'' Umyłam podłogę...''

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Spakowałam swoje rzeczy w jedną podręczną walizkę, bo nie mam pojęcia czy w ogóle znajdę William'a w Paryżu. No przecież to jest Paryż, a nie jakaś zabita dechami wieś. Nie wiem, gdzie jest. Nawet nie mam konkretnego adresu. Jadę tam, jak jakaś obłąkana. Dziwne jest, że nikt jeszcze nie zadzwonił po egzorcystę. Albo do szpitala psychiatrycznego. W obydwu przypadkach byłabym mile widziana.

Usłyszałam pukanie do drzwi. A w progu ukazała się sylwetka Kendall. Zmrużyła na mnie oczy i przygryzła wargę. Chciałam jej wyjaśnić, co w tej chwili robię, ale ona sięgnęła ręką za plecy i postawiła przede mną wielką różową walizkę. Moje brwi wystrzeliłiły w górę w niezrozumieniu.

- Jadę z tobą.- otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, ale brunetka uciszyła mnie gestem ręki.- Tak, to tylko i wyłącznie twoja sprawa. Ale mam dla ciebie w pewnym sensie niespodziankę?- zamyśliła się.- Tak, mam niespodziankę. Musiałam ponowić badania i....tamte okazały się fałszywe. Nie mieli w pełni sprawnego sprzętu. To nie znaczy, że nie jestem chora, bo jestem, ale mam szansę na przeszczep.- po jej słowach podbiegłam do niej i mocną ją przytuliłam. Kamień z serca. Przynajmniej ona będzie miała możliwość spełniania swoich marzeń.  Kocham ją, jak siostrę i nawet sobie nie wyobrażam, co bym miała zrobić, gdyby jej zabrakło w moim życiu.

- Tylko mam do ciebie prośbę.- zrobiła poważną minę, a ja gestem dłoni zachęciłam ją do dalszego mówienia.- Nie mogę od ciebie oczekiwać zgody, ale mam nadzieję, że mnie zrozumiesz. Muszę wyjechać. Co najmniej na dwa miesiące. Mam dość popularną, że tak powiem, grupę krwi i dawca znajdzie się bardzo szybko. Wyjeżdżam do Los Angeles na intensywną terapię. Przejdę operację i wszystko będzie dobrze...
- Ale, co ja mam z tym wspólnego?- zapytałam z uniesioną brwią. Nie dokładnie rozumiałam, jaką rolę mam pełnić w jej planie.
- Wiem, że proszę cię o zbyt dużo, ale jeśli chcesz mi pomóc...musisz ich oszukać, albo nie mówić całej prawdy.
- Okej...- pokiwałam powoli głową. Nie jest mi na rękę okłamywanie przyjaciół, ale jestem jej wiele winna. Wiem, że ją zranię, gdy się nie zgodzę. Powinnam się zgodzić. Muszę się zgodzić. Ona na moim miejscu zrobiłaby to samo. To jest białaczka, a nie jakaś grypa...
- Powiedz im, że wyjechałam na przykład na....Karaiby, do Hiszpanii. Zepsuł mi się telefon i nie miałam ich jak poinformować. A wakacje były last minute i były spontaniczne. I, że przepraszam za nieuprzedzenie. Zrobisz to dla mnie?- jej oczy się zeszkliły.
- Jasne, że tak.- chciałam ją przytulić, ale ona strzepnęła moje ręce. Zdziwiłam się na jej gest.
- No chyba cię popierdoliło. Zabieraj torebeczkę, buciki na nóżki, szmineczka na usta i spierdzielamy na lotnisko.- zaśmiałam się na jej gestykulowaniem rękami.- Nie śmiej się, tylko zacznij się zbierać. A ja sobie posiedzę.- rzuciła się na moje łóżko, a ja odczekałam kilka chwil, aby zepsuć jej próbę na relaks.
- Kendall, ale ja tak właściwie to jestem gotowa.
- No ciebie chyba kurwa coś boli.- spojrzała na mnie z cwaniackim uśmiechem.- Pierdolę, idę spać.
- Dobra, to jadę bez ciebie.- na moje słowa warknęła i wygramoliła się z łóżka.
- Już, kurwa się nie zesraj.- chwyciła rączkę swojej walizki i pod nosem mamrotała wyzwiska w moją stronę.

Zeszłyśmy po schodach na dół, gdzie zobaczyłyśmy krzątającą się po kuchni moją mamę.
- Dziewczyny, proszę uważajcie...- odezwała się kobieta, lecz moja przyjaciółka skutecznie jej przerwała.
- Może później ciocia,  bo naprawdę się spie....- nagle przerwała, bo wylądowała twarzą na płytkach. Zaniosłam się głośnym śmiechem i zrobiłam jej zdjęcie.
- Dziewczyny, proszę uważajcie, bo właśnie umyłam podłogę.- dokończyła  swoją wcześniejszą wypowiedź.

Znajdę cię, Will....

********
Dziękuję za 161 miejsce!!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro