" Myślałam, że mówimy sobie wszystko..."

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Dlaczego nic nie mówicie?- zapytałam, gdy po jakichś paru minutach dalej nie dostałam odpowiedzi od moich przyjaciółek.

Nie powiem, bardzo śmieszyła mnie ta sytuacja i doskonale wiedziałam, że dziewczyny są tak zszokowane aż zabrało im mowę. Z drugiej strony, gdyby ktoś dwa miesiące temu powiedział mi, że będę miała chłopaka i to w dodatku Shawna, radziłabym mu iść na spotkanie z psychiatrą. Ale jak widać, życie potrafi zaskakiwać.

- Zabezpieczaliście się?- Caro wypaliła po długiej milczącej przerwie.

- Co to w ogóle jest za pytanie? Czy myślisz, że jestem aż taka głupia żeby zrobić sobie dziecko w moim wieku i to w dodatku w dzień moich urodzin?- zaśmiałam się z absurdalności tego pytania.

- Chcesz znać odpowiedź na to pytanie?- spytała, na co pokręciłam przecząco głową.- No właśnie. Tak to już w życiu jest, czasami pęka serce, czasami pęka gumka i niestety musimy się z tym pogodzić.

- Powiedziała ta, co się przespała z połową chłopaków ze szkolnej drużyny.- wymamrotała pod nosem szatynka odrobinkę za głośno, przez co zacisnęłam usta w wąską linię, aby się nie roześmiać.

- Ashley, kochanie, mówiłaś coś?- blondynka założyła ręce na piersi, a Ash zaprzeczyła ruchem głowy.- I jak już to nie z połową tylko z jedną czwartą.

- O czym ty mówisz? W drużynie jest ponad dziesięciu chłopaków.

- No bo nie liczysz rezerwowych.

Pokręciłam głową z niedowierzaniem na bezsensowną rozmowę dziewczyn. Czy naprawdę jest tak ważne to, że iloma chłopakami przespała się Caroline? Ja nawet do tylu nie umiem liczyć. I nie chodzi tu o to, że jestem jakaś niedorozwinięta.

- Kapitana policzyłaś dwa razy.

- No bo dwa razy się z nim przespałam.- Caro spojrzała na szatynkę, jak na idiotkę.

- Ej! Miałyśmy tutaj rozmawiać o moim związku, a nie o liczbie chłopaków, których zaliczyła Caroline. Nie wspominając już, że ta liczba cały czas rośnie.- przypomniałam, po czym upiłam łyka swojego chłodnego już latte.

- To ty jesteś w związku?- odezwała się blondynka, a ja wytrzeszczyłam oczy.- No już się tak nie patrz, bo ci gały z orbit wyjdą. Żartowałam, a teraz mów wszystko ze wszystkimi szczegółami.

Chciałam streścić wszystkie wydarzenia, ale oczywiście nie mogłam, bo dziewczyny cały czas mnie upominały, że nie opowiadam wszystkiego. Tak więc, dlatego siedziałyśmy już w kawiarni ze dwie godziny.

Opowiadałam dalej, ale zauważyłam jak dziewczyny posyłają sobie ukradkowe spojrzenia i usilnie próbują dopatrzeć się czegoś za witryną kafejki. Przestałam mówić, a one dalej wpatrywały przez okno.

-Co jest tam takiego ważnego, że olałyście mnie całkowicie?- zaśmiałam się, aby rozweselić ich ponure miny.

- Nic. Nieważne. Może chodźmy już na te zakupy. Nie mamo za dużo czasu.- blondynka zaczęła zbierać swoje rzeczy.

- O co wam chodzi? Od pięciu minut zachowujecie się mega dziwnie. Możecie mi to wytłumaczyć?- poprosiłam, zakładając ręce na piersi.

- Nie ma tutaj nic do tłumaczenia. Po prostu chodźmy na te zakupy, bo mi już też nie chce się tutaj siedzieć.- szatynka włożyła telefon to torebki, cały czas kątem oka spoglądając za szybę.

- Okej. Chodźmy, nie wiem, o co wam chodzi, ale chciałabym was upewnić, że się dowiem. Myślałam, że mówimy sobie wszystko.

- Bo mówimy, ale to nie chodzi o nas.

*****
Co myślicie o jakimś maratonie dzisiaj?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro