15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rano obudziłam się z okropnym bólem głowy. Jęknęłam, otwierając oczy i łapiąc się za bolące miejsce, a brunet natychmiast znalazł się obok mnie.

- Lili, wszystko w porządku? - nie wiedziałam, jak długo już nie spał. 

- Boli mnie głowa. - odpowiedziałam szczerze. 

Laufeyson przyłożył zimną rękę do mojego czoła i cały ból zniknął, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie wiem, jakiej magii użył, ale pomogła.

- Dziękuję. - wtuliłam się w niego. 

- Nie mógłbym cię stracić. Nie mogę. Jesteś jedyną osobą na której zależy mi w ten sposób. - wyszeptał ze smutkiem. 

- Czy ty właśnie wyznałeś mi miłość, Loki? - posłałam mu psotny uśmiech.

Loki odsunął mnie od siebie tak, żeby spojrzeć mi w oczy. W jego szmaragdowych tęczówkach błyszczało szczęście, a na twarzy widniała powaga.

- Kocham cię Lillianno. - wyznał.

Choć tak bardzo chciałam to usłyszeć, nie spodziewałam się tych słów w takich okolicznościach. Zdziwiły mnie jego słowa, dlatego wpatrywałam się w jego zielone tęczówki z niedowierzaniem i wzruszeniem. 

- Kocham cię, moja królowo. - powtórzył Loki, kładąc mi dłoń na policzku. - I nie pozwolę ci umrzeć. 

- Też cię kocham, Loki. - odpowiedziałam w końcu.

Twarz mężczyzny rozbłysła szczęściem, a zaraz potem pocałował mnie w usta. Oddawałam pocałunek ze wszystkimi uczuciami, jakie do niego żywiłam.

- Wybaczcie, że przerywam, ale Odyn podjął decyzję. - obok celi Trickstera stanął nagle Thor. - Musimy iść. 

Przerwaliśmy pocałunek, ale nie odsunęliśmy się od siebie. Byłam gotowa iść za nim do Piekła.

- Wspaniale. - powiedziałam wstając i pociągnęłam Lokiego w stronę blondyna.

Thor wypuścił nas z celi i już po chwili kroczyliśmy złotymi korytarzami pałacu. Lokiego zakutego w kajdanki i kaganiec prowadzili żołnierze, a ja szłam obok Thora. Wciąż miałam na sobie błękitną sukienkę z wczoraj, ale w tym momencie nie miało to dla mnie żadnego znaczenia.
W sali tronowej czekali na nas Odyn i Frigga oraz przyjaciele Thora. Dygnęłam przed władcami i wyprostowałam się dumnie. Jak królowa.
Żołnierze rzucili Laufeysona na kolana przed Wszechojcem i Wszechmatką. Zacisnęłam dłonie w pięści, aby zapanować nad gniewem. Jak można tak kogoś traktować?!

- Podjęliśmy decyzję. - jako pierwsza odezwała się uśmiechnięta Frigga. 

- Jest szansa na pokój i współpracę między naszymi krainami? - dopytałam zaciekawiona i zniecierpliwiona. W innym wypadku chyba nie uśmiechałaby się tak szeroko...

- Tak. Loki zostanie twoim mężem. - odpowiedziała ukochana królowa. 

Odyn się nie odzywał, ale widać było jego wściekłość i niezadowolenie z zaistniałej sytuacji. Dziękowałam bogom, że Frigga miała tak ogromny wpływ na swojego męża i że ten liczył się z jej zdaniem.

- Niezmiernie mnie to cieszy. - z uśmiechem lekko ukłoniłam się przed wysokościami. 

- Chcielibyśmy jednak, aby wasze wesele odbyło się w Asgardzie. - dodała kobieta. - Jotunheim jest pusty, a Midgard to nieodpowiednie miejsce na ślub bogów. - wytłumaczyła z lekkim uśmiechem. 

- Oczywiście. To będzie dla mnie zaszczyt, pani. - odpowiedziałam z uśmiechem. 

- Czuj się, jak u siebie dziecko. I proszę mów mi po imieniu w końcu będziemy rodziną. - Frigga podeszła do mnie uśmiechnięta. 

- Dziękuję Friggo. - powiedziałam szczerze. - Jestem twoim dłużnikiem. 

- To ja ci dziękuję. - wyszeptała mi na ucho, przytulając mnie. - Uratowałaś mojego syna. - dodała jeszcze ciszej, a gdy się odsunęła, na jej twarzy widniał uśmiech.

- Ślub odbędzie się za trzy dni. - odezwał się surowym głosem Odyn, a królowa wróciła na swoje miejsce.

- Niedziela. - wyszeptałam. 

- Tak. Nie pasuje? - spytał król. 

- Ależ skąd. - odparłam. - Ale... Nie za szybko? 

- Ależ skąd. - powtórzył po mnie starzec. - Im szybciej tym lepiej.

- Racja. - zgodziłam się. 

- Po ślubie opuścicie Asgard. 

- Oczywiście. - zgodziłam się. - Chciałabym jednak, aby przez te trzy dni Lokiego traktowano, jak księcia, a nie więźnia. - dodałam stanowczo. 

- Mów dokładniej. 

- Bez celi, kajdanek, kagańca, straży na każdym kroku. - wyliczyłam. - Po prostu normalnie. 

- To nie będzie problemem. - wtrąciła uśmiechnięta Frigga. - Rozkujcie mojego syna. - rozkazała strażnikom. Widziałam, jaką satysfakcję jej to przyniosło.

Mężczyźni trzymający Kłamcę popatrzyli na Odyna, a ten tylko kiwnął potwierdzająco głową. Po chwili Loki był wolny od żelastwa, a ja pomogłam mu wstać z klęczek. 

- Jeszcze jakieś życzenia? - spytał od niechcenia Odyn. 

- Nie. To wszystko. Dziękuję. - skinęłam mu głową i razem z Lokim opuściłam salę. 

- Podziwiam cię za to. - Kłamca pocałował mnie w policzek. 

- Nie poznaję się. Nigdy nie miałam w sobie tyle odwagi, a teraz? - zaśmiałam się. 

- Jesteś potężna, ma królowo. Zawsze byłaś. - powiedział Loki i wpił się w moje usta. Od razu odwzajemniłam pocałunek i włożyłam palce we włosy ukochanego. - Moja narzeczona. - wyszeptał mi do ucha Loki i zszedł pocałunkami na moją szyję. 

- Mój narzeczony. - uśmiechnęłam się.

Nagle Laufeyson wziął mnie na ręce w stylu panny młodej, czemu towarzyszył mój okrzyk zaskoczenia. Śmiejąc się niósł mnie przez złote korytarze, aż zniknęliśmy za drzwiami ciemnozielonej komnaty mojego księcia. 

***

Do ślubu został jeden dzień. 

Wczoraj udałam się na Ziemię, aby poinformować mojego brata, co się ze mną dzieje. Leonard był jedyną bliską mi osobą, która wiedziała, kim naprawdę jest Loki i dzieci, którymi się opiekujemy, a także wiedział, co spotkało mnie na Jotunheimie. Opowiedziałam mu dokładnie wszystko, bo mimo że świat wie o istnieniu Avengersów i innych organizacjach, to nie wie co dzieje się w kosmosie. Leonowi trudno było uwierzyć we wszystko co mówię, ale pokazałam mu tatuaż, który troszkę pomógł w przekonaniu go.

Potrzebowałam brata przy sobie. Był jedyną bliską mi osobą i zawsze mogłam na niego liczyć. Wiedziałam, że się martwił, a nie chciałam dokładać mu kolejnych zmartwień. Był moim ukochanym bratem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro