję — oznajmiła jedynie, patrząc na kota. Jeżynowy Pazur już sobie poszedł, a konkretnie to do Jasnego Serca by zobaczyć, jak sobie radzi. Potem miał wrócić z powrotem, by zaraportować o tym Liściastej Sadzawce, bo ona nie chciała wyjść z obozu póki Jastrzębi Mróz przynajmniej się nie obudzi. Czuła się temu zobowiązana. Jasne Serce poradziła sobie dobrze, a Ognista Gwiazda i reszta znajdowali się już w obozie.

— Wiesz, Jastrzębi Mróz często o tobie opowiadał — zagadnęła przyjaciółka. Liściasta Sadzawka prychnęła, rozbawiona.

Ten Jastrzębi Mróz? Niemożliwe — odpowiedziała, ale w jej głosie pojawiła się nutka niepewności.

— Naprawdę — powiedziała nieco urażona Ćmie Skrzydło.

— A co? — tym razem nieco ją to zaciekawiło.

— Czasem, gdy miał wolny czas... on do mnie przychodził. Często ze sobą rozmawialiśmy. Wiesz, czasem obserwowałam go na zgromadzeniach. Często wtedy na ciebie patrzył, a gdy ty również na niego spojrzałaś, on od razu odwracał wzrok — powiedziała, lekko rozbawiona. Liściasta Sadzawka poruszyła się niepewnie. — Albo po patrolu. Raz podobno weszłaś na nasz teren, a Czarny Pazur zareagował nieprzyjaźnie. Jastrzębi Mróz, gdy już wrócili we dwoje do obozu, strasznie go skarcił i wyglądał, jakby był wściekły. Mówił, że jesteś medyczką i może potrzebowałaś tych ziół, ale... hm, mi się wydaje, że nie do końca o to chodziło.

Liściasta Sadzawka zaniemówiła. Odwróciła wzrok od przyjaciółki, która patrzyła na nią z uwagą.

— Nawet, jeśli by tak było, to nic by z tego nie wyszło — podsumowała w końcu. — Nie zapominajmy o mojej randze.

Nagle usłyszały, jak w drugiej części legowiska medyczki, w której leżał Jastrzębi Mróz, ktoś gwałtownie łapie oddech. Nie był to nikt inny niż oczywiście pacjent, o którym przed chwilą była mowa. Równie gwałtownie podniósł się do pionu i chwiejnie stanął na łapy. Obydwie medyczki jak oparzone podbiegły do wojownika i zaczęły go zasypywać pytaniami.

— Jastrzębi Mrozie! — piszczała Ćmie Skrzydło.

— Nic ci nie jest? — pytała Liściasta Sadzawka.

Kot na chwiejących się nogach odsunął się od nich nieco, osaczony. W jego lodowato niebieskich oczach widać było niepewność.

— Kim jesteście?

Przyjaciółkom opadły szczęki, były niezdolne do zrobienia czegokolwiek. Czy to możliwe, że Jastrzębi Mróz stracił pamięć? Może w walce z Jeżynowym Pazurem uderzył się w głowę? Ale wtedy byłoby pełno krwi, czyli ta opcja odpadała. Jak to możliwe?

— Co? Jak to kim jesteśmy? Ty jesteś przecież Jastrzębi Mróz, mój brat! Nie żartuj sobie, wiem, że mnie pamiętasz — zaprzeczyła Ćmie Skrzydło, ale Jastrzębi Mróz nadal wyglądał na zdezorientowanego. Ćmie Skrzydło spojrzała na Liściastą Sadzawkę, ale ta tez nie wiedziała, jak to mogło się stać. Po chwili w jej bursztynowych oczach pojawiło się przerażenie, i kotki zobaczyły rzekę krwi płynącą z ust kota, który zdziwiony po chwili spojrzał na czerwoną kałużę pod sobą.

_______________________________

Eeeeee
The End! Xd

Tak, jest to już mój trzeci ukończony oneshot. Zamówiła go Flatlander__ [chciałaś sad End, to chyba Ci go dałam XD]

Jeśli Ci się nie podoba zakończenie, to zrozumiem to xd. Jeśli ktoś nie jest pewny, co się pod koniec stało: Jastrzębi Mróz nie przeżył :c

Idk co więcej napisać. Oneshot został napisany w ciągu dwóch dni, a ja nie wiedziałam jak go zacząć, więc x0squirrelflight0x mi dała pomysł na jego początek [jakby co, to ona zawsze czyta wszystkie oneshoty stąd przedpremierowo 🌝🥰]

Ilość słów: 1480 (bez tekstu zaznaczonego grubszą czcionką oczywiście)

Tradycyjnie zbetowane przez nibykujonka (:

To chyba na tyle. Ja już się biorę za pisanie kolejnej historii na zamówienie!

~ slonecznikowe-futro 😗✌️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro