Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~*Stig*~
Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Cynthię nie przyszło mi nawet na myśl, że moglibyśmy być w jaki kolwiek sposób spokrewnieni.

Dziewczyna miała gęste blond loki do ramion. Oczy barwy morza. Śniada, delikatna skóra. Jej policzki i nos obsypane piegami. Była zdecydowanie w dobrej formie, jak Lydia. Była ubrana w podobny strój do Gilana. W sumie to jestem ciekaw co potrafi zrobić. Ma ze sobą srebrny liść dębu, czyli jest równie wyćwiczona co on. Może też umie władać mieczem?

Byłem zaskoczony, że mam siostrę. Skoro jest ode mnie dwa lata młodsza to ma teraz dwadzieścia lat. Smutno mi na myśl, że ojciec znów namieszał w czyimś życiu. Kiedy Cynthia wychodziła, chciałem pójść za nią i dowiedzieć się czegoś więcej, ale koperta, którą zostawiła na stole zaabsorbowała mnie całkowicie.

Olaf nam nie zostawił nic prócz hańby. Moja mama jednym ruchem zabrała list ze stołu i zaczęła czytać. Im dłużej czytała tym bardziej jej mina się zmieniała. Z początku była wściekła, potem zaskoczona, gdy skończyła czytać odłożyła zżółkły papier i smutna wyszła bez słowa, a Lydia poszła za nią.

Zastanawiało mnie gdzie się udały, jednak moje spekulacje przerwał Hal na głos odczytując list.

Droga Melodio
Dziękuje Ci za pomoc. To było dobre pół roku. Jesteś świetną przyjaciółką. I uważam, że jestem Ci winien wyjaśnienia, dlaczego odszedłem bez słowa.
Całe moje życie było zbieraniną przygód, pełnych adrenaliny przeżyć. Moim domem jest i zawsze będzie Skandia. To tam spotkałem kobietę mojego życia i pozostawiłem ją samą wraz z moim pierworodnym synem - Stigiem. Wraz z moją drużyną przepłynęliśmy wszystkie morza i oceany. Byliśmy sobie bliscy jak bracia. Jednak oszukałem ich, okradłem. Okryłem moją rodzinę hańbą. Jestem zbiegiem i wiedz, że trudno mi było przez tak długi czas skrywać przed tobą prawdę.
Liczę, że któregoś dnia mi wybaczysz. Mam nadzieję, że nie będziesz miała przeze mnie kłopotów. Bądź silna i trzymaj się ciepło.
~Olaf

Cała krew odpłynęła mi z twarzy. Razem z Halem i Thornem spojrzeliśmy szybko po sobie i ruszyliśmy za dziewczyną do Hali Eraka.

~*Cynthia*~

Stałam wściekła przed wejściem do budynku docelowego, ponieważ zatrzymał mnie Skandianin. Skryłam resztę twarzy w cieniu kaptura mojej peleryny.

- Kim jesteś?- spytał opryskliwie strażnik.

- Zwiadowcą pacanie.- odpowiedziałam najbardziej męskim głosem na jaki mnie było stać.

- Uuu, widzę, że peleryniarz ma dziś zły humorek, hę?- naśmiewał się.- Czego chcesz od Oberjarla?

- Nie twoja sprawa czubku!- wrzasnęłam moim naturalnym głosem. Strażnik się zdziwił.

- Pokarz twarz.- zażądał, jednak bezskutecznie.- Powiedziałem pokaż twarz!- krzyknął.

- Spokojnie Hagarze.- odezwał się za mną głos młodego skirla "Czapli"- Możesz odsłonić twarz Cynthio?

- Z przyjemnością Halu.- odpowiedziałam słodko i zdjęłam kaptur, a skandianin zdębiał.

- A teraz jak już nasza przyjaciółka mówiła: Wpuść nas!- odezwał się Thorn.

- Jasne. Robi się.- mruknął niezadowolony strażnik i otworzył wrota.

Gdy weszliśmy do środka i zmierzaliśmy korytarzami do "gabinetu" Eraka, Hal zapytał:

- Skąd się wzięłaś w Skandii?

- Potem.- odpowiedziałam krótko.
W końcu stanęliśmy przed sporymi dębowymi drzwiami. Zapukałam. Ze środka rozległ się głos:

- Włazić!

Kiedy weszliśmy do środka, Skandianin wstał z krzesła.

- Witaj Halu, Thornie. Co was przywiało tu tym razem? I to jest...

- Cynthia Zwiadowczyni.- przedstawiłam się.

- Aha. No więc, coś się stało?- zapytał ciut zmieszany Erak. Wbrew jego oczekiwaniom, to ja się odezwałam.

- Potrzebuję pomocy, by wrócić do Araluenu.- Oberjarl się zdziwił.

- To co ty robisz w Skandii, skoro zwiadowcy są z Araluenu?- zapytał, na co ja cicho westchnęłam.

- Weszłam do Narni przez magiczne wrota i wylądowałam na stepach wschodu. Przez tydzień przedzierałam się przez góry, by do was dotrzeć. No i jestem. Więcej powiedzieć nie mogę. - odparłam, a na ich twarzach wymalowało się zdziwienie. Pierwszy z szoku otrząsnął się Thorn.

- Skoro tak sprawa wygląda, to chyba musiało się coś stać, skoro wezwali Cię aż ze świata zewnętrznego (świata ludzi). Wiesz może o co może chodzić?- zapytał, a we mnie na nowo zawitała panika. Z trudem przełknełam gulę w gardle i spojżałam im w oczy.

- Will Treaty ma kłopoty.- wydusiłam.

[ przepraszam was za długą przerwę, ale jak mówiłam miałam problemy w szkole. Postaram się wrzucać rozdziały w niedziele. Co tydzień lub dwa. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie. C: ]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro