21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Nie wyszło... bo żaden z nich nie był tobą - odpowiedziała na jego pytanie. Poczuł jak nagle zrobiło mu się gorąco. Czy ona chciała przez to powiedzieć, że... Czy ona go...
- Cóż za zwrot akcji - ucieszyła się Królowa Prawdy - Skoro tak, to pochwal się Biedronko kogo kochasz?
Chat czuł jak jego serce zaczyna obijać sie o żebra, oczekując w napięciu jej odpowiedzi.
- Kocham... Czarnego Kota... - wyszeptała z trudem, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. W tej jednej chwili, nagle czas stanął dla niego w miejscu. Tyle lat czekał by wreszcie to od niej usłyszeć, tyle starania a ona ciągle dawała mu kosza... kiedy tak naprawdę...
- Więc dlaczego? - wyrwało mu się. Znał Biedronkę na tyle dobrze by wiedzieć, że musiała mieć jakiś powód swojego postępowania. Przecież nie odrzucała go tak po prostu dla rozrywki. Był tego pewien.
- By cię chronić - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem - Ciebie i cały Paryż.
- To nie ma sensu - powiedział cicho.
- Fascynujące. Nasz Kotek wreszcie się doczekał, a wraz z nim cały kibicujący mu Paryż. Aż pali mnie ciekawość kiedy ostatnio dałaś biedakowi buzi? - zapytała trzepocząc niewinnie rzęsami. Widział jak Biedronka cała się spięła, jakby walczyła ze sobą aby nie odpowiedzieć na pytanie. Stękała z trudem próbując zaciskać swoje usta aż wreszcie wydyszała:
- W wigilię...
Czarny Kot natychmiast poderwał głowę do góry i spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- och jak romantycznie - odparła rozczulona Królowa.
Chat jednak jej nie słuchał przypominając sobie ze szczegółami tamten dzień. Mógłby przysiąc, że  w ogóle nie widział się z Biedronką. Nie było więc mowy o tym by go całowała chyba, że... Spojrzał na nią zdumiony nie wierząc temu co właśnie sobie uświadomił. Jedyną osobą z którą się tamtego dnia całował była...
- Księżniczko? - wyszeptał pytająco a kiedy Biedronka na niego spojrzała, wyczytał w jej fiołkowych oczach odpowiedź, w oczach które należały do Marinette. Jakim był cholernym głupcem! Miał ją przez cały czas na wyciągnięcie ręki i nawet tego nie zauważył. Teraz wydawało mu się to aż nazbyt oczywiste. Przecież Biedronkę i Marinette tak wiele łączyło, były tak do siebie podobne z charakteru jak i z wyglądu. A on głupi od kilku dni zastanawiał się, czy to co zaczyna czuć do Marii nie jest tylko wynikiem tego, że przypomina mu Biedronkę. Idiota. Totalny idiota. W dodatku Plagg doskonale o wszystkim wiedział i musiał mieć przez cały czas niezły ubaw. Już on sobie z nim porozmawia. Królowa Prawdy zastanawiała się nad zadaniem kolejnego pytania, stukając palcem o podbródek. 
- O co by tu teraz zapytać...
- Zostaw ją w spokoju! - warknął Kot.
- Nagle załączył ci się tryb rycerza na białym koniu, bo wyznała ci miłość? - zaśmiała się. 
- Nie. Po prostu obiecałem dziś jej ojcu, że się nią zaopiekuję - odparł spoglądając w teraz szeroko otwarte fiołkowe oczy Biedronki alias Marinette - i zamierzam dotrzymać obietnicy.
W jej oczach dostrzegł nagły błysk zrozumienia, kiedy wciągnęła głośno powietrze przez usta. Nie zastanawiał się jednak dużej nad jej reakcją. Mieli misję do wykonania. Niespodziewanie wykonał jeden pewny ruch, wyślizgując się z uścisku trzymających jego stopy ludzi. Wywinął fikołka do tyłu stając na ramionach jednego z przeciwników i mocny szarpnięciem oswobodził również i ręce. 
- Łapcie go! - krzyknęła przerażona Królowa.
- KOTAKLIZM! - Krzyknął Czarny Kot i odbijając się z ramion zombie rzucił się w jej kierunku. Królowa w panice próbowała zablokować atak kosturem i o to właśnie Kotu chodziło. Dotknął go swoją destrukcyjną mocą i obrócił w pył. Królowa zawyła z rozpaczy na ten widok a zombie puściło Biedronkę jakby nagle straciła nad nimi kontrolę.
- Szczęśliwy traf - usłyszał i zobaczył wielki czerwony wachlarz w czarne kropki, który jednym machnięciem powalił przeciwników na nogi. Akuma rozpostarła skrzydełka i zaczęła unosić się ku górze, kiedy Biedronka ją przechwyciła i oczyściła. 
- Pa pa miły motylku - pożegnała maleństwo - Niezwykła Biedronka! - krzyknęła naprawiając wyrządzone do tej pory szkody. Biedronka odwróciła się nieśmiało w kierunku Kota. Jego pierścień zapiał donoście, zwiastując rychłą przemianę zwrotną. Objął Biedronkę w pasie i przy pomocy swojego kija sprowadził na ziemię. Gdy wylądowali na brukowanej ulicy zobaczyli jak wszyscy ludzie z filetowymi oczami, którzy znajdowali się w okuł nich, nagle zamarli w bezruchu jakby na coś czekali. Czarny Kot podszedł do jednego i pomachał mu dłonią przed oczami, jednak nie doczekał się żadnej reakcji. 
- To wygląda tak jakby akuma była gdzieś wewnątrz niego. Nie widzę by miał przy sobie jakiś przedmiot który mógłby ją zawierać. Zresztą podobnie jak pozostali - spojrzał na dziwnie milczącą Biedronkę i dodał - Nie ma innego wyjścia. Musimy załatwić Władcę Ciem osobiście.
Wtedy do ich uszu dobiegł dźwięk machania potężnych skrzydeł a nad ich głowami pojawiła się ogromna ćma,  z której aparatu gębowego wysypywały się setki małych fioletowych akum.
- Jak to jest możliwe??
- To na pewno robota Mayury - powiedziała z przekonaniem Biedronka.
- Z małych akum utworzyła się ludzka twarz, która przemówiła głosem niewątpliwie należącym do Grahama de Vanilly.
- Oddajcie mi swoje miracula. Nie macie żadnych szans z moją armią.
- Felix... syknął Czarny Kot zaciskając pięści ze złości.
- Twój kuzyn? - zapytała zaskoczona - jakim cudem??
- Później ci to wyjaśnię - odparł po czym zwrócił się do twarzy - Nigdy dobrowolnie nie oddamy ci miraculi! - Odkrzyknął.
- Jaka szkoda - odparła twarz - w takim razie moi przyjaciele pomogą wam podjąć właściwa decyzję. Brać ich! - rozkazał a wtedy wszyscy znajdujący się w pobliżu ludzie ruszyli prosto na nich. Biedronka zarzuciła jojo na najbliższy dach i pociągnęła za sobą Kota. uciekali przeskakując z dachu na dach gonieni niesprecyzowanymi okrzykami i jękami Zombie.

Biedronka poprowadziła ich na jej balkon i otworzyła klapę w podłodze wpuszczając ich do środka.
- Tu będziemy bezpieczni - powiedziała - moi rodzice byli na bankiecie więc jesteśmy sami - dodała. Po jej słowach zapadło milczenie a atmosfera zrobiła się niesamowicie napięta. Nagle jej pokój zrobił się dziwnie ciasny kiedy tak stali na przeciw siebie, lustrując się wzajemnie wzrokiem. Biedronka pierwsza zrobiła ruch i niepewnie podeszła do Czarnego Kota. Z wahaniem dotknęła dłonią jego policzka, czując jak chłopak bez skrępowania się w nią wtulił.
- Adrien - wyszeptała niemal z bólem w głosie. Wtedy u obojga jednocześnie nastąpiła transformacja zwrotna i oczom obojga ukazały się ich prawdziwe postacie, teraz w odświętnych strojach. Fiołkowe oczy spotkały te zielone po raz nie wiadomo już który, a po policzku Mainette spłynęła jedna łza. Tyle lat, tyle wylanych przez niego łez, a teraz okazało się, że to wszystko było nie potrzebne. Niepotrzebne bo tak naprawdę od zawsze się kochali. Sama już nie wiedziała czy ma się śmiać czy płakać. Oparła dłonie zaciśnięte w pięści na jego torsie podobnie jak swoje czoło.
- Wiesz dlaczego przez tyle lat dawałam kosza Czarnemu Koty? - Zapytała drżącym głosem powstrzymując się od płaczu. Poczuła jak Adrien kiwa przecząco głową. Wtedy spojrzała na niego wilgotnymi od łez oczami i wyznała:
- Bo kochałam ciebie! Kochałam Adriena Agreste!
Usłyszała jak głośno wciągnął powietrze do płuc, a gdy je wypuszczał wyszeptał tylko:
- O Boże...
Nagle jego ramiona mocno ją objęły i przyciągnęły bliżej siebie tak, jakby nie miał zamiaru już nigdy wypuścić jej z rąk. Marinette dobrze znała te ramiona które już kiedyś właśnie tak ją obejmowały. Ramiona należące do Czarnego Kota... Objęła go pod pachami, wczepiając się palcami w jego marynarkę i głośno zaszlochała. Upadli na kolana spleceni ze sobą tak ciasno, że nawet mrówka by się nie wcisnęła. Nie miała pojęcia ile czasu tak spędzili, kiedy przyszło nagłe otrzeźwienie. Przecież Adrien nie wyznał jej uczuć. A co jeśli jest zawiedziony, że to ona jest Biedronką? Ona nie była zawiedziona a wręcz przeciwnie. Teraz kochała go jeszcze bardziej o ile to było w ogóle możliwe. Kochała i akceptowała każdą z jego tożsamości i teraz zdała sobie sprawę, że ubogacały się wzajemnie. Adrien w zasadzie nijak nie skomentował jej wyznania i poczuła się teraz przez to strasznie głupio. Spojrzała na niego z rodzącym się w niej strachem i odsunęła na bezpieczną odległość wstając.
- Muszę się przebrać - wypaliła zdenerwowana zakładając kosmyk włosów za ucho. Porwała z szafki pierwsze lepsze ubranie i wyszła z pokoju pozostawiając go samego. 
- W zasadzie też by mi się przydało - mruknął do siebie spoglądając na swoje ubranie - Palgg czy mógłbyś? - zapytał z niewinnym uśmiechem
- A co ja tragarz jakiś jestem?? - uniósł się dumą kotek.
- Ty wiesz, że mamy sobie sporo do wyjaśnienia prawda? - przypomniał mu Adrien - Poza tym, przy okazji sprawdzisz jak wygląda sytuacja w domu.
- No dobra, niech ci będzie - ustąpił Plagg i wyfrunął za okno. 
Za nim Marinette z powrotem znalazła się w pokoju, Kwami Czarnego Kota zdążyło już wrócić z naręczem ubrań dla Adriena. Kiedy chłopak się przebierał Plagg zdawał raport.
- Twój dom jest czysty. Nie ma w nim żadnych intruzów i zostały włączone wszystkie zabezpieczenia. Jest teraz chyba najbezpieczniejszą kryjówką z możliwych.
- Ale i najbardziej oczywistą - zauważył.
- Nie zupełnie bo nikt oprócz Marinette, nie ma pojęcia kim jest Czarny Kot.
Marinette weszła do swojego pokoju z tacą pełną smakołyków i kubkami gorącej herbaty. Położyła ją na biurku i usiadła na leżance. Nie czuła się już ani trochę pewnie w jego obecności.
- Co się dzieje Marii? - spytał Adrien siadając tuż obok niej - przecież wiesz, że możemy powiedzieć sobie wszystko - dodał nakrywając jej dłoń swoją. Jak zwykle musiał trafić w punkt. Nie ważne czy jako super bohaterowie czy zwyczajni nastolatkowie, jeśliby zebrać wszystko razem, to nagle okazało się, że dzielą ze sobą więcej wspólnych chwil niż z kimkolwiek innym.
- Boję się, że jesteś zawiedziony że... że Biedronka to ja - powiedziała cicho unikając jego wzroku.
- Żartujesz? Niby dlaczego? - spytał uważnie jej się przyglądając na co się zarumieniła.
- Sam widzisz, że Marinette i Biedronka to dwie skrajnie różne osoby. Ja jestem ślamazarą która wiecznie musi coś zepsuć, albo zrobić z siebie pośmiewisko. Brak odwagi by przeciwstawić się komuś, nieśmiała... a Biedronka jest odważna, zdecydowana i zawsze wie co robić... - wymieniała, jednak przerwał jej dotykając palcami jej podbródka i zmuszając by na niego spojrzała.
- Marinette... a czy Adrien i Czarny Kot są dokładnie tacy sami? - zapytał retorycznie - Jako Adrien staram się spełniać oczekiwania ojca i zachowuję się tak, jak tego ode mnie wymaga. Jako Czarny Kot jestem po prostu wolny i mogę być tym kim chcę, mogę być tym kim jestem naprawdę, a czy ty przez to czujesz się zawiedziona?
- Nie - odpowiedziała - wręcz przeciwnie - dodała po czym przygryzła dolna wargę i zakłopotana spuściła wzrok. Adrien na ten widok zaśmiał się cicho. 
- Na pierwszym miejscu stawiasz innych zamiast samej siebie, pomagasz każdemu kto tego potrzebuje, zawsze znajdziesz wyjście z kryzysowej sytuacji, chcesz uszczęśliwiać wszystkich w okół, to wszystko są również cechy prawdziwej Biedronki - Powiedział a ona spojrzała na niego z nadzieją w oczach - Poza tym jesteś równie piękna co Biedronka - wyszeptał a jego twarz z każdym słowem zbliżała się do niej coraz bardziej - Nie, ty jesteś o wiele piękniejsza. Kocham Cię moja Księżniczko - powiedział na moment przed tym, nim dotknął jej malinowych ust, składając na nich delikatny pocałunek. Marinette natychmiast odpowiedziała na jego pieszczotę zarzucając dłonie na jego szyję. Czuła jak ogarnia ją obezwładniające szczęście. Nie sądziła, że kiedykolwiek będzie mogła usłyszeć, że ją kocha. Świadomość, że Adrien odwzajemnia jej uczucia dodawała jej sił. Ich języki rozpoczęły wspólny taniec namiętności. Tak bardzo tęskniła za dotykiem jego warg, że teraz czuła iż pod ich wpływem mogłaby się rozpuścić. 
- Błe... przestańcie już katować moje biedne oczy - stękną Plagg skutecznie im przerywając. Zdyszany Adrien odsunął się od Marii. Obojgu płonęły policzki a w oczach tańczyły iskry. Adrien spojrzał na przyjaciela po czym z impetem opadł na usta Marinette, wsuwając jednocześnie jedną dłoń w jej włosy by przyciągnąć ją bliżej siebie.
- Ała, ała, mówiłem, że to boli, chcesz żebym oślepł? Ała - jęczał cierpiętniczo Plagg - AŁA! - krzyknął kiedy oberwał po głowie od zirytowanej Tikki - No co? - zwrócił się do niej.
- Po prostu im zazdrościsz i Tyle - fuknęła na niego.
- Masz rację - przyznał otwarcie, na co spojrzała na niego wielkimi ze zdumnienia oczami - Zazdroszczę i tęsknię do mojej miłości. Och gdzie jest mój Camembert! - zawył żałośnie i oberwał po raz kolejny, od tym razem już nieźle wkurzonej Kwami Biedronki.
- Palant - warknęła i oburzona odleciała w drugi kąt pokoju - Co ją ugryzło - zastanawiał się na głos. Adrien i Marinette wybuchli razem gromkim śmiechem i chwilę minęło zanim wreszcie się uspokoili. 
- No dobra. Dość tego - przerwała Marinette - Chyba nadeszła pora wyjaśnienia sobie kilku rzeczy. Adrien chyba powinieneś o czymś wiedzieć... - zaczęła - Pamiętasz jak przyłapałeś Biedronkę gdy podrzucała ci prezent od fanów? - spytała.
- Jasne, że tak - zapewnił.
- To był prezent ode mnie i pierwotnie się na nim podpisałam to sprawiło, że w niedalekiej przyszłości byliśmy ze sobą jako Biedronka i Czarny Kot i znaliśmy swoje tożsamości. Wtedy nie rozumiałam jaki związek mógł mieć z tym prezent podarowany Adrienowi. Teraz wszystko stało się jasne - powiedziała uśmiechając się pod nosem - W każdym razie, w tamtej rzeczywistości którą musiałam ratować na prośbę Bunnix, nasz związek doprowadził do tego, że będąc pod wpływem akumy zniszczyłeś cały Paryż zabijając przy tym mnie i Władcę Ciem.
- Adrien słysząc to poczuł jak nagle zrobiło mu się strasznie zimno.
- Cały ten czas bałam się,  że to kiedyś może nastąpić zwłaszcza, że zaczynałam coś czuć do Kota... a potem... a potem wtedy na dachu.... - zająknęła się na samo wspomnienie tej bolesnej chwili.
- Po raz ostatni dałaś mi kosza, pozbawiając tym samym jakiejkolwiek nadziei - dopowiedział za nią. Zrobiła to by chronić przyszłość, by nie dopuścić do katastrofy którą mógł spowodować. Choć bardzo dobrze to rozumiał, tamten moment nadal był dla niego bolesny. Objął ją opiekuńczo ramieniem i posłał pokrzepiający uśmiech by wiedziała, że nie ma jej tego za złe. Nagle uświadomił sobie co ona musiała wycierpieć skoro kochając go, musiała dać mu kosza, a on jak skończony idiota chwalił się swoim związkiem z Kagami. Miał ochotę sam sobie przywalić.
- No to teraz wasza kolej - zwrócił się do kwami.
- Raczej Plagga - burknęła nadal obrażona Tikki - To on tu jest głównym sprawcą zamieszania.
- No co? jak tylko ratowałem waszą przyszłość.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro