23

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Adrien 

Obudził się wtulony w plecy Marinette, obejmując ją w pasie. Dziewczyna spała, więc mógł jeszcze po delektować się tą chwilą. Czuł się tak szczęśliwy jak nigdy dotąd i był pewny, że było warto tyle czekać na ten moment. Od samego początku wiedział, że z Kagami nie byłoby to, to czego oczekiwał, a mimo to przez ostatnie miesiące oszukiwał się, że jeszcze coś z tego mogłoby być. Teraz był już pewny, że nigdy nikt nie byłby w stanie zapełnić pustki którą czuł od lat, oprócz Marinette. Podniósł się na łokciu z przyjemnością na nią spoglądając. Jej hebanowe włos rozsypały się po poduszce w okół jej głowy, a klatka piersiowa unosiła się w rytm jej oddechu. Wyglądała uroczo w jego za dużej na nią koszulce, na której widniał uśmiechnięty pyszczek Kota z Cheshire. Przeciągnęła się leniwie jak kotka obracając w jego stronę i otworzyła swoje fiołkowe oczy, uśmiechając się szeroko. Adrien nie mógł się oprzeć i skradł jej całusa.
- Dzień dobry Księżniczko. Jak się spało? - zapytał z szelmowskim uśmiechem. Marinette udała, że się zastanawia zanim odpowiedziała.
- Hmm... wydaje mi się, że całkiem dobrze.
Przejechała dłonią po jego policzku, muskając po drodze kciukiem jego wargę. 
- Ale mogłoby być jeszcze lepiej - dodała z błyskiem w oku chwytając go za podbródek i wymownie spoglądając na jego usta, które teraz rozchyliły się wydając z siebie cichy chichot. Blondyn pochylił się nad nią kładąc dłoń na jej zarysowanym pod koszulką biodrze i złożył na ustach pocałunek. Wtedy rozległ się donośny alarm sygnalizujący, że ktoś usiłuje włamać się do posiadłości. Adrien poderwał się gwałtownie na nogi i podbiegł do monitora. Na rzucie każdej z kamer wokół budynku, gromada ludzi pod wpływem akum próbowała dostać się do środka.
- Zaczęło się - powiedział.
Marinette natychmiast zebrała swoje rzeczy z podłogi i pobiegła do łazienki się przebrać. Adrien naciągnął na siebie jeansy i podkoszulek. Kiedy Ciemnowłosa się pojawiła chwycił jej dłoń i pociągnął ku drzwiom. Na dole stał jego ojciec monitorując sytuację przez kamerę znajdującą się nad bramą. W dłoni trzymał swoją nieodłączną laskę.
- Nie wie jakim cudem ale przebili się  - zakomunikował nawet nie racząc ich spojrzeniem. Wtem usłyszał ostry łomot w drzwi zewnętrze i odskoczył na bezpieczną odległość.
- Musimy się przemienić - Marinette szepnęła do Adriena.
- Wiem - odparł równie cicho marszcząc brwi. Łomot do drzwi na moment ustał a w tle było słychać stłumione głosy kilku osób. Ich przyjaciele dotarli w sama porę, jednak zarówno on jak i Marinette zdawali sobie sprawę z tego, że ich ataki jedynie opóźnią w czasie włamanie do budynku. 
- Mamy nie wiele czasu. Musimy działać - powiedział stanowczo Blondyn ściskając mocniej dłoń dziewczyny. 
- Wiem którędy możemy stąd uciec - Wtrącił się Gabriel - Chodźcie za mną - powiedział i ruszył do gabinetu - stańcie blisko mnie - nakazał im - no ruszcie się! - warknął widząc z jaką podejrzliwością na niego spoglądają. Gdy wreszcie wykonali jego polecenie, spojrzał na obraz ukochanej żony i zawahał się na krótką chwilę. Wiedział, że gdy wciśnie tych kilka guzików wszystko dla niego i Adriena się zmieni. Westchnął i wystukał odpowiednią kombinację a wtedy, podłoga pod nimi ruszyła opuszczając ich powoli na dół windą ze szklanymi ścianami. Adrien obserwował to wszystko w ciszy, czując narastający w nim gniew. Wiedział gdzie właśnie prowadził ich jego ojciec. Przez tyle lat nie miał pojęcia, że tuż pod jego stopami znajdowała się kryjówka samego Władcy Ciem. Gdy wysiedli z windy poprowadził ich ścieżką po między białymi kwiatami, które wyglądały jakby zdecydowanie potrzebowały wody. Na końcu chodnika na podwyższeniu, znajdowało się  jakieś dziwne urządzenie. Adrien pomyślał, że przypomina mu do złudzenia kapsuły hibernacyjne w których przebywali bohaterowie filmów science fiction. Jednak z każdym krokiem widział coraz wyraźniej, że w środku ktoś był a jego skojarzenie nie odbiegało od rzeczywistości. Pod szklaną kopułą zamajaczyły blond włosy. Adrien nagle zatrzymał się w miejscu czując jak jego serce gwałtownie przyspieszyło. Marinette coś do niego mówiła ale on jakby jej nie słyszał. Puścił się biegiem ku maszynie odpychając po drodze ojca. Miał nadzieję, że się myli, że to nie jest tak jak to mogło wyglądać. Dopadł do szklanej szyby opierając o nią dłonie a kiedy spojrzał do środka, odsunął się z przerażeniem. Wewnątrz urządzenia od kilku dobrych lat spoczywała jego matka wyglądając jak żywa, jakby dopiero co zasnęła. 
- Jak mogłeś! - krzyknął do ojca zaciskając dłonie w pięści - Co zrobiłeś mamie!?.
Marinette zamarła w miejscu z szokowaną miną, przykładając odruchowo dłoń do ust.
Gabriel powoli podszedł do sarkofagu i stanął tuż obok niego, dumnie  wyprostowany. Jedną rękę trzymał zgiętą za plecami a drugą opierał na swojej czarnej lasce. Wyglądał co najmniej tak, jakby zaraz miał wygłosić wykład na jakiejś uczelni przed gronem studentów. 
- Próbowałem uratować jej życie  Adrienie- powiedział sucho.
- Co jej jest?! Dlaczego nic mi nigdy nie powiedziałeś?? To dlatego, że jesteś byłeś Władcą Ciem? - Warknął Blondyn a na jego czole pojawiła się piniowa zmarszczą.
- A więc już wiesz? - spytał beznamiętnie Gabriel.
- Domyśliłem się wczoraj - odparł Adrien nie dodając nic więcej. Projektant zrozumiał, że jego syn oczekuje dalszych wyjaśnień dlatego zaczął mówić.
- Panno Dupain-Cheng proszę podejść bliżej, ja nie gryzę - zwrócił się do nadal stojącej w miejscu dziewczyny, która spoglądała na niego jakby zobaczyła ducha - a przynajmniej już nie gryzę - dodał nieco ciszej. Marinette wyrwała się z odrętwienia i podeszła do Adriena. 
- Emilie była posiadaczką Miraculum Pawia - zaczął Gabriel - ja jak już wiecie miałem Miraculum ćmy. Używaliśmy ich do ochrony ludzi Paryża nie mając pojęcia, że Mraculum Pawia było uszkodzone. Wkrótce okazało się, że Emilie zapadła na dziwną chorobę, której nie można było wyleczyć żadnymi znanymi nam dotąd środkami. Doszliśmy do wniosku, że to wina Miraculum bo po każdej przemianie Emilie czuła się gorzej. Ona jednak nie chciała rezygnować z ratowania innych i po mimo moich próśb, korzystała z Miraculum dopóki całkiem nie opadła z sił. To wyglądało tak jakby ten przedmiot wysysał z niej siły życiowe. Tamtego dnia gdy widziałeś ją po raz ostatni Adrienie, twoja mama po prostu zapadła w śpiączkę z której nie można jej było już wybudzić. Nie mogłem się z tym pogodzić i dlatego umieściłem ją w kapsule podtrzymującej życie. Szukałem sposobu na to by ją uratować i gdy wszystko już zawiodło, Nooroo powiedział mi o mocy zmieniania rzeczywistości jaką można posiąść, łącząc ze sobą Miraculum Biedronki i Kota.  W tym miejscu umilkł na chwile jakby próbował zebrać myśli.
- Po zdobyciu Miraculum chciałeś uratować mamę - powiedział cicho Adrien.
- Tak. Chciałem cofnąć czas do momentu w którym znaleźliśmy te dwie broszki i zapobiec temu, by Emilie nigdy żadnej z nich nie użyła. Nigdy ci o tym nie powiedziałem bo nie chciałem cię w to wciągać, obarczać odpowiedzialnością za całe zło które czyniłem jak Władca Ciem - wyjaśnił.
- Więc dlaczego przestał Pan nagle atakować? - spytała Marinette.
- Bo zrzekłem się Miraculum Ćmy. Po tym co mi wykrzyczałaś wtedy w gabinecie zrozumiałem, że miałaś rację - odparł uśmiechając się delikatnie do swoich wspomnień - Jako ojciec zawiodłem na całej linii i postanowiłem to naprawić. chciałem ci o wszystkim opowiedzieć Adrienie - dodał zwracając się z powrotem do syna - Jednak w bardziej sprzyjających warunkach niż teraz.
Adrien czuł jak targają nim sprzeczne emocje. Z jednej strony czuł wściekłość na ojca za to, że wszystko przed nim ukrył, że jako Władca Ciem dopuścił się tak wielu złych czynów i tak wielu ludzi zranił. Jednocześnie spoglądając na swoją matkę czuł wdzięczność, że próbował o nią walczyć do samego końca.
- Robiłem to dla Ciebie Adrienie. Byś znowu miał matkę - powiedział Gabriel. Adrien zazgrzytał zębami, czując jak czara goryczy w jego wnętrzu właśnie się przepełniła. 
- Po tych wszystkich latach okłamywania mnie, traktowania jakbym był powietrzem, nie... jakbym był zabawką na której możesz zarobić... Po tylu latach zakazów, trzymania mnie w zamknięciu, braku jakiegokolwiek przejawu rodzicielskiego uczucia, ty masz czelność mówić, że robiłeś to dla mnie! - Ryknął Adrien nie panując nad swoimi emocjami. Gabriel milczał co tylko jeszcze bardziej go rozwścieczyło - Czy ty kiedykolwiek choć raz pomyślałeś o tym co ci wszyscy ludzie czuli? Nie masz mi już nic więcej do powiedzenia co? - Warknął Blondyn - Nienawidzę cię! - wysyczał przez zaciśnięte zęby i nim Marinette zdążyła zareagować, wyrzucił dłoń przed siebie krzycząc - Plagg, wysuwaj pazury! 
- Kotaklizm - warknął i rzucił się ku szklanej kopule którą rozwalił jednym dotknięciem.
- A.. Adrien? - wyszeptał zaskoczony Gabriel a jego nogi załamały się pod nim. Laska z hukiem opadła na marmurową posadzkę. Więc jednak przez cały ten czas walczył przeciw własnemu synowi, o mały włos kilka razy go nie zabijając. Czuł się podle. Ukrył twarz w swoich dłoniach, pragnąc schować się przed całym światem. Dla Emilie był w stanie zrobić wszystko a to sprawiło, że zaślepiony osiągnięciem własnego celu walczył z ich ukochanym synem...
Marinette nie mogła pozwolić Kotu na siebie czekać. Nie miała teraz już absolutnie nic do stracenia, skoro Adrien zdradził mu swoją tożsamość.
- Tikki, Kropkuj - powiedziała powoli. Podeszła do Agresta i położyła dłoń na jego ramieniu. Spojrzał na nią przekrwionymi oczami. W ciągu tych kilku minut wyglądał, jakby postarzał się co najmniej o dekadę. 
- Przejdzie mu. Po prostu Adrien musi to przetrawić a Pan Panie Agreste, wsiąść odpowiedzialność za swoje czyny - powiedziała bez cienia współczucia w głosie, po czym przerzuciła yo-yo przez zniszczone okno i udała się w pogoń za Chatem. 
Gabriel odprowadzał ją zaskoczonym wzrokiem. Marinette Dupain-Cheng przez cały ten czas była Biedronką? Miał ich oboje na wyciągnięcie ręki przez cały ten czas i nawet tego nie zauważył. Po pomieszczeniu rozniósł się rozbawiony śmiech Agresta. W ten czy inny sposób, został ostatecznie pokonany przez Biedronkę. Czarnowłosą dziewczynę która pewnego popołudnia w jego gabinecie, wykrzyczała mu co o nim myśli. Na jego ustach pojawił się typowy dla Władcy Ciem groźny uśmiech. Nie mógł pozwolić by Felix dalej niszczył miasto. Był odpowiedzialny za to co się teraz działo. On to rozpoczął i on musiał to zakończyć. Nawet jeżeli był tylko człowiekiem bez mocy, jeszcze pokaże temu smarkaczowi na co stać Gabriela Agreste. Porwał z podłogi swoją nieodłączną laskę i pognał do windy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro