17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Marinette przez resztę świąt chodziła z głową w chmurach, rozpamiętując pocałunek Kota. Otrzeźwienie przyszło jednak już następnego wieczora, kiedy Czarny Kot nie przyszedł tak jak sie tego spodziewała. Była przygotowana na to, by z bólem serca po raz kolejny mu odmówić ale tym razem jako Marinette. Tym czasem blondyn się nie pojawiał a to, bolało równie mocno bo zaczęła uważać iż dla niego to był tylko nic nie znaczący pocałunek. Tikki nie próbowała nawet jej pocieszać, że jest inaczej i podejrzewała, że o brak jakiejkolwiek wiadomości od Czarnego Kota, skrupulatnie zadbał Plagg. W obecnej sytuacji Tikki i Plagg musieli trzymać wspólny front i ufać sobie tak, jak setki lat temu. Dla Kwami Biedronki nie było to jednak wcale takie łatwe jakby się mogło zdawać. Choć jej uczucia do zielonookiego Kwami nie zmieniły się po dziś dzień, to jednak Tikki nie czuła się gotowa by mu wybaczyć. Nawet nie wiedziała czy kiedykolwiek będzie. Nie zmieniało to jednak faktu, że odkąd Plagg wyjawił iż przez te wszystkie lata prowadził własne dochodzenie podczas gdy ona zwątpiła, zaczęła patrzeć na niego przychylniejszym wzrokiem.

Tej nocy nadeszła wielka chwila dla Ying. Miała otrzymać swoje własne Miraculum wykonane przez ich obecnego Mistrza. Małe Kwami była tak bardzo podekscytowana i już nie mogła się doczekać, kiedy wreszcie będzie mogła nawiązać kontakt fizyczny z otaczającym ją światem. Tikki jednak nie podzielała jej optymizmu. Podobnie zresztą jak Plagg, który zwykle pozwalał jej zaszaleć. Ying była zbyt ważnym Kwami i zbyt potężnym na swój własny, unikalny i dotąd niespotykany sposób. Szkoda tylko, że jej swawola i nieokiełznanie dorównywały samemu Plaggowi, który przez przypadek był w stanie zniszczyć połowę świata, jak nie cały. To był zresztą powód dla którego od setek lat pracowali razem, by nie powtórzyć incydentu z czasów prehistorii. Teraz zaś gdy Ying otrzyma swoje Miraculum, musieli pilnować go jak oka w głowie by nigdy nie wpadło w niepowołane ręce. Nocne niebo rozświetlił znak którego czerwone linie nakreślały kształt nietoperza.
- To Dracula - Powiedziała Tikki marszcząc brwi - musimy wracać - powiedziała spoglądając na zawiedzioną Kwami.
- Ty idź Tikki. Biedronka jest bardziej potrzebna, by naprawić zniszczenia po bitwie.
- A co z Tobą? - Spytała z wahaniem.
- Poradzicie sobie beze mnie. Ja zabiorę małą do Mistrza - zapewnił. Gdy tylko skończył mówić Ying rzuciła mu się na szyję z okrzykiem radości.
- Nic jej nie będzie Tikki. Idź już - dodał widząc że nadal się waha.
- Ufam Ci Plagg - powiedziała.
- Wiem cukiereczku - odparł miękko Plagg na co Tikki posłała mu jeden ze swoich uroczych uśmiechów.
- Blee - usłyszeli Ying, która teatralnie skrzywiła twarz co wywołało wybuchy śmiechu u Tikki i Plagga.
- Bądźcie ostrożni - powiedziała jeszcze do nich Tikki i ruszyła w kierunku domu. Dracula pragnął zdobyć Miracula tworzenia i destrukcji, by użyć ich do własnych celów. Skoro Kota nie było w śród walczących oznaczało to, że musi odszukać go na własną rękę. Rozesłał swoich nietoperzowych szpiegów po Transylwańskim mieście, którzy już wkrótce namierzyli jego przyszłe ofiary. Walka z super bohaterami była tylko przykrywką i miała odciągnąć ich uwagę od głównego celu. Na jego rozkaz jeden z nietoperzy przyniósł prosto w jego ręce Miraculum którego jeszcze nie widział. Na podwójnym srebrnym naszyjniku wisiały zawieszki symbolizujące Yin i Yang. Drugi nietoperz niósł w łapach słabe Kwami Czarnego Kota. Dracula uśmiechnął się szyderczo widząc jedno z najpotężniejszych Kwami na świecie, które nie jest się w stanie oprzeć sile jego jadu.
- Mam waszego przyjaciela i Miraculum! - Zawołał błyskając długimi kłami w świetle księżyca.
- To Plagg! - Krzyknęła Biedronka - i zapewne Miraculum Ying!
- Oddaj mi swoje kolczyki i pierścień Kota a nic im się nie stanie Biedronko. Radzę się spieszyć zanim ta czarna kulka wyzionie ducha - powiedział wskazując ledwo żywe Kwami.
Żółw i Pegaz rzucili się do ataku dając Biedronce czas do namysłu. Użyła szczęśliwego trafu, który podarował jej lisie futro.
- Obrzydliwa sugestia - skrzywiła się Lisica. Biedronka rozejrzała się dookoła i już znała plan działania. Lisica utkała iluzje w której Dracula widział jak Biedronka ofiaruje mu Miraculla. Tym czasem prawdziwej udało się uwolnić Plagga z łap zaskoczonego nietoperza. Zaszła Draculę od tyłu jednak jakiś nietoperz na którego iluzja nie zadziałała, dał sygnał ostrzegawczy i Dracula w ostatniej chwili wyrwał się z iluzji unikając rąk Biedronki, sięgającej już po Miraculum Yingi. Dracula zamachnął dłonią z długimi pazurami. Biedronka zasłoniła się futrem które zostało rozcięte na kilka cieńszych pasem. Jednak w trakcie walki Miraculum wypadło z rąk Draculi i potoczyło się po ziemi niknąc w mroku. Przeciwnik widząc, że znowu poniósł klęskę przemienił się w nietoperza i umknął. Biedronka podrzuciła do góry pasma futra krzycząc.
- Niezwykła Biedronka - to spowodowało, że biedny Plagg został uleczony. Tikki natychmiast doprowadziła do transformacji zwrotnej i rzuciła się z przestrachem na poszukiwania Miraculum Ying. Osłabiony jeszcze Plagg również do niej dołączył. Szukali naszyjnika bez przerwy, przez kilka dni i nocy jednak bez rezultatu. Przedmiot jakby rozpłynął się w powietrzu. Plagg widział jak Tikki była już tym wszystkim wykończona. Podfrunął do niej proponując jej odpoczynek. Ona jednak nie miała zamiaru go słuchać. Spojrzała na niego zbolałym wzrokiem, by za chwilę wylać na niego cała swoją wściekłość którą w sobie dusiła przez ten czas.
- Zostawiłam ją pod twoją opieką! Zaufałam Ci! A teraz już jej nie ma bo nie potrafiłeś jej upilnować! - Krzyczała na niego.
- Znajdziemy ją Tikki. Posłuchaj mnie i choć odpocząć - próbował ją przekonać Plagg.
- Nie! To Ty posłuchaj! To wszystko twoja wina! Byłeś za nią odpowiedzialny. To przez ciebie ją straciłam! - Wykrzyknęła a po jej policzkach spłynęły łzy - Nie chce mieć z tobą nic wspólnego rozumiesz? Nic ponad to co konieczne, a teraz odejdź! Zostaw mnie!
Widziała jak bardzo go zraniły jej słowa, jednak ból który czuła w tej chwili był nie do zniesienia. Nie mogła, nie potrafiłaby mu tego nigdy wybaczyć.

Tak było po dziś dzień. Jednak z czasem nauczyła się z tym żyć i przebywać przez krótkie chwilę w towarzystwie Plagga. Był to nie lada postęp zważywszy na to, że przez co najmniej 150 lat od tego zdarzenia w ogóle nie chciała go widzieć na oczy. Czas leczył rany ale blizny pozostały i nadal potrafiły zaboleć.

Marinette z nietęga miną pakowała książki do plecaka. Po lekcjach miała jedną z ostatnich wizyt w domu Gabriela Agreste. Nie miała najmniejszej ochoty by się tam wybierać, jednak nie miała wyboru. Jak co wtorek wsiadła z Adrienem do samochodu i wróciła z nim do jego domu. Nie miała jednak ochoty na żadne rozmowy. Nie zaszczyciła nawet spojrzeniem Felixa którego minęła na korytarzu. Kuzyn Adriena przyjechał ponownie w odwiedziny, jednak tym razem już bez swojej matki. Marinette przywitała się ze swoim chwilowym pracodawcą i zasiadła do biurka, by nanieść ostatnie poprawki w projekcie. Po jakimś czasie do gabinetu ktoś zapukał a w drzwiach pojawił się Adrien. Wszedł do środka i zwrócił się do ojca.
- Tato dziś rocznica śmierci mamy... - Zaczął - czy obejrzał byś ze mną wieczorem jej ostatni film? - Spytał.
- Do końca przyszłego tygodnia jestem zajęty synu.
- Ale to dla mnie bardzo ważne - powiedział Blondyn.
- Przykro mi - odparł sucho nawet nie zaszczycając go jednym spojrzeniem.
- Ale...
- Powiedziałem coś i nie zmienię zdania. Idź do pokoju Adrienie - Rozkazał mu Gabriel a w jego głosie słychać było zniecierpliwienie i złość.
- Dosyć tego! - Warknęła Marinette wstając i uderzając z hukiem o blat biurka. Przyciągnęła tym samym zaskoczone spojrzenia obu Agrestów. Sama nie miała pojęcia dlaczego to w ogóle zrobiła. Prawdopodobnie nadszarpnięte przez zachowanie Czarnego Kota nerwy, nie wytrzymały i postanowiły znaleźć swoje ujście. Tylko dlaczego na Gabrielu Agreste? Po prostu nie mogła już dłużej znieść takiego zachowania Gabriela wobec własnego syna. Czy Adrien podobnie jak Czarny Kot musiał spędzać święta samotnie? Czuła jak wzrasta w niej nagromadzona od dawna złość na tego ubóstwianego przez świat mody człowieka. Szkoda tylko, że nie był takim ideałem jakim jej się wydawał zanim naprawdę go poznała.
- Co to ma znaczyć Panno Dupain-Cheng?! - Zwrócił się do niej gniewnie marszcząc brwi. Nie przewidział jednak tego, że Marinette była w takim stanie który sprawiał, iż było jej już dosłownie wszystko jedno.
- To znaczy, że wreszcie ktoś powinien uświadomić Panu parę ważnych rzeczy - odparła rozzłoszczona.
- Jak śmiesz! - Krzyknął na nią Gabriel. Marinette zacisnęła dłonie w pięści, ignorując Adriena próbującego ją powstrzymać przed nadchodzącą katastrofą. Ona jednak miała inne plany. Jeśli nie jest w stanie naprawić okropnej relacji między ojcem i synem, to Marinette Dupain-Cheng nie jest Biedronką. Ruszyła kilka kroków w kierunku Gabriela i dumnie się wyprostowała. Tyle miesięcy czekała by mu wygarnąć i o to teraz, stała przed nim z uniesioną głową.
- Jak Pan może tak traktować własnego syna?? - Zaczęła.
- Słucham?? - Zdumiał się Gabriel nieświadomie otwierając usta. Marinette jednak zignorowała jego pytanie i kontynuowała.
- Jak może Pan sądzić, że są ważniejsze rzeczy od spędzania czasu z własnym synem? Czy kiedykolwiek przyszło Panu do głowy co on czuje? - Warknęła.
- Marinette. Proszę... - Adrien powiedział błagalnym tonem.
- Adrien nie mam zamiaru już dłużej patrzeć jak ten człowiek cię traktuje. Czy tak powinien zachowywać się rodzic? Nie! - Powiedziała po czym zwróciła się do starszego Agreste.
- Co może być ważniejszego od spędzenia rocznicy śmierci Pana żony z własnym synem? Myśli Pan, że Emilie Agreate byłaby zadowolona?
- Zamilcz rozwydrzona smarkulo! - Warknął wściekle - jeszcze słowo to...
- To co? - Wpadła mu w słowo Matinette. Nie miała w sobie już żadnych hamulców, które powstrzymałyby ją od tego co chciała powiedzieć. W głowie miała obraz przygnębionego Czarnego Kota którego tożsamości nie znała. Mogła więc chociaż pomóc Adrienowi, który znajdował się w bardzo podobnej sytuacji - wyrzuci mnie Pan? Jeśli to ma być cena za pomoc Adrienowi to proszę bardzo! Wyjdę stąd i już nie wrócę ale najpierw powiem Panu co myślę! - Powiedziała z mocą a w jej oczach iskrzyła determinacją.
- Czas po stracie żony na pewno był dla Pana ciężki ale dla Adriena podwójnie, bo tamtego dnia stracił zarówno matkę jak i ojca! - Wykrzyknęła ze łzami złości w swoich fiołkowych oczach. Gabriel głośno wciągnął powietrze przez usta.
- Gdzie Pan był kiedy Adrien stracił matkę i tak bardzo potrzebował ojca? Gdzie Pan był kiedy syn cierpiał w samotności. Czy Zastanowił się Pan choć przez moment, że Adrien przez cały ten czas cierpi? Pana obowiązkiem było zastąpić mu matkę by nie odczuł jej braku. Stworzyć dom w którym czułby się bezpieczny, a nie jak więzień któremu nic nie wolno! Jest Pan egoistą który myśli tylko i wyłącznie o sobie i nie zauważa bólu własnego dziecka. Czy Adrien naprawdę wymaga tak wiele prosząc o zobaczenie jednego filmu w Pana towarzystwie? Nawet dziś w rocznice jej śmierci nie może Pan zrobić wyjątku? Co z Pana za ojciec!? Czy Pańska żona chciałaby, żeby jej syn tak żył? opuszczony przez własnego rodzica, samotny i zamknięty za murami tego ogromnego domu?? Tęskni Pan za nią a Adrien jest tym co po niej Panu pozostało, jest jej częścią. Jest świetnym chłopakiem, zawsze posłusznym i wszechstronnie uzdolnionym. Robi to czego Pan od niego oczekuje a mimo to, nadal traktuje go Pan z rezerwą. Emilie Agreste by tego nie chciała.
Marinette nadal nabuzowana do granic możliwości wyszła z gabinetu trzaskając drzwiami i prawie zderzyła się czołem z Felixem.
- A ty czego podsłuchujesz? - warknęła na niego.
- Nie trzeba było podsłuchiwać bo słychać Cię w całej rezydencji - odparł przybierając nonszalancką pozę. Marinette fuknęła na niego i wyszła z domu z kolejnym głośnym trzaśnięciem ciężkich drzwi. Nawet nie łudziła się, że ma jeszcze po co tu wracać. Nie po tym co dziś powiedziała Gabrielowi. Jednak wcale tego nie żałowała a wręcz przeciwnie, poczuła nieopisaną ulgę kiedy wreszcie wyrzuciła z siebie kotłujące się w niej myśli. Negatywne emocje opadły w momencie przekroczenia progu tej przeklętej rezydencji.
- Jestem z Ciebie dumna - pochwaliła ją Tikki.
- Nie wiem czy to pomoże Adrienowi, ale nie mogłam już dłużej na to patrzeć. Nie mogę pomóc Czarnemu Kotu w kłopotach rodzinny, więc przynajmniej mogłam spróbować u Adriena - powiedziała do swojej Kwami i wyszła za bramę kierując się do domu.

Adrien nadal stał w gabinecie ojca jak słup soli. Nie mógł uwierzyć, że to wydarzyło się naprawdę. Marinette postanowiła wstawić się za nim u jego ojca. Mało tego. Ona odważyła się nawrzucać samemu Gabrielowi Agreste. Nawet Kagami będąc jego dziewczyną nigdy nie zrobiła czegoś podobnego, a tym czasem Marinette już nie raz udowodniła, że się go nie obawia. Była dziewczyna nie zrobiła dla niego nigdy tyle co Marinette w przeciągu kilkunastu dni. Od momentu gdy z hukiem wyszła z pomieszczenia, między ojcem i synem panowała grobowa cisza którą bał się przerwać. Przypuszczał, że ojciec musi być przeraźliwe wściekły. Pomyślał, że lepiej będzie jak po prostu pójdzie do siebie.
- Adrien - usłyszał o dziwo spokojny głos ojca, w momencie w którym ruszył do wyjścia z gabinetu. Spojrzał niepewnie na niego bojąc się, że to tylko cisza przed burzą. Tym czasem Gabriel z poważną miną powiedział:
- Przygotuj film. Zaraz do ciebie dołączę.
Adrien otworzył szeroko oczy i wpatrywał się w ojca z niedowierzaniem wypisanym na twarzy. Gabriel posłał mu słaby uśmiech i kiwnął głową jakby chciał potwierdzić prawdziwość swoich słów. Twarz Adriena pojaśniała. Czyżby na prawdę tej czarnowłosej dziewczynie udało się choć troszkę poruszyć to stwardniałe serce?
- Jasne - odparł z entuzjazmem i uśmiechnął się szeroko, po czym popędził do swojego pokoju. Gabriel tak jak zapowiedział po krótkim czasie dołączył do niego. Po skończonym filmie wstał i przytulił mocno swojego syna.
- Wybacz mi - powiedział cicho po czym wyszedł z jego pokoju zamykając za sobą drzwi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro