5.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cornelia uchyliła lekko powieki, odzyskując pełną świadomość tego co się dzieje dookoła. Przetarła wierzchem dłoni oczy, po czym podniosła się do pozycji siedzącej. Syknęła z bólu, nadal wszystko ją bolało po meczu z Victorem. Właśnie! Co się stało kiedy zemdlała na boisku? Czy z drużyną wszystko dobrze? 

- Widzę, że się obudziłaś. – odwróciła głowę na bok, w stronę głosu.

To był głos różowowłosego chłopaka, któremu pomogła wstać podczas pojedynku z Templariuszami. Był ubrany w klubowy dres oraz siedział na stołku koło drugiego łózka, na którym leżał nieprzytomny Riccardo Di Riggo. Rudowłosa rozszerzyła szerzej oczy, przestraszyła się, że kapitanowi mogło stać się coś poważnego. 

Siedzący chłopak zauważył jej zaniepokojone spojrzenie.

- Zemdlał z wyczerpania – wyjaśnił krzyżując ramiona na klatce piersiowej. – to przez to, że przebudził Avatara.

- Kapitan ma Avatara?! – jej piwne oczy zaświeciły z zaskoczenie. 

Chłopak kiwnął twierdząco głową.

- Sam się zdziwiłem, – cicho westchnął po czym zapytał. – a ty jak się czujesz?

Cornelia lekko się uśmiechnęła w jego stronę.

- Jestem trochę obolała, – przyznała odsuwając z siebie kołdrę. – ale mimo tego, to czuje się całkiem dobrze.

Chłopak skinął głową, po czym spojrzał swoimi niebieskimi, kocimi oczami na nieprzytomnego Riccarda. Wtedy Cornelii przyszła myśl do głowy, że skoro różowowłosy siedzi i pilnuje Di Rigga, to znaczy, że muszą być bliskimi przyjaciółmi. Również wtedy sobie uświadomiła, że nie zna ani imienia ani nazwiska chłopaka.

- Jak się nazywasz? – zapytała wstając z łóżka.

- Gabriel Garcia – przedstawił się po czym również wstał i podszedł bliżej dziewczyny. – a ty nazywasz się Cornelia, prawda?

Ta skinęła tylko głową.

- Dokładnie! – wyciągnęła dłoń w stronę chłopaka. – Miło mi cię poznać, Gabrielu Garcio!

Gabriel z uśmiechem uścisnął dłoń piwnookiej. Nie mógł uwierzyć, że tak przyjazna osoba może być spokrewniona z największym mordercą Japonii. Ale wolał nie poruszać tego tematu, ponieważ widział na boisku, że cisnęły jej się łzy do oczu, kiedy Victor wspomniał o jej ojcu. Nie mógł sobie nawet wyobrazić, co mogła wtedy czuć. 

Dziewczyna odwróciła się i zaczęła kierować się w stronę wyjścia.

- Zaczekaj! – Gabriel chwycił dziewczynę za ramię, na co ta odwróciła do niego głowę. – Na pewno dasz rady iść? Nie wolisz jeszcze poleżeć?

Cornelia poczuła miłe uczucie wewnątrz siebie. Doceniła troskę Gabriela, jednak z uśmiechem odpowiedziała, że czuje się na tyle dobrze, że da radę wrócić na rozpoczęcie roku. Gabriel puścił ją, po czym oboje się pożegnali. Przed wyjściem poprosiła chłopaka, by przekazał pozdrowienia od niej dla kapitana, gdy ten się obudzi. Kiedy wyszła, od razu zaczęła szukać swojej sali, ponieważ już dawno było po oficjalnym apelu. 

Idąc pustym korytarzem szkolnym, zastanawiała się co mogło się stać gdy była nieprzytomna. Znaczy, jedyne co na ten moment wiedziała, to że kapitan Riccardo przebudził Avatara. Chciała też znaleźć tego chłopaka, który próbował ją utrzymać przy świadomości, kiedy traciła przytomność na boisku. Pamiętała, że miał jasnoniebieskie włosy oraz ciemne jak węgiel oczy.  Stwierdziła w myślach, że spyta Ariona o wszystko jak go spotka.

Z klas powoli wychodzili uczniowie, którzy byli już po wszystkich formalnościach związanych z klasą oraz wychowawcami. W tym tłumie próbowała znaleźć Sherwind'a, jednak było to dość trudne, ponieważ w tym roku pierwszoklasistów było od groma. Wtedy rudowłosa sobie uświadomiła jedną ważną sprawę, przecież ona nie wie do jakiej klasy należy! 

Oparła się o ścianę i chwyciła za głowę.

- Super, po prostu pięknie – narzekała w myślach. – jak mam w ogóle znaleźć swoją klasę, jak nawet nie wiem do której należę? 

- Cornelia!

Podniosła głowę i odetchnęła z ulgą, przed nią stał Arion. Więc jeden problem ma z głowy, jednak nie to było teraz ważne. Z brązowowłosym przyszły jeszcze dwie osoby, niziutki chłopak oraz dziewczyna.

Mina rudowłosej była bezcenna gdy zobaczyła, że jest ktoś niższy od niej, a całe życie myślała, że nie ma takiej osoby. Chłopak nie wyglądał jak ktoś, kto idzie do pierwszej gimnazjum, a raczej jak ktoś, kto idzie do pierwszej klasy podstawówki. Miał jasnobrązowe włosy, które były postawione do góry, a trzymane były przez niebieską opaskę. Miał okrągłą twarz oraz wyjątkowy kolor oczu, które były bordowe.

Dziewczyna natomiast była od niej wyższa, mogła mieć podobny wzrost do Ariona. Miała krótkie niebieskie włosy, które sięgały jej za ucho, oraz jasnoniebieskie oczy, skojarzyły się Cornelii z kolorem nieba. Wyglądała na przyjazną osobę. Była ubrana w damski mundurek szkolny.

Wtedy dziewczyna załamała się wewnętrznie.

Nie przebrała się ze stroju piłkarskiego!

- Jak dobrze, że się obudziłaś! – zawołał szczęśliwy po czym przyjrzał się jej dokładnie. – Nie przebrałaś się w mundurek? 

- Nie zdążyłam. – odpowiedziała zgodnie z prawdą po czym spojrzała na pozostałą dwójkę, która stała za Sherwind'em. 

Pierwszy odezwał się niski chłopiec z opaską.

- Cześć! Widziałem cię dzisiaj na boisku, jak grałaś z Arionem przeciwko tym łobuzom! – mówił energetycznie z szerokim uśmiechem na ustach. 

- To oglądałeś dzisiejszy mecz? – zapytała zaskoczona rudowłosa, na co chłopak odpowiedział jej szybkim skinięciem głowy. 

- Tak i nawet zapamiętałem jak się nazywasz – oznajmił dumny z siebie. – jesteś Cornelia Haggard.

Zdziwiło dziewczynę to, że mały nie wymówił jej nazwiska z pogardą ani obrzydzeniem. Nie narzekała na taką reakcje, ponieważ było wielu ludzi, którzy jak tylko usłyszeli nazwisko Haggard, wyzywali ją od najgorszych. Uśmiechnęła się lekko na widoczny entuzjazm chłopaka w opasce.

- Też widziałam ten mecz – tym razem odezwała się niebieskooka z ciepłym uśmiechem na twarzy. – jesteś naprawdę odważna, że postawiłaś się Victorowi.

Cornelia poczuła jak rumieniec oblewa jej policzki. 

- To nic takiego – przyznała odgarniając rude kosmyki za ucho. – jak się nazywacie?

Pierwsza przedstawiła się dziewczyna. 

- Jestem Sky Blue, bardzo miło mi cię poznać! – z uśmiechem potrząsała dłonią Cornelii.

- A ja jestem Jean - Pierre Lapin! – zawołał chłopak z niebieską opaską na czole. – Ale możesz mi mówić JP!

Rudowłosa również i jemu podała dłoń.

- Masz francuskie korzenie? – zapytała zaciekawiona.

- Można tak powiedzieć... – mały lekko się zarumienił, przez co wyglądał według Cornelii uroczo.

Arion wtedy sobie coś przypomniał i zaczął grzebać w swojej torbie.

- Proszę, – podał rudowłosej jej zegarek, który dała pani Celii na przechowanie podczas meczu. – pani Hills prosiła bym ci go oddał jak się obudzisz.

Cornelia wzięła zegarek po czym podziękowała. Zapytała dokąd idą, na co Arion wytłumaczył, że chcą iść odwiedzić szkolny klub piłkarski, zapytał też czy nie chciałaby wybrać się razem z nimi. Bez żadnego sprzeciwu się zgodziła, ponieważ chciała sprawdzić czy z resztą drużyny jest wszystko dobrze. Po chwili Cornelia razem z JP oraz Arionem biegli w stronę siedziby klubu, a za nimi próbowała nadążyć Sky.

***

Kiedy weszli całą czwórką do siedziby, nie mogli przestać się zadziwiać tym, jaka była ogromna. Widać było, że budynek jest nowy oraz że jest przystosowany do pomieszczenia wielu osób, w końcu jest połączony ze stadionem. 

- Ale mega... – powiedziała na głos Cornelia, po czym jej wzrok skupił się na dwóch osobach które zmierzały w stronę wyjścia.

Byli to dwaj chłopcy, których rudowłosa pamiętała z boiska. Byli oni z drugiego składu Raimon'a. Wyższy z nich miał niebieskie, postawione do góry włosy, drugi natomiast, niższy miał zielone włosy ułożone w irokeza. 

Oboje spojrzeli na stojącą czwórkę.

- To ci z rana. – powiedział wyższy z zmarszczonymi brwiami. 

- Mówię wam, ale jest afera. – dodał ten niższy, wskazując swoim kciukiem do tyłu. 

- Co się stało? – zapytał zdezorientowany Arion podbiegając bliżej do zawodników drugiego składu. – Opowiedzcie!

- Jeśli chcieliście się zgłosić do klubu to się spóźniliście – wyjaśnił niebieskowłosy, a jego niższy kolega dodał.

- Za chwilę rozwiążą drużynę.

JP był oburzony tym co mówią chłopcy, jednak ci tylko mu odpowiedzieli oschle, że jeśli nie wierzy to sam może iść sprawdzić. W tym momencie Arion i Cornelia biegiem ruszyli szukać czegoś na wzór pokoju klubowego. Za nimi ruszyli Lapin oraz Blue. Po chwili trafili pod drzwi, zza których rozchodziły się głośne rozmowy. 

Kiedy weszli do środka, Arion oraz Cornelia otworzyli usta ze zdziwienia.

- Nie zamierzam grać w piłkę, jeśli Piąty Sektor będzie decydować o naszym losie! – mówił zdenerwowany chłopak z fioletowym warkoczem. – A teraz jeszcze wysłali nam tego szpiega Victora! Wiele byliśmy w stanie znosić, ale teraz mam już dosyć!

- Tu panuje okropna atmosfera. – przyznał JP a rudowłosa skinęła lekko głową.

Miał racje, atmosfera w pomieszczeniu była napięta niczym struna od gitary. Jedyne co w tym momencie cieszyło dziewczynę jest fakt, że kapitan Riccardo jest już przytomny. Chłopak z warkoczem odwrócił się plecami do kapitana i powiedział do innych zawodników by ci się zbierali. Zawodnicy powili podnosili się ze swoich miejsc. 

- Chłopaki, czekajcie! – zawołał jeden zawodnik, który miał na czole fioletowo-różowe gogle. – Wy tak na poważnie?

- Bez wygłupów! – przed idącymi zawodnikami stanął wielki fioletowłosy zawodnik z czerwonymi goglami na brodzie. 

- Pozwolisz im odejść?! – zawołał do kapitana zdenerwowany czarnowłosy chłopak z plastrem na nosie.

- Nie mam wyjścia. – przyznał Riccardo z słyszalnym smutkiem w głosie.

Coraz więcej osób wstawało ze swoich miejsc i ogłaszało rezygnacje z klubu. Nawet rezygnowali chłopacy, którzy byli w pierwszym składzie. Cornelia w tym czasie czuła różne emocje, z jednej strony rozumiała strach i obawy tych którzy chcą odejść, jednak z drugiej strony nie mogła pojąć jak mogą się tak poddać. Przecież gra w piłkę ma sprawiać przyjemność a nie strach! 

- Jak możecie zdradzać nasz klub!? – chłopak z plastrem wymierzył w dwóch zawodników palcem. 

- Odpuść im Rusty! – zawołał bramkarz zespołu, widząc że czarnowłosy szykuje się do uderzenia jednego z zawodników.

- Ale przecież mieliśmy być jednym zespołem i razem mierzyć się z trudnościami!

Cornelia rozumiała zdenerwowanie oraz frustracje czarnowłosego, gdyby była na jego miejscu to zachowywałaby się tak samo. Spojrzała na kapitana, który oznajmił, że szanuje decyzje kolegów, powiedział to z uśmiechem na twarzy, jednak rudowłosa widziała jak trzęsą się mu dłonie. 

Kiedy uczniowie zbliżali się do drzwi, Arion rozłożył szeroko swoje ręce, chcąc zablokować przejście starszym kolegom. Rudowłosa spojrzała na niego zaskoczona, co mu uderzyło do głowy?

- Zostańcie jeszcze chwilę, proszę! – zawołał zdeterminowanym głosem oraz lekko zmarszczonymi brwiami.

- Arion... – Sky próbowała jakoś przemówić do brązowowłosego, jednak ten zaczął mówić.

- Proszę, razem znajdziemy jakieś wyjście. Ja naprawdę nie mogłem się doczekać gry z chłopakami ze starszych klas. Zespół Raimon'a od zawsze był dla mnie inspiracją!

Cornelia postanowiła dołączyć do rozmowy.

- Popieram słowa Ariona, razem możemy znaleźć sposób na rozwiązanie tego problemu, nie trzeba od razu rezygnować z klubu. – stwierdziła, po czym położyła swoje dłonie na biodrach.

Stojący na przeciwko nich blondyn prychnął.

- Ale wy jesteście naiwni, – stwierdził z złośliwym uśmiechem. – nie widzieliście co się dzisiaj stało? To koniec. Drużyna Raimon'a właśnie przestała istnieć.

- To nie prawda! – Cornelii aż oczy świeciły od gniewu w stronę tych leszczy. – Drużyna jeszcze się całkowicie nie rozpadła! 

Tym razem głos zabrał blondyn stojący po prawej stronie. 

- Słuchajcie, każdy z nas po prostu boi się dalszej gry.

- A co niby w piłce strasznego? – zapytała zbita z tropu rudowłosa.

Arion postanowił dalej kontynuować swój monolog.

- Według mnie to świetna rozrywka. Jeśli nie będziemy jej tak traktować, to zawiedziemy ją na całej linii. 

Wtedy w całej sali rozległy się śmiechy ze strony zawodników. Cornelia nie rozumiała dlaczego niby się śmieją, przecież każdy ma prawo do wyrażania własnego zdania. Według niej, było to zwyczajnie żałosne, że starsi koledzy śmieją się z Ariona, tylko dlatego, że wyraził się o footballu jak o osobie. Może i sama nie rozumiała za bardzo jego toku myślenia, jednak uszanowała jego zdanie i się z niego nie naśmiewała.

- Hej, dzieciaku – jej głowa zwróciła się do chłopaka siedzącego przy stoliku. – zawiedziemy piłkę nożną? Od kiedy to ona ma uczucia?

Chłopak miał ciemniejszą karnacje, jasnoniebieskie włosy z grzywką która opadała na jedno oko, same oczy były ciemne niczym węgiel. Zrozumiała, że to musi być ten chłopak, który próbował ją utrzymać przy świadomości na boisku. Opis który zapamiętała zanim zemdlała się zgadzał. Jej oczy jednak zapłonęły gniewnie, ponieważ śmiał się z Ariona. Już wiedziała, że się nie polubią.

- To nie jest śmieszne! – zawołała w jego stronę. – Jeśli on tak to interpretuje, to jaki macie problem?

- Nie z tobą rozmawiam, marchewko. – odpowiedział jej po czym dalej się śmiejąc, odwrócił się na krześle plecami do niej.

Gdyby wzrok Cornelii mógł zabijać, niebieskowłosy już leżałby martwy.

- Ja ci dam marchewko, idioto zbutwiały!  

Falę śmiechu przerwał głos kapitana, który nakazał Arionowi przepuścić starszych kolegów, co ten niechętnie zrobił. Stojący na środku blondyn podszedł bliżej Ariona, po czym odepchnął go na podłogę i zwyczajnie odszedł. Menadżerki drużyny również postanowiły odejść, szybko przeprosiły kapitana i uciekły.

- Co za ludzie! – pomyślała oburzona piwnooka. 

- Ty też? – Cornelia spojrzała na białowłosego chłopaka, kapitana drugiego składu, którego już spotkała na boisku.

- Przecież już nikt nie został. – powiedział spokojnie jego czarnowłosy przyjaciel, na co białowłosy spuścił głowę.

On również postanowił zrezygnować, kapitan jedynie z smutnym uśmiechem się zgodził. Tym sposobem rozpadł się cały drugi skład, a menadżerki odeszły wystraszone. Cornelia nie mogła uwierzyć, wszystko to przez to, że zostali pokonani przez Victora? Przecież jedna porażka to nie koniec świata. W sali został tylko pierwszy skład oraz kandydaci chętni by wstąpić do drużyny.

- No po prostu świetnie. – mruknęła do siebie rudowłosa spuszczając głowę.

To będzie bardzo ciekawy rok.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro