Rozdział 35

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Obudziłem się wcześnie rano. Czułem przyjemne ciepło obok siebie. Otworzyłem oczy i zauważyłem Harry'ego. Z początku miałem ochotę na niego nakrzyczeć, że znów wlazł mi do łóżka, ale po chwili wszystko sobie przypomniałem. Nie byliśmy w wojsku. Znajdowaliśmy się w mieszkaniu Styles'a. A ja dziś nie musiałem tak wcześnie wstawać. Od bardzo dawna nie spało mi się tak wspaniale. Uśmiechnąłem się pod nosem i odwróciłem przodem do chłopaka. Wciąż jeszcze spał. Zapewne dzisiaj znów zaspałby na zbiórkę, ale co się dziwić, taki jest po prostu Harry. Niepewnie wyciągnąłem rękę przed siebie. Przyłożyłem dłoń do jego policzka, delikatnie go gładząc.  Na jego usta wypłynął szeroki uśmiech. Po chwili otworzył oczy, wpatrując się we mnie.

- Podziwia pan, panie poruczniku moje piękno? - zapytał.

- Jak zwykle skromny. - prychnąłem. - Szukałem jakichś niedoskonałości. I skończ z tym ,,panem''.

- I co? znalazłeś? - spojrzał na mnie, unosząc brew ku górze.

- Żałuję, ale nie. Jesteś chodzącą perfekcją, Styles. - zaśmiałem się.

- I co jeszcze powiesz? - mruknął, przewracając mnie na plecy, tylko po to, aby po chwili usiąść mi na brzuchu. - Panie poruczniku?

- Że ta perfekcja odrobinę za dużo waży. - ponownie się zaśmiałem.

Chłopak nachylił się i złączył nasze usta w krótkim pocałunku. Muszę przyznać, że wspaniale całował. Był dla mnie idealny pod każdym względem, ale mu tego nie powiem. Jeszcze popadnie w narcyzm, a tego bym nie chciał. I tak Harry jest zbyt śmiały w swoich czynach, nie chcę, aby popadł w samouwielbienie, bo będzie nie do wytrzymania.

- Skoro tak, to nie dostaniesz śniadania. - wytknął mi język i zszedł ze mnie.

Odwrócił się do mnie plecami, uprzednio składając ręce na swojej klatce piersiowej. Wyglądał jak naburmuszone dziecko. Dosłownie tak wyglądał. Przypominał moją najmłodszą siostrę. Zwykle obrażała się, kiedy nie chciałem bawić się z nią lalkami. Chowała się za kanapę w salonie i tkwiła w takiej postawie kilka minut. Oczywiście moje dobre serduszko nie mogło tego wytrzymać. Koniec końców zmuszony byłem zostać księżniczką Cassandrą. Oprócz lalek często i ja byłem ubierany w jej przedziwne kreacje. Zakładała mi złotą koronę w różowe diamenciki i owijała w swoje różowe prześcieradło, które robiło za sukienkę. Najgorzej było, gdy uparła się, że chce mnie uczesać. Przez godzinę siedziałem w jednej pozycji, dorabiając się bólu w karku. Nie dało się jej przekonać, że moje włosy są za krótkie na warkoczyki. Skończyłem wymalowany szminką i z grzebieniem wplątanym we włosy. To było takie upokarzające. Dobrze, że nikt prócz niej mnie wtedy nie widział.

- Harry... - zacząłem delikatnie. - Harreh... - powtórzyłem, gdy nawet nie drgnął.

Nie raczył nawet na mnie spojrzeć. Miał zamknięte oczy. Usta zacisnął w wąską kreskę, ale ja wiedziałem, że ledwo co powstrzymywał się przed uśmiechem.

- Jestem głodny, Hazz... - dodałem, siadając na jego biodrze.

Zmuszony był odwrócić się na plecy. Otworzył oczy i wpatrywał się we mnie. W dalszym ciągu nic nie powiedział. Zsunąłem się niżej, siadając tyłkiem dokładnie na wysokości jego krocza. Wtedy poruszył się niespokojnie. Więc na to już reaguje... Zacząłem się o niego ocierać. Aż w końcu jęknął głośno i nie wytrzymał. Znów znalazłem się pod nim. Unieruchomił mi nadgarstki nad głową i przyssał się do mojej szyi, składając mokre pocałunki. Zatrzymał się na chwilę w jednym miejscu, pozostawiając po sobie krwistoczerwoną malinkę.

- A czy przypadkiem ktoś przed chwila nie był obrażony? - zapytałem unosząc jedną brew.

- Ktoś zna wspaniały sposób na poprawę humoru. - szepnął mi na ucho, przygryzając jego płatek. - Cholernie dobry sposób.

Zaśmiałem się, kiedy trącił nosem moją odkrytą szyję. To tam miałem łaskotki. Poruszyłem się niecierpliwie na łóżku. Czułem twardą już erekcję chłopaka nade mną. Teraz on odpłacił mi się tym samym. Zaczął ocierać się tyłkiem o moje krocze. Nie potrzebowałem dużo czasu, aby również stać się twardym. I już wiedziałem, że śniadanie będzie musiało poczekać.

- Jestem głodny Hazz. - przypomniałem mu.

- Głodny czego, poruczniku? - uśmiechnął się szeroko, na co się zaśmiałem.

On był bardzo niepoprawny. Może to w nim uwielbiałem? Za każdym razem mnie czymś zaskakiwał. Przy nim nie dało się nudzić. Poczułem jego rękę na swoim penisie. Ściskał go przez materiał spodni. Z moich ust urwał się głośny jęk. Chciałem już pozbyć się tego problemu, ale miałem skrępowane nadgarstki. Szarpnąłem się, lecz Harry nie odpuszczał.

- Tylko bez dotykania się. - szepnął i puścił moje ręce.

Dłońmi znalazł się pod moją bluzką, badając mój brzuch z dokładnością. Trwało to chwilę, ponieważ po krótkim czasie moja bluzka wylądowała gdzieś na podłodze. To samo stało się z resztą naszych ubrań. Nikt nimi się już nie przejmował.

Spojrzałem na niego wyczekująco. Niespiesznie mnie pocałował, delektując się chwilą. Ale ja potrzebowałem tych ust gdzieś indziej. Pewna część ciała była bardziej potrzebująca.

- H-harry... - sapnąłem, gdy zataczał kółeczka śliskim językiem na moim brzuchu, okrążając pępek.

- Czyżby mój chłopiec był niecierpliwy? - zaśmiał się.

- Jeśli zaraz się mną nie zajmiesz, to przysięgam, że to będzie twój ostatni raz. - mruknąłem. - Jestem porucznikiem, nie zapominaj kogo masz się słuchać...

- Kociak ma pazurki. - uśmiechnął się. - Taki władczy.

- Harry! - zawołałem, wijąc się na materacu. - Proszę...

- Widzisz? O wiele lepiej. - zaśmiał się ponownie.

Sięgnął po coś do szafki. Dopiero teraz rozpoznałem lubrykant wraz z prezerwatywami. Zapewne były to zakupy z wczoraj. Nawet nie wiedziałem co chłopak kupił. Wylał nieco zawartości na swoja rękę, ogrzewając płyn. Po chwili czułem jego długie palce przy swojej dziurce. Napierał na wejście, cały czas się ze mną drocząc. Co za idiota! Ja chyba postradam zmysły, zanim on mnie w końcu porządnie wypieprzy. Już chciałem się odezwać, kiedy poczułem pierwszy palec wewnątrz siebie. Harry nie tracił więcej czasu, tylko zaczął nim poruszać, co jakiś czas go zginając. Już powoli zacząłem się przyzwyczajać, kiedy do zabawy dołączył już drugi. Jęknąłem zaskoczony. Dostałem krótkiego buziaka w nos. Usta chłopaka zeszły niżej, liżąc i ssąc moje sutki. Czułem, że już od tych czynności mógłbym dojść. Penis strasznie mnie bolał, błagając o spełnienie. Sięgnąłem ręką, chcąc sobie pomóc. Harry złapał mnie za dłoń i ponownie skrępował mi ręce tuż nad głową.

- Miało być bez dotykania, kochanie. - szepnął i wsunął we mnie trzeci palec.

- H-harry, ja... - jęknąłem, niespokojnie kręcąc się na łóżku.

- Dojdź dla mnie, poruczniku. - szepnął, przyśpieszając ruchy wewnątrz mnie.

Nie potrzebowałem zbyt wiele. Wytrysnąłem na swoja klatkę piersiową. Poczułem przyjemną ulgę. Wciąż ciężko oddychałem. Harry wysunął ze mnie swoje palce. Pocałował mnie czule w czoło, puszczając  nadgarstki. Przeczesał moje włosy i złączył nasze wargi w namiętnym pocałunku.

- Taki dobry... - szepnął.

Drugą dłonią zaczął masowa moje jądra. Po chwili znów zaczynałem robić się twardy. Wplątałem dłonie w jego włosy. Były miękkie w dotyku i uwielbiałem się nimi bawić.

- Masz jeszcze siłę, poruczniku? - zapytał.

Moją twarz oblały rumieńce. Nie odpowiedziałem.  Jedynie skinąłem energicznie głową. Pragnąłem poczuć go w środku. Było to wspaniałe uczucie. Widziałem jak chłopak się uśmiecha. Chwycił opakowanie prezerwatyw i chciał je otworzyć. Złapałem go za rękę.

- Moglibyśmy bez? - zapytałem nieśmiało. - Chyba, że ty wolisz...

- Myślałem, że ci to przeszkadza. - powiedział, po chwili uśmiechając się szeroko. - Oczywiście, że możemy, kochanie.

Odrzucił gdzieś opakowanie gumek i pocałował mnie w nos, po czym znów zatrzymał się przy ustach. Sięgnął po lubrykant. Rozprowadził go po swoim sterczącym penisie, który był już w pełni gotowy do działania. Odrobinę płynu rozprowadził na moją dziurkę, na co zadrżałem z uczucia chłodu.

Delikatnie zaczął się we mnie wsuwać. Na początek wprowadził jedynie główkę. Poruszyłem się niespokojnie na łóżku. Chciałem już poczuć go wewnątrz siebie. Już! Teraz! Natychmiast!

- Nie jestem z porcelany, Hazz. - powiedziałem zachęcająco. - Nie musisz się hamować.

Po moich słowach dłużej się nie zastanawiał. Wsunął się aż po nasadę. Odczekał tylko kilka sekund, aż zaczął mnie ostro pieprzyć. Zagryzłem pięć, aby nie krzyczeć, co mu się najwyraźniej nie podobało. Zaprzestał swoich ruchów i złapał mnie za rękę, odciągając ją od moich ust.

- Chce cię słyszeć, Lou. - powiedział. - Uwielbiam jak jesteś głośny.

Moje policzki znów przybrały czerwony kolor. Skinąłem głową i już więcej się nie hamowałem. Zacisnąłem swoje pięści na prześcieradle i z każdym mocnym pchnięciem wydawałem głośne jęki. Harry'emu to się bardzo podobało. Uśmiechnął się do mnie i przyśpieszył ruchy. Czułem jak moje ciało wędruje po prześcieradle przy każdym pchnięciu. Gdy trafił w moją prostatę jęknąłem przeciągle. Po którymś razie z kolei wytrysnąłem ponownie, brudząc swój brzuch. Harry wykonał ostatnie pchnięcia i również osiągnął spełnienie. Opadł na mnie wykończony. Nasze ciała lepiły się od potu i spermy. Harry przekręcił nas tak, że teraz ja znajdowałem się na górze, leżąc na nim. Jego członek wciąż znajdował się wewnątrz mnie.

- Co powiesz na prysznic? - zapytał, odgarniając moje spocone kosmyki włosów.

- Brzmi świetnie. - zgodziłem się. - Ale pod warunkiem, że mnie tam zaniesiesz. Obawiam się, że nie będę w stanie samodzielnie tam przejść.

Harry jedynie się zaśmiał i pocałował mnie czule w czoło. Leżeliśmy tak jeszcze przez chwilę. Nawet ćwiczenia w wojsku tak mnie nie wymęczyły jak zrobił to Harry Styles.


☙⁑☙⁑☙⁑☙⁑☙⁑☙⁑☙⁑☙⁑☙⁑☙⁑☙⁑☙⁑☙⁑☙⁑☙⁑☙⁑

Witajcie, kadeci!

Właśnie wróciłam z kursu. ^.^

Od razu weszłam na komputer, aby dodać wam rozdział przed północą.

Wybaczcie mi wszelkie błędy, literówki, brak przecinka czy kropki. Poprawię to wszystko jutro, teraz jestem zmęczona po całym dniu egzaminów.

Jutro zbiórka o godzinie szóstej, kadeci! Porucznik Sieg powrócił :D

Spocznij!

Dziękuję za gwiazdki i komentarze





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro