Deszcz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzień 6.


Heh...
Pani Agnieszka widocznie nie chciała spleśnieć jak ta stara połówka cytryny, leżąca miesiącami na tyłach lodówki.
W szybkim tempie narzuciła na siebie turkusowy płaszcz i pomalowała usta czerwonym błyszczykiem z Rossmanna.
– Jestem gotowa! – z dumą oznajmiła Aga. – Wezmę jeszcze parasol, gdyby zaczęło padać.
– Zatem ruszajmy! – wtrącił mąż.
Kiedy małżeństwo z Inowrocławia przemierzało ścieżki pobliskiego parku, na ramieniu pani Agnieszki pojawiły się krople deszczu.
– O nie! Pogoda nas dziś nie rozpieszcza – z żalem stwierdziła Aga.
– Dobrze, że mamy parasol – powiedział mąż i zaczął rozkładać go nad głową żony.
Niespodziewanie parasol nie chciał się otworzyć.
– Marku, ja moknę. Czy mógłbyś się pospieszyć?
– Mógłbym, ale widzisz, że coś tu się zacięło. Nie dam rady go otworzyć – powiedział z przykrością mąż Marek, chcąc mimo wszystko zaimponować żonie.
– Daj, ja to zrobię – zdenerwowała się przemoczona Agnieszka i wzięła sprawy w swoje ręce.
Po kilku sekundach udało się otworzyć przeklęty parasol, ale w tym samym czasie rozpętał się porywisty wiatr. Był tak silny, że porwał parasol razem z panią Agnieszką.
– Wrócę na obiad! – krzyknęła do męża, kiedy już była w powietrzu.
Z każdym kolejnym metrem nad ziemią, Aga była zachwycona tym, że w końcu oderwała się od codziennej, przyziemnej rzeczywistości. Podróżując po niebie mijała ptaki, drzewa, paralotnie. Przelatywała przez gospodarstwa sąsiadów i wysyłała im pozdrowienia z góry. Wszyscy bili jej brawo, śmiali się i dokazywali.
Po udanej podróży pełna wrażeń pani Agnieszka wróciła do domu, gdzie mąż czekał na nią z obiadem.
– I jak było? – dopytywał Marek.
– Świetnie się bawiłam i co najważniejsze nie spleśniałam! – powiedziała z uśmiechem.
I oboje zaczęli turlać się ze śmiechu.

Pozdrawiamy oczywiście Agę, Marka, przeklęty parasol i wszystkich, którzy chcą być pozdrowieni 🥰 ☂️🍃

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro