13.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Powiedziałam wtedy Nino, że on nie może się tak zachowywać a wiesz co ten dupek mi na to powiedział? - Alya od jakiś 10 minut opowiadał mi o kłótni ze swoim chłopakiem, ale ja byłam pewna, że to nic poważnego. Zawsze się sprzeczają, obrażają i za jakieś kilka dni wszystko wraca do normy. Dzisiaj w szkole nie działo się nic ciekawego. Wszyscy nauczyciele gadali o wycieczce i o tym, że mamy zachowywać się grzecznie i kulturalnie.

- Daj spokój - mruknęłam - napewno zaraz mu przejdzie.

- Ja mu tego tak nie daruje. Dobra zmieńmy temat. Jak tam wczorajsze spotkanko z Adrienem?

- Zwyczajnie - wzruszyłam ramionami - było nawet miło.

- Dziewczyno to jest progres! Nie pozabijaliście się!

- Mówiłam ci, że skończyliśmy ze skakaniem sobie do gardeł. Staramy się naprawić nasze relacje.

- Czyli najpierw przyjaźń potem nienawiść a na końcu miłość - Aly gadała sama do siebie i wyglądała na zachwyconą swoimi rozważaniami.

Prychnęłam na jej zachowanie i poczułam jak mój telefon wibruje. Wyjęłam go z kieszeni, od razu odczytując wiadomość.

Była od Luki, którego nie było dzisiaj w szkole. Chłopak chciał się spotkać po szkole u niego w domu. Poza tym poprosił mnie o notatki z dzisiejszego dnia, więc trudno było mi odmówić. Napisałam mu szybkie okej i spojrzałam na Alyę, która wpatrywała się we mnie z otwartymi ustami.

- Czego się tak gapisz?

- Zastanawiam się kto do ciebie pisze. Miałam nadzieje, że Adrien, ale chyba się załamie.

- To Luka - odparłam jej - po szkole idę do niego do domu. Pójdziesz ze mną? On napewno się zgodzi.

Spojrzałam na nią błagalnie na co pokiwał szybko głową.

- Zaraz mu napiszę - wystukałam tekst i wysłałam wiadomość. Po kilku sekundach dostałam pozytywną informacje. Luka zgodził się i zaproponował, że mogę wziąć jeszcze Nino.

- Luka się ucieszył, tylko zaprosił także Nino - powiedziałam to szybko i czekałam na relacje dziewczyny.

- Nino może iść, ale po jednym warunkiem - Alya uśmiechnęła się przebiegle a ja doskonale znałam ten uśmiech i on nie wróżył nic dobrego - Adrien też idzie.

- Phh - nie wiem ci strzeliło jej do głowy z takim pomysłem, ale był beznadziejny. Każdy wie, że Adrien nie znosi Luki. Poza tym chłopak nie zaprosił go, więc byłaby to bardzo niezręczna sytuacja - nie jest zaproszony a poza tym oni nie lubią się z Luką.

- To nie idzie Nino - wzruszyłam ramionami nie chcąc się z nią dłużej kłócić - ja zresztą tez nie chce. Nie będę wam psuć randki. Może zamiast Adrinette chociaż Lukanette się uda.

Spojrzałam na nią jak na wariatkę a ona tylko wybuchnęła śmiechem.

- Jesteś chora - mruknęłam patrząc na jej czerwoną twarz - i to poważnie.

- Cierpisz na tą samą chorobę.

- Ja mam chyba jakieś łagodniejsze stadium.

- Nie prawda, twoje objawy się jeszcze nie ujawniły i to tyle.

- Czemu jesteśmy dziwne?

- Tak wyszło - uśmiechnęłam się pod nosem i wstałam - chodź, bo zaraz spóźnimy się na lekcje.

Wbiegłyśmy do klasy równo z nauczycielką od chemii. Posłała mi mordercze spojrzenie na co ja cicho prychnęłam. Pewnie myśli, że nie umiem nic na poprawę. To się zdziwi jak wszystko jej wyśpiewam. Chyba nigdy nie byłam tak przygotowana na jej lekcje.

- Panno Dupain - Cheng - zwróciła się do mnie nauczycielka - zostajesz po lekcji i wtedy cię przepytam.

Pokiwałam głową, a on wróciła do prowadzenia lekcji. Alya zawzięcie pisała jakieś wzory w zeszycie a ja uznałam, że do matury wynajmę sobie Adrien jako prywatnego korepetytora.
Wyjęłam po cichu telefon na ławkę i zakryłam piórnikiem. Miałam jedną nieodczytaną wiadomość, więc szybko nacisnęłam w powiadomienie.

Od Straszny Idiota:
Liczę na ocenę bardzo dobrą, bo po moich korepetycjach wszyscy takie mają.

Domyślacie się, że napisał do mnie Adrien a ja przez chwile chciałam zmienić mu pseudonim. Uznałam jednak, że narazie jeszcze poczekam. Równie dobrze za chwile mogłam znowu tak o nim sądzić. Jest zbyt wybuchowy i porywczy, więc muszę być ostrożna.

Do Straszny Idiota:
Mam nadzieje, że dostanę. Inaczej zwracasz mi mój stracony czas.

Od Straszny Idiota:
😳

Do Straszny Idiota:
Jakiś problem?

Od Straszny Idiota:
Obawiam się, że to będzie nie możliwe księżniczko. Nie jestem panem czasu. Wiesz co mi teraz chodzi po głowie?

Spojrzałam na niego i zerknęłam czy nauczycielka nie ogarnęła co robimy. Była jednak zbyt zajęta tablicą, więc odpisałam mu.

Do Straszny Idiota:
Napewno coś dziwnego.

Chłopak nie odpisał mi a jedynie wysłał linka. Chciałam schować telefon jednak przez wypadek kliknęłam w załącznik. Chwile później w klasie rozbrzmiała piosenka z Teletubisiów. Szybko wyłączyłam telefon, a cała klas wlepiła we mnie wzrok. Adrien natomiast wybuchnął nieopanowanym śmiechem i ja też delikatnie uśmiechnęłam się pod nosem.

- Dupain - Cheng i Agrest! Do gabinetu dyrektora natychmiast! - nauczycielka poczerwieniała ze złości.

Na jej słowa zdenerwowałam się lekko, ale nie protestowałam. Wzięłam plecak i wyszłam z klasy w akompaniamencie głośnych śmiechów. Chwile później na korytarzu pojawił się Adrien ze swoim głupim uśmiechem.

- Genialny pomysł, aby otwierać ten załącznik na lekcji - mruknął.

- Genialny pomysł, aby mi to wysłać. Twój mózg nie pracuje, tak jak powinien.

- Za to inne części ciała pracują idealnie - posłała mi olśniewający uśmiech i przybliżył się.

- Fuj - odskoczyłam mu, gdy zbliżył się do mnie - przez ciebie musimy iść do dyrektora.

- To nie ja włączałem filmik.

- Ale ty go wysłałeś. Koniec dyskusji, to ty zacząłeś.

Chłopak prychnął na moje słowa i w ciszy udaliśmy się pod gabinet dyrektora.
Zapukaliśmy i weszliśmy do środka po usłyszeniu cichego proszę. Dyrektor, gdy nas zobaczył, westchnął cicho i kazał usiąść.

- Zapewne znowu pokłóciliście się  - powiedział - prawda?

- Nie, proszę Pana - odparłam - na lekcji włączył mi się telefon, a tego idiotę coś opętało i zaczął się śmiać jak nienormalny.

- Marinette, wyrażaj się - dyrektor westchnął - cały personel szkoły ma dosyć waszych wybryków. Jestem zmuszony was ukarać.

- Zabierze nam Pan telefony, czy zadzwoni do rodziców? - prychnął Adrien - jeśli tak to może Pan się zdziwić. I tak nie odbiorą.

- Nie chłopcze, nie poinformuje waszych rodziców - na jego słowa odetchnęłam z ulgą, bo nie wiem jak moi rodzice zareagowaliby na taką wiadomość. A powiem wam, że Biedronce trudno żyć ze szlabanem - za kilka dni macie wycieczkę. Spokojnie Marinette, pojedziecie na nią i to bez dyskusji. Jedyną zmianą będzie to, że zajmiecie wspólny domek.

Na jego słowa zamarłam tak samo ja Adrien.
Co on pieprzy?

- Wasz domek będzie znajdował się w pewnej odległość od namiotów waszych kolegów. Nie cieszcie się tak bardzo. Powiem wam, że domek nie jest w najlepszym stanie, ale od lat służy nam do godzenia uczniów.

- Naprawdę Panie Dyrektorze - prychnęłam - i to wszytko przez głupi telefon?

- Dobrze wiesz, że telefony są zabronione, ale tu nawet nie o to chodź. Jesteście już prawie dorośli i wasze kombinacje wszystkich męczą. Będziecie mieli czas, aby ustalić sobie pewne rzeczy. I nawet nie zaczynajcie się kłócić. To jest zgodne z prawem. Co do wycieczek będziecie mogli brać w nich udział, także cieszcie się. Pani Mendelejew jedzie z wami, więc napewno dopilnuje, żebyście spędzali razem jak najwiecej czasu.

Po jego słowach gwałtownie wstałam i wyszłam z jego gabinetu. Trzasnęłam drzwiami, wściekła, bo jakiś stary dziad właśnie zniszczył mi wycieczkę. Nie miałam kompletnej ochoty wracać na lekcje, więc postanowiłam, że przejdę się już do Luki. Może on poprawi mi humor.
......
Adrien pov;

Wiem, że pewnie wyjdę na jakiegoś popieprzeńca, ale ucieszyłem się z naszej kary. Będę mógł spędzić czas z granatowłosą a ostatnim czasem lubiłem to robić. Jej towarzystwo przestało mnie męczyć i czułem się przy niej naprawdę wolny. To uczucie z jednej strony fascynowało mnie, ale również niepokoiło. Dotychczas jedynie Biedronka potrafiła sprawić, że byłem szczęśliwy a nagle najbardziej wkurzająca osoba chodząca po tym świecie, dorównuje jej. Kiedy wybiegła z gabinetu a ja chwile później opuściłem go, byłem pewny, że jest wściekła. Zapewne irytuje ją bardzo i  to niemożliwe żeby ona coś jeszcze do mnie czuła. Postanowiłem, że nie będę już wracał na lekcje i najlepiej urwę się do końca dnia. Wysłałem do Nino wiadomość, że czekam na niego u siebie w domu i dodałem, że mam czteropak zimnego piwa. Natychmiast otrzymałem odpowiedź, oczywiście pozytywną.
Zaśmiałem się cicho i skoro zostało jeszcze trochę lekcji a ja nie miałem co robić zdecydowałem, że wrócę do domu okrężną drogą. Wyszedłem do szkoły i od razu uderzył we mnie podmuch świeżego powietrza. Zaciągnąłem się nim mocno i poczułem się znacznej lepiej.

Zastanawia mnie czy oni kiedykolwiek wietrzą klasy?

Nie wydaje mi się

Szedłem właśnie wzdłuż Sekwany, gdy zauważyłem Mari przechodzącą obok sklepu. Miała okulary przeciwsłoneczne na nosie a włosy związała w koka.

Czemu ja nigdy nie dostrzegałem jak dobrze jej w związanych włosach?

Chciałem do niej podbiec, ale dziewczyna przeszła przez ulice i ruszyła w stron jakiegoś statku. W dłoniach trzymała siatkę z zakupami a ja dopiero chwile później zorientowałem się do kogo idzie. Była tylko jedna osoba, którą znałem, mieszkająca na łodzi. I był nim właśnie pieprzony Luka. Zacisnąłem pieści i teoretycznie mogłem podejść do Mari, żeby zwróciła na mnie uwagę, ale to nie miałoby sensu. Na samą myśl co oni mogą razem robić, krew napływała mi do mózgu. Sam nie wiem dlaczego. Nadal nie rozumiałem, czemu tak bardzo nie chce, żeby Mari się z nim spotykała. Typek wydawał mi się podejrzany i nie cierpiałem jak dziewczyna była w jego obecności. Warknąłem wściekłe i ruszyłem w tamtą stronę. Nie mogłem wybić sobie Marinette z głowy i strasznie mnie to wkurzało. Miałem ochotę coś rozwalić i to porządnie. Nikt się o mnie nigdy nie troszczył, więc czymś kompletnie nowym było dla mnie to, że martwiłem się o dziewczynę.

Zważywszy, że była to Marinette.

Mijając statek zwolniłem trochę, aby dojrzeć co się dzieje na pokładzie. Zobaczyłem jak dziewczyna stała tyłem i rozmawiała z mamą Luki.

Z moją też by mogła pogadać.
A zapomniałem

Ja nie mam mamy.

Schyliłam głowę i ruszyłem w stronę domu, walcząc ze swoimi myślami. Wpisałem kod do bramy i chwile później byłem już w swoim pokoju. Nino napisał, że będzie za kilka minut a ja w tym czasie nakarmiłem Plagga. Natalii wpuściła mojego przyjaciela, który wbiegł do mojego pokoju zatrzaskując drzwi.

- Pijemy ? - wrzasnął, rzucając plecak na biurko .

- Nie drżyj mordy - powiedziałem i wyjąłem ze swojej prywatnej lodówki dwa piwa.

- Stary co ty taki nie w sosie? - Nino złapał piwo, które mu rzuciłem i rozsiadł się wygodnie w fotelu.

- Nic mi nie jest - mruknąłem tylko.

- Przecież widzę. Co jak co, ale wzrok mam dobry. Stary no nie daj się prosić. Mów co cię gryzie.

- Marinette mnie gryzie - powiedziałem na co Nino roześmiał się. Dobra to zabrzmiało trochę dziwnie.

- O stary to ja bym się cieszył - upiłem duży łyk piwa, które miło nawilżyć mój przełyk.
Prychnąłem cicho pod nosem i odchyliłem się na krześle.

- Niekoniecznie. Nie wiem co mi się ostatnio dzieje, ale to nie wróży nic dobrego. Poza tym dostaliśmy niezłą karę od dyrka.

Odpowiedziałem Nino całą historie z wycieczką i naszą rozmowę z dyrektorem.

- O kurwa - to był jedyny komentarz mojego przyjaciela - cieszysz się?

Wzruszyłem ramionami i upiłem kolejny luk piwa.

- Można tak powiedzieć.

- No to genialnie! - krzyknął Nino - muszę zadzwonić do Alyi! Co z tego, że jest na mnie zła. Ta sprawa jest zdecydowanie ważniejsza.

Spojrzałem dziwnie na chłopak, który wstała i kierował się w stronę wyjścia.

- Stary ja spadam się pogodzić z dziewczyną - złapał plecak i nacisnął na klamkę - Adrinette górą!

To było ostanie co krzyknął a chwile później drzwi zamknęły się z hukiem. Westchnąłem i w myśląc zadałem sobie pytanie czemu ja się z nim nadal przyjaźnie.

- Plagg!

- Czego chcesz skarpeto? - moje kwami jak zwykle miło mnie powitało.

- Napijemy się?

Na twarzy Plagga  pojawił się uśmiech.

- Jasne, kwami raczej mogą pić alkohol - nalałam mu piwa do zakrętki od butelki a ten od razu wypił jej zawartość.

Upijam kwami
Genialnie

- Wiesz, że mamy jeszcze dzisiaj trening?

- Dobra nie panikuj, zdążę się ogarnąć - odparłem mu i czknąłem. Alkohol zaczął buzować w mojej głowie, ale mimo to byłem jeszcze w stanie trzeźwo myśleć.

- Co tam u Biedronki? - zagadał Plagg.

- Po staremu - odparłem mu - nadal zgrywa niedostępną.

- Może zabierz ją na randkę.

- Staram się to zrobić od jakiś 4 lat.

- Masz złą taktykę. Ja Tikki rozkochałem w sobie na siłę i powiem ci, że kobiety są bardzo pamiętliwe. Ostatnie nasze spotkanie nie zakończyło się za dobrze. 

Plagg wzdrygnął się a ja cicho parsknąłem śmiechem.

- Jeśli nie Biedronka to kto? - moje kwami miało dzisiaj dobry nastrój do gnębienia mnie - Marinette jest bardzo spoko a spędzisz z nią dużo czasu za tydzień. Może warto to wykorzystać?

Plagg poruszał znacząco brwiami a ja walnąłem się w głowę. Czemu ja muszę mieć idiotyczne kwami?

- Plagg ona to jedynie przyjaciółka i nic więcej. A w domku musimy być razem tylko przez jakąś głupią nauczycielkę.

- Wmawiaj siebie - kwami podleciała do kanapy, na której się położyło - ja od razu wyznaje miłość serowi. Zazwyczaj żadna nie protestuje.

- Jesteś walnięty.

- Kwami mają cechy po właścicielach, także dzięki za komplement.

- Idę się przespać - ziewnąłem i ruszyłem w stronę łóżka - obudź mnie za godzinę.

- Tak jest kapitanie - zasalutowałem Plaggowi na pożegnanie i przykryłem kołdrą. Sen jest rozwiązaniem na wszystkie problemy.

.............

Przychodzę do was z krótkim rozdziałem, ale nie wiem czy jestem w stanie w tym tygodniu coś jeszcze napisać. Przepraszam, że tak krótki! Do następnego 💋

Ps: Nie lubię tego rozdziału🙃

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro