Zamówienie: oc x Jastrzębi Mróz✔️

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


— To nasza szansa, Jeżynowy Pazurze! No dalej, zrób to!

Do białego, pokrytego na końcówce pędzelkiem o tym samym kolorze, ucha doszły krzyki. Ciemna twarz skierowała się w ich stronę. Co to może być?

Zaintrygowana kotka o kruczym umaszczeniu z białymi, nieregularnymi elementami sierści na ciele, postawiła krok ku nieznanym dźwiękom. Wypuściła z pyska ostro pachnące zioła, które właśnie zebrała i zaczęła nasłuchiwać. Była zaintrygowana. Kto to był? Co by się stało, gdyby tam poszła? W końcu jest medyczką. Może ktoś potrzebuje pomocy, i ona temu kotu pomoże. Kto wie?

Pokusa była silniejsza niż cokolwiek innego. Może kontynuować zbieranie ziół poźniej, prawda?

Białe łapy z początku zaczęły powoli iść, jednak powolny chód przerodził się w mimo wszystko ostrożny — nikt nie może jej zobaczyć, póki nie będzie tego chciała! — bieg. Gęste, krucze futro falowało za nią zabawnie w czasie biegu. Cierpki i mocny smak ziół nadal ciążył jej w pysku.

— To czas na zemstę! — dobiegło ją warknięcie. Było coraz bliżej. Zastrzygła uszami. Musiała być teraz jeszcze bardziej ostrożna. Zaczęła się skradać, przykucnęła ostrożnie za krzakiem i wyjrzała zza niego ostrożnie.

Jej oczom ukazały się trzy koty — jeden brązowy, pręgowany o bursztynowych oczach. Naprzeciw niego stał bardzo podobny do niego kot, jednak jego sierść była bardziej szara, a spojrzenie lodowato-niebieskie. Oba kocury pochylały się nad innym, ognistorudym. Najwyraźniej wpadł w jakąś pułapkę, dusił się... Klanie Gwiazdy! Musiała mu pomóc!

Ostatecznie przed wybiegnięciem kotu na pomoc powstrzymała ją dalsza rozmowa.

—  Nie. Nie zrobię tego — bursztynooki kot rzucił się, by następnej zacząć próbę uwolnienia ognistorudego. Widywała go na zgromadzeniach, zresztą jak ich wszystkich. Ten w pułapce nazywał się Ognista Gwiazda, próbujący go uwolnić był jego zastępcą — Jeżynowy Pazur, o ile dobrze pamietała. Trzecim, patrzących się na nich z furią kotem był Jastrzębi Mróz.

Co się tu zadziało?

Nagle przed jej oczami rozpętała się walka. Jeżynowy Pazur rozpaczliwie próbował uwolnić Ognistą Gwiazdę, jednak dość skutecznie powstrzymywał go od tego Jastrzębi Mróz. Schowała głowę za krzakiem, by uniknąć tego widoku. Słyszała odgłosy walki i wściekłe syki. W końcu tego nie wytrzymała. Wychyliła się i zobaczyła, że Jeżynowemu Pazurowi udało się uwolnić swojego przywódcę. Stali teraz obaj do walki, a Jastrzębi Mróz był sam. Walczył zaciekle, ale co prawda Ognista Gwiazda też już powoli się podnosił. Łapał oddech.

Muszę mu pomóc!

Warcząc, wyszła z kryjówki. Jeżynowy Pazur górował teraz nad bratem, przyszpilając go do ziemi. Rzuciła się na atakującego i wgryzła się mu morderczo w kark. Ten jęknął zaskoczony. W tym  samym czasie Jastrzębi Mróz zdążył się już podnieść na nogi oswobodzony, ale kotka nie ustępowała swojego przeciwnika ani na krok. Stali naprzeciw siebie, sycząc.

— Jastrzębi Mróz sobie pomoc znalazł, co? Kim ty jesteś i co tu robisz? — warknął.

Na te słowa automatycznie zareagowała wyciągnięciem pazurów. Cięła nimi jego bok, następnie twarz. Skoczyła na niego i przyszpiliła go do ziemi — tak, jak wcześniej on Jastrzębiego Mroza. Bez zastanowienia, kotka cięła po jego brzuchu. Raz i drugi. Właściwie nie wiedziała do końca, co się wtedy działo. Towarzyszył temu żałosny jęk kocura.

Nagle zdała sobie sprawę z tego, co właśnie zrobiła. Gwałtownie, jakby się go brzydziła, odskoczyła od Jeżynowego Pazura.

Co ja robię? Jestem medyczką, mam leczyć a nie ranić i zabijać! — upomniała się. Co prawda często była nadpobudliwa i skłonna do walk, mimo swojej pozycji. A jednak, zrobiła to czego nie powinna.

Spojrzała swoim jednym (bo drugie straciła w czasie pewnej walki) okiem, przerażona, na kota, który teraz ledwo dyszał. Czy to możliwe, że doprowadziła go to tego stanu, sama nie ponosząc żadnych obrażeń? Jastrzębi Mróz nawet na nią nie spojrzał — utkwił wzrok w bracie i wykonał ostateczny, morderczy ruch, zabijając go. Pierś Jeżynowego Pazura przestała się ruszać. Kotka jeszcze bardziej wybałuszyła oczy.

Gdy Klan Gwiazdy witał pewnie swojego nowego członka, Jastrzębi Mróz skierował swoje lodowate oczy ku niej. Były głębokie, przenikliwe. Poczuła, że one wiedzą wszystko, chociaż było to oczywiście niemożliwe. To tylko jej głupie odczucia.

— Uratowałaś mnie — zauważył. Stali i patrzyli sobie w oczy. Ślepia Jastrzębiego Mroza rozszerzyły się pod wpływem ciężaru innego kota, o którym zapomnieli. Ognista Gwiazda! Skoczył na kark Jastrzębiego Mroza, ale dla niego była to pestka. Był w tamtym momencie lepszym wojownikiem od przywódcy Klanu Pioruna. Ten nie miał z nim żadnych szans. Ponownie rozpoczęła się krótka i zaciekła walka, której tym razem zwycięzcą był Jastrzębi Mróz. Potyczka nie trwała długo. — Dlaczego? Skąd się tu wzięłaś?

— Chyba powinnam spytać o to samo — prychnęła. Spojrzała z lekkim przerażeniem, którego nie okazywała – a przynajmniej się starała, na dwa martwe koty. — Czemu w środku lasu prowadzisz wojnę z przywódcą i jego zastępcą, hm?

Mimo wszystko nie mogła opanować drżenia łap.

— Nie twoja sprawa — skwitował. — Ale... dzięki, że przybiegałaś na czas. Właściwie ty też przyczyniłaś się do tego zwycięstwa — jego oczy zmrużyły się nieco, ale tym razem pod wpływem morderczej przyjemności.

— Jak masz na imię? — zapytał.

— Wroni Płomień.

✄┈┈┈┈┈┈𝗰𝘂𝘁 𝗼𝗳𝗳┈┈┈┈┈┈┈┈┈

Powąchała powietrze. Czy czuła tu zapach kogoś... obcego? Zjeżyła sierść na grzbiecie, który pokryty był bliznami nabytymi w odległej walce z psami i ponownie zaczęła węszyć. Tak, to obcy na ich terytorium! Odwróciła się w stronę obcego zapachu, gotowa do obrony.

Jednak jej obawy natychmiast się rozwiały. Przed nią pojawił się Jastrzębi Mróz i to z... wiewiórką w pysku! Przyglądała mu się badawczo, gdy rozglądał się i sprawdzał, czy nikogo poza nimi w widnokręgu nie ma, po czym położył całkiem pulchną zwierzynę przed nią.

— Proszę, Wroni Płomieniu. To dla ciebie.

— Serio? — zapytała sarkastycznie, jednak coś w głębi niej uśmiechnęło się na ten gest.

Po ostatnim wydarzeniu, które miało miejsce, ostatecznie wraz z Jastrzębim Mrozem zadecydowała, że nikomu nie powiedzą o tym zdarzeniu. Zostawili ciała na miejscu i uciekli, każdy do swojego klanu. Przez następnych kilka nocy nie mogła spać; śniła jej się ostatnia walka. Miała wyrzuty sumienia po tym, co zrobiła. Poza tym Klan Pioruna, który stracił dwa właściwie najważniejsze koty, będzie chciał dokonać zemsty. Kolejne zgromadzenie pewnie będzie krwawe.

Wschód księżyca po tym znalazła w lesie zabitą zwierzynę. Była zdziwiona i podejrzliwa, jednak wzięła ze sobą ofiarę. Była owiana ta samą wonią, co Jastrzębi Mróz. Dopiero teraz to zauważyła. Powtarzało się to kilka razy, kocur ewidentnie podrzucał jej zwierzynę...

— Jak już pewnie wiesz, to ja zostawiłem tamte ostatnie ofiary. Dla ciebie. Za to, że mi... pomogłaś. To, co się tam wydarzyło, miało dla mnie wielkie znaczenie. Żeby ci się odwdzięczyć, będę codziennie ci przynosił jedzenie, zgoda?

Wroni Płomień spojrzała na martwą wiewiórkę, po czym na niego i wzruszyła obojętnie ramionami. Właściwie nie miała nic przeciwko, by być bardziej najedzoną. I tak nie polowała, nie wiedziała jak to jest. Jest tylko medyczką.

— Czemu nie — odparła obojętnie.

✄┈┈┈┈┈┈𝗰𝘂𝘁 𝗼𝗳𝗳┈┈┈┈┈┈┈┈┈

Rozejrzała się ostrożnie. Nikt nie mógł wiedzieć, gdzie się wybiera. To była tajemnica.

Lekkim, zwinnym krokiem opuściła swoje legowisko, uważając, by nie zwracać na siebie uwagi. Jeśli strażnik ją przyłapie, to powie, że wybierała się na zbieranie ziół, by uzupełnić zapasy. Nie będzie jej mógł zatrzymać, ze względu na swoją rangę.

Miała pojęcie, że jeśli ktoś odkryje, co robi wieczorami, może mieć poważne kłopoty. Jednak nie przejmowała się tym zbytnio. Wiedziała również, że przy swojej randze nie może jeszcze wiele rzeczy, ale to było po prostu silniejsze od niej. Nie potrafiła odmówić tym spotkaniom.

Od jakiegoś księżyca Wroni Płomień dostawała dodatkowy pokarm od Jastrzębiego Mroza. Zaczęli też więcej rozmawiać, przerodziło się to w potajemne spotkania. Mieli ze sobą całkiem sporo wspólnego i całkiem się polubili.

— Wroni Płomieniu, a co jeśli cię nakryją? Nie będziesz miała kłopotów? — zapytał pewnego razu. Był najwyraźniej o nią zatroskany. Zdziwiło ją to nieco, tym bardziej, że słyszała, co o nim mówią jego współklanowicze i koty spoza klanu. Przekonała się już jednak, jaki jest naprawdę i dlatego równie dobrze jego „nieczułość" mogła być tak samo nieprawdziwa.

Ale nie wiedziała, że nie wie o nim wszystkiego.

— Jastrzębi Mrozie?

Kotka rozejrzała się teraz ostrożnie, wypatrując wojownika. Gałęzie przed nią zaszeleściły i wyszedł z nich oczekiwany gość.

— Wroni Płomień — odpowiedział. — Słuchaj, mam ci coś dopowiedzenia — wyraźnie nie chciał tak otwarcie pokazywać swojego podekscytowania, ale według Wroniego Płomienia nie za dobrze mu to szło.

— No? — ponagliła go, patrząc na niego swoim jedynym okiem.

— Niedługo mój plan może się udać — oznajmił. Teraz już się uspokoił, i wyglądał, jakby kwestia którą omawiał była zwyczajna, niczego sobie. — Niedługo zostanę zastępcą przywódcy.

W lodowato niebieskich oczach Jastrzębiego Mroza Wroni Płomień dostrzegła błysk szalonej furii i poczuła strach. Po jej grzbiecie przebiegł dreszcz. Do czego może się podsunąć ten kot, żeby osiągnąć swój cel?

— A następnie przywódcą. Wroni Płomieniu, wiesz co to oznacza?

Wroni Płomień od jakiegoś czasu podejrzewała, że Jastrzębi Mróz czuje do niej to samo, co ona do niego. Że odwzajemnia to uczucie. Teraz dostała jakby sygnał na potwierdzenie swoich podejrzeń.

Co z tego, że jest medyczką? Jej klan, Klan Mroku, swobodnie sobie poradzi. Mały Brązek, kociak, który niedługo ma zostać ogłoszony uczniem, ma zadatki na bycie medykiem w przyszłości. Wyszkoli go, i będzie mogła opuścić swój klan. I pójść do Jastrzębiego Mroza. Będą mogli wtedy swobodnie rozmawiać, widywać się na codzień... Wroni Płomień westchnęła.

Jeśli jej podejrzenia co do planów Jastrzębiego Mroza były trafne.

Ale co ona na to poradzi? Kochała go. Teraz wiedziała to już napewno. Gdziekolwiek pójdzie Jastrzębi Mróz, ona pójdzie tam za nim.

________________________________

Hej! Kolejny one shot już za mną 😅

Muszę przyznać, że napisałam go w ciągu dwóch dni. W dodatku z przyjemnością i połowę (przy końcu) na matematyce online XD

To również wstawiam po długim czasie. Sory xd

Szczerze mówiąc trochę żałuję, że nie mogłam zrobić z tego przynajmniej dwurozdziałowego oneshota, ale z takim zakończeniem będzie chyba lepiej 🤪

Ilość słów: 1430 [bez dopisku od autora (czyli ode mnie), inaczej: to wszystko pogrubione]

Osoba zamawiająca:__Lilia-Wodna__ [ mam nadzieję, że oneshot przypadł Ci do gustu! ]

Tekst dla pewności zbetowała mi nibykujonka za co oczywiście dziękuję!

Szczerze mówiąc ogólna fabuła — szczególnie to, jak zachowuje się tu Jastrzębi Mróz — nie do końca mi pasowało w odniesieniu do oryginału. Powinien być tu bardziej oziębły itp., ale myślę, że ten oneshot przez ten szczegół chyba nie ucierpiał.

Jeśli znaleźliście jeszcze jakieś błędy to piszcie, a ja je poprawię.

Tutaj możecie wyrazić swoją opinię ->

Mam nadzieję, że Wam się podobało, a ja już kończę kolejne zamówienie! 🍄👄🍄

~ slonecznikowe-futro

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro