By kogoś naprawić

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Katsuki! Idziemy dzisiaj do twojego psychologa! Zakładaj buty! Wychodzimy za 3 minuty!- zawołała Mitsuki wciągając kurtkę.

- Przymknij się ty stara wiedźmo! Nie potrzebuję jakiegoś gównianego psychologa! Radzę sobie kurwa sam!- krzyknął blondyn ze swojego pokoju, uparcie nie ruszając się z miejsca i dalej leżąc na łóżku.

- Katsuki Bakugou! Masz w tej chwili zejść na dół!- czerwono oka kobieta zaczęła krzyczeć ze wściekłości- I nie mów tak o swojej matce! Szacunku kurwa trochę smarkaczu!

- Nie pierdolonej mowy, że pójdę na tą popieprzoną wizytę u jakiegoś gównianego psychologa!

- Posłuchaj no smarku, odmówili przyjęcia cię na koło kontroli gniewu, więc to jedyne co ci zostało. Jeśli nie zejdziesz w przeciągu minuty na dół, odmawiam puszczenia cię w tym roku na obóz treningowy.- zagroziła mama chłopaka, uśmiechając się pod nosem i zabierając klucze od samochodu.

- Niech ci będzie...- mruknął pod nosem i podniósł się z łóżka- Pieprzona suka...

- SŁYSZAŁAM TO!

~*~

Blond włosa kobieta uśmiechała się zadowolona siedząc za kierownicą samochodu. Obok niej, na siedzeniu pasażera siedział jej syn, który wyglądał jak jej męska kopia. Oboje mieli sterczące loki o kolorze jasnego blondu i oczy w rubinowej czerwieni.
Wygląd jednak nie ograniczał ich podobieństwa, matka i syn byli również podobni w jednym - mieli problemy z gniewem.

Mitsuki udawało się w głównej mierze panować nad sobą, jej syn, z drugiej strony, nie miał nad nim kontroli wcale. Był to powód, dla którego mama ognistego nastolatka zabierała go teraz do psychologa.

Sam Katsuki nie był tak zadowolony z podróży jak jego mama i wpatrywał się w ulicę za oknem z grymasem. Nie widział powodu dla którego miałby teraz być w drodze. Radził sobie w szkole, poza szkołą też. Czego więc chciała od niego matka?

- Jesteśmy na miejscu.- powiedziała Pani Bakugou parkując przed ośrodkiem. Blondyn tylko burknał coś pod nosem i wyszedł z samochodu, podążając za mamą do budynku.

Po wejściu przez drzwi dwójkę przywitało przyjemne ciepło, które kontrastowało z zimnym nocnym powietrzem. Ściany w budynku miały przyjemny kremowy kolor z kakaowym akcentem przy suficie.

W recepcji przywitała ich młoda kobieta w białym kitlu o rudych prostych włosach spiętych w wysokiego, profesjonalnego koka.

- Dobry wieczór, w czym mogę pomóc?

- Mój syn jest umówiony z psychologiem na za 5 minut.- powiedziała blondwłosa kobieta uśmiechając się do recepcjonistki.

- Katsuki Bakugou, pokój 217 na drugim piętrze, korytarz na prawo od klatki schodowej.- rudowłosa uśmiechnęła się szybko odnajdując informacje w komputerze.

- Dziękujemy! Miłego wieczoru!- zawołała starsza Bakugou ciągnąc syna za sobą do windy.

Gdy drzwi od windy zamknęły się za dwójką, Matka obróciła się do syna.

- Staraj się nie krzyczeć na psychologa, dobrze? Jestem znudzona szukaniem ośrodków, gdzie nie będą bali się cię przyjąć. To piąty, więc chociaż spróbuj, by nie było kolejnych.- westchęła ciężko patrząc na swoje dziecko. Nie, swojego nastolatka. Cały czas nie mogła uwierzyć w to, jak bardzo Katsuki zmienił się od dziecka.

- Aha, nieważne...- odparł czerwono oki i oparł się o ścianę windy zaplatając ręce na swojej klatce piersiowej. Jego wzrok spoczął na jego czerwonych butach. Coś mu przypominały, ale w tym momencie nie miał pojęcia co.

- Dobrze, doprowadzę cię pod pokój i jadę na zakupy. Zadzwoń, kiedy wizyta się skończy, przyjadę po ciebie.- powiedziała i wyciągnęła rękę, by pogładzić syna po policzku, ale ten odepchnął jej rękę akurat w momencie, gdy drzwi od windy ponownie się otworzyły.

- Nie rób mi obciachu.- burknął Katsuki i wyszedł z windy nie rzucając za siebie ani jednego spojrzenia.

Czerwono oka kobieta zawachała się nad wyjściem z windy i westchnęła ciężko. Tak bardzo się zmienił. A ona miała trudny czas, dalej nie dając temu wiary. Nim jednak blondynka zdecydowała się na ruch, drzwi zamknęły się i winda zabrała ją z powrotem na parter.

Gniewny nastolatek tymczasem szedł dalej przez dziwnie pusty i cichy korytarz patrząc na numery na drzwiach, by dojść do odpowiedniego pokoju. Odgłos miarowych kroków rozchodził się po korytarzu informując osobę w pokoju 217 o tym, że pacjent za chwilę wejdzie do środka.

Bakugou zastał drzwi od pokoju uchylone i bez drugiej myśli otworzył je na oścież wchodząc do środka. Gabinet był zdecydowanie mniejszy niż myślał, że będzie. Przy ścianie stał regał z książkami, obok niego doniczka z jakąś zieloną rośliną. Dalej prostopadle do ściany stało biurko.

Za biurkiem stała młoda kobieta, w czarnej koszuli z rękawami podwiniętymi do łokci, jeansach i glanach. W jej rękach znajdowała się książka, a na jej nosie spoczywały okulary. Na dźwięk otwierających się skrzypiących drzwi jej szare oczy podniosły się na nastolatka i jej usta rozszerzyły się w uśmiechu.

- Katsuki Bakugou.- z ust kobiety wyleciało imię chłopaka, a ten zmarszył brwi.

- A ty, kto?- burknął siadając w fotelu naprzeciwko kobiety i kładąc swoje nogi na jej biurku.

- Jestem Doktor Eden.- blond włosa przedstawiła się siadając w własnym fotelu.

- Tylko Eden?- zapytał zdziwiony. Kobieta nie miała imienia, czy jak?

- Tak, tylko Eden.- odparła. Co jeszcze bardziej zdziwiło Bakugou, kobieta zdawała się nie mieć nic przeciwko, że ma swoje nogi na jej biurku.- Co cię do mnie sprowadza młody Bakugou?

- Stara wiedźma uważa, że mam jakieś pierdolone problemy z gniewem.- mruknął nie kładąc nawet odrobiny wysiłku w swoją wypowiedź.

- A co ty uważasz?- po raz kolejny nastolatek nie spodziewał się takiej reakcji. Ta doktor... Była zdecydowanie dziwna.

- Że gdyby kurwa wiecznie nie wchodzili mi w drogę, to nie musiałbym wiecznie się drzeć na tych idiotów.- wysyczał blondyn przez zęby, gotując się na samą myśl o reszcie ludzi ze swojej klasy.

- A gdzie prowadzi twoja droga?- znów zapytała, wytrącając chłopaka z równowagi.

- To jakieś pierdolone przesłuchanie, czy jak?!- warknął zabierając swoje nogi z biurka i pochylając się do przodu, gdy jego dłonie ściskały podramienniki mebla.

- Nie, to zwykłe pytanie. By ocenić twój stan psychiczny i emocjonalny muszę zrozumieć twoje cele, motywy i działania.- odparła uśmiechając się pod nosem mimo pozoru profesjonalnej miny.

- To nie twoja pierdolona sprawa!- wysyczał, gdy z jego dłoni w stronę mebla poleciały drobne eksplozje.

- Owszem. Nie moja sprawa, ale twoja. Jeśli chcesz zostać bohaterem i zmieniać świat, musisz zacząć od samego siebie. A aby to zrobić musisz poznać samego siebie.- szarooka cały czas przemawiała spokojnym tonem, jej oczy kalkulowały każdy ruch i najmniejszą reakcję.

Nastolatek zastygł w bezruchu. Ta obca mu kobieta miała rację, ale skąd ona o tym wiedziała? Co ona w ogóle mogła wiedzieć na ten temat? Nie była bohaterem, nie wiedziała co się z tym wiąże, jednak siła i pewność siebie z jaką to mówiła dała Bakugou do myślenia. Może jednak nie wszystko było takie, jakie mogło się wydawać na początku?

- No dobra. To od czego zaczynamy?

~*~

- To wiele wyjaśnia.- mruknęła pod nosem blondynka przeglądając zapisane notatki.

Dzieciak miał za sobą całkiem traumatyczną przeszłość. Kiedy był mały, jego przyjaciela zabrali złoczyńcy, co było jego motywacją do zostania bohaterem. Całe życie robił wszystko by nim zostać, jego motywacja była niezachwiana. Dążył do celu, co jednak niepokoiło - nie zważał na to, co zostawiał za sobą.
Jedno pytanie zdawało się nie dawać młodej doktor spokoju.

- Dlaczego uważasz ich za przeszkodę?- zapytała zmieniając pozycję na fotelu na wygodniejszą. Dwójka siedziała już razem w gabinecie przez dobre dwie godziny, jednak dalej nie doszli do sedna problemu.

- Jak to dlaczego? Jesteś tępa, czy jak?- zapytał nastolatek przeciągając się na fotelu. Z jego ust uciekło ziewnięcie. Blondyn był zmęczony, całą ta rozmowa o uczuciach była denerwująca i męcząca. Zaimponowała mu jednak postawa kobiety i sposób jak mówiła. Nie potrzebowała długo czasu, by Bakugou zrelaksował się mniej-więcej i opuścił wieczną gardę.

- Odpowiesz mi, czy nie?- też westchnęła zmęczona i przetarła dłonią swoje czoło, usiłując rozluźnić spięte mięśnie mimiczne. Cała rozmowa z Bakugou była jak walka pytań i kobieta była szczęśliwa, że  otrzymała do tej pory sporo odpowiedzi. Nastolatek warknął w odpowiedzi i poprawił się w fotelu dusząc w sobie ziewnięcie. Zirytowany i zmęczony dłużącą się rozmową westchnął.

- Dobra!- krzyknął.- Ja chcę zostać numerem jeden i oni też chcą...- powiedział szeptem wstydząc się swojego powodu. Na jego policzkach i uszach pojawił się czerwony kolorki, gdy ten odwrócił wzrok, kierując go na podłogę. Blondynka na początku była zaskoczona odpowiedzią nastolatka, a potem uśmiechnęła się ciepło.

- Jeśli wiesz, że ich pokonasz, to dlaczego uważasz ich za przeszkodę?- zapytała pochylając się na biurku w stronę czerwono okiego. Jej oczy obserwowały oczy blondyna, chociaż ich spojrzenie było dalej utwkione w podłodze. Doktor mogła tylko sobie wyobrażać, ile myśli musiało przetaczać się na raz w głowie chłopaka, a jego oczy odbijały wszystkie emocje.

Złość, smutek, bezsilność, zazdrość, strach.

To ostatnie było zdecydowanie ostatnim czego mogłaby się po nim spodziewać. Fasada, którą utrzymywał pokazywała, że nie zważał na nic. Wydawał się być nieustraszony, gdy tymczasem pod maską działo się dużo więcej niż ktokolwiek widział.

- Nie wiem.- ponownie jego głos był równie cichym co szept.- Nie wiem, czy kiedykolwiek będę dość dobry.- każde słowo było spokojne, ale przenosiło falę emocji. W rubinowych oczach nastolatka zaczęły zbierać się łzy.- Jeśli nie potrafiłem go ocalić, jak mam pomagać komukolwiek innemu? Ci wszyscy debile mają niezwykłe dary, umiejętności... Mają siebie nawzajem. Jak mam ich pokonać? Jak w ogóle mógłbym się im równać?!- głos był głośniejszy, ale wydawał się dość piskliwy, niestabilny. Łzy zaczęły spływać po jego policzkach.

Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, Eden zabrakło słów. Tyle emocji ile teraz uchodziło za jednym razem, cały potok wylewał się teraz z blondyna przez łzy i szlochy. Był zdezorientowany, niepewny siebie ani wszystkiego czego się nauczył. Emocje duszone w sobie od lat wypuszczone teraz w postaci chaosu. Był wściekły, smutny, przerażony tym co czuł.

Nim szarooka zrozumiała w pełni co robi, zdążyła ominąć swoje biurko i przytuliła do siebie mocno ognistego nastolatka. Jego twarz została wepchnięta w ramię kobiety, gdy ta zamknęła go w stalowym uścisku. Czerwone zapłakane oczy rozszerzyły się, gdy chłopak zaczął się rzucać w ramionach kobiety.

- Puść mnie!- krzyczał wyrywając się, ale kobieta trzymała go mocno. Jego głos był zdarty i chwiał się, gdy ten krzyczał- PUSZCZAJ!- ryknął mimo zdartego gardła odpychając się rękami od młodej doktor.

- Cśśś...- próbowała go uspokoić kobieta przyciskając nastolatka do siebie mocno.- W porządku...- głos był kojący i usypiający, ale chłopak dalej się rzucał.

- NIE!

~*~

Były trudności z uspokojeniem chłopaka, ale w końcu udało się. Stał w kącie że zwieszoną głową, kiedy jego matka przepraszała Eden za zachowanie syna. Kobieta jednak tylko uśmiechała się i zapewniała, że to było nic takiego. Była trochę poobijana po siłowaniu się z nastolatkiem, a jej biały kitel był teraz nadpalony w kilku miejscach.

Wszyscy rozeszli się potem do domów, a gabinet zamknięto do jutra.

Następnego dnia po szkole, Mitsuki wysłała swojego syna z powrotem do ośrodka z kwiatami, by sam przeprosił młodą doktor. Chłopak podszedł do recepcji i zwrócił na siebie uwagę kobiety kaszlnięciem.

- Przepraszam, czy może mi Pani powiedzieć, gdzie zastanę Doktor Eden?- zapytał uprzejmie chrapliwym głosem. Rozmowa z poprzedniego dnia otworzyła mu oczy na to, czego wcześniej nie widział. Zrozumiał swój błąd i teraz pracował, by go naprawić.

Recepcjonistka popatrzyła na niego zdziwiona z nad komputera.

- Przykro mi, ale nigdy nie pracował tutaj ktoś o takim imieniu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro