" On mnie zgwałcił..."

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Zostawcie go, do cholery!- wrzasnęłam w stronę dwóch wielkich ochroniarzy sklepu.- Gdzie go zabieracie?

- Daj spokój, Ver. Idź do domu, a ja sobie poradzę.- powiedział opanowanym głosem Shawn.

- No właśnie, panienko, posłuchaj swojego chłoptasia.- rzucił w moją stronę jeden z ochroniarzy.

Nie zdążyłam nawet zareagować, jak zniknął z zasięgu mojego wzroku. Ci dwaj olbrzymi imbecyle wyciągnęli go w stronę do wyjścia. Pobiegłam za nimi, ale zauważyłam tylko to jak oddali go w ręce policjantów, a sami skierowali się do ich "siedziby".

Okej. Czyli teraz kompletnie nie wiem, co mam robić. Mogłabym pojechać na komisariat, ale co z tego, jak dalej mam jeszcze te pieprzone siedemnaście lat?!

Mogłabym również zadzwonić do cioci i wujka. Nie, to jest zdecydowanie zły pomysł. Co ja im powiem?

No hej, ciocia. Słuchaj, bo jest taka sprawa, Shawna właśnie zabrali na policję, bo pobił takiego jednego. No to przyjedź. Dzięki, pa?

Nie.

A może?

Nie.

Schowałam telefon do kieszeni i wybrałam się na najbliższy przystanek autobusowy. Spojrzałam na rozpiskę, z której dowiedziałam się, że autobus w stronę policji przyjedzie za dziesięć minut.

Oparłam się na zimnej ścianie przystanku. Zadrżałam, gdy poczułam rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się z myślą, że to jakaś urocza staruszka potrzebująca pomocy, ale nie. To była ona. Caroline.

Z niemałą siłą strzepnęłam jej rękę ze swojego ramienia, jakby jej dotyk mnie obrzydzał. Ranił.

- Nie dotykaj mnie.- warknęłam.

- Ver...- zaczęła płaczliwym tonem.

- Nigdy więcej tak do mnie nie mów. Straciłaś do tego prawo, gdy przespałaś się z Brandonem. Co z ciebie za przyjaciółka? A nie, nie odpowiadaj. Nie mogę na ciebie patrzeć i cię słuchać.- wysyczałam z jadem w głosie.

- Proszę porozmawiajmy.- po jej policzku spłynęła łza, a ona starła ją, zakładając kosmyk zagubionych blond włosów za ucho.- Ja tego nie chciałam. On mnie do tego zmusił. Zgwałcił mnie. Miał nagranie naszej rozmowy, jak mówiłam ci, że podoba mi się Shawn. Zagroził mi, że jak nie pójdę z nim do pokoju, powie mu o wszystkim. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że on...on...

- Proszę cię, nie kłam.

- Ale ja nie kłamię.- rozpłakała się, chcąc mnie przytulić, ale ja szybko się oddaliłam.

- Tak? I co jeszcze? Zmusił cię do tego, żebyś opowiadała mi, jak to było ci z nim cudownie?

- TAK! Ver, błagam musisz mi wybaczyć! Musisz mi wierzyć! Wiesz, że nigdy bym cię nie okłamała!- moje oczy zeszkliły się, bo coś w środku mówiło mi,że ona mówi prawdę. Że Brandon jest zdolny do tego, aby posunąć się do gwałtu.

- Nie wiem, Caro. Daj mi czas.- przymknęłam powieki i wypuściłam głośno powietrze z płuc.

- Dam ci tyle czasu, ile będziesz potrzebować. Tylko spróbuj mnie zrozumieć i postaraj się mi wybaczyć. Traktuję cię jak siostrę, nie chcę tego zniszczyć.

Jej monolog przerwał głośny odgłos zatrzymującego się autobusu. Przeprosiłam ją ruchem głowy, a ona zatrzymała mnie ponownie trzymając rękę na moim barku.

- Poczekaj!

****
Pojawi się jeszcze jeden.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro