Gwiazda na przeciw gwieździe

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Między przeszklonymi budynkami centrum przebijały się ostatki ciepłych promieni słońca, które powoli znikało za horyzontem. Od dawna wyczekiwany zmierzch zapadł, a roznoszące się wokoło radosne okrzyki i dźwięki muzyki zwiastowały tylko jedno.

Japoński festiwal gwiazd, Tanabata.

Święto, w którym spełniają się marzenia. Na ulicach można było dostrzec pary oraz grupy przyjaciół, którzy wymachiwali karteczkami ze swoimi życzeniami na nadchodzący okres. A wśród tego tłumu, spokojnym tempem spacerowała dwójka mężczyzn, ubrana w bogato przyozdobione yukaty.

 - W tym roku zebrało się mnóstwo ludzi! - zielonowłosy ciekawsko rozglądał się dookoła, trzymając rękaw partnera. - Mam nadzieję, że znajdziemy jeszcze miejsce na wróżbę...

 - Znajdziemy, jak przestaniesz się tak wlec - blondyn prychnął pod nosem. - Poza tym chciałeś zjeść te "słynne dango przy krzewach bambusa", ale zaraz będzie tam tyle ludzi, że sobie co najwyżej popatrzysz na szyld.

Im bliżej miejsca obchodów się znajdowali, tym więcej ludzi zaślepionych zabawą na nich wpadało. Bakugo był wyjątkowo zirytowany, a jego zaborcza strona wręcz wyrywała się do ataku, kiedy ktoś (przypadkiem lub nie) jakkolwiek dotknął zielonowłosego. W drodze do najbardziej zaludnionego miejsca, obszaru do wieszania wróżb, para nieustannie trzymała się za ręce. Aktualnie wątpili, że ktoś rozpozna ich bez masek i kostiumów.

Deku na festiwalach był jak dziecko. Wszędzie musiał być, wszystko musiał zobaczyć i wszystkiego spróbować. A Bakugo tylko czekał, żeby go rozpieszczać. Chociaż w tym roku,  oboje mieli zamiar zaskoczyć drugą osobę.

Mnóstwo kolorowych świateł i dekoracji przyćmiewało pięknie rozgwieżdżone niebo, na którym zaczęło pojawiać się coraz więcej gwiazd. Jednak prawdziwe obserwowanie tych drobnych, migających punkcików miało zacząć się dopiero późnym wieczorem. Aktualnie zabawa trwała w najlepsze - radosna muzyka, zapach tradycyjnego jedzenia oraz niezliczona ilość festiwalowych gier i zabaw.

 - Oi, Deku - blondyn szturchnął ramię młodszego, który aktualnie zajadał się kupionym niedawno jabłkiem w karmelu. - Idziemy.

Katsuki pociągnął zielonowłosego za ramię, prowadząc go w tylko sobie znanym kierunku. Para weszła na rzadko uczęszczaną ścieżkę, na której końcu znajdowała się idealna polana do oglądania nieba. Widząc cudowne, oświetlone blaskiem księżyca miejsce, Izuku zignorował partnera i pobiegł przed siebie, wpatrując się w migoczące gwiazdy.

 - Kacchan, to jest... - Deku odwrócił się z uśmiechem w kierunku partnera. Momentalnie w jego oczach zaczęły błyszczeć drobne iskierki, a na policzki spłynęły słone łzy wzruszenia.

Blondyn klęczał przed nim na jednym kolanie, trzymając w dłoni małe pudełeczko, w środku którego spoczywał prosty, srebrny pierścionek.

Zielonowłosy zaśmiał się pod nosem, widząc zawstydzony wyraz twarzy czerwonookiego. Również uklęknął, a z torby przewieszonej przez ramię wyciągnął bardzo podobne pudełeczko, w którym spoczywał prosty, złoty pierścionek. 

Tak, ten one shot tutaj się kończy. Czy zostali małżeństwem? Dopowiedzcie sobie sami 😅

Przepraszam, że ta kontynuacja pojawia się tak późno... Nie będę się tłumaczyć, że miałam dużo roboty (bo to nie prawda), po prostu nie miałam siły tego napisać 😥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro