22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

+18

- A więc te wszystkie dziwne wizje to były nasze wspomnienia z przed resetu tak? - spytała Marinette.
- Tak i w tej wersji byliście razem jako Marinette i Czarny Kot, ale na pocieszenie powiem, że już teraz przyszłość zapowiada się inaczej bo zmienił się Władca Ciem - powiedział z dumą w głosie Plagg.
- Tak... i zniknęło ryzyko, że po raz kolejny zabiję własnego ojca - rzucił Adrien krzywiąc się niemiłosiernie.
- Gabriel Ageste to Władca Ciem!? - Wykrzyknęła Marinette - A więc jednak miałam rację! - dodała już bardziej do siebie.
- To BYŁ Władca Ciem - poprawił ją odruchowo - teraz wszystko wskazuje na to, że jest nim Felix a przyjemniej tata tak twierdzi - wyjaśnił.
- Powiedziałeś mu!?? - zawołała z dezaprobata w głosie .
- Jasne, że nie! Choć teraz waham się czy tego nie zrobić. Nasz dom jest najlepiej strzeżonym miejscem w mieście. Poza tym jak już widać na załączonym obrazku najciemniej pod latarnią - powiedział uśmiechając się kpiąco - skoro mój ojciec nie zauważył, że ma pod własnym dachem Czarnego Kota to Felix tym bardziej na to nie wpadnie.
- Ja jestem za! - powiedział Plagg.
- Oczywiście... i to, że czeka tam na ciebie stos Camemberta nie ma tu nic do rzeczy - prychnęła Tikki.
- Ranisz moje serce cukiereczku - odparł Plagg mrugając do niej niewinnie.
- Zaraz.... cukiereczku?? - spytała Marinette przeskakując wzrokiem to na jedno to na drugie Kwami, jednak żadne z nich nie raczyło jej odpowiedzieć. Zerknęła na Adriena ale on tylko teatralnie wzruszył ramionami.
- Może Plagg też ma słabość do Biedronki - Odparł Adrien pochylając się ku niej z zalotnym spojrzeniem Czarnego Kota. Marinette na ten widok aż się zapowietrzyła. Bez maski i z tym spojrzeniem wyglądał jeszcze bardziej seksownie niż zwykle. Poczuła jak na jej policzki wystąpiły szkarłatne rumieńce.
- Hej! Może już wystarczy tych czułości! - Zawołał Plagg.
- Z pewnością potrzebujemy czyjejś pomocy, ale nie jestem pewna czy akurat byłego Władcy Ciem - wtrąciła Tikki ignorując Plagga i powracając z tematem na właściwe tory.
- Jeśli zwerbujemy pozostałych do pomocy na pewno będzie nam łatwiej. Przecież mam Miracula - powiedziała i rzuciła się ku szufladzie. Gdy tylko zajrzała do środka zamarł wpatrując się w znajomą drewnianą szkatułkę. Wyjęła ją powoli ze schowka i usiadła z nią obok Adriena po czym otworzyła. Ich oczom ukazały się szufladki zawierające miracula jednak jednego konkretnego brakowało.
- Gdzie jest miraculum żółwia! - wykrzyknęła - jak to się stało??
- Eee... Bo widzisz Marinette... - zaczął Plagg.
- Mistrz Fu dzięki resetowi odzyskał pamięć i znów jest strażnikiem - wpadła mu w słowo uradowana Tikki - Był tu jakiś czas temu i zabrał swoje miraculum - dodała kręcąc w powietrzu piruety z radości.
- I nic mi nie powiedziałaś?? - oskarżyła ją Marii.
- Nic nie wiedziałam. To do Plagga miej pretensji - burknęła.
- Czemu zawsze wszystko zwala się na mnie - jęknął żałośnie - poza tym głodny jestem.
- Można się było tego domyślić - powiedział Adrien z dezaprobatą w głosie - Wiedziałem, że cały czas coś kręcisz a tu proszę. Jest coś jeszcze o czym nie wiemy?? - dopytywał przyjaciela. Plagg przyłożył czarną łapkę do pyszczka jakby głęboko się nad tym zastanawiał.
- Nie... - Odparł po dłuższej chwili - chociaż...? A nie... Jednak nie....
- Plagg! - Zirytował się już na dobre Adrien - To nie pora na żarty!
- No co? Już pomyśleć nie wolno?? Może by tak odrobina uprzejmości co? Tyle się naharowałem żeby doprowadzić nas do tego momentu - oburzył się mały kotek.
- Eh... No dobra - skapitulował Adrien - Bardzo Ci dziękujemy za twoje poświęcenie, czy jest coś jeszcze co powinniśmy wiedzieć? - Spytał bardzo uprzejmie blondyn.
Plagg lewitując przyjął pozę kogoś leżącego na kanapie i udawał, że od niechcenia poleruje swoje pazury.
- Już wszystko wam powiedziałem, więc nie - odparł z dystynkcją godną arystokraty.
- Plagg! - Wrzasnął Adrien i zaczął rzucać w niego poduszkami. Marinette zawstydzona zaczęła zbierać wyfruwające z pod nich zdjęcia Czarnego Kota. Tikki widząc to wszystko, boleśnie uderzyła się łapką w swoje wielkie czoło.
- Oni nigdy się nie zmienią - powiedziała do siebie.

Gabriel nerwowo spacerował po gabinecie czekając na powrót syna. Kiedy chociaż raz liczył na to, że Biedronka i Czarny Kot szybko załatwia sprawę, tych nagle jakby gdzieś wcięło. Gdyby miał chociaż Miraculum Pawia sam stanąłby do walki z tym nieopierzonym smarkaczem. Czego innego mógł się spodziewać po synu Grahama jak nie tego, że chłopak przejął po nim wraz z genami, wątpliwą umiejętność rzucania się na okazję która dawała cień szansy na odmianę życia. Zastanawiał się tylko po co Felixowi były Miracula, skoro chłopak miał wszystko czego pragnął. Wyjrzał przez okno i zobaczył potężną ćmę ledwo widoczną na tle nocnego nieba. Małe akumy w liczbach tysięcy fruwały nad miastem czekając na okazję. Ludzie z filetowymi oczami stali w miejscu jak zamrożeni nie wykazując żadnej aktywność od kilku godziny. Swoją drogą musiał przyznać, że Felix zaimponował mu swoim pomysłem. W życiu nie wpadłby na to aby wykorzystać emo-potwora do tworzenia akum w takich ilościach. Chłopak miał potencjał. Jednak Gabriel podjął już decyzję i nie było odwrotu. Wewnętrznie zdążył pożegnać się z Emilie i teraz tylko już pozostawało wyznać Adrienowi prawdę. Powrócił do mozolnej wędrówki wzdłuż gabinetu i z powrotem, czekając na jakikolwiek znak od syna. Kiedy tylko wróci do domu zabroni mu wychodzić bez telefonu. Nagle w całym budynku rozległ się dźwięk alarmu informującego, że ktoś próbuje dostać się do środka. Zwykle tym zajmowała się Nathalie, teraz jednak jej nie było więc sam rzucił się do monitora ukazującego widok z kamery przy drzwiach. To był Adrien. Natychmiast mu otworzył i odetchnął z ulgą, gdy cały i zdrowy przekroczył próg domu trzymając Marinette za rękę co nie uszło jego uwadze. Choć miał wielką ochotę go uściskać z radości odchrząknął i powiedział:
- Cieszę się, że nic wam nie jest.
Adrien za to bezceremonialnie przytulił ojca i wyszeptał:
- Też się cieszę, że nic ci nie jest.
Gabriel słysząc to uśmiechnął się delikatnie i odwzajemnił uścisk syna. Odsunął go na długość ramienia i oznajmił:
- Odpocznijcie dzieci, jesteśmy tu bezpieczni. Jeśli do jutra nic się nie zmieni, trzeba będzie zastanowić się co dalej.
Widział, że Adrien wyraźnie zebrał się w sobie by coś powiedzieć, jednak powstrzymała go od tego drobna dłoń milczącej do tej pory Marinette. Dziewczyna spoglądała na niego podejrzliwie. Gabrielowi chciało się śmiać. Choć raz w życiu cały ten bałagan nie był jego winą i akurat w tej chwili, to jego się o coś podejrzewa. Wybornie.
- Powiem kucharce by przygotowała dla was jakąś przekąskę. Odparł i zostawił ich samych.

- Dlaczego mnie powstrzymałaś? - Zapytał Adrien gdy tylko jego ojciec się oddalił.
- Może i nie jest już Władcą Ciem, ale nadal mu nie ufam - powiedziała - Skąd pewności, że sam tego wszystkiego nie ukartował?
- Zmienił się Marinette i to dzięki tobie - odparował.
- Rozumiem, że to twój Tata i bardzo chcesz mu zaufać, ja jednak staram się być ostrożna - wyjaśniła. Adrien skinął głową i zaprowadził ją do swojego pokoju. Gdy wpuścił ją do środka, dziewczyna zaczęła rozglądać się dookoła. Przejechała delikatnie dłonią po blacie jego biurka i zatrzymała się przy fotografii przedstawiającej jego z mamą. Stał tam wpatrzony w nią z rozmarzonym wzrokiem. Ileż to razy wyobrażał sobie właśnie chwilę, w której miłość jego życia znajduje się w jego pokoju. Marinette zaalarmowana nastałą ciszą obróciła się do niego. Jej oczy wyrażały nieme pytanie.
- Po prostu wreszcie wszystko jest na swoim miejscu - Powiedział to co czuł odkąd tylko weszli do tego pomieszczenia. Kiedy przebywała tu Kagami zawsze czuł, że coś mu nie pasowało a teraz wiedział już dlaczego. Marinette słodko się zarumieniła i stała teraz onieśmielona na środku pokoju. Adrien przemierzył dzielącą ich odległość i zrobił dokładnie to, o czym od zawsze marzył i co mógł teraz robić kiedy tylko przyszła mu na to ochota. Spojrzał na nią iskrzącymi zielonymi oczami które nagle pociemniały. Marinette zadrżała pod tym intensywnym kocim spojrzeniem. Adrien bez jakiegokolwiek zawahania wbił się bezceremonialnie w jej usta aż jęknęła. Czuła jak w jej wnętrzu rozpala się ogień o którego istnieniu nie miała nawet pojęcia. Wplotła palce w jego miękkie włosy, oddając z zapamiętaniem pocałunki i poczuła, że Adrien się uśmiecha. On sam również czuł jak płonie. Tak się działo ilekroć dotykał jej słodkich ust i zdecydowanie żadne inne, nie były w stanie doprowadzić go to takiego szaleństwa jak to które czuł teraz. Przyciągnął ją bliżej siebie pragnąc czuć na sobie każdy centymetr jej ciała, kiedy Marinette cicho pisnęła zaskoczona czując na swoim podbrzuszu jak jego twardość zapulsowała. Speszony odsunął się nieznacznie.
- Przepraszam - wyszeptał zakłopotany jednak gdy podniósł na nią swoje oczy, zobaczył jej szelmowski uśmiech na sekundę przed tym nim jej dłoń delikatnie musnęła wypukłość jego spodni. Adrien zachłysnął się wciąganym do płuc powietrzem od intensywności tego doznania. Marinette jednak nie pozwoliła mu dojść do siebie i zarzucając mu ręce na szyję, obdarzyła go namiętnym pocałunkiem dając mu tym samym do zrozumienia, że nie ma powodu by czegokolwiek się wstydzić. Adrien wsunął język w jej rozchylone wargi pogłębiając pocałunek. Jego dłonie sunęły po jej biodrach i plecach a Matinette czuła, że miejsca w których przed chwilą były przyjemnie zaczynały ją mrowić.Dotykała jego umięśnionego torsu i ramion pragnąc nauczyć się ich zarysu na pamięć. Dłoń Adriena nieśmiało wsunęła się pod brzeg jej bluzki, kiedy do drzwi rozległo się donośne pukanie. Jednocześnie odskoczyli od siebie. Adrien szybko ułożył swoje włosy, które rozczochrane przez palce Marinette sprawiały, że teraz poznałaby go nawet bez maski. Zachichotała z własnej głupoty. Adrien otworzył drzwi i odebrał tacę z jedzeniem. Położył ją na stoliku przy kanapie i westchnął z rezygnacją.
- Nawet w obliczu kryzysu mój ojciec musi dbać o moją linię - powiedział i włożył do ust winogrono. Marinette pochyliła się nad tacą i porwała jedną truskawkę.
- A gdzie mój Camembert? - zapytał Plagg rozczarowany.
- W swojej szafce masz go pełno. Gdy tylko ją otworzysz śmierdzi serem w całym pokoju - odparł Adrien krzywiąc się na samo wspomnienie tego zapachu, który nie raz już musiał znosić - Ciesz się, że Tikki je makaroniki - dodał na co czarnowłosa zachichotała i podała swojej Kwami ciastko.

Tego dnia wczesnym rankiem.

Wang Fu podążał jedną z ulic Paryża. W skupieniu obserwował swój obiekt. Ciemnowłosa panna energicznie parła przed siebie, trzymając w dłoni czerwony parasol. Zatrzymała się na przejściu dla pieszych, kiedy samochód osobowy z impetem wjechał w kałuże pozostałą po porannym deszczu i oblał dziewczynę wodą od stup do głów. Ta początkowo zamarła wstrzymując oddech, po czym zaczęła się śmiać z samej siebie. Przeszła na drugą stronę i nie przyjmując się ani swoim wyglądem, ani rzucanymi jej krytycznymi spojrzeniami, podskakiwała wesoło. Ewidentnie humor jej dopisywał.
- Mistrzu czy jesteś pewny? - Zapytał z powątpiewaniem Wazzy - spoglądając za dziewczyną.
- Czy ja się kiedyś pomyliłem? - Odparł pytaniem na pytanie Wang.
- Ale to bardzo odpowiedzialne zadanie a ona... No popatrz na nią - powiedział Wazzy wskazując na przemoczoną czarnowłosą, która siedziała teraz w kawiarence i niezdarnie oparzyła język gorąca kawą. Wyciągnęła język na wierzch i zaczęła wachlować go dłonią, jakby to miało w czymkolwiek jej pomóc.
- Ona nie wygląda na kogoś odpowiedzialnego - dodało Kwami żółwia.
- Właśnie, że jest idealna - powiedział Fu gładząc swoją przystrzyżoną na szpic bródkę.
- Wstrzymajmy się jeszcze z decyzją, może znajdziemy kogoś kto bardziej będzie się do tego nadawał - stwierdziło Kwami.
- Nie mamy na to czasu Wazzy. W nocy ktoś inny aktywował Miraculum Ćmy i Pawia. Czułeś to tak samo jak ja. Musimy być gotowi na najgorsze. Nie wiadomo do czego może się posunąć nowy Władca Ciem - stwierdził Fu - Poza tym, mam niejasne przeczucie, że ta dziewczyna jest właśnie tą osobą której szukamy.
- Śledzimy ją od kilku godzin i im dłużej to trwa, tym mam większe wątpliwości. Jednak skoro tak uważasz... - Westchnął Wazzy.
- Zobaczysz, że będzie dobrze. Może w ogóle nie będziemy potrzebować jej pomocy - pocieszył przyjaciela.
- Oby - jęknęło Kwami.

Obecnie
Adrien podłączył swój komputer pod system zabezpieczeń domu i załączył monitoring. Marinette spoglądała na nadal nieruchomych ludzi na ulicy, których pochwyciła kamera. Przykro jej było, że w tej chwili nie jest w stanie im pomóc. Musieli czekać na kolejny ruch Władcy Ciem. Bezcelowe szwendanie się po Paryżu, kiedy Felix w zasadzie mógł być wszędzie, nie miało żadnego sensu. Potrzebowali planu i wsparcia. Marinette wyjęła z plecaka Miracula które zabrała pozostawiając cała szkatułkę wraz z zawartością w domu.
- Tikki i Plagg musicie odnaleźć resztę użytkowników Miraculi i jeżeli jeszcze są sobą, sprowadzicie ich tutaj - powiedział Marinette - w zasadzie, najlepiej byłoby gdyby już mieli swoje miracula tak na wszelki wypadek i wy im je dostarczycie.
- Plagg ma nieść Miraculum?? Nigdy w życiu! - Zawołała ze złością Tikki.
- Co cię ugryzło? - Spytała Marii.
- Nic - burknęła Tikki.
- Daj już spokój Kropeczko błagam - prosił Plagg - Daj mi szansę udowodnić jak bardzo się mylisz.
- Dobrze, ale nie myśl sobie, że to coś zmieni - odparła. Plagg jednak wcale nie przejął się tą uwagą i podleciał do czarnowłosej wyciągając łapki po Miracula.
- Ty zaniesiesz Miraculum węża do Luki i Konia do Maxa.
- A ty Tikki dasz Miraculum Lisa Aly, Małpy dla Kima i smoka dla Kagami
Oba Kwami zasalutowały i odfrunęły.
- Wiesz, że ona nie będzie zadowolona gdy się dowie? - Upewnił się Adrien. Marinette nawet nie musiała pytać o kogo mu chodzi. Doskonalone zdawała sobie sprawę, że miał na myśli Kagami.
- Przy odrobinie szczęścia nie pozna naszych tożsamości. Poza tym potrzebujemy każdej pary rąk do pomocy
- Każdej? - Zapytał z łobuzerskim uśmiechem, na co teatralnie westchnęła.
- Każdej za wyjątkiem Chloe - poprawiła się - za bardzo boję się, że może nas zdradzić. Adrien choć niechętnie, musiał przyznać jej rację.
- Musimy odpocząć puki mamy czas - powiedział wstając. Marinette zerknęła na jego duże łóżko a na jej policzkach wykwitły spore rumieńce.
- Boże Marii - powiedział szybko widząc jej minę - mogę udostępnić ci inną sypialnie do twojej dyspozycji, jeśli chcesz.
- Nie... Nie trzeba - powiedziała cicho i spojrzała na niego tak niewinnie, że aż zrobiło mu się gorąco - prysznic jest do twojej dys.. dyspozycji... - Zająknął się.
- Od kiedy ja się jąkam? - Spytał sam siebie kiedy drzwi do łazienki zamknęły się za Marinette. Dziewczyna nie zabawiła długo pod prysznicem i wyszła ubrana w dopasowaną do jej ciała piżamę na cienkich ramiączkach. Adrien wstrzymał powietrze i z ledwo widocznym uśmiechem pognał do łazienki wsiąść zimny prysznic. Bardzo tego w tej chwili potrzebował, by uspokoić swoje szalejące hormony. Gdy wreszcie wyszedł, zastał ją siedzącą na jego łóżku. Pochylała się nad jedną z jego książek, która wyrazie musiała ją zainteresować. Wziął porządny wdech i z pozornym opanowaniem przeszedł przez pokój i usiadł na łóżku. Zapalił małą nocną lampkę która po chwili stała się jedynym źródłem światła w tym olbrzymim pomieszczeniu, po czym ułożył się wygodnie na plecach. Marinette również się położyła, jednak na lewym boku by go widzieć.
- Dlaczego na co dzień ukrywasz to, jaki jesteś na prawdę? Dlaczego ukrywasz charakter kota? - Spytała niespodziewanie. Adrien wbił swój wzrok w sufit zastanawiając się nad odpowiedzią. To było bardzo dobre pytanie.
- Wszyscy pokochali mój publiczny wizerunek spokojnego i uprzejmego chłopaka. Ukazując siebie takim, miałem większe szanse na to, że wreszcie zdobędę przyjaciół. Poza tym takiego zachowania od zawsze wymagał ode mnie ojciec, dusząc w zarodku to co mu się we mnie nie podobało.
- Więc co się zmieniło? To zasługa drugiej tożsamości? - Zapytała spoglądając na niego z niewymuszoną ciekawością.
- Poniekąd Moja Pani - odparł z łobuzerskim uśmiechem. Marinette nie mogła się powstrzymać by również się nie uśmiechnąć.
- Po prostu Miraculum dało mi szansę na zaznanie wolności, której już od bardzo dawna nie czułem. Zrozumiałem, że będąc Kotem nie muszę spełniać oczekiwań ojca, niczyich oczekiwań bo nikt nie wie, że to ja. A potem poznałem Ciebie, a raczej Biedronkę - powiedział posyłając jej ciepły uśmiech - Z jakiegoś powodu przebywanie z tobą obudziło prawdziwego mnie do życia. Wreszcie mogłem być tym kim zawsze byłem i to dzięki tobie - dodał. Marinette patrzyła na niego tak jakby ujrzała go po raz pierwszy. Nie sadziła, że miała na niego aż taki wpływ. Zapadło między nimi przedłużające się milczenie. W półmroku nagle zaczęła być jakby bardziej świadoma jego obecności tuż obok. Jej serce nienaturalnie przyspieszyło a całe ciało ogarnęło dziwne napięcie. Czuła jak atmosfera między nimi nagle zgęstniała. Odwróciła się na plecy i zaczęła oddychać głęboko, bijąc się wewnętrznie z zapędami zdradliwego ciała. Adrien obserwował ją w zupełnym milczeniu, obdarzając intensywnym spojrzeniem swoich szmaragdowych tęczówek, w których w każdej chwili mogłaby zatonąć. Odwróciła od niego wzrok czując jak jej tętno przyspiesza. Na ustach Adriena pojawił się szelmowski uśmieszek, kiedy obrócił się na bok i przysunął bliżej niej. Marinette ze świstem wciągnęła powietrze przez usta i gwałtownie usiadła unikając jego wzroku. Blondyn doskonale zdawał sobie sprawę dlaczego Marii tak się zachowuje i niezmiernie go to bawiło. Pomyślał, że chyba jeszcze się z nią przez chwilę podroczy. Przesunął się bliżej niej siadając tak, by móc spojrzeć jej prosto w zarumienioną twarz. Znajdował się tak blisko, że poczuł na swoim policzku jej przyspieszony oddech co sprawiło, że w jego ciele zaczynał tlić się ogień. Musnął smukłymi palcami pianisty jej skórę twarzy, sunąc aż do obojczyka. Marinette zadrżała pod jego dotykiem mimowolnie przymykając oczy. Pochylił się do jej ucha i zmysłowo wyszeptał jej imię, całując w czuły punkt przy uchu. Dziewczyna jęknęła z przyjemności. Chciał się tylko podroczyć a teraz, sam ledwo utrzymywał emocje na wodzy. Odsunął się trochę by na nią spojrzeć. Delikatnie odgarnął jej włosy z czoła.
- Adrien - wyszeptała z czułością prosto w jego usta, wzniecając wewnątrz niego pożar, który tylko ona była w stanie ugasić. Pod wpływem jednej chwili złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Marinette pod naporem jego ciała runęła na plecy zatapiając się w miękkiej pościeli. Choć za oknem cały Paryż zamarł a Władca Ciem czekał na kolejną okazję by przystąpić do ataku, w tej chwili liczyli się tylko oni. Potrzebowali siebie nawzajem, bliskości, miłości, zaufania. W tej chwili nie było między nimi już miejsca na zawstydzenie, nie było miejsca na opanowanie. Chłonęli swoją obecność pragnąc znaleźć się jak najbliżej drugiej osoby. Adrien całował ją tak, jakby jutro miało nigdy nie nadejść. Dotknął dłonią jej nogi ugiętej w kolanie i sunął nią po całej jej długości, aż dotarł do brzegu piżamy. Nie zawahał się ani na moment. Kochał tą dziewczynę i pragnął jej tu i teraz. Wsunął dłoń pod materiał błądząc dłonią po jej ciele. Marinette drżała pod dotykiem jego ręki, która pozostawiała po sobie płomienną ścieżkę, rozpalając ją od środka. Musnął jej pierś na co jęknęła zaskoczona jak wielką przyjemność może sprawić tak mały gest. Zdjęła z niego koszulkę i wodziła dłońmi po jego umięśnionym torsie i plecach, badając każdy mięsień jego ciała. Wsunęła palce za brzeg spodni i sunąc nimi wzdłuż materiału po jego gorącej skórze. Adrien syknął czując rosnące w nim napięcie. Zdjął z nie piżamę i spojrzał na nią z czułością.
- Jesteś piękna Księżniczko - powiedział a na jej policzkach wykwitły rumieńce. Adrien pochylił się nad nią i za pomocą ust oraz dłoni, dotykał Marinette doprowadzając ją do nieopisanej rozkoszy. Diewczyna wiła się z przyjemności od jego pieszczot poddając się temu w pełni. Adrien z łobuzerskim uśmiechem wsunął w nią swoje długie palce i zaskakująco szybko odnalazł punkt którego szukał, co Marinette obwieściła głośnym jękiem. Intensywne doznania które przeżywała prawie pozbawiły ją tchu. Jednak pragnęła więcej i więcej, bo w dalszym ciągu czegoś jej brakowało. Pragnęła więcej Adriena. Sięgnęła ku jego spodniom i rozpięła je, czemu nie protestował. Delikatnie zaczęła go pięści a z jego gardła wyrwał się gardłowy warkot. Słysząc to śmielej zaczęła go dotykać czemu towarzyszyły jego jęki. Adrien czuł, że dłużej już tego nie zniesie i pochwycił jej ręce w swoje dłonie, unieruchamiając je nad jej głową. Ich twarze znowu znalazły się tak blisko siebie, że mógł dostrzec w jej oczach pojedyncze iskry czegoś, co mógłby nazwać pożądaniem. Trwali tak przez moment dysząc, kiedy Marinette z błyskiem w oczach uniosła biodra i otarła się wymownie o jego krocze, na co Adrien aż się zapowietrzył.
- Jesteś pewna ze tego chcesz? - Spytał gdy był pewien brzmienia swojego głosu.
- A ty nie? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Zobaczyła w jego szmaragdowych oczach niebezpieczny błysk kiedy odparł:
- O niczym inny nie marzę Kropeczko.
Po chwili w pełni przygotowany i zabezpieczony wszedł w nią powoli, do momenty w którym poczuł opór. Spojrzał jej prosto w oczy i jednym pchnięciem już cały był w środki. Marinette tylko nieznacznie się skrzywiła, jednak już po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech. Adrien zaczął się poruszać coraz szybciej i szybciej. Dla obojga było to niesamowite uczucie którego doświadczali razem i to po raz pierwszy w życiu. Razem także osiągnęli spełnienie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro