14.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Byłam wściekła.

I powiem wam, że wizyta u Luki wcale nie poprawiła mi humoru. Było bardzo fajnie, ale nie potrzebowałam teraz jego obecności. Po mojej głowie chodził jedynie obraz najbardziej wkurzającego blondyna na świecie. Luka przepisał ode mnie notatki a ja chwile później zwinęła się do domu, mówiąc, że muszę iść zaraz trening. W rzeczywistości miałam go za kilka godzin, ale naprawdę potrzebowałam posiedzieć w samotności. Nieznośne myśle męczyły mnie i bezskutecznie próbowałam wyrzucić Adriena z głowy. Kiedy weszłam do domu pierwsze co zrobiłam to udałam się na balkon. Rozłożyłam leżak, na który rzuciłam się i łapałam ostatnie promienie słońca. Przypomniało mi się kolejna sytuacja związana z tym miejscem.

Jeszcze niecałe trzy lata temu łapałam ostatnie promienie słońca właśnie z Adrienem. Siedziałam wtedy razem z nim na leżaku i czułam, że to było moje miejsce. Nie miałam żadnych obaw i nawet problemy z Władcą Ciem wydawały mi się odległe i nieważne.
Pamietam każdy ruch chłopaka, każde jego słowo, oddech i jego zielone oczy, które wtedy wpatrywały się we mnie z radością. Były one pełne życia i pozytywnej energii. Coś strasznego musiało się wydarzyć, że ten niesamowity blask zgasł a jego spojrzenie stało się zimne i stalowe.

I stało się.

Jego mama zmarła kilka dni później. Na początku byłam dla niego wsparciem i starałam się jak najbardziej mogłam, aby sprawić żeby czuł się lepiej. Potem zostawił mnie. Odsunął się, nie patrząc na to, że ja cierpiałam razem z nim. Każda jego łza była dla mnie jak nóż wbijany w serce. Nie przespane noce po jego stracie to była wtedy dla mnie codzienność. Wiecie, że bardzo boli jak straci się przyjaciela?

Potrząsnęłam gwałtownie głową, odganiając od siebie okropne wspomnienia i starłam łzę, która poleciała mi po policzku. Trudno było zapomnieć, nawet po tak długim czasie. Westchnęłam głośno i przeciągnęłam się, prostując kości. Coś głośno chrupnęło w moich plecach, na co wzdrygnęłam się. Kompletnie nie miałam nastroju na trening, a moje ciało odmawiało mi powoli posłuszeństwa.

- Tikki! - krzyknęłam, bo moje kwami zapewne siedziało gdzieś w domu.

- Nie krzycz tak - Tikki wleciała na balkon zakrywając uszy swoimi łapkami - pali się?

- Nie - zaśmiałam się - mam po prostu pytanie. Wiesz kogo ma nam przedstawić Mistrz?

- Też nie wiem - wzruszyła ramionami - ten starzec coraz bardziej mnie denerwuje tymi tajemnicami.

Uśmiechnęłam się pod nosem na jej słowa. To prawda, że Fu był bardzo skryty. Niewiele o nim wiedziałam, a za to on o mnie prawie wszystko. Znał moją prawdziwa tożsamość i najważniejsze sekrety. Jestem naprawdę ciekawa kogo znalazł na nasze zastępstwo.

- On nawet nie jest stary - kontynuowała dalej Tikki - on jest jak skamielina. Ma 120 lat!

- Ty masz więcej - powiedziałam na co ta zrobiła obrażona minę.

- Ale to co innego - prychnęła - nie masz za grosz szacunku.

Zaśmiałam się na co Tikki odwróciła się i odleciała. Wiedziałam, że tak naprawdę nie jest zła, więc byłam spokojna. Oparłam się wygodnie o oparcie leżaka i wyjęłam telefon.
Otworzyłam Instagrama, gdzie Alya dodała nowe zdjęcie. Widzę, że już się pogodziła z Nino.

A nie mówiłam

Postanowiłam, że wezmę przed treningiem prysznic. Mimo wszystko na zewnątrz było jeszcze ciepło, także czułam się nieprzyjemnie spocona. Udałam się do łazienki i weszłam pod prysznic. Umyłam się moim ulubionym brzoskwiniowym żelem a potem wytarłam się ręcznikiem. Z łazienki wyszłam równo 20, więc miałam jeszcze trochę czasu. Zdecydowałam jednak, że przed treningiem poskacze sobie trochę po dachach. Jakkolwiek to brzmi.
Naprawdę ta czynność odpręża mnie i sprawia, że czułam się wolna.

- Tikki, kropkuj! - krzyknęłam kiedy zobaczyłam moje kwami w okolicy.

Chwile później w pokoju rozbłysło czerwone światło, które zawirowało wokół mnie. Po transformacji stanęłam na moim parapecie i rozejrzałam się po okolicy. Zaskoczyłam na poniższy daszek i postanowiłam, że udam się w stronę wieży Eiffla. To było moje ulubione miejsce w całym Paryżu. Dla mnie miało niesamowity urok i po prostu lubiłam spędzać tam czas. Zarzuciłam yo - yo i pociągnęłam. Poczułam szarpnięcie i chwile później leciałam już na ulicami i domami. Kilka osób zdażyło mnie zauważy, więc krzyczeli i machali mi. Uśmiechnęłam się pod nosem, ale nie zatrzymałam się. Przyjemny wiatr rozwiał moje włosy a ja wylądowałam na wieży. Oparłam się o jeden ze słupów i przysunęłam bliżej krawędzi. Ktoś kto powiedział, że Paryż nocą jest ładniejszy miał stu procentową racje. Po zmroku miasto wyglada magicznie. Idealna pora na randki i spotkania. Przez moja głowę przebiegł obraz Adriena. Bardzo bałam się bliższych konfrontacji z nim, bo naprawdę nie panowałam nad moimi uczuciami. Ostatnim razem, gdy zwyczajnie mnie przytulił moje serce chyba się przewróciło. Nie chciałam, żeby wszystkie uczucia, które tak starannie ukrywałam, wróciły. Jednak ja byłam wobec tego bezsilna. Moim największym koszmarem teraz stało się to co przez wiele lat zakopywałam pod stosem masek. Zajebiście bałam się, że mój obronny mur pęknie a ja znowu poczuje do Adrien to samo. Nie zniosłabym kolejnego odrzucenia, dlatego tak bardzo nie cieszę się z wycieczki szkolnej. Będę musiała przebywać całe dnie w jego towarzystwie i boje się jak to się skończy.
Jedyną dobrą opcją byłoby unikanie chłopaka, ale to naprawdę nie jest takie proste. Poza tym co miałabym mu powiedzieć?

Adrien bardzo przepraszam, ale nie możemy się spotykać. Boje się, że znowu się w tobie zakocham, także nie zbliżaj się do mnie.

Śmieszne.

Prychnęłam pod nosem i usłyszałam czyjeś kroki za sobą. Odwróciłam szybko głowę, ale rozluźniłam się, gdy ujrzałam Czarnego Kota.

- Hej Kropeczko - sapnął siadając obok mnie.
Mruknęłam ciche powitanie i spojrzałam na niego. Był bardzo blady a oczy miał podkrążone ze zmęczenia.

- Spałeś? - chłopak wyglądał na chorego co bardzo mnie zaniepokoiło.

- Nie - mruknął - ale chyba będę chory.

- Źle wyglądasz. Może dzisiaj odpuścisz sobie trening?

Czarny Kot pokręcił głową a ja przysunęłam się bliżej niego.

- A ty Kropeczko? - zaczął po chwili chłopak - też nie wyglądasz na za szczęśliwą.

Przez chwile nie wiedziałam co mu powiedzieć. Jednak zdecydowałam, że zwierze się mu, bo mogłam mu ufać a czułam potrzebę wygadania się komuś.

- Miałeś kiedy taką sytuacje - powiedziałam a on spojrzał na mnie uważnie - że po wielu latach jakieś uczucie zaczęło do ciebie wracać?

- Masz na myśli jakąś konkretną sytuacje?

- Pamiętasz jak opowiadałam ci o chłopaku, w którym byłam zakochana? - Kot pokiwał głowa a ja westchnęłam cicho - od niedawna staramy się naprawić nasze relacje. Jest jeden problem. W jego obecności moje serce jest silniejsze niż rozum. Boje się, że znowu zacznie mi na nim zależeć a on zostawi mnie tak jak kiedyś.

Skończyłam mówić i przez chwile żadne z nas nie odzywało się.

- Co za dupek - mruknął - nie wiem co mam ci powiedzieć Kropeczko.

Czarny Kot westchnął ciężko a ja wstałam z podłogi.

- Nie przejmuj się Kocie - powiedziałam i podałam mu rękę - chodź idziemy. Mistrz wkurzy się jak nie będziemy na czas. Ma nam kogoś przedstawić.

Czarny Kot podał mi dłoń i podniósł się. Skinęłam głowa i wyciągnęłam moje yo - yo.

- Ścigamy się - krzyknęłam i przeleciałam nad placem.

- To niesprawiedliwe - usłyszałam jego krzyk na co zaśmiałam się.

Kochałam takie momenty beztroski. Ja, Czarny Kot i taki spokój wokół nas. Nie potrzebowałam nic więcej.

Może jedynie Adriena obok.
Jestem dziwna
Nie pomyślałam o tym
Prawda?

.......

- 45,46,47,48,49,50! - krzyknęłam i opadłam na podłogę bez sił. Zrobiłam właśnie kolejną serie morderczych ćwiczeń i przestałam czuć ciało.

- Dobra Biedronko już ci wystarczy! - krzyknął do mnie Fu - ty Czarny Kocie jeszcze jedna seria.

- No nie! - chłopak wstał i krzyknął oburzony.

- Skoro masz siłę się kłócić to jeszcze kilka ćwiczeń ci nie zaszkodzi - odparł mu Fu - jak skończycie to przyjdźcie do mieszkania.

Kiedy Mistrz zniknął za drzwiami w sali zrobiło się dziwnie cicho. Słychać było tylko przyspieszony oddech chłopak.

- Kotek się zmęczył? - zapytałam sarkastycznie, zbliżając się do niego. Ukucnęłam tuż obok i przez chwile wgapiałam się w napiety brzuch chłopaka. Przy każdym ruchu uwidaczniały się jego mięśnie na co przełknęłam ślinę. Co jak co, ale ciało to miał boskie.

- Nie denerwuj mnie Kropeczko - warknął a jego słowa rozniosły się echem po sali. Mimo wszystko postanowiłam się z nim trochę podroczyć. Położyłam dłoń na jego brzuchu, który pod moim dotykiem napiął się jeszcze bardziej.

O ile to było możliwe.

- Co ja niby robię? - zapytałam go niewinnie a na jego twarzy pojawił się grymas.

Oj wiem, że cię to wkurza Kocie

- Więc tak chcesz się bawić - chłopak gwałtownie wstał na co odskoczyłam szybko - masz ochotę na całusa?

Pisnęłam przerażona i zaczęłam się cofać.

- No co ty Kropeczko - zaśmiał się Czarny Kot - przed chwilą byłaś bardzo chętna.

W takich sytuacjach nienawidzę swojej niezdarności. Potknęłam się o materac leżący za moimi plecami i upadłam na niego z hukiem. Czarny Kot szybko nachylił się nade mną i usiadł na moich nogach tak, że nie mogłam się ruszyć.

- Nie ładnie komuś tak przeszkadzać - mruknął.

- Złaź! - próbowałam odepchnąć go, ale
chłopak tylko się zaśmiał.

- Najpierw przeprosisz.

- Chyba śnisz - prychnęłam.

Czarny Kot nic nie powiedział jedyne położył ręce na moim brzuchu i zaczął mnie łaskotać. Nienawidzę tego! Śmiałam się jak nienormalną i ledwo łapałam oddech.

- Przepraszam! - krzyknęłam pomiędzy śmiechem, który brzmiał bardziej jak duszenie się.

Czarny Kot na szczęście przestał, więc odetchnęłam z ulgą. Opadłam bez sił na materac i spiorunowałam go wzrokiem. 

- Idiota - sapnęłam.

- Idiotka.

- Ale tylko twoja - zaśmiałam się a on podał mi rękę.

- Dokładnie moja Idiotko. A teraz lepiej chodźmy, bo Mistrz Fu nas zabije. Naprawdę szkoda byłoby takiego przystojniaka jak ja - Czarny Kot dostał ode mnie pięścią w ramie, ale posłusznie ruszyłam w stronę wyjścia z sali.

Kiedy wchodziłam po schodach rozmyślałam kim może być ta osoba. Czarny Kot jakby usłyszał moje myśli, bo spojrzał się na mnie ze zrozumieniem. Posłałam mu dziwnie spojrzenie a on tylko uśmiechnął się.

- Kropeczko sądzę, że musisz myśleć ciszej.

- Słyszałem moje myśli? - zapytałam zdziwiona.

- Nie wiem jak, ale ostatnie twoje zdanie usłyszałem w swojej głowie. Dziwne, nie sądzisz?

Pokiwałam tylko głową, bo według zasad chłopak nie mógł usłyszeć żadnych moich myśli bez pozwolenia. Nie wiem jakim sposobem to się teraz stało. Postanowiłam nie zawracać sobie tym głowy, więc zapytałam chłopaka co on sądzi o całej tej nowej postaci.

- Myśle, że to będzie jakaś piękna superbohaterka - powiedział a ja spiorunowałam go wzrokiem - przecież wiesz, że jesteś jedyna.

Posłał mi całusa w powietrzu a ja udawałam, że złapałam go. Zaśmialiśmy  się a Czarny Kot zapukał do mieszkania Fu. Chwile później w drzwiach stanął staruszek i zaprosił nas ręką do środka. Poczułam jak mój brzuch zaciska się z podniecenia. Nie lubiłam niespodzianek a już wystarczająco długo czekałam na poznanie tajemniczego zastępcy.

Kiedy weszłam do salonu, rozejrzałam się zdezorientowana. Był pusty a po minie Czarnego Kota widziałam, ze też jest rozczarowany.

- Sądziłem, że będziemy zaskoczeni, ale niewidzialny superbohater to już za wiele - prychnął chłopak a ja zaśmiałam się cicho. Jestem pewna, że nawet na łożu śmierci rzuciłby jakiś głupi komentarz.

- Cierpliwości Kocie - rzekł Mistrz - nasz gość zaraz się zjawi.

Usiedliśmy na kanapie a mnie z minuty na minutę coraz bardziej się nudziło.
Westchnęłam głośno w tym samym momencie co chłopak. Posłałam mu uśmiech i oparłam podbródek na dłoni. Mistrz rozwiązywał sobie sudoku a ja dosłownie umierałam z nudów. Mam nadzieje, że chociaż nowy członek wynagrodzi mi ten czas. Jak na zawołanie za oknem usłyszeliśmy hałas. Czarny Kot natychmiast podniósł głowę a w jego oczach pojawiły się iskierki zaciekawienia. Ja również zerknęłam na zewnątrz, gdzie nagle zerwała się wichura. Mistrz wstał i otworzył okno. Do pomieszczenia wpadło zimne powietrze na co zadrżałam.

- Mówiłem, że to jakiś niewidzialny władca wiatru - mruknął Czarny Kot a ja potarłam ramiona. W salonie zrobiło się już naprawdę zimno i właśnie w tym momencie zobaczyłam naszego głównego gościa. Granatowe skrzydło mignęło mi przed oczami a chwile później w pokoju stanęła niesamowicie piękna kobieta. Długa granatowa suknia opinała jej zgrabne ciało a włosy związane miała w grubego warkocza. Wielkie skrzydła, które wyrastały jej z pleców teraz były złożone i wyglądały naprawdę potężnie. Kobieta zakrywała twarz fioletowym wachlarzem. Wstrzymałam oddech i naprawdę byłam w szoku. Jej przybycie sprawiło, że miałam wrażenie jakby czas się zatrzymał. Kobieta roztaczała wokół siebie nieziemską aurę i nie mogłam oderwać od niej wzroku. Kiedy wykonała krok do przodu a mistrz zamknął okno, wyglądała jakby szła po chmurze. Poruszała się cicho i majestatycznie. Czarny Kot również wpatrywał się w nią z szeroko otwartą buzią.

- Biedronko, Czarny Kocie - zwrócił się do nas Mistrz - to jest właśnie April - właścicielka mirakulum pawia.

Spojrzałam z szokiem na Fu a potem przeniosłam wzrok na twarz kobiety, którą wreszcie odkryła. Wyglądała na 40 pare lat a mimo to na jej twarzy nie zauważyłam żadnych oznak starości. Jedynym wyróżniającym się elementem była cienka blizna ciągnąca się wzdłuż policzka. Westchnęłam i nie mogłam przestać się w nią wpatrywać. Piękna to było za mało powiedziane.

Ona był nieziemska.

- April jesteś napewno zmęczona, dlatego proponuje, żebyś usiadła - powiedział Fu a ona wykonała jego polecenie. Nie wydała przy tym żadnego dźwięku a nawet szelestu - zapewne macie wiele pytań. Zaraz wam wszystko wytłumaczę, tylko Czarny Kocie zamknij usta, bo bardzo mnie to rozprasza.

Parsknęłam śmiechem na jego słowa a chłopak chrząknął i poprawił się na fotelu.

- April jest, jak już się pewnie domyślacie - Mistrz kontynuował - tą słynną blondynką, której dałem 19 lat temu mirakulum pawia. Włada obecnie bardzo potężną mocą. Skontaktowałem się z nią niedawno i okazało się, że przez te wszystkie lata bardzo urosła w siły. Zgłębiła więcej tajników tego mirakulum niż ja.

- Jakie moce daje Pani kwami? - Czarny Kot zadał pytanie przerywając Fu.

- Żadna Pani - kobieta odezwała się pierwszy raz i zaśmiała się lekko. Jej głos rozniósł się po całym pokoju i nawet dźwięki wydawała jakieś hipnotyzujące - mówcie mi April.

- W takim razie April, jakie moce daje ci kwami? - chłopak szybko poprawił się.

- Wszystkich niesamowitych rzeczy, które mogę robić za pomocą mojego kwami najprawdopodobniej nigdy nie odkryje. Narazie opanowałem sztukę władania wiatrem i powietrzem. Potrafię też zmieniać pogodę, ale jest to bardzo wyczerpujące. Swoim uderzeniem powietrza byłabym w stanie powalić budynek, co poza tym jest często przydatne.

Złapałam kontakt wzrokowy z April i poczułam jak przez moją głowę przebiega miłe ciepło.

- Co robiłaś przez cały ten czas? - zapytałam.

- Kiedy osłabiłam Władcę Ciem, starałam się ziknąć. Jednak podczas starcia ja również straciłam siły. Musiałam zregenerować się a poza tym poznawałam moje kwami. Zyskałam też kilka ciekawych informacji na temat naszego głównego wroga - uśmiechnęła się lekko i mrugnęła do mnie - wiodłam także normalne życie. Jakoś musiałam sobie radzić. Do tej pory mieszkałam w Kanadzie, ale zdecydowałam, że osiądą się teraz w Paryż. Nie zdradzę wam mojej prawdziwej tożsamości, ale zawsze będę na wasze zawołanie. Pomogę wam pokonać tego potwora a wy jedzcie spokojnie na tą wycieczkę. Będę tutaj na miejscu czuwać.
Uśmiechnęłam się do niej a następnie do Mistrza. Już polubiłam April i wiedziałam, że będę mogła jej zaufać.

- Mogę pokazać wam potem jakieś sztuczki - uśmiechnęła się przebiegle - może przemienilibyście się, abym poznała wasze kwami?

Zaczerwieniłam się a Czarny Kot spuścił głowę.

- Wy nie znacie swoich tożsamości? - zapytała z niedowierzaniem. Na jej słowa podkręciliśmy głowami a ona dodała - rozumiem i szanuje waszą decyzje. Udzielę wam w takim razie lekcji osobno.

Odetchnęłam z ulgą i oparłam się o zagłówek kanapy. Poczułam się naprawdę zmęczona a moje oczy same się zamykały. Ziewnęłam głośno na co usłyszałam śmiech pozostałych.

- Myśle, że na dzisiaj już wystarczy nam wrażeń - Fu klasnął w ręce i wstał z fotela - Biedronko, Czarny Kocie znikać do domu. Macie się wyspać!

Podaliśmy April ręce, ale ona przyciągnęła nas i uściskała. Poczułam ciepło na sercu a pozytywna energia tej kobiety zdecydowanie przeszła na mnie.

- Nie wiem czy jutro dołączę do was na treningu, ale obiecuje, że już niedługo do was zajrzę. Do poniedziałku! - powiedziała do nas i nagle w pokoju zerwał się wiatr a Fu otworzył okno. Chwile później wszystko wróciło do normy a April już nie było. Naprawdę byłam szokowana wszystkim co się tutaj wydarzyło.

- Mistrzu! - usłyszałam oburzony głos Czarnego Kota - zgłaszam reklamacje mojego kwami! On tylko ciągle je i śpi. Nie ma żadnych ciekawych sztuczek!

Wybuchłam śmiechem a chłopak zrobił obrażoną minę.

- Masz racje Czarny Kocie - Fu także powstrzymywał się od śmiechu - Plagg nigdy nie należał do najłatwiejszych. Myśle, że za pomocą April odkryjesz jego lepszą stronę.

Tego wieczoru opuściłam mieszkanie w dobrym humorze. Byłam pełna nadzieje i jakaś pewniejsza siebie. Postać April wydawała mi się nie do zniszczenia. Jej obecności napełniła mnie spokojem i poczuciem bezpieczeństwa. Wiedziałam, że teraz będzie tylko lepiej.

Ale nikt nie powiedział, że łatwiej.

............

Hej kochani!
Co sądzicie o nowej postaci?
W następnych rozdziałach dużo Adrinette, więc przygotujcie się na cukrzycę. Do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro