" Idziemy na ściankę wspinaczkową..."

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Ver nie lubi kwiatów.- brunet puścił mi oczko.

- No i kogo to obchodzi, że Ver nie lubi kwiatów? Kwiaty to kwiaty, są ważne.

- Dobra, wujek, zacznij tą gadkę o tym, że jak ją skrzywdzę, ty skrzywdzisz mnie bardziej. Gdy jej złamię serce, ty połamiesz mi nogi.- przewrócił oczami chłopak, obejmując w talii.

- Gdy jeszcze raz poprawisz mnie, że lata świetlne to odległość, a nie jednostka czasu to wtedy ci przypierdolę. A teraz możecie już iść, bo mi zimno do domu wpuszczacie.- złapał nas za ramiona i niemal wypchnął za drzwi.

Spojrzeliśmy obydwoje na siebie, po czym wybuchnęliśmy śmiechem. Popatrzyłam zaniepokojonym wzrokiem na Shawna, gdy zaczął niebezpiecznie się trząść. Boże, ja nie wiem, czy on się tak śmieje, czy to jest napad padaczki. Powoli zbliżyłam się do niego, kładąc mu rękę na ramieniu, a on, gdy zobaczył moją reakcję, popłakał się ze śmiechu. Usiadł na trawie i próbował coś powiedzieć, ale i tak mu się to nie udawało.

Po paru minutach zaczęły mnie boleć nogi, dlatego siadłam obok chłopaka, opierając się rękami. Mój telefon zabrzęczał, więc odblokowałam go, aby sprawdzić powiadomienie. Okazało się, że była to wiadomość od mojej przyjaciółki.

Od: Caro

Długo tak jeszcze będziecie siedzieć?

Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na okno od mojego pokoju.

- Co?- brunet pomachał mi ręką przed twarzą.

- Nic, nic.

Lekko przymknęłam powieki, aby polepszyć sobie widoczność. W moim pokoju, na parapecie siedziała zniecierpliwiona Caroline, która próbowała mi coś przekazać, machając rękami. Pokręciłam głową, po czym przeniosłam swój wzrok na Shawna, który badawczo mi się przyglądał. Lekko się uśmiechnęłam i czekałam aż brunet go odwzajemni, ale on zamiast tego coraz bardziej zaczął się się do mnie przybliżać. Przełknęłam głośno ślinę, nie wiedząc, co mam zrobić. Lecz zamiast się odsunąć, zaplotłam mu ręce na karku i przyciągnęłam go do siebie bliżej. Chłopak przez chwilę wydawał się być zaskoczony, ale gdy się opanował, ujął dłońmi moją twarz i naparł swoimi ustami na moje. Z przyjemnością oddałam pocałunek, ale to nie trwało długo, gdyż drzwi mojego domu otworzyły się z hukiem. Obydwoje z Shawnem spojrzeliśmy w tamtą stronę.

- Wy chyba mieliście gdzieś iść, nieprawdaż?- mój tata patrzył na nas srogim wzrokiem z założonymi rękami na piersiach.

- Em, wygodnie nam się tu siedzi.- Shawn przeczesał swoje ciemne włosy i złapał mnie za rękę.

Chciałam wyrwać się z jego uścisku, ale miałam za mało siły, dlatego po chwili sobie odpuściłam i poprawiłam się na swoim miejscu.

- Jeśli chcecie wymieniać się śliną to proszę bardzo, ale nie na moich oczach, bo powiem wam szczerze, rzygać mi się chcę.- mężczyzna przewrócił oczami.

- Nikt nie kazał ci nas podglądać.- powiedziałam, mrużąc oczy.

- Ja?- wskazał na siebie palcem.- Ja was nie podglądałem.

- To dlaczego tak szybko przyszedłeś i to w takim momencie?- zapytałam.

- Caroline i Ashley mi powiedziały.

- Nie kłam. Na pewno nie powiedziały.

- No dobra, nie powiedziały. Ale zaczęły tak głośno piszczeć, więc do nich poszedłem. Nie były w stanie nic z siebie wydusić, dlatego pokazywały na okno. To wyjrzałem.- wzruszył ramionami.

- Okej, Shawn, więc gdzie idziemy?- zacisnęłam usta w wąską linię, próbując ukryć podekscytowanie.

- Idziemy na ściankę wspinaczkową, a później do parku trampolin.- oznajmił z wielkim uśmiechem.

- Aha.

Wspominałam kiedyś, że mam lęk wysokości?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro