Rozdział 25

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lucy

Lucy zrobiło się nagle okropnie gorąca. Leżała w łóżku przykryta ciepłą kołdrą aż po samą brodę. Nie pamiętała jednak żeby w ogóle się kładła, tym bardziej, że za oknem jeszcze świeciły ostatnie tego dnia promienie słońca. Nagle usłyszała jakiś szelest i czyjeś westchnienie. Otworzyła oczy i tuż na przeciw siebie zobaczyła stojącego nie opodal Natsu. Wstrzymała oddech do momentu aż ich oczy się spotkały. Kompletnie nie spodziewała się, że ją odwiedzi. Jak to dobrze że nie przyszedł wcześniej kiedy jeszcze pisała list do mamy. Zaraz list...
- Co Ty tu robisz!? - Zawołała wyskakując z łóżka i oskarżycielsko mierząc w niego palcem. Natsu szybko oprzytomniał z dziwnego odrętwienia  w jakim się znajdował.
- Odnoszę wrażenie, że ostatnio zaczęłaś mnie unikać dlatego przyszedłem porozmawiać, no i chciałem ci też podziękować - odparł wysuwając przed siebie dłonie w obronnym geście. Lucy słysząc to rozluźniła napięte ze zdenerwowania mięśnie. 
- Podziękować za co? - spytała nie mając pojęcia o co może chodzić
- Chciałem ci podziękować za to, że jesteś taka życzliwa w stosunku do Touki - wyjaśnił z zakłopotaniem mierzwiąc swoje różowe włosy.
- ach - powiedziała tylko a jej mina na moment zrzedła. Nadal czuła, że jej emocje są jeszcze rozchwiane po niedawnym płaczu i nie była pewna samej siebie. Spróbowała się opanować i z uśmiechem na niego spojrzała.
- W każdym razie dziękuję i chciałbym usłyszeć odpowiedź na moje pytanie - Dodał po chwili
- Nie unikam cię... po prostu nie chciałam wam przeszkadzać, to znaczy tobie i Touce - zaczęła powoli ważąc każde słowo. Absolutnie nie była w tej chwili gotowa na taką rozmowę.
- Przeszkadzać w czym? Lucy nic nie rozumiem...
Wiem, że Ci na niej zależy... - słowa z trudem przechodziły jej przez gardło a w oczach zaszkliły się pierwsze łzy. Boże, żeby tylko nie zaczęła płakać - Jako twoja przyjaciółka naprawdę rozumiem, że możesz chcieć spędzać czas tylko ze swoją dz... dziewczyną - wreszcie powiedziała to na głos i w jej uszach brzmiało to okropnie. Siliła się na wesoły uśmiech ale nie potrafiła ukryć zbierających się w oczach łez.
- Dziewczyną? Lucy o czym ty mówisz? - spytał podchodząc bliżej - Wszystko w porządku? - dodał chwytając ją za przedramiona.
- Yhy... - mruknęła i spojrzała na niego z uśmiechem na ustach jednak zdradzieckie łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Dlaczego akurat teraz nie była w stanie nad sobą zapanować? Może dlatego, że rozmowa z Natsu o jego związku z Touką sprawiła, że wszystko co dotąd znajdowało się tylko w fazie przypuszczeń teraz stawało się bardzo realne. 
- Nie płacz Lucy proszę, nie maż powodu by płakać - powiedział ścierając dłonią jej łzy
- To ze szczęścia - zapewniła jednak wiedziała, że i tak jej nie uwierzy bo po mimo uśmiechu jaki mu posłała czuła jak jej łzy obficie skapują na podłogę.
- Lucy... - jego cichy odrobinę groźny szept wypowiadający jej imię sprawił, że pękła i cały dotąd skrywany ból wypłynął na powierzchnię. 
- Bo wiem, że kochasz Toukę - zaszlochała głośno jednym szarpnięciem wyrywając się z jego uścisku. Bała się na niego spojrzeć. Nie chciała widzieć w jego oczach potwierdzenia tego co właśnie powiedziała albo co chyba było gorsze potępienia jej reakcji. W zasadzie spodziewała się wszystkiego ale nie tego co nastąpiło.

Natsu

Widział jak bardzo starała się utrzymać pozory szczęśliwej pomimo płynących po policzkach łez. Co ona musiała sobie w tej chwili myśleć w swojej blondwłosej główce. Właśnie patrzył na kwintesencję tego kim była Lucy. Po mimo tego jak bardzo cierpiała, wolała by to inni byli szczęśliwsi nawet jej kosztem. Za to między innymi ją kochał.
- Lucy... - wyszeptał jej imię z mocą chcąc by wreszcie powiedziała prawdę.
- Bo wiem, że kochasz Toukę - wypaliła i zaniosła się płaczem. wyszarpnęła się z jego uścisku odsuwając poza zasięg jego dłoni. Natsu poczuł jak robi mu się gorąco. Ona naprawdę sądziła, że kocha Toukę. Co ona musiała czuć przez te wszystkie dni, kiedy ze zwykłego poczucia winy przesiadywał codziennie w szpitaliku u białowłosej. No i wreszcie zrozumiał dlaczego go powstrzymała gdy walczył z Białą Wiedźmą. Bała się że jeśli straci nad sobą panowanie to skrzywdzi swoją ukochaną. Wiedząc to wszystko i widząc jak bardzo cierpi nie mógł już dłużej udawać. Jego serce rwało się do niej z niesamowitą siłą. Przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił. Trzymał ją w swoich ramionach jakby od tego zależało jego życie. Zanurzył nos w zagłębieniu jej szyi i wciągnął w nozdrza charakterystyczny, nieziemski dla niego zapach jaki roztaczała. Lucy początkowo zesztywniała z zaskoczenia ale już po chwili poczuł jak się rozluźnia. Z zapamiętaniem mocno go objęła rękami wtulając swoją zapłakaną twarz w jego umięśnioną klatkę piersiową. W tej chwili nie liczyło się nic oprócz niej. Pragnął wyprowadzić ją z błędu, pragnął by zrozumiała co czuje. Bał się jednak, że jeśli wypowie te dwa słowa na głos, że jeśli ona tez je powie, nie będzie już odwrotu. Wtedy zaś na pewno nadejdzie dzień w którym coś jej się stanie z jego powodu a on nigdy by sobie tego nie wybaczył. Istniała też możliwość, że po prostu go znienawidzi, bo przecież prawdopodobnie był zwykłym potworem. Jeszcze nie miał okazji przetestować czy podarunek Białej Wiedźmy naprawdę zadziała. Wolał nie pokładać w tym zbytniej nadziei, żeby później nie było dużego rozczarowania. Tak czy inaczej właśnie kurczowo trzymał w objęciach cały swój świat który już zdążył zmoczyć jego ubranie. Skoro już powiedział A to musi powiedzieć i B. Należało jej się jakieś wyjaśnienie.
- Lucy nie jest tak jak ci się wydaje - wyszeptał w jej szyję i poczuł jak zadrżała - Owszem, Touka jest dla mnie ważna ale z zupełnie innego powodu niż myślisz. Dla mnie to ty jesteś najważniejsza - dodał spoglądając  w jej oczy - To nie Toukę kocham - powiedział cicho pieszcząc palcami jej policzek. Lucy spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami w których powoli rodziła się nadzieja i nieświadomie lekko rozchyliła pełne malinowe usta. 
- Nie bez powodu powiedziałem, że zawsze będziemy razem - powiedział cicho z lekkim uśmiechem i zobaczył, że Lucy dokładnie zrozumiała to co chciał jej przekazać. Mógł co do sekundy wskazać moment w którym dotarł do niej sens jego słów. W jej oczach pojawiły się iskierki których już dawno nie miał przyjemności widzieć. Z jej twarzy można było wyczytać zaskoczenie i niedowierzanie. Słyszał jak jej serce ruszyło galopem jakby chciało wyrwać się na wolność. Ich twarze dzieliły centymetry, które w każdej chwili mógł pokonać gdyby tylko zechciał. Bóg jeden wiedział jak bardzo tego pragnął
- Natsu, ja... - zaczęła
- Wiem Luce - wpadł jej w słowo zakrywając na moment palcami jej usta. Wiedział co chciała powiedzieć i równie mocno chciał by usłyszała to samo od niego jednak nadal pozostawało jedno ale.
- Dlaczego? - spytała nic nie rozumiejąc. Natsu wiedział, że powinien jej wszystko powiedzieć. Należało jej się to a poza tym jeśli nie teraz to kiedy. 
- Jestem potworem - wyszeptał wypuszczając ją z objęć. Odsunął się o krok do tyłu unikając jej wzroku. Stało się. Wreszcie to powiedział. Choć bardzo tego pragnął nigdy nie był i nie będzie człowiekiem. Czym był? Nie wiedział. Na pewno jednak nie człowiekiem. Zerknął na Heartfilię sekundę przed tym nim z powrotem wpadła w jego ramiona. W jej oczach zobaczył to czego się obawiał. Upór i determinację. Wiedział, że nawet jeżeli zrozumie to na pewno tak łatwo nie odpuści.

Lucy

Obejmowała go tak jakby chciała przelać na niego wszystkie swoje uczucia. Jak Natsu mógł tak o sobie myśleć. Teraz gdy już wiedziała, że jednak łączy ich coś więcej, nie mogła pozwolić by cokolwiek stanęło im na drodze. Tak bardzo chciała mu powiedzieć, że go kocha ale nie pozwolił jej na to. 
- To nie prawda - zaprzeczyła zaciskając dłonie na jego ubraniu
- Lucy widziałaś co ostatnio się wydarzyło i nawet sama przez to ucierpiałaś,a to nie było najgorsze czego dokonałem - powiedział sucho Natsu - Jestem niebezpieczny a już zwłaszcza dla ciebie dlatego... nic nie może się między nami zmienić... dla twojego dobra - dodał wahając się na moment.
Czuła, że to wszystko było zbyt piękne by mogło trwać. Ogromna radość, euforia jaką czuła musiała zostać ostudzona przez niechcianą rzeczywistość. Rozumiała, że Dragneel chciał ją chronić. Chciał dla niej jak najlepiej, ale nie rozumiał, że to on był tym co było dla niej najlepsze. Jednym słowem odzyskała go i straciła prawie w tej samej chwili. Chciał by wiedziała co czuje, ale jednocześnie uświadomił jej, że to i tak niczego nie zmienia. Teraz gdy jej obawy co do ich wzajemnej relacji minęły nie mogła się poddać. Nie było opcji by tak po prostu odpuściła. Przystanie na jego zasady ale nie oznaczało to, że tak już będzie zawsze.
- Poradzimy sobie z tym. Razem. - powiedziała drżącym głosem opierając czoło o jego tors - jeszcze będzie dobrze, a wtedy może.... - dodała podnosząc wzrok na niego.
- Może - powtórzył obejmując ją w pasie - A puki co po prostu zawsze będziemy razem - dodał uśmiechając się szelmowsko Natsu czym poprawił jej humor.
- Tak. Zawsze będziemy razem - przyznała wtulając się w niego. Ne mogła się oprzeć by nie zanurzyć palców w jego miękkich włosach. Natsu cicho westchnął jakby sprawiło mu to przyjemność, a jego dłonie mimowolnie zsunęły się na jej biodra. Czuła na sobie ich ciężar co w jakimś sensie ją pobudzało. W tym momencie do mieszkania wpadła jak burza uradowana Touka. Natsu i Lucy odskoczyli od siebie zaskoczeni jej wtargnięciem. Białowłosa wyglądała jakby nie przejmowała się że w czymś im przeszkodziła. Podbiegła rozentuzjazmowana do Lucy podsuwając pod nos egzemplarz jej książki.
- Czy mogę prosić o twój autograf tak jak obiecałaś??

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro